Whielki Bernatowicz & The Bernatowiczs
Banasiak/Wreszcie pojawili się Krasnale, którzy wkładają kij w mrowisko i to wszystko ładnie i dowcipnie pokazują. Tylko nie wiem, o co się niektórzy tak wkurzają. The Krasnals działają inteligentnie i jest to wszystko bardzo zabawne.
Izabela Kowalczyk
1.
Wbrew szumu, jaki wokół siebie robią, The Krasnals nie proponują na polu sztuki – szerzej: kultury – niczego nowego, za to wulgaryzują to, co już było. Zarówno w paśmie intelektualnym, jak i formalnym. I dlatego formacja The Krasnals staje się interesującym zjawiskiem dopiero wówczas, gdy spojrzeć na nią jako punkt odniesienia pewnych przesunięć w obrębie polskiej sceny artystycznej – nie zaś jako jeden z jej samodzielnych podmiotów.
Zacznijmy od warstwy artystycznej. Od strony formalnej The Krasnals prezentują coś w rodzaju topornego realizmu, tak typowego dla naszych akademii. Czasem zupełnie nieporadnego, nawet jeżeli rozpatrywać go na płaszczyźnie proporcji, kompozycji i podobieństwa portretowanych postaci, czasem poprawnego, ale zawsze nieznośnie wtórnego (typowo: coś z Leszka Sobockiego, coś z Luciana Freuda, coś „nowoczesnego”, ale dziś przynależnego raczej do pola reklamy, niż sztuki).
Twórczość krasnali jest o wiele bogatsza i urozmaicona niż obrazy Sasnala, mam tu zarówno na myśli tematykę jak i warsztat. Wykazują oni dużą elastyczność, a ich twórczość broni się sama, bez tony nadbudowanych interpretacji.
Ale oczywiście The Krasnals to przede wszystkim treść. Jednak również intelektualna warstwa projektu The Krasnals jest niebywale prymitywna. Prace tej formacji można podzielić na dwie części. Pierwsza to koszarowa satyra: bluzgi mające uderzać w domniemanych możnych polskiego art worldu. Pasmem uzupełniającym będą tu niewybredne karykatury stylów znanych artystów, głównie Wilhelma Sasnala. Z tak podanej krytyki wynika jednakowoż tylko tyle, że Sasnal jest kiepskim artystą, bo można go łatwo podrobić (nawiasem: The Krasnals stosunkowo trafnie rozpoznali wypracowany przez Sasnala – jak widać niezwykle wyrazisty – język formalny).
Drugi segment twórczości The Krasnals świadczy o intelektualnych pretensjach członków tej grupy. The Krasnals – chcąc nie chcąc – sytuują się na pozycjach konserwatywnych, a przynajmniej anty-lewicowych. Świadczą o tym dość jednoznaczne manifestacje: od wyzwisk kierowanych pod adresem Sławomira Sierakowskiego czy kpin z Marszu Równości, po eksponowanie „niepoprawnych politycznie” tematów (portret Sołżenicyna, obrazy stylizowane na socrealistyczne, kpiny ze Święta Pracy w kontekście instytucji sztuki etc.). Z drugiej strony The Krasnals szybko usunęli link do portalu Prawica.net, początkowo eksponowany tuż obok odnośnika do artykułu we „Wprost” – ale to chyba jedynie dowód przezorności.
Jednak sednem działalności The Krasnals bez wątpienia pozostaje krytyka skierowana w archetypiczny establishment, a w praktyce tych wszystkich, którzy zdobyli uznanie na polu sztuki. Jednak żadnej spójnej, a więc potencjalnie efektywnej intelektualnie wykładni dotyczącej kształtu i własności owej „elity” u The Krasnals nie znajdziemy. Zamiast tego jest tak przewidywalna, że aż nudna retoryka „towarzystwa” i „pupilków”, a za wygodnego, bo zbiorowego wroga robi swoista klika kuratorów, krytyków i artystów.
Krasnale mówią wprost, a przy okazji tworzą niezłą sztukę, lecz nie wszystkim jest ona na rękę, dlatego tak wiele osób ich nienawidzi.
2.
Wszystko to sprawia, że The Krasnals zajęli specyficzną, choć nie unikalną przestrzeń na mapie polskiej sztuki współczesnej. Podobną wizję sztuki od lat forsuje choćby Łukasz Radwan, ale także inni konserwatywni autorzy (np. Paweł Huelle). Za granicą będzie to np. formacja The Stuckists. Jednak istotę tego modelu najpełniej charakteryzuje krytyczna i kuratorska propozycja Donalda Kuspita – mimo, że różni stylistycznie, The Krasnals nie tylko co do joty powtarzają jej logiczne sprzeczności, ale przede wszystkim – powtórzmy raz jeszcze – wulgaryzują to, co już i tak wulgarne. Stąd warto zatrzymać się na moment przy koncepcji amerykańskiego krytyka.
Zacznijmy od podstaw, czyli od faktu, że The Krasnals nie potrafią obejść fundamentalnego defektu koncepcji Kuspita: niemożności skonstruowania faktycznej artystycznej kontr-propozycji wobec krytykowanego status quo. Bo przecież jeżeli wytrącić z projektu Kuspita (The Stuckists, Radwana, The Krasnals) istotę, to będzie nią przekonanie, że sztuka stała się nieistotna, że za publiczne pieniądze dotowane są wynaturzenia lub hucpa, a z drugiej strony nie docenia się twórców, których wielbią masy i kolekcjonerzy; że zburzyliśmy elementarny porządek, a sztuka nie dotyka zagadnień najistotniejszych; że sztukę zdominował jeden model twórczości, reprodukowany w zgodzie z efektem śnieżnej kuli; że cały model – system –współczesnej sztuki (i instytucji sztuki) jest jałowy, trywialny, ale przede wszystkim kłamliwy, z gruntu fałszywy.
Tu jednak pojawia się zasadnicze pytanie: jak wygląda lepszy? I czy w ogóle istnieje, a jeśli tak, to jakie dzieła (postawy twórcze) są jego emanacją? Odpowiedzią Donalda Kuspita była koncepcja sztuki „Nowych Dawnych Mistrzów”. Oto jak w eseju Bankructwo postmodernizmu pisał o swoim projekcie na łamach „Wprost”: "Sztuka Nowych Dawnych Mistrzów dokonuje odnowy wzniosłości i powagi sztuki, tak samo jak rzemiosła i kontemplacji, odrzucając pojęcie sztuki jako dziecinnej zabawy i prześmiewczej ironicznej wypowiedzi. Najlepsza sztuka Dawnych Mistrzów pokazuje, że sztukę ważną przenika poczucie znaczenia człowieka. Naprawdę nie da się jej tworzyć bez znajomości ludzkiej kondycji, bez pogłębiania zrozumienia, co znaczy być człowiekiem. Sztuka Nowych Dawnych Mistrzów sztukę na powrót humanizuje".
W listopadowym numerze magazynu „Arteon” The Krasnals piszą tak: "Wielkich tematów się nie podejmuje lub podporządkowuje je konformizmowi i komercji. A czyż [sztuka] to nie jest dziedzina powstała między innymi po to, aby człowiek mógł w jej obszarze wypowiadać nowe myśli, eksperymentować z nimi, wypowiedzieć to, czego słowami powiedzieć się nie da?". Zaiste, The Krasnals wypowiadają to, czego słowami powiedzieć się nie da.
Co ciekawe, Kuspit bardzo przekonywująco krytykuje współczesną artystyczną nadprodukcję słusznie twierdząc, że jej trzon stanowią bezmyślnie powtórzone strategie dadaistyczne i neoawangardowe, banalnie wykorzysta ironia, cytat czy pastisz. Jednocześnie amerykański krytyk nie może pojąć, że zalew wtórnej sztuki nie jest specyfiką naszej epoki, ale zjawiskiem całkowicie standartowym: złej sztuki zawsze było wielokrotnie więcej, niż dobrej. Ten sam problem dotyczy The Krasnals. Oni naprawdę nie pojmują, dlaczego po 1989 roku to właśnie ci, a nie inni polscy artyści oraz te, a nie inne galerie zdobyły uznanie na całym świecie.
