Zza szyby

Banasiak
/
Tomasz Kowalski, „Bez tytułu”, 46 x 33 cm, 2007.

Tomasz Kowalski zakończył właśnie mini-tournée po zachodniej Polsce. Następną wystawę, w maju, będzie miał już w berlińskiej galerii Carlier | Gebauer. A mi nie idzie ten tekst. Skreślam, dopisuję, zamieniam miejscami – i znowu skreślam. Słowem: nie wiem, co napisać. A nie wiem co napisać, bo nie wiem co myśleć. Czas jednak zmierzyć się z tym malarstwem. Jeśli więc niniejszy szkic będzie przypominał spowiedź u terapeuty – trudno. Mam nadzieję, że zadowoli chociaż relatywistów przekonanych o niemożności wartościowania sztuki.


Czytaj więcej na portalu Obieg.pl.


Komentarze (47)

Anonimowy

Tournee po zachodniej Polsce. Ładnie powiedziane. Przydałby mu się do towarzystwa Waldemar Kocoń.

Anonimowy

a co melomanie wazonik ci się nie podoba

Baron

Bycze obrazy zaiste. A to, że się wymyka opisowi i budzi ambiwalentne uczucia dobrze rokuje. Może będzie coś z tego. Po pierwsze primo: nie zagłaskać.

Anonimowy

stać cię na więcej !!!

http://ancity.blogspot.com/2008/04/ukasz-gronowski-sta-ci-na-wicej.html

Anonimowy

dobra recenzja.porownanie tych dwoch malarzy jest trafne choc dzieli ich przepasc.bo jeden uprawia sztuke a bohaterar tekstu tylko malarstwo. sztuka nie da sie nabrac kuglarzom nawet tym zdolnym.

Anonimowy

fajny tekst, gratuluję

"KAŻDY MOŻE,PRAWDA,KRYTYKOWAĆ,A MAM WRAŻENIE,ŻE DOPUSZCZENIE DO KRYTYKI

panie, tu nikomu tak nie podoba się. Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie tych naszych, prawda, punktów, które stworzymy."

tak tylko

tylko tak dla przypomnienie o sprawach najważniejszych

i dalej..

z tych naszych rozmów 

wyłania się idea występów, jakich jeszcze nie było 

stworzenia czegoś zupełnie nowego

nowa wartość może powstać jako synteza różnorodnych sprzecznych ze sobą wartości

jeśli chcemy osiągnąć nową wartość

musimy doprowadzić do konfliktu między tym, co fizyczne a tym, co duchowe

jeżeli natura, więc fizyczność jest czymś pierwotnym, czyli tezą

to kultura, jest jej antytezą, a synteza tym, co pragniemy osiągnąć

czy ktoś z nas gimnastykuje się

reprezentuję naturę, więc tezę

jeśli ktoś z nas śpiewa, reprezentuje kulturę, wiec antytezę

chcąc stworzyć sztukę na naszą miarę

musimy zwiększyć w niej udział wysiłku fizycznego

a dla antytezy i duchowego

i to jest nowa strategia antytezy

i to jest nowa koncepcja sztuki

The One:

I know you're out there. I can feel you now. I know that you're afraid. You're afraid of us. You're afraid of change. I don't know the future. I didn't come here to tell you how this is going to end. I came here to tell you how it's going to begin. I'm going to hang up this phone and then I'm going to show these people what you don't want them to see. I'm going to show them a world without you, a world without rules and controls, without borders or boundaries, a world where anything is possible. Where we go from there is a choice I leave to you.

Franz:

Dlaczego? Powiem ci dlaczego... bo nie podobają mi się niusy w telewizji... i wiesz, myślę, że to jest twoja wina...

Sawczuk: Moja śmierć niczego tu nie zmieni. Wydaje ci się, że jesteś taki dobry. Ale jest tak tylko dlatego, że ja jestem taki zły... beze mnie jesteś niczym... ty to ja, taki układ... raj-piekło, Bóg-Szatan, dobro-zło, Krytyk-Artysta, tak było i tak będzie, my albo oni...

