Większa konkurencja, normalne zasady | Rozmowa z Moniką Branicką
Banasiak/Jak się zakłada galerię w Berlinie?
Normalnie: pakuje się dwie walizki i wyjeżdża.
A po co się to robi? Pod względem ekonomicznym jest to przecież bardziej ryzykowane, niż zakładanie galerii u nas.
Po co? Oczywiście mogłabym otworzyć galerię w Krakowie, tylko pytanie czy artyści wolą pokazać się w Krakowie – czy w Berlinie? Moim zdaniem, i to był ważny argument, w Berlinie. Więc jeśli mam w coś wkładać wiele wysiłku, to wolę robić to tam, gdzie jest to bardziej atrakcyjne dla tych, którzy będą ze mną współpracować.
Jednak w Polsce zrobiło się właśnie wolne pole dla ambitnych galerii komercyjnych. Nie było to kuszące?
Zgadzam się. Te miejsca powstają i będą powstawać. Najbliższe lata wiele zmienią. Znowu jest czas dla młodych.
Do lektury całej rozmowy zapraszam na strony Obiegu.pl.
Komentarze (11)
FAJNA ROZMOWA. powodzenia!
tO WSZYSTKO JETS PRZERAZLIWIE PROWINCJONALNE
Ciekawa rozmowa, wiele celnych spostrzeżeń. Prawdą jest też chyba to, iż dopóki nie będziemy mieli silnego rynku lokalnego to trudno będzie skutecznie promować naszych artystów za granicą (tak jak Monika robi to w Berlinie). Jeszcze chyba długo narodowość artysty, a może nawet bardziej miejsce gdzie mieszka będzie wpływało na percepcję ceny jego prac (to w odniesieniu do fragmentu - cały czas sztuka z Polski jest tańsza, nie funkcjonuje na równorzędnym poziomie finansowym).
na szczęście jest coraz lepiej - m.in. dzięki popularyzacji sztuki i kolekcjonerstwa przez Art Bazaar ;)
tak, prawda... ale to cały czas praca u podstaw i w bardzo ograniczonym obiegu... "kumpelskim".
choć z drugiej strony perspektywy są dobre, wszystko się rozkręca...
swoją drogą Kuba ostatnio ciekawe i przemilczane tematy drąży - byle tak dalej jak kibicuje
Pierwszy raz czytałem słowa p Moniki, nie znam jej ale daje się wyczuc tkwiąca w niej taka pozytywną energie. Pozdrawiam i życze sukcesów
Też mi się wydaje, że jest coraz lepiej.. Wizja MB odnośnie Polski jest chyba zbyt pesymistyczna.. Niemniej ożywcza.
pozdr
K
ożywcza ożywcza! trzymam kciuki.
a propos syndromu "pchania się" młodych [moze na zdrowie im?]:
jest sporo ludzi, ktorzy zrobili dyplomy kilka lat temu i łatwiej, na podstawie tego co teraz robią, zweryfikowac wartość ich pracy;
są już w miarę uksztaltowani ale wciąż zaliczają się do "młodych" [hah, w regulaminach rozmaitych stoi: młody twórca - do 35 roku życia]; jednak wielu "wejście w obieg" wciąż przerasta; poza stolicą rzadko się zdarza, że wystawa wiąże się z czymś dalej - galerie jeszcze nie bardzo czują, że warto tworzyć swoje "stajnie", promować artystów, że to też jest w interesie galerii.. a tylko niektórzy posiedli cudowny dar autopromo, albo znają bardziej wpływowych kumpli.. "z ulicy" nie da się wejść do dobrej galerii. chyba, że się da? noo, tak. to jest trudne, kiedy się coś robi. tyle chciałam.
u Pani z Magazin Galerie dobra energia.wywiad brzmi dobrze.warto patrzeć na nasze podwórko poprostu trzeźwo i wiedziec w czym sie bedzie robiło albo w czym się robi. generalnie rzecz biorąc wyczuwa się pozytywna energie na polskiej scenie ,ale to refleksja "w ogóle" a w szczególe jest nadal zbyt mało mozliwościm dla artystów.ale też ci artysci za mało wkladają pracy w promowanie siebie skoro nikt za nich tego nierobi. galerie ze stajniami mają często gęsto słabe wybory.często każdy jest od czapy.brak konsekwencji. i niewkładają pracy w promocje tej stajni. inna kwestia to to że prasa jest bardzo słaba.dwa pisma na krzyż i osłabiajace recenzje w Polityce.to zdecydowanie za mało.
kto dla przykładu pokazuje i promuje działania konceptualne albo performance?jaka galeria?kto to sprzedaje? obrazy jeszcze tak,z fotografia gorzej,z instalacjami słabo a z konceptami albo akcjami... to za duzo jak na polski grunt.szacunek dla Pana Cichockiego iż takie aktywności wspiera.to dobre wybory mimo iż poziom np. Manuala był powiedzmy delikatnie zróżnicowanyale to dobry trop tym bardziej że te strategie w obecnej ponowoczesnosci wracaja jak grzyby po deszczu.nie dośc szukać korzeni tam własnie całej stajni Fgf. czy nie tak jest?
Pan Cichocki jak taki dobry, niech wynajmie sam (jak p. Branicka) pustostany Bytomia i niech promuje, także siebie. Bo jak na razie działacze sztuki najnowszej ruszają się jak nakręceni i za państwową kasę (np. Cichocki pół miliona z samorządu) realizują prywatne programy. Schemat jest prosty : wyrwać lokal i szmal od samorządu, województwa czy ministra (np. ZUJ i inne mniejsze) zaprosić Nan, Pippilotti czy Jenny, dać się poznać w świecie jako postępowy i oczekiwać w świecie rewanżu(np Stedelijk). A w rewanżu wysłać kolegę i pisać mu potem w katalogach o światowym sukcesie.