Kiedy jednak Kuspit próbuje usystematyzować powinności Nowych Dawnych Mistrzów, osuwa się w pompatyczny banał, co zresztą doskonale oddaje charakter tej sztuki: kiczowatej w formie (maniera Rembrandta, perfekcyjny hiperrealizm, poetyka ilustracji fantasy à la Siudmak etc.) i pretensjonalnej w treści. The Krasnals nie bawią się w takie subtelności i na poziomie retoryki nie ustępują The Stuckist: prezentują nie tyle wizję wypalenia pewnego porządku (Kuspit), co kunktatorskiego, do cna cynicznego środowiska, którego nie interesują zagadnienia artystyczne, tylko symboliczny i wymierny zysk osiągalny na polu sztuki. To przykry punkt widzenia: czy cyniczny, a więc zwyczajnie obrzydliwy, czy tylko prostoduszny, a więc raczej godny współczucia, do tego wrócimy.
Im bardziej, głośniej TK to ośmieszą tym bardziej popsują im rynek. I może tu jest najważniejsza przyczyna potępiania Krasnali przez autorytety.
Przy wszystkich swoich płyciznach, twórczość Nowych Dawnych Mistrzów podsiada dwie niezwykle interesujące właściwości, odpowiednie również dla The Stuckist i The Krasnals. Po pierwsze, na co przy okazji wystawy w Gdańsku zwróciła uwagę Maria Poprzęcka, bywa ostentacyjnie wulgarna: pornografia występuje tu bez nawiasu, podobnie czynności fizjologiczne. To nie realizm, tylko naturalizm. Jest to tym bardziej zdumiewające, że zarówno Kuspit, jak i jego intelektualni epigoni – Radwan czy The Stuckist – piętnują sztukę wykorzystującą podobne poetyki. Co warto podkreślić, właśnie poetyki – nie zaś zasadność ich użycia. To dlatego Kupist może wrzucić do jednego worka prace Dietera Rotha i wystawę pt. Pozwólcie Gównu Wziąć Udział w Maratonie. A Łukasz Radwan napisać tekst pt. Wydzielina z artysty, w którym z równym zapałem krytykuje Beuysa i Rajkowską. The Stuckist oburzali się na „nieobyczajne” prace Tracey Emin i Damiena Hirsta, ale wielokrotnie krytykowali również kuratorską praktykę sir Nicolasa Seroty, która miała polegać na kupowaniu ekskrementów za publiczne pieniądze (chodziło o prace Chrisa Ofili). Radwan o rzeźbach Mirosława Bałki pisał: „W rezultacie tylko państwowe instytucje – jak Zamek Ujazdowski – kupują za pieniądze podatników tak wybitne dzieła jak dwa wałki wiszące na drutach i cembrowinę z solą w środku za jedyne 80 tys. zł”. The Krasnals szydzą z tego, że Wilhelm Sasnal naciągnął na blejtramy koszulki albo krytykują Pięść Uklańskiego w jeszcze bardziej dyletancki sposób niż Bronisław Wildstein (a na pewno bardziej prostolinijny). To zresztą znamienne, że zaraz po premierze bloga The Krasnals, jego twórców bez trudu odszukał i opisał Łukasz Radwan – dziś uwieczniony na portrecie jako „Bulterier Sztuki Polskiej”.
Bo można przecież skrytykować wystawę autorstwa Łukasza Gorczycy w Galerii Pies jako zgrabną, lecz pustą, niezasadną – a w konsekwencji podważyć określony kuratorski model – jednak jedyne co potrafili zrobić The Krasnals to za sprawą kolejnego wulgarnego obrazka zasugerować, że chodziło o jedno: środowiskową gierkę, mały handelek, wzajemną adorację kolesiów. A to świadczy o ich słabości, nie sile.
Co typowe, w każdym z powyższych przypadków nie ma nawet próby umiejscowienia określonego gestu czy pracy w kontekście całości twórczości danego artysty (nie mówiąc o próbie jej zrozumienia). Zamiast tego jest epatowanie cenami, ale przede wszystkim potwornie nieskomplikowana wizja sztuki, w której najważniejsze są komunikatywność, szczerość i osobliwie pojmowany egalitaryzm (The Stuckist, The Krasnals) oraz warsztat, maestria wykonania (Nowi Dawni Mistrzowie). W ten sposób najgłośniejsze prace naszych czasów można wykpić populistycznym „każdy by tak umiał”. Tak kpił Kuspit, tak zwykł kpić Radwan, taki kpili The Stuckist, tak kpią The Krasnals. Jednak jedyne co proponują jedni i drudzy to kompletny brak realnej kontrpropozycji dla domniemanego „końca sztuki” (czy też sztuki forsowanej przez określone instytucje i osoby) – poza neoklasycystycznym kiczem lub przaśnymi malowankami w kompletnie archaicznej manierze. To także wspólne dla tych formacji: gdy przestają kpić i starają się tworzyć serio, nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać.
Byłem na wystawie w muzeum Mangha, byłem wcześniej na Sasnalu, obraz Krasnala nieporównywalnie lepszy. Pod każdym względem!!!
Druga sprawa, na którą warto zwrócić uwagę to fakt, że artyści spod znaku Nowych Dawnych Mistrzów, The Stuckist czy The Krasnals nie tylko nie potrafią skonstruować nowego języka, ale używają wręcz taktyk wypracowanych przez artystyczne prądy, które najbardziej krytykują. Na jednym oddechu negują więc postmodernizm (rozumiany hasłowo, jako bezzasadny, niezrozumiały bełkot) i proponują działania oparte na postmodernistycznej taktyce. Tak jest z karnawałową kpiną The Stuckist, tak jest z piętrowymi cytatami u Nowych Dawnych Mistrzów, tak jest z akcją The Krasnals polegającą na postawieniu ogrodowych krasnali na terenie przestrzeni wystawienniczych Berlin Biennale 5, tak jest z samą istotą krytyki status quo. Jeżeli więc krytyka, to nie holistyczna – jak mawiał Irzykowski, „przeprowadzona od korzeni do rozgałęzień i kwiatów” – lecz całkowicie doraźna i instrumentalna.
Przy okazji warto odnotować tu kolejną sprzeczność: konserwatyści często oskarżają sztukę współczesną o przeintelektualizowanie, podczas gdy to za ich (zupełnie wtórnymi formalnie) pracami stoją nierzadko całe quasi-filozoficzne rozprawy (vide Maciej Świeszewski, ale przecież i The Krasnals mają słabość do teoretyzowania).
Uważam, że w całym tym zamieszaniu z Krasnalami, najmniej profesjonalny okazuje się sam Sasnal a jeszcze bardziej jego przedstawiciele, FGF czy Raster. Milczący Sasnal pokazuje się w tej całej sytuacji w bardzo negatywnym świetle. Dla mnie jest to jednoznaczne z tym, że przyznaje się do winy.
3.
Co jednak najważniejsze, zarówno teksty Łukasza Radwana, sztuka promowana przez Donalda Kuspita, szydercze obrazy i happeningi The Stuckist, jak i koszarowy dowcip The Krasnals, rozpalają wyobraźnię szerokiej publiczności (szczególnie w dobie Internetu). Poszczególne prace tych twórców – jak słabe by nie były – stanowią bowiem nierozerwalne pakiet z krytyką artystycznych łże-elit. Krytyką, której istotą nie są merytoryczne argumenty, ale formułowana na różne sposoby narracja: współczesna sztuka to cwaniactwo, kolesiostwo i komercja, a ci którzy odnieśli na jej polu sukces to cyniczni karierowicze (w najlepszym razie pożyteczni idioci). Mówiąc w skrócie, ten, kto jest znany (a nie daj Boże bogaty), na pewno nie jest na świeczniku „przez przypadek”.
W wypadku sztuki współczesnej trzon tej publiczności stanowi bardzo szeroki elektorat nie tyle zawiedzionych (tezy o frustracji są może zbyt łatwe), co nie rozumiejących, dlaczego rekin w formalinie to sztuka, a jej autor zarabia miliony dolarów, podczas gdy tylu innych tak ładnie maluje, a instytucje dotowane „z moich podatków” wolą kupować cembrowinę z solą.