Franz strzela do Sawczuka. Tamten rusza się jednak, Franz przyczołguje się do niego i mówi:

Franz: A jeśli Boga nie ma, to z ciebie za Szatan?

Strzela mu w serce.

mcw

fajne spojrzenie, szczere + dobry tekst. Brawo K.

Anonimowy

to malarstwo kompletnie nie rokuje i nie ma nic wspolnego z ziolkowskim ani fala zmeczenia rzeczywistoscia ktora gdyby nadeszla musialaby wygladc zupelnie inaczej. to sie zwie anachronizmem. a moze ja po prostu nie trawie pewnej stylistyki.. na pewno

Anonimowy

Fajny tekst.Wszyscy to lubimy, takie gwałcenie niewinnych chłopców...

Anonimowy

rokuje, rokuje a z niestrawnością do lekarza

Anonimowy

co rokuje ?

Barun

Początkowo zamierzałem wdać się w najeżoną wnikliwymi analizami polemikę. Niech mi jednak będzie wolno napisać tylko tyle, że obaj malarze są by tak niezbyt zręcznie powiedzieć; pporównywalnego kalibru. Z tym, że wbrew pozorom bardziej akademicki jest Ziółkowski. By sięgnąć do tekstu z obiegu. Ziólkowski :

- maluje emocjami;

- jest impulsywny;

- jest autentyczny;

- jest rozbuchany;

- jest jak dziecko itd.

Nie chodzi mi jedynie o łapanie za słowa, ale taki repertuar określeń pasuje mi do przeciętnego studenta wydzału malarstwa. Każden jeden cizio jest AUTENTYCZNY. EMOCJONALNY. Dla smętnych akademickich pacanów AUTENTYCZNOŚĆ i SZCZEROŚĆ to dania główne. Pojęcia te nie podlegają pracy INTELEKTUALNEJ i stoją PONAD refleksją. TYmczasem na ogół chodzi o pewien rodzaj aprobowanego przez belfrów gest,u który jest raczej ZNAKIEM mającym wskazywać na osobistą ekspresję, niż nią samą. Trudno mi sie wyjęzyczyć. W gruncie rzeczy chodzi mi jedynie o to, że kryteria jeśli mozna je tak nazwać ujawnione w rzeczonym tekście, obnażają bardzo akademickie zapatrywania, co nie jest oczywiście niczym nagannym. Irytuje mnie jedynie powtarzanie nic w istocie nieznaczących frazesów.

Obaj kolesie zasługują na uwagę. A o Ziółkowskim łatwiej się pisze, bo i repertuar określeń przysługujących takim CHWATOM, co to jekby nie malowali to by gardła antylopom gnu przegryzali, należy do uznanego słownika.

NO DOBRZE

DLACZEGO ANI ZIOLKOWSKI ANI KOWALSKI NIE WYDAJĄ MI SIE BARDZO INTERESUJĄCY?

Dlatego, ze ich obrazy wygladają dokladnie tak jak POWINNY wygladac obrazy SURREALISTYCZNE. Innymi slowy są POPRAWNE i tak bardzo wtorne, ze przypominają mi do zludzenia ilustracje do bajek w wydaniach ksiazkowych, ktore pamietam z dziecinstwa. To moze byc fajna sztuka dla tych ktorzy sami czegos takiego nie wymyslą a juz na pewno nie bedą potrafili zrobic fizycznie. Dla osob z jakąs wyobraznią, jakims elementarnym dystansem, to nie moze byc ineresujące bo jest po prostu STARAWE i PRZEWIDYWALNE..Na tej samej zasadzie Rogalski moze byc niesamowity dla laikow zupelnych a dla bardziej opatrzonych jego prace w kategoriach warsztatowych wygladaja niebezpiecznie podobnie do prac setek studentow - podobna nieporadnosc, oczywiscie duzo lepiej zamaskowana ale wprawione oko widzi od razu. Zeby nie bylo nieporozumien - nie jestem zieloną z zawisci malarką z ambicjami.