The Krasnals czy The Stuckist tylko pozornie krytykują stan rzeczy, podobnie jak populiści tylko pozornie oferują spójny program polityczny. Odwrotnie: formacje te funkcjonują (znajdują społeczne uznanie) właśnie dzięki temu, że mogą bezkarnie pluć na establishment, dokładnie tak samo jak populiści. A strażnikami demagogicznej wizji świata sztuki (polityki) są właśnie odbiorcy (wyborcy) – do momentu, gdy spostrzegą, że nie o żadną zmianę tu chodzi, lecz o permanentny szantaż, stan, w którym populiści aktywizują swój elektorat, zaś elektorat legitymizuje populistów. To także jeden wielki pozór buntu, obieg zamknięty: przecież The Krasnals (Łukasz Radwan, Donald Kuspit) nie naruszają żadnego status quo, nie zmieniają instytucji, rynku etc. Jedyne co robią, to wykrawają sobie niszę, prawdopodobnie znajdują klientów, i trwają obok establishmentu tak, jakby ich nie było.
Konserwatywna klasa średnia czyta więc Kuspita i kupuje wulgarne (lub tylko wulgarnie kiczowate) obrazy Nowych Dawnych Mistrzów w poczuciu, że oto dotyka prawdziwej wzniosłości. Z kolei undergroundowe, zapewne deklaratywnie lewicowe art-masy, które uwierzyły, że „każdy artystą” chłoną obrazki i przaśną satyrę The Stuckist (The Krasnals) w poczuciu, że i one mogą wyżyć się na fałszywych celebrytach współczesnego art worldu. Mieszczuch nie akceptował i (bo) nie rozumiał dadaizmu, ekspresjonizmu, sytuacjonizmu czy konceptualizmu. Dlaczego inaczej miałoby być w przypadku Young British Artists, Wilhelma Sasnala czy Piotra Uklańskiego? Eksces zawsze był ulubioną rozrywką mieszczucha, jednak tylko wtedy, kiedy ustawiał go na pozycji moralisty. Dlaczego inaczej miałoby być w przypadku The Krasnals czy The Stuckist?
Interesujące jest więc to, czy reprezentanci omawianych tu formacji zdają sobie sprawę jaką publiczność aktywizują. Bo przecież z ogółu ich zwolenników – których jedynym grzechem jest grzech niewiedzy – najgłośniejszy jest jedynie promil, który można określić mianem artystycznej dulszczyzny (również tylko nieliczni wyborcy populistów blokują drogi). Dulszczyzna ekscytuje się, kiedy wyszydzony zostanie sukces, kiedy ktoś zbluzga publicznie (choć za pośrednictwem Internetu lub gazety) znaną osobę, kiedy pojawią się pytania o faktyczną przyczynę sukcesu i prawdziwe źródło zamożności, kiedy obnażone zostaną koterie i nieformalne grupy nacisku – a wszystko to w ramach świętego oburzenia i pragnienia dziejowej sprawiedliwości. Wówczas dulszczyzna wyraża głośną satysfakcję, że ktoś w końcu „zaczął o tym mówić”, „przekuł balon hipokryzji”, potem szybko padają głosy o „winie” i „strachu” przygwożdżonych elit, także o ich „nienawiści” w stosunku do tych, którzy „ośmielili się głośno powiedzieć prawdę”. Co wszelako pozostaje bez absolutnie żadnego wpływu na rzeczywistość.
Swoją drogą w sposób trafny The Krasnals skomentowali relacje kuratorskie pomiędzy dwoma galeriami. Obraz satyryczny i dość przewrotny.
4.
Wszystko to sprawia, że The Krasnals nie proponują na polu sztuki – szerzej: kultury – niczego nowego, za to wulgaryzują to, co już było. Bo o ile Kuspit dysponował jeszcze rozległą, drobiazgową wiedzą, krytycy w gatunku Radwana kompletnie ją zbanalizowali, The Sutcikst zamienili po drodze w kabaret – to formacje w rodzaju The Krasnals firmują już jedynie wulgarność poprzetykaną słabymi obrazami sprzedawanymi jako „ważkie wypowiedzi” na każdy możliwy temat.
I dlatego formacja The Krasnals staje się interesującym zjawiskiem dopiero wówczas, gdy spojrzeć na nią jako punkt odniesienia pewnych przesunięć w obrębie polskiej sceny artystycznej – nie zaś jako na jeden z jej samodzielnych podmiotów. A tu najbardziej intrygująca wydaje się być postawa Whielkiego Bernatowicza – dlaczego bowiem redaktor naczelny największego miesięcznika o sztuce współczesnej w Polsce, wspiera kuspizm, i to tak ordynarny?
Wbrew pozorom, jest to pytanie bardzo ciekawe – przecież musi istnieć jakiś racjonalny powód, dla którego Whielki Bernatowicz inwestuje cały kapitał symboliczny jakim dysponuje (on sam jako krytyk i prowadzony przez niego magazyn) w The Krasnals. I dla którego osuwa się w taką intelektualną siermięgę, jak przy okazji tekstów dotyczących tej formacji. Spróbujmy rozważyć więc kilka możliwości.
Pierwsza jest taka, że Whielki Bernatowicz nie rozpoznaje intelektualnych fundamentów, na których wspiera się praktyka The Krasnals. A co za tym idzie, nie może rozpoznać jej istoty ani przewidzieć kształtu jej recepcji.
Wydaje się jednak, że jest to błędne założenie. Whielki Bernatowicz współtworzy bowiem polską scenę artystyczną od dłuższego czasu – a zatem również ją obserwuje, i to z bliska. I z pewnością dostrzegł to, co ja dostrzegłem na przestrzeni zaledwie dwóch lat: że głównym motorem jej funkcjonowania nie są cynizm i karierowiczostwo, a raczej ciężka praca setek ludzi i instytucji; nie kunktatorskie „ustawianie się” i żądza zysku, lecz zaangażowanie i mozolne wytyczanie własnych ścieżek. Naczelny „Artheonu” spostrzegł też z pewnością, że polska sztuka znajduje się obecnie w momencie dynamicznego rozwoju: powstają kolejne galerie, dla których Raster czy FGF są synonimem sukcesu, a nie wielkiego przekrętu, pączkują instytucje publiczne, zwiększa się społeczne zainteresowanie sztuką najnowszą, pojawiają się nowi artyści i kolejni kolekcjonerzy etc. Whielki Bernatowicz wie również zapewne, że nie istnieją żadne koterie czy spiski, a co najwyżej ideologiczne i artystyczne preferencje poszczególnych osób, które układają się w większe konstelacje. I wie, że nie ma w tym nic szczególnego. Przeciwnie: to najzwyklejsza polaryzacja, jaka zachodzi w obrębie każdego większego środowiska.
Whielki Bernatowicz musi zatem wiedzieć, że choć każdą wyraźną zbiorowość zogniskowaną wokół wspólnych zainteresowań (np. kuratorzy, krytycy i artyści z Poznania, szewcy z Iławy czy rowerzyści z Ursynowa) można opisać poetyką zblatowania i interesowności, to będzie to opis z gruntu fałszywy i małostkowy. Whielki Bernatowicz rozumie też z pewnością, że u podstaw karier najbardziej uznanych aktualnie polskich artystów stało wszystko poza pieniędzmi i misternie kreślonymi planami.
A zatem należy przyjąć, że istnieje jakiś inny powód, dla którego Whielki Bernatowicz nie tylko akceptuje, ale wręcz promuje retorykę The Krasnals – a w konsekwencji godzi się na tak potwornie prymitywną wizję środowiska artystycznego, do którego wszak sam przynależy.
Przynajmniej wyjaśniło się dlaczego Radziszewski nie zgodził się żeby Bernatowicz zrobił wystawę Krasnali w jego galerii. Uwaga w tym sezonie Galeria Pies obciąga kolegą Sasnala.
Można więc przypuszczać, że Whielki Bernatowicz wspiera The Krasnals z jeszcze innego powodu – na przykład w skutek wyznawanego przez siebie etosu khrytyka. Etos ten miałby streszczać się w haśle „należy bronić każdej artystycznej postawy i udostępniać jej przestrzeń debaty publicznej, szczególnie, jeżeli się z nią nie zgadzamy”. Jednak The Krasnals nikt nie atakuje, ani też nie odmawia im prawa do funkcjonowania w obrębie sceny artystycznej. O The Krasnals wspominały największe media, o czym oni sami z lubością co chwila przypominają celebrując każdą drobną wzmiankę.
W tym miejscu od razu pojawiają się wątpliwości, z czego przynajmniej jedna nadaje się na osobną dyskusję: czy dyrektor instytucji publicznej ma obowiązek pokazywać wszystko, co znajduje się w polu sztuki (np. The Krasnals czy Macieja Świeszewskiego)? Czy też budować własny program, z którego najpierw rozliczany jest przez widzów (i prasę), a następnie przez swoich przełożonych? Ja uważam, że lepszy jest drugi model – choćby dlatego, że przy braku jakichkolwiek założeń programowych nie sposób racjonalnie uzasadnić dlaczego Siudmak jest gorszy od Bałki. Zgoda – The Krasnals są pewną jaskrawością. Dokładnie tak samo jak jaskrawi są Igor Mitoraj, Jerzy Duda-Gracz, Donald Kuspit czy Łukasz Radwan. I zgoda – ludzie chcą o nich/ich czytać. Pytanie, czy w związku z tym trzeba o tym pisać.
Druga – poważniejsza – wątpliwość związana jest jednak ze sposobem (stylem), w jaki Whielki Bernatowicz wspiera (broni) The Krasnals. A jest to sposób świętoszkowaty. W jednym z tekstów Whielki Bernatowicz informuje, że poza nim i Stachem Szabłowskim żaden z krytyków nie chciał wziąć udziału w programie TVP Kultura o The Krasnals. „Dlaczego? Tłumaczyli to ponoć tym, że obojętnie czy mówimy dobrze czy źle o The Krasnals, będzie to ich promocją. A tego nie chcemy. No więc lepiej przyłączyć się do »zmowy milczenia«”.
Ot, i wszystko jasne – a przy okazji nieweryfikowalne ("ponoć"). A na odchodne zawsze można napisać, że pewien „właściciel najbardziej interesującej i zarazem najbardziej offowej galerii w Poznaniu” – choć każdy wie, że chodzi o Dawida Radziszewskiego i Galerię Pies – z tych samych powodów nie chce zrobić wystawy The Krasnals. Po czym niewinnie spuentować: „Zadałem też sobie pytanie, czy można to nazwać rodzajem cenzury prewencyjnej?”.
W tym miejscu trzeba postawić pytanie, czy Whielki Bernatowicz naprawdę uważa decyzję właściciela prywatnej galerii za gest wykluczenia, czy tylko chciał postawić się w roli jedynego sprawiedliwego? Zakładając prawe intencje bliźniego, rozważmy jeszcze inną ewentualność: Whielki Bernatowicz naprawdę dostrzega w działaniach The Krasnals pewną artystyczną potencjalność, naprawdę uważa, ze istnieje jakiś establishment, w który The Krasnals celnie uderzają (a establishment na to zasługuje), rzeczywiście widzi w obelgach tej formacji podważenie istniejącego status quo. Ale przecież Whielki Bernatowicz współtworzy polską scenę artystyczną od dłuższego czasu, musi więc wiedzieć, że tak rozpoznanie, jak siła sprawcza The Krasnals to absolutna fikcja. Skoro więc – zakładam – Whielki Bernatowicz to wie, to nie może dostrzegać w działaniach The Krasnals istotnego potencjału artystycznego lub choćby tylko wywrotowego.
Dlatego jestem gotów przyjąć, że również poza jedynego sprawiedliwego to tylko środek do jakiegoś innego, zawoalowanego celu.
No to mamy aferę. Jeszcze większą. Pan Kozłowski rzucając niepoparte niczym wyzwiska w stronę The Krasnals spodziewał się ich stłamsić i ośmieszyć na forum świata sztuki. I tylko jedno mnie zastanawia. Dlaczego? O co chodzi Panie Kozłowski?
W tym sensie najbardziej prawdopodobną motywacją Whielkiego Bernatowicza jest chęć uczynienia z Forum Khrytyków oraz „Artheonu” bardziej wyraźnych podmiotów. Proszę mnie dobrze zrozumieć: wobec coraz większej polaryzacji sceny artystycznej, jej rozpadu na odrębne, autonomiczne człony, jest to całkowicie zrozumiałe i racjonalne działanie. I faktycznie: Forum Khrytyków ożywa na moment, gdy mowa jest o The Krasnals (wystarczy spojrzeć na dynamikę komentarzy). Bo internetowa dulszczyzna – jej reprezentantów nazwijmy dla ułatwienia The Bernatowiczs – to warunek istnienia Kupista, Radwana, The Stuckist czy The Krasnals.
Czy zatem Whielki Bernatowicz wyczuł puls Internetu, tej jego najbardziej hałaśliwej części – czy wyczuł dudnienie niezadowolenia The Bernatowiczs i postanowił jakoś je skanalizować? Czy zrozumiał wizję świata The Bernatowiczs w momencie, w którym The Krasnals przyoblekli ją w plakatową formę? Tych samych The Bernatowiczs, których wpisy stanowią przerywniki niniejszego eseju. Czy Whielki Bernatowicz jest świadom reakcji, jaką wywołają jego teksty? Jak na przykład komentarz, w którym naczelny „Artheonu” pobił wszelkie rekordy demagogii zrównując The Krasnals z Duchampem, Jornem czy Chapmanami. Niechby na poziomie motywacji tych twórców, którą Whielki Bernatowicz widzi we frustracji – pojmowanej przez niego osobliwie jako niezgoda na pewne elementy status quo. I to właśnie ta konstrukcja intelektualna – zaiste godna podziwu ekwilibrystyka – pozwoliła Whielkiemu Bernatowiczowi zrobić z The Krasnals męczenników, z dyrektora zielonogórskiego BWA małostkowego dyletanta, a z siebie obrońcę artystów wyklętych. Ale przecież to, że The Krasnals nie są frustratami, rozstrzygnął już Łukasz Radwan: „The Krasnals nie są sfrustrowanymi artystami, zarabiają na tym, co robią. Ich grupa prezentuje się poważniej od ekipy Ładnie czy Łodzi Kaliskiej”. Po co zatem Whielki Bernatowicz napisał swój tekst?
5.
Jeżeli zatem przyjmiemy, że Whielki Bernatowicz wspiera The Krasnals z powodów czysto strategicznych, wypada jeszcze zapytać, czy nie zapłacił za to aby zbyt wysokiej ceny. Można to sprawdzić wertując najnowszy „Artheon”, w którym The Krasnals zagospodarowali bite dwie strony. Z trzech czwartych ich eseju nie wynika literalnie nic – dodajmy, że nic podlane czerwonym sosem, co w tym wypadku wygląda szczególnie kunktatorsko – a jego jedna czwarta to pompatyczne banały, które już cytowałem. Natomiast obrazy nie wyglądają już na parodie Sasnala, one wyglądają jak nieudany Sasnal, a ich pretensjonalność świadczy, że są chyba na serio. Niezbyt korzystne wypada też chyba sprowadzenie Forum Khrytyków do wymiaru artystycznej Superstacji.
Jednak jest jeszcze inny, jak się wydaje bardziej dotkliwy rachunek. Bo o ile straszny mieszczanin z Tuwima widział wszystko osobno, o tyle The Bernatowiczs wszystko widzą razem – a nade wszystko widzą wielkie zblatowanie polskiego środowiska artystycznego, gdzie każdy ruch jest wynikiem nieformalnych umów. Whielki Bernatowicz staje się więc rzecznikiem najbardziej prymitywnej i szkodliwej wizji sztuki. Pośrednio dramatycznie spłaszcza to, co złożone oraz aktywizuje najniższe reakcje jakie mogą towarzyszyć sztuce.
Nie rozstrzygam, czy Whielki Bernatowicz wspiera The Krasnals, by kierowane przez niego podmioty stały się bardziej wyraźne, czy też z racji osobliwie pojmowanego etosu khrytyka, czy może sam już uwierzył, że deszcz, że drogo, że to, że tamto… I wszystko widmo. I wszystko fantom. W każdym razie wszystko to są mniej lub bardziej racjonalne wytłumaczenia postawy Whielkiego Bernatowicza, o którym można wszelako powiedzieć wiele, jednak nie to, że jest pensjonarką.
Jednak jest i inne. Whielki Bernatowicz zwyczajnie uważa działania The Krasnals za cenne.