TO MOŻE CHOCIAŻ TROCHĘ INTERESUJACY?

O czym tak naprawdę pisze NO DOBRZE:

Malarstwo powinno nieustannie zaskakiwać: podejmowaną przez twórców tematyką, warsztatową wirtuozerią i rozwiązaniami formalnymi.

Wszystko co nie jest absolutnie nowe, świeże i wywrotowe nie zasługuje na zainteresowanie.

Zanim chwycisz za pędzel upewnij się, że jesteś erudytą, dysponującym warsztatem przez który przemawia "mądrość wieków" która pozwoli uzyskać obrazowi: "samoistną samoorganizację na poziomie farby" czy cos takiego.

I byłoby git gdyby każdy obraz zaskakiwał i olśniewał swoją zmysłową obecnością, wybiegając zarazem poza materialną reprezentację idei, estetyki i ducha czasów.......tamtaramtam,

(ale no coż w tzw między czasie będziemy musieli ,lub nie, zadowolić się malarstwem które jest np. tylko dobre...)

No i zarzut najcięższego kalibru: obrazy PRZYPOMINAJĄ ILUSTRACJE. My tu wiecie rozumiecie nie cenimy u nas ilustracji. Wiecie ilustracja to nie malarstwo. Malarstwo nie opowiada wiecie, malarstwo przedstawia. Anegdota jest wiecie dobra w gazecie.

Tyle złośliwostek

U każdego najwyraźniej horyzont oczekiwań ma nieco inną rozpiętość.

I na pewno nie można polemizować z tym że, NO DOBRZEJ nie wydają sie interesujące takie czy inne obrazy.

TO co jednak jest najbardziej frapujące to kryteria znowóż siakieś takie akademickie.

Na koniec warto tylko przypomnieć, ze malowanie farbkami na płócienku i deseczkach, czy nawet przytaszczonych ze śmietnika gratach, jest właśnie cokolwiek starawe i przewidywalne. Może warto byłoby nieco przemieścić akcenty i nie obcinać wszystkiego z perspektywy niebosiężnego arcydzieła i jakiejś XIXwiecznej mitologii

Jaki ROgalski? A kto to?

Kurczę w sumie o gustach się nie dyskutuje. Z tego wszystkeigo zapomnałem wziąć llekarstwo

NO DOBRZE

Kolega nie przeczytał ze zrozumieniem a ja nie mam az tyle czasu by tłumaczyc.

Anonimowy

nie mówmy o abstrakcji -nazwiskach ,raczej o faktach -konkretnych obrazach.

zresztą zawsze można ulepszać zabytki ,w 19 wieku szkopy tak poprawiały architekturę.jaki kierunek do przerabiania idzie na tapete następny ?

AnonimowyAnonimowy

remember - "Wilhelm Sasnal powiedział kiedyś, że "więcej tajemnicy jest w 

norze węża niż w gnieździe ptaka"."

Krytykant

nie było mnie kilka dni, a widzę, że jest kilka wątków. jednak np. odpowiedzi na zarzuty Baruna (najbardziej koherentne) można znaleźc w poprzednim tekście. co do "rokowania" - również... powiem tylko, że w "zmęczenieu..." nie było (a przynajmniej starałem się aby nie było) zdań wartościujących. nie pisałem tam o jakościach TK czy innych. powtórzę - to raczej metafora, choc na polu malarstwa jakby namacalna. chodzi raczej o to, by przestać mysleć wedle starych kategorii. a surrealne malarstwo to bardzo niewygodny dla krytyka temat, a jakże... i tu tez odsyłam do tekstu... :-)

serdecznie pozdrawiam,

K

Anonimowy

Trochę zadziwia mnie trend na ekscytację prostym faktem, że malarz tworzy własne światy za pomocą pędzla i płótna. Nawiązuję do cytatu Radziszewskiego: "Wypracował sobie własny, bardzo oryginalny język malarski. Każdy obraz jest dla niego budowaniem kolejnego świata, czasem światy między nimi przenikają się, nie mając zbyt wielu punktów styku z naszą, realną rzeczywistością".