A sami The Krasnals? Święcą wirtualne tryumfy, malują Łukasza Radwana, cieszą się poparciem Whielkiego Bernatowicza i zaczynają sprzedawać swoje prace. Nawet jeśli głównie dlatego, że a nuż są Sasnalem. Ale jak to było? „Sztuka współpracująca z rynkiem sztuki czuje się pod jego opieką wygodnie, ale jest to wolność w złotej klatce” – czytamy w ostatnim „Artheonie”.
PS. Choć zdaję sobie sprawę, że Whielki Bernatowicz posiada najbardziej rozkoszne poczucie humoru wśród krytyków i z pewnością miła będzie mu poetyka zamieszczonych tu kolaży, to mimo wszystko nie strawestuję pracy The Krasnals pt. „Bon Appetit”– którą to z pewnością bardzo ceni.
Komentarze (195)
czytając znów nbie moglem oprzec sie temu samemu wrazeniu jak po po lekturze artykulu-laurki do wystawy Bujnowskiego w rastrze. Pan juz jestes krytyk stary, broniący zajadle status-qwo a pióro ma pan jak etatowy krytyk z Domu Artysty Plastyka na Mazowieckiej.
ile jadu...
Ostry artykuł, szkoda, że taki stronniczy.
Pan, panie Kubo, z racji młodego wieku może nie pamięta, ale podobna retoryka, przypinanie przeciwnikom lekceważących etykietek, była dość charakterystyczna dla minionego systemu i tekstów piętnujących niewygodne wówczas dla jedynie słusznej władzy postawy.
jakich znowu etykiet? błagam, bo jak zaczniemy od tego, ze zarzuci mi Pan komunistyczną retorykę, to nic z tej dyskusji nie będzie.
pozdr
K
To pan powiedział. Ale chociażby zwrot „The Bernatowiczs” (dawniej napisano by „Bernatowiczowie”) jako określenie zbiorcze szerszego gremium reprezentującego określone poglądy... Ja to pamiętam.
Nie polemizuję tu z tezami artykułu tylko z formą, która go trochę deprecjonuje.
trochę długi ,ale fajny...teraz się dopiero zacznie....
i o to chodzi (przecież),,,;)
a może i będzie Whielki Kuba w kolorze????(taki jak Dalaj Lama.....)
Panie Kubo, jak zwykle ustawia się Pan w roli "jedynego sprawiedliwego", trochę jednookiego w krainie ślepców. To albo megalomania albo chęć obrażenia osób, które mają inne zdanie. Poza tym pisze Pan dużo o demagogii i populiźmie, podczas gdy czytając ten teks mam wrażenie, że czytam jakieś oświadczenie rzecznika rządu z czasów PRL. Smutne to.
fajny tekst, troche za dlugi, pamietaj drogi J, ze piszac nawet negatywnie robi sie reklame :)
"The Krasnals nie potrafią obejść fundamentalnego defektu koncepcji Kuspita: niemożności skonstruowania faktycznej artystycznej kontr-propozycji wobec krytykowanego status quo".
To celne zdanie powinien Pan uczynić mottem artykułu i spokojnie punktować. Bo im bardziej się Pan pieni, tym mniej jest wiarygodny. A szkoda. W pełni podzielam pańskie opinie o TK. Jest dokładnie tak jak Pan pisze: w treści koszarowa satyra, w formie niemożność stworzenia artystycznej kontrpropozycji do krytykowanych zjawisk,w postawie dulszczyzna TK, każąca im śledzić wszystkie pochlebne wzmianki prasowe i aukcyjne "sukcesy". Popełnia Pan jednak po raz kolejny błąd, trzymając się tezy, że jedyną polską alternatywą krytyków YPA są Dudy, Siudmaki i Maśluszczaki, gwardia Kuspita i obrazki nad kominek z DAP. Popełnia Pan błąd, zbyt łatwo identyfikując najlepszą sztukę zachodu z segmentem młodej sztuki polskiej, łaskawie doproszonej do tamtejszych stołów nie z racji jej jakości a jedynie pobieżnej adekwatności, wspartej robotą dwóch stałych jej emisariuszy. Bernatowicz wiele widzi siedząc w tym od lat, jednak -jak słusznie Pan pisze- kombinuje, ale Pan też musi widzieć i wiedzieć -bo nie może być inaczej. Do znudzenia -wypraszany nawet- powtarzałem tu swoje tezy, więc nawet ktoś, kto się na mnie o to wścieka, zabierając głos publicznie powinien to POSPRAWDZAĆ i wytknąć wszystkie dziury i niekonsekwencje. Ale w odpowiedzi słyszałem głównie koszarową satyrę i szydercze pozdrowienia.
Krytykant:
"bo jak zaczniemy od tego, ze zarzuci mi Pan komunistyczną retorykę, to nic z tej dyskusji nie będzie."
Teraz nagle zaintersowała Pana jakaś dyskusja tutaj? Przecież od kilkuset komentarzy pod wieloma wątkami pojawia się Pan tylko po to żeby grozić Bezanowi wymoderowaniem.
Co do diagnozy pseudoartystycznych poczynań TK w zupełności się z Panem zgadzam, ciekawi mnie natomiast jakież to przewiny Bernatowicza doprowadziły Pana do tak emocjonalnego wystąpienia. W rzeczonym numerze Arteonu TK to raptem 2 strony neutralnego (jak na nich) tekstu. Numerze, dodajmy poświęconemu buntowi i kontestacji w sztuce. W poprzednich numerach były jakieś komentarze ale nie kojarzę jakiegokolwiek poparcia dla TK wyrażonego werbalnie przez Bernatowicza. Jeśli się mylę to proszę o cytat.
Wygląda bowiem na to że strzela Pan z armaty do wróbla. Poza tym taki artykuł to jednak woda na młyn dla TK i promowanego przez nich chamstwa.
Kuspit trafnie zdiagnozował problem: „W postestetycznym świece sztuki dzieło staje się pulpitem tyrana, a artysta próbuje sterroryzować widza, by uwierzył w to, w co wierzy on sam. Staje się despotą przekonanym o swojej nieomylności, mówiącym nam (czy raczej wykrzykującym do nas) o tym, co już wiemy - o brzydocie i niesprawiedliwości świata - nie oferując w zamian żadnej estetycznej czy kontemplacyjnej alternatywy.”
Tak właśnie zachowuje się dotowany artysta. Nie wie, że na chleb i materiały trzeba samemu zarobić, bo nie musi, a skoro nie musi zarabiać, głosi nie własne, ale cudze idee, jest manipulowany, a istotą manipulacji jest to, że manipulowany niczego się nie domyśla. Niestety w Polsce to całe drzewko manipulowanych. Wierzę w czystość intencji niektórych kuratorów i krytyków, w ich autentyczną pasję. Sęk w tym, że kto płaci ten wymaga, kto coś daje ma życzenia („dostaniesz album, jak napiszesz felieton o Uklańskim")
Mimo to wątpię w czystość intencji Kuspita. Podejrzewam, że Kuspit, postanowił sam zarobić. „Wykreował” pseudowydarzenie (Kreowanie informacji”, Wojciech, Jabłoński – wnikliwa analiza mechanizmu powstawania przekazu medialnego, wywołanego atrakcyjnym, zaprojektowanym przez sztaby PR, pseudowydarzeniem oraz towarzyszącej mu „dyskusji” dziennikarzy komentatorów). NDM miało właśnie taki przebieg. Niemal o rok poprzedzające wystawę artykuły we Wprost, książka, medialna burza, a właściwie pyskówka, patronat Prezydenta RP, duża dotacja, strona www. Gdyby to naprawdę miało być wydarzenie, przy takiej dotacji, strona dalej byłaby aktywna, a nie jest i coś by z tego zostało.
www.nowidawnimistrzowie.pl
Gdyby Kuspit był wielką fundacją lub Saatchim miałby środki na wypromowanie dowolnego artysty i dowolnej twórczości. Jest krytykiem, pisze recenzje, a więc raczej nie ma niezbędnych do tego celu środków. Ma wiedzę. Musiał zrobić woltę. Zaoferował więc to, co na pewno zostanie kupione. Amerykańską wersję Siudmaka. Pamiętajmy, że Amerykanie są o wiele bardziej konserwatywni niż my Polacy, zwłaszcza bogaci Amerykanie. I nie potrafił tego obronić, bo to było totalnie sprzeczne z jego poglądami na sztukę, próbował nas oszukać, ale nie jest dobrym oszustem.
"The Krasnals nie potrafią obejść fundamentalnego defektu koncepcji Kuspita: niemożności skonstruowania faktycznej artystycznej kontr-propozycji wobec krytykowanego status quo".
Celem Kuspita nie była więc moim zdaniem kontrpropozycja, ale skupienie uwagi na wybranych artystach i nie należy traktować poważnie NDM. To nie jest propozycja artystyczna, ale czysto komercyjna.
TK natomiast albo są Sasnalem i jesteśmy świadkami identycznej z Kuspitowską kampanii robionej przez menedżerów Sasnala (jest chamsko, bo to się dobrze sprzedaje), albo są sobą i mają pomysł jako opozycja, ale tylko jako opozycja. No i może wreszcie są grzecznymi wysokimi artystami, a to jest ich ścieżka biznesowa. Znaleźli skuteczny sposób aby zarobić na taktowne obrazki, neutralne instalacje, ciche performance’y . Pożyjemy zobaczymy.
BO:
przyznaję się bez bicia - zupełnie nie zainteresowała mnie Państwa dyskusja z przedostatniego postu. ale mam nadzieję, że to dopuszczalne. co do Bezana - a własnie, strasznie poszalał ostatnio, a ja się zagapiłem. Jego isnynuacji z postu o Uklańskim już nie wytnę, bo doczekały się odpowiedzi, ale mój faszyzm jest nadal aktualny. co do powyższego tekstu: jeżeli pisze Pan, że motorem dla jego napisania były jakies przewiny red. Bernatowicza, to - patrz mój komentarz odnośnie słów K.Haka. co do tego, że mój tekst będzie wodą na młyn TK - naprawdę zupełnie mnie to nie interesuje, niech będzie, czemu nie.
tyle gwoli ścisłości.
pozdrawiam serdecznie,
K
Takiego gola do własnej bramki jeszcze nie widziałem!! Krytykant -The Krasnals 0:1
Panie Krytykancie, jesteśmy Panu niezmiernie wdzięczni za świetny artykuł! Mamy nadzieję że w przyszłości również będzie się między nami tak wspaniale układało. By the way - kto by przypuszczał, że kiedykolwiek ktokolwiek będzie podejrzewać pana o to, że to pan może być Whielkim Krasnalem:
http://art.blox.pl/2008/11/Whielkie-serce-Krasnala.html#ListaKomentarzy
Gorące pozdrowienia dla Pana i wszystkich uczestników tej dyskusji, życzymy miłej zabawy!
The Krasnals
Co do topornego realizmu lub akademizmu, o którym Pan wspomina Panie Krytykancie. to pan się myli! Jestem starym mistrzem, który już nie praktykuje, a w sztuce The Krasnals widzę wyrafinowaną rękę i lekkość. Toporny akademizm, typowy dla Akademii Sztuk Pięknych jest w wykonaniu Wilhelma Sasnala i Tomasza Kowalskiego, których to Pan porównuje do starych mistrzów, a jest im do nich jeszcze daleka droga. Proszę wypowiadać się z szacunkiem o starych Mistrzach, których Pan chyba nie zgłębiał do końca. Proszę niech Pan zgłębi techniki dawnych Mistrzów opisane w różnych podręcznikach o technikach malarskich i historii sztuk.
Z poważaniem
Profesor
Zastanawia fakt, że w celu opisania 'przypadku' P. Bernatowicza posłużył się Pan językiem Krasnali i 'krasnalimi' karykaturami swojego oponenta. I to w artykule piętnującym wulgarność metod TK. Czy aby wszyscy nie zaraziliśmy się wirusem krasnalowatości?
ten tekst dobrze opisuje Pana działalność tak w zasadzie
No i rozpoczęła się wojna o rynek.
W końcu ktoś pana złamał...a miało nie być o krasnalach!
gorszy jest Dunal czy Żugaj
Partyka czy Szlaga ?
Kraslasi powinin podjąć współpracę z tymi młodymi wspaniałymi artystami
na plus by im to wyszło
TK:
Alez nie ma za co, rózne bakteryjki trafiają pod mikroskop. Prosze przy okazji pozdrowić Whielkiego Bernatowicza.
Michael:
Nie wiem o co chodzi z tym szacunkiem, ale ma Pan rację: w tych bardziej progresywnych pracowniach akademizmem jest już Sasnal.
"The Krasnals nie proponują na polu sztuki – szerzej: kultury – niczego nowego"
Malarski pastisz i karykatura nie pełnią roli artystycznej kontrpropozycji dla malarstwa. TK są plastycznym odpowiednikiem tygodnika „NIE”. Realizują postawiony sobie cel krytyczny a nie artystyczny. Ich prace to twórczość, ale z innego niż malarstwo zbioru. Nie wszystko co namalowane i podawane jako malarstwo jest malarstwem.
I tak należy na nich patrzeć. Trzeba bezstronnie rozważyć na ile celne są ich „szpilki”, trafnie wybrani „podsądni”, zastosowane środki wyrazu. Zapytać czy dokopują dla samego kopania, czy jednak mają chociaż trochę racji.
a ja na to kłade LACHE :-)
Po co się rozdrabniać?
Krasnale szukają na siłę rozgłosu, bo to ich jedyna szansa na bicie piany i kapusty. Artystycznie to kompletne dno. Mają określoną koncepcję PR, 5 minut szumu zrobili sami wokół siebie.
Media szukają dokładnie takiej tandetnej ciekawostki. Raz napiszą o The Krasnals, a innym razem o kimś kto robi lokalny smalec z psów,bo to są mniej więcej te kategorie artystycznei. To, że Bernatowicz ich broni toznaczy,że ma taki dobry gust. No to sławny cytat: Sabo, nie idź tą drogą.
Podsumowując: The Krasnals to typowo rodzimy produkt spod bloku, anonimowy i prymitywny pasożyt. Przecież to od was zależy czy się spotkacie z nimi na tej samej plaszczyźnie intelektualnej. Saba już wybrała. Banasiak też. A czy ty już wybrałeś?
Szanowny Krytykancie! Jestem naprawdę zaskoczona tematem nowego artykułu, a jeszcze bardziej jego treścią. Po pierwsze, myślałam, że będziesz konsekwentnie obstawał przy swoim stanowisku i nie napiszesz nic o Krasnalach, bo Ty przecież: nie wypowiadasz się na temat The Krasnals. Coś jednak musiało Cię sprowokować i moim zdaniem postąpiłeś dość nierozsądnie. Ten zarzut odnosi sie także do treści tego artykułu, który(niestety!) przesycony jest jadem, brakiem dystansu i stronniczością,a tego, po tak profesjonalnym krytyku się nie spodziewałam.. Niezależnie, czy podoba mi się to co robią TK, czy nie, mam wiele uwag do treści tego artykułu. Miałam ochotę je tu umieścić, ale wyręczyła mnie Pani Iza Kowalczyk..proszę przeczytać ostatni wpis na jej blogu, to wystarczy za komentarz.
dziwne, na blogu IK napisała Pani, że chciała napisac to u mnie, ale juz nie musi, bo napisała u IK i wystarczy podac link... ;-)
co do meritum - strasznie mi przykro, że Panią rozczarowałem. nie pamiętam abym deklarował, że nie napiszę o TK - raczej, że jak będe miał ochote i uznam to za istotne, to napiszę. ale jesli gdzies napisałem, to mam nadzieję, że ta straszliwa zmiana zdania będzie mi wybaczona. a dlaczego napisałem? wyjasniam to chyba dość precyzyjnie: nie TK, a postawa WB jest dla mnie interesująca (poznawczo). ale najpierw trzeba w miarę precyzyjnie napisac o istocie TK (tak jak ja ją widzę)
co do jadu. no i tu jest oczywiście problem, bo jak mam Pani udowodnic, że moje intencje nie były jadowite, a sam tekst mam za zupełnie spokojny (I cześć) i utrzymany w absolutnie dopuszczlanej poetyce polemiki, ale chyba równiez merytoryczny (II cześć). no i tak.
to na koniec powtórzę i ja swój wpis pod postem IK (esencję): nie mam pojęcia o co w nim chodzi, ale - generalnie - myślę, że można streścic moje tezy w miarę wiernie, bardzo precyzyjnie, a do tego ucziciwe intelektualnie, bez ironii, ustawiania mnie na pozycji "tego złego" etc. a wówczas rozjechac je walcem merytorycznej argmuentacji. na co czekam z utęsknieniem.
pozdrawiam serdecznie i może prosze przeczytac raz jeszcze, ale z założeniem, że nie pisałem plując jadem ;-))
pozdr!