FASCYNUJĄCE! Kto by pomyślał?

Chwalenie szewca za umiejętność załatania buta?

Reder or

Ano bo to som takie sprane ściery do bólu. Natomist to nie jest obecnie takie oczywiste, że malarz tworzy swoje własne światy. Jak powiedział Szalabaham Woluch: ” Jedynym autentycznie rajcującym mnie aspektem współczesnej, >młodej polskiej sztuki< jest jej jak mi się widzi, autentycznie autodestrukcyjna i masochistyczna afirmacja, dekadenckiej i wypolerowanej pustki”.

Tak, że zasługują takie próby na niezbyt co prawda daleko posuniętą, ale jedbnak życzliwość.

m

pustka to taka sama poza co zaangazowanie.

a moze by tak po prostu cos indywidualnego od siebie. naiwne, proste, ale jednak najtrudniejsze...i chyba jedyne, po co warto robic sztuke...tyle ze to ryzyko i dla artysty, i dla krytyka.

faktycznie Banasiak posiada wystarczajacy warsztat krytyczny i wyobraznie chyba, by porwac sie na cos nowego, poszerzyc horyzonty 'obiegowej' sztuki, he he

Krytykant

odpowiadałem juz wielokrotnie na pytania o to czemu piszę tylko o artystach juz obecnych na scenie, ale jeszcze raz: czekam na nowych zdolnych tak samo niecierpliwie jak Państwo. Na razie nie widze nikogo super-szczególnego, ciągle pojawiają się znane i lubiane poetyki. No i ja nie moge "szukac" tudziez "odkrywac", zostawiam to galerzystom. :-)

ale zapewniam, że też mi tęskno do tzw. "odryć". obawiam się jednak, że nie będzie juz wysypu jak roczniki '70, tylko szara, europejska, artystyczna nadprodukcja ;-)

pozdrawiam serdecznie!

K

m

nie no to chyba odwrotnie, to galerzysci opieraja sie na tym, co pisza krytycy. To oni bardziej boja sie pomylek. Krytyk natomiast moze, a nawet powinien wolno myslec.

A moze by tak spojrzec troche poza malarstwo, bo, fakt, tu niewiele nowego sie zdarzy, bo co moze...zarowno w tradycji jak i kontestacji tego medium nie moge sobie wyobrazic nic odkrywczego. Choc moga byc rzeczy dobre, po prostu dobre malarstwo, fajny warsztat i trochę 'tego czegoś'.

No i jesli sie tak otwarcie mowi, ze szara nadprodukcja, to pewnie tak bedzie...skoro ta nadprodukcja juz tak dobrze sie ma, znane i lubiane poetyki (czy poetyki?) to przeciez sytuacja znana i lubiana od ladnych paru lat. I tak to się kręci w sosie wlasnym...

Anon

w szarej europejskiej pustce życie jest bez sensu, wyjeżdżam do Timbuktu.

Anon

Tylko czy też wysyp lat 70 , czy to nie byla kontynuacja "czegoś tam"? takie odgrzewane kotlety?echh

Anonimowy

Mam niewiele ponad trzydzieści lat i obserwując pewne postawy mam wrażenie, że powinienem udać się w Himalaje i tam dokonać żywota, albo poddać się eutanazji. Rozumiem dlaczego starzy aktorzy Holywoodzcy poddaja się tak wielu operacjom plastycznym a sportowcy rozpijają się na starość. Ten nacisk na młodych-nowych-zdolnych już męczy i mam nadzieję, że jest to jakiś chwilowy trend. Sztuka to nie sport.Trzeba być czujnym. Nawet 60-latek(a), który(a) nie jest związany(a) ze środowiskiem Warszawskim i nie ukończył(a) ASP i nigdy wcześniej nie uprawiał(a) sztuki, może nas zadziwić czymś nadzwyczajnym.

Anonimowy

My to już zawsze będziemy liczyć na cud. Osobowości i talenty De Staela, Giacomettiego, Bacona szlifowane były harówką twórczą całymi latami. A tu się wszyscy spodziewają, że zaraz jakiś młody z kapelusza albo 60-latek z księżyca wyhynie z kąta i światowa publika padnie z wrażenia. Wolnego. Te wszystkie tzw wysypy to wyłącznie promocyjna robota z czyimś interesem w tle. Ktoś z rzeczywistym dorobkiem zawsze natrafi na trudości promocyjne, bo najczęściej wszystko sobie zawdzięcza, towarem nie szasta, bo jest do niego przywiązany, w dupie ma konsumpcję nad stan, no i zna swoją wartość więc stawia warunki. A wtedy macherzy od losu nie mają tam nic do roboty. Uważajmy na wysypy, na gwiazdy sezonu, nagłe objawienia i kariery jak marzenie. Tam na bank nie ma jakości.

Anonimus

zgadzam się bardzo mądrze ktoś na górze napisał ;)

Anonimowy

Panie Anonimowy ten 60 latek to był taki skrajny przykład. Użyłem go przeciwko trendowi wysypów smarkaczy. W gruncie rzeczy chodzi nam o to samo, bo też myślę, że bez pracy nie ma kołaczy, (no chyba że są, ale na chwilę i niezasłużenie).

Anonimowy

A ci, gdzie jest jakość to w jakim wieku się objawiali? Modzelewski pokazywał dyplom w galerii Promocyjnej - więc już wtedy go dostrzegano. Większość z obecnych klasyków współczesności w wieku 30 lat miała już ważne wystawy za sobą. A to że teraz się pisze, mówi dużo o młodych - to też pewna forma pomocy. Ci starsi, uznani świetnie sobie radzą. Młodsi - gorzej. A talenty trafiają się bardzo rzadko. Nigdy nie ma pewności, czy artysta swój talent rozwinie, ale jeśli go ma - fajnie jest stworzyć mu warunki do twórczości. Co ma robić zdolny artysta tuż po skończeniu Akademii - wrócić na utrzymanie rodziców?, pójść na etat do agencji reklamowej? Dlatego wielkie gratulacje i uznanie dla tych, którzy ułatwiają ten start - piszą, robią wystawy, kupują prace. Jeżeli choć jedna osoba z obecnie chwalonych/dostrzeganych młodych okaże się świetnym artystą -to już wielka zasługa tych, którzy go wspierali na starcie.

Anonimowy

przekleństwa i obrażanie kasujemy ,wypowiedzi artystyczne też ? uuuuuuullllllllllllllaaaaaaaaaa laaaaaa wolność pełną gębą

Anonimowy

A więc są albo starsi-uznani, albo bardzo-młodzi-byc-moze-obiecujący.

I na tym energia promocyjna się kończy. Proszę zauważyć - starsi rozwijali się w innych warunkach, uznanie ich sztuki też należy do 'tamtych' czasów. Natomiast na ten dzisiejszy wysyp załapali się tylko najmłodsi. Powstaje ogromna luka, grupa artystow, którym nie daje się szansy bo nie są ani uznani jak starszyzna, ani bardzo młodzi. A to tylko wynik okoliczności rynkowych, nie ich braku talentu. Często ta sztuka jest bardzo ciekawa, bo jeszcze zachowuje coś z etosu uprawiania sztuki, nie pod kątem udanej kariery. Bo tak, dziś w ogromnej większości to jest po prostu nadprodukcja - sztuki, tekstów, słów.

Anonimowy

Co do tego średniego pokolenia to prawda. Młodzi mieli szczęście, że urodzili się właśnie w takiej rzeczywistości. Ale z tych młodych i tak jeden na 30 łapie się do galerii, a pozostali zmieniają zawód albo odreagowują żółć i kompleksy na blogach dokopując kolegom ze studiów w komentarzach (tu celuje warszawska ASP - chyba najgorsza jeśli chodzi o atmosferę i świńskie zagrania kolegów studentów - niszczenie cudzych prac na wystawach na Akademii itd itp). Zresztą przykład idzie z góry - legendarne już fobie i intrygi niektórych wykładowców i asytstentów wobec bardziej znanych kolegów po pędzlu.

Anonimowy

tylko szara, europejska, artystyczna nadprodukcja ;-) to ten blog

Anonimowy

najbardziej zamulona jest krakowska szkoła, ostatni przykład to the Krasnals. Szczyt taniochy i obciachu w wydaniu kolegów ze szkoły Sasnala

Anoni m owy

fakt, Krasnals to zenada. Ale i tak pokazuje, jak Sasnal dziala na wyobraznie. Ten zalosny ´sabotaz´ to kolejna (auto)reklama, bo ktos zamiast zajac sie czyms swoim (swoim brakiem talentu np) marnuje czas na taki blog. I juz Istnieje!. A Sasnalowi to i tak nie zaszkodzi. Bo czy moze;)?

Przy okazji o talencie. Czy artysci innych mediow, powiedzmy, mniej ´manualnych´ niz malarstwo, tez powinni posiadac talent, czy to juz raczej inteligencja (lub brak)? Jak Pan mysli Panie Jakubie?:) Czy mowienie o talencie w dzisiejszej sztuce ma jeszcze tzw. sens?

Anonimowy

o sasnalu pod sasnalem pisać ,psy !

Anonimowy

Nie. Jakoś tutaj się na malarstwie wszyscy skupiają. Pan Kuba traktuje inne sztuki z ostrożnym dystansem (czasem pisze o Simonie), ale mamy przecież teraz "tryumf malarstwa" i koniec. Jestem pewien, żę w sztukach konceptualnych (innych mediach) jak i w malarstwie nie chodzi o perfekcję gestu i małpią zręczność, ale właśnie o to coś, czego nawet nie nazwałbym "inteligencją", ale ... no właśnie, co to jest?

Anonimowy

Panu(i) od komentarza, że artyści młodzi radzą sobie gorzej niż starsi odpowiem tak: A właśnie że nie!

Artyści czują zawsze albo strach przed zapomnieniem (wyblaknięciem) jeśli są starsi i uznani, albo strach przed wiecznym niezauważeniem (jeśli nie byli dotąd zauważeni). Możliwe, że promocja młodych często pomaga, ale już widziałem zbyt wiele przypadków, kiedy tzw "młodzi zdolni" byli tylko zabawką na chwilę, wydmuszką zapełniającą chwytliwe zbiorówy, spędy i bienale'a. Wydmuszka ta potem zostaje wyrzucona do toalety. Wbrew pozorom spadnięcie z tego "pierwszego piedestału" jest najbardziej bolesne i przeważnie nikt nie wychodzi z niego cało. Młodego artystę łatwiej jest zepsuć z nieodwracalnym skutkiem. Artysta stary natomiast radzi sobie lepiej z potknięciami, bo ma za sobą ogrom doświadczenia i wie, że ze sztuką czasem jest tak, a czasem siak.

Krytykant

choć niektórzy uważają, że talent to forma opresji, bo jedni go mają, a inni nie, to ja obstaję przy staroświeckim stanowisku - w każdej dziedzinie sztuki potrzebny jest talent! ;-)

pozdrawiam!

K

Anonimowy

Przynajmniej w muzyce wszystko jest jasne. Utalentowany wirtuoz fortepianu moze miec nawet 10 lat. Pytanie tylko, czy z brakiem doswiadczenia zyciowego talent wystarczy w sztuce.

Anonimowy

zależy jeszcze co rozumiemy przez talent !