K
nowy performance Warpechowskiego w sieci :
http://www.smog.pl/wideo/22381/najbardziej_znany_z_najgorszych_zespolow_blackmetalowych/2/#comment_1753499
może Krasnele oprócz malowania zaczną robić coś bardziej perfo ?
Iza Kowalczyk: „Sama bardzo cenię prace YBA, lubię Uklańskiego i Sasnala (choć czasami kpiarsko i prześmiewczo), (…) Banasiak galopuje w swym tekście, wymieniając jeszcze Kuspita, Radwana, czasem dorzucając do tego Wildsteina (kto ich słucha, czyta, lub ogląda – ręka w górę, ja sama wolę dbać o swoje zdrowie psychiczne).”
Drodzy zebrani powyższe pokazuje, że krytyczka IK w trosce o swoje zdrowie psychiczne czyta i ogląda tylko to co lubi. To brak profesjonalizmu, albowiem uprawia zawód wymagający znajomości zagadnienia. To my odbiorcy sztuki mamy prawo na lubienie, zaś naczelnym obowiązkiem poważnego krytyka jest poznać wszystko, wiedzieć co się dzieje na scenie artystycznej i jakich pobudek.
Krytyk, który „lubi” jest klakierem, a nie bezstronnym analitykiem zjawisk sztuki. Zdanie takiego krytyka jest o kant d… potłuc. Wybaczcie proszę tę chwilę słabości.
Krytyk, który potrafi zmierzyć się z tym czego nie lubi, jeśli tylko potrafi zachować bezstronność jest profesjonalistą. Krytykant pokonał już (wreszcie) połowę drogi, to się ceni.
W trosce o zdrowie krytyczki IK proponuję zamilknąć wszystkim, których nie lubi, aby nie mieć wyrzutów sumienia, bo choć nie czyta i nie ogląda, zawsze może zrobić to niechcący. I co wtedy? Jak nie zwariuje, to pójdzie na policję.
http://strasznasztuka.blox.pl/2008/12/Krasnale-Krytykant-i-kryzys-lewicy.html
ach, jak milo was czytać....muszę zapalić fajkę......jesteście muzyką dla moich patrzałęk.....
ha ha! bezstronny krytyk - to dopiero śmiech!
A krytykant musiał w końcu napisać o krasnalach bo jakby nie było obecnie są największą gwiazdą sztuki polskiej, choć dla niektórych czarną.
Krytykuje Bernatowicza, ale również chce wykorzystać to zjawisko to utwierdzenia swojej pozycji. Pod tym względem niczym się nie różnią, oboje piszą o jednym z największych aktualnych zjawisk na scenie artystycznej.
chyba patrzałek
krytykant jest zazdrosny,a może by zaczoł współpracować z krsnalami......hym.........zarobił by.......książke napisał...która stała się bestsellerem...
No właśnie bezstronności krytyka tu zabrakło. Jest jad, jakieś osobiste urazy... Tak to można do "Wprost" pisac.
albo do gazety Urbana"NIE"
"Co do tego, że mój tekst będzie wodą na młyn TK - naprawdę zupełnie mnie to nie interesuje, niech będzie, czemu nie. tyle gwoli ścisłości." - napisał Krytykant
Myślę, że tekst o TK jest wodą na pana młyn Krytykancie. Z czego dobrze sobie Pan zdaje sprawę.
Ten artykuł jest tylko i wyłącznie na to dowodem.
Zazdrości Pan Bernatowiczowi, boi się pan, że jeszcze troche a wyjdzie na jaw, że Krasnali promuje Saatchi... I co pan biedny wtedy zrobi?
wtedy o Krasnalach będzie pan pisał co drugi tekst, żeby jechać na ich popularności.
Krasnale w niecały rok narobiły tyle szumu w artworldzie ile niektórzy nie są w stanie zrobić przez 20 lat. Nie uważa pan że na tym nie koniec ich planow?
Uważam, że nie docenia pan Krasnali.
Z moich źródeł wynika, że obrazy tej grupy już są w posiadaniu dwóch największych brytyjskich kolekcjonerów. Jak do tego doszło, niech pan się sam domyśli.
Prędzej do gazety"Fakty i Mity"........
Drogi Krytykancie!
Przeczytałam jeszcze raz, tym razem starałam się przesączyć przez chleb. I nestety! Nadal uważam, że jest Pan stronniczy. Nie wiem co Krasnale Panu zrobiły, ale dla mnie to wygląda na jakąś małą zemstę. Sądzę, że używając tych samych argumentów, ale będąc po "ich" stronie, napisałby Pan diametralnie inny tekst.
Nie podoba mi się to, że tak bardzo krytykuje Pan stronę formalną warstwy artystycznej i porównuje tk (zreszta moim zdaniem całkiem niesłusznie) do Nowych Starych Mistrzów, jednocześnie potrafiąć pod niebiosa wychwalać conajmniej wątpliwy warsztat Kowalskiego, w Obiegu. Pisze Pan o szlachetnych kolorach(wypłowiałe, sine) jakich użył.Od kiedy to tworzenie brudów malarskich ma coś wspólnego z profesjonalsnym posługiwaniem się kolorem? Chwali też Pan Ziółkowskiego. Za kolorowa maska komedianta, a nie w tunelu strachu kryje się prawdziwe życie. Znamienne jak ten tekst pasuje do The Krasnals.
Nawiązując jeszcze do Pana książki "Rewolucjoniści są zmęczeni".
Jeśli dobrze zrozumiałam, nie podoba się panu to, że młodzi absolwenci ASP aspirują do miana nowych gwiazd,że do sztuki garnie się wielu, powstają nowe, nie zawsze dobre galerie, że nie liczy się już jakość i oryginalność, ale dobra promocja i pieniądze. W takiej sytuacji musi pojawic się krytyk, który oddzieli ziarno od plew, a na swiecie zapanuje pokój i spawiedliwość.
Nie wiem czy zdaje Pan sobie sprawę, ale TK mają bardzo zbliżony do pańskiego cel i szczerze mówiąc, nie dziwię się dlaczego w Obiegu podejrzewają, że to właśnie Pan za nimi stoi. Może więc pomimo chamstwa i prostactwa, które w pracach TK tak zamydlają Panu oczy, spróbuje pan szerzej spojrzeć na to zjawisko, bo może się okazać, że wykazujecie tą samą(róznież krytyczną i w pewien sposób kontestującą system) postawę.
Uprzedzając Pana odpowiedz na mój ostatni wpis: Moim zdaniem The Krasnals nie należą bynajmniej do "nadprodukcji".Wbrew temu co pewnie Pan sądzi, moim zdaniem(i pewnie wielu innych) mają talent i coś do powiedzenia. Ale przede wszystkim mają odwagę i charyzmę, by przeforsować swoje opinie. Uważam, ze ich działalność na samym krytykowaniu i bluzgach się nie skończy. Sądzę, że właśnie ich pan sprowokował, by pokazali, co tak naprawdę mają do powiedzenia. I nie zdziwię sie, jęśli niedługo wszyscy zobaczymy tego efekty. Za to ożywienie w polskiej sztuce Kochany Krytykancie bardzo dziękuje.
Zgadzam się z rozczarowaną oraz z Michaelem,a którego niezrozumiał widocznie krytykant....wąypliwy warsztat Kowakskiego czyli "toporny akademizm",gdzie do renesansu....
"... o ile Kuspit dysponował jeszcze rozległą, drobiazgową wiedzą, krytycy w gatunku Radwana kompletnie ją zbanalizowali,"
Skąd pomysł, że Radawn to krytyk, zawsze mi się wydawało, że krytyka i publicystyka to dwa różne ogródki?
Krytyka mówiąc najogólniej to analiza, synteza i ocena dzieła (twórczości) w kontekście przyjętych założeń (wartości). Celem jest rozpoznanie, wiedza (to jest prawda, to jest fałsz).
Publicystyka interpretuje i ocenia fakty z przyjętego przez autora punktu widzenia. Celem jest wpływ na opinię publiczną. (to musisz wiedzieć).
Moim zdaniem krytykowi powinno zależeć na wyselekcjonowaniu tego co wartościowe, a nie na wyeliminowaniu alternatywy. (Tak jak trenerowi zależy na znalezieniu talentów, a nie na pozbyciu się rywali zagrażających mistrzowi.)
TK dla krytyka sztuki powinni być zjawiskiem na terytorium sztuki. Należy je obejrzeć z daleka i z bliska, opisać, sformułować wnioski i ocenić "dobre bo prawda", "złe bo fałsz", co znaczy "moim zdaniem, w świetle posiadanej przez mnie wiedzy...", nic ponad to. ;-)
naprawdę przy was się ROZPALAM......[b],rozczarowana....dopalajcie..mam miękie nogi.....palę fajeczkę
Jestem prosty człowiek...ale widzę że PRAWDA boli PANIE KRYTYKANCIE...........
(kasuję uwagi dot. mojej nienawiści, zazdrości, małości, motywacji w postaci chęci wygryzienia WB z "Artheonu" etc.)
Sz.P. Rozczarowana:
Błagam nieco bardziej preceyzyjniej. "Jestem stronniczy" w tym sensie, że zajumję określone stnaowisko, ok, pełna zgoda. Ale tylko w tym sensie. Przepraszam (naprawdę), ale nie moge dyskutowac z tym, co Pani "sądzi". Gwoli ścisłości moge tylko nadmienić, że porównuję TK do NDM nie pod względem formalnym, przecież... Ale ja to dośc wyraznie napisałem, podobnie jak szereg innych tez/ocen.
Pisze Pani, że TK "mają odwage i charyzmę". Otóz moim zdnaiem to tak jakby bapisała Pani, ze jak ktoś splunie Pani w twarz to ma odwage i chatryzmę. Więc porozmawiajmy o konkretach. Dlaczego? Na przykład. Jak? Itd. Pisze Pani, że "uważa", iż będzie z tego coś więcej. Znowu przypuszczenie. Co ja moge odpowiedzieć: że ja nie uważam?
W każdym razie, raz jeszcze: myślę, że można streścic moje tezy w miarę wiernie.
PS. Kwestia czy lepsza jest kolorystyka T.Kowalskiego czy TK to juz naturalnie kwestia gustu.
PS2. Skąd Pani przysżło do głowy, że nie podoba mi się, iz "młodzi absolwenci ASP aspirują do miana nowych gwiazd" etc?? :)
PS3. W Obiegu podejrzewają mnie o bycie TK? Matko jedyna!
zgadzam się z [b]....
a co masz w sercu PANIE KRYTYKANCIE.........kasując teksty o zazdrości itp,przyznaje pan racje i urażoną dume....
KOLORYSTYKA to rzecz gustu to prawda,a pan oceniając i porównując T.Kowalskiego w artykułach jego kolory do dawnych epok myli się pan i niezna chistori koloru w obrazach np;Tycjana,Rafaela.T.kowalskiemu brak tego...wogóle brak przemyślenia co do kolorystyki,konstukcji,obserwacji......niec pan ogląda i obserwóje nature takie podstawowe ćwiczenie dla pana...pisząc pózniej może mieć sz.Panie rzecz gustu......
pisze pan panie krytykancie, że The Krasnals nie wnoszą nic nowego, że są wtórni, że tylko krytykują. Otóż właśnie z tym się zgodzić nie mogę, gdyż typowym krytykującym krzykaczem jest właśnie Bezan, który dałby wszystko, aby stać się częścią tego nowego. Natomiast właśnie on w postaci Biernackiego jest wtórny i do bólu przewidywalny. Opieprza wszystko, od Sasnala, Uklańskiego, aż po Krasnali. Obecnie jest przerażony, gdyż znów nie ma szans stać się częścią tego nowego o czym marzy, gdyż tym nowym obecnie są Krasnale, które go przerosły pod każdym względem.
Po drugie, uważam że zupełnie niesłusznie pan porównuje Krasnali do Stuckistów, gdyż moim zdaniem zarówno pod względem warsztatowym jak i treściowym są zdecydowanie lepsi. Na pana miejscu jako krytyk wykorzystałbym tę okazję ażeby przedstawić artworldowi to nasze rodzime zjawisko jako coś co jest bezkonkurencyjne i bardziej interesujące aniżeli jego brytyjski pseudoodpowiednik.
Po trzecie porównanie Kowalski - The Krasnals, gdyż była mowa o kolorze. Zgadzam się z przedmówcą (pomijając kwestie treściowe): Kowalski - brud, TK - czyste, rasowe, świadome malarstwo.
I po czwarte proponuję kolejne porównanie: Matecki - TK.
Pozdrawiam
"Matecki - TK"
mocne
Uwaga! Uwaga! Whielki Beranatowicz przemówił....
na forum krytyków (www.arteon.pl :)
Aleś się Pan upisał. Samo to świadczy o tym jaką wagę przywiązuje pan do Krasnali. Chcesz Pan, czy Pan nie chcesz, Krasnale bronią się sami.
Zamiast pisać takie dyrdymały zadałby sobie ktoś może w takim razie w końcu pytanie - dość trywialne... Dlaczego na aukcji Wielkiego Serca, właśnie obraz krasnali sprzedał się najdrożej. Czy może jest to efekt niebywałej popularności tej formacji, czy może zupełnie gdzie indziej należy sie dopatrywać przyczyny takiego stanu rzeczy? Jak dla mnie był to jeden z bardzo niewielu obrazów na których można było na dłużej oko zawiesić. Być może właśnie Krasnale obnażyli to co wszyscy wiedzą, ale boją się powiedzieć? Że parę kresek na białej kartce, to parę kresek, a nie wielkie arcydzieło i że obraz który coś mówi i przedstawia jest tym czego chce odbiorca. Może wreszcie ktoś się zastanowi i zakończy się promocja szmiry w sztuce. Obrazów, które z łatwością podrobi 5 letnie dziecko, miernoty i braku warsztatu. Może zamiast być poprawnym politycznie należy czasem rozgraniczyć public relation od tego co jest sztuką przez duże S. W Georges Pompidou wisi arcydzieło 3mx1,5m. Całe płótno jest zamalowane na niebiesko. I nikt nie odważy się powiedzieć, że to jest gówno, a nie sztuka. Dlatego popieram inicjatywę krasnalsów, a pan co najwyżej śmieszy pisząc rozprawki na ich temat.
Jeszcze o jednym nie wspomniałem. To co dzieje się we wspomnianym artworld'zie jest zjawiskiem które nie jest bynajmniej wyjątkowe. Zwykły public relations. Sprzedaje się artystów jak podpaski. Wystarczy żeby ktoś znany, sławny, bogaty, wietrzący interes zaczął nakręcać spiralę popularności wokół jakiegoś nazwiska i już taki artysta idzie na piedestał i Pan panie krytykancie o nim pisze w superlatywach, bo przecież inaczej nie wypada. Inaczej ośmieszyłby się przecież Pan sam. Pisze się dyrdymały na temat tego jakie wspaniałe rzeczy tworzy i ileż można wyczytać z tych prac oraz jaki unikat na skalę światową nam sie trafił. Nikt nie pisze dziś o sztuce w sposób który nie byłby uwarunkowany ugruntowanym public relations. Sam artysta ma tu niewiele do powiedzenia, a najlepiej jakby nie mówił nic, albo mówił tak jak mu się podpowiada. I rodzi się kolejny Dyzma w sztuce. Nie panie Krytykancie, nie przekona pan nikogo swoim pokrzykiwaniem. Krasnale wyraźnie pokazali że nie tędy droga i choćby dlatego jest ważne żeby taka formacja istniała. Żeby pokazać, że każdy ma takiego Dyzmę na jakiego zasłużył.
Już wyjaśniam:
Po pierwsze: Raczej się nie zdarza, aby grupa artystyczna w ciągu
niespełna roku wypromowała się bez wystawy, poza głównym obiegiem, bez
pokazywania prac publicznie i w dodatku będąc całkowicie anonimowym.
Może stosują dość prymitywne narzędzia, ale czy nie są one swoiste dla
języka prowokacji czy satyry, które są im jednak bliskie? By porwać za
sobą tylu ludzi i być ciągle na językach zdecydowanie trzeba mieć
charyzmę.
Po drugie: Oczywiście wyraża Pan swoje zdanie, tak jak ja wyrażam moje.
Nie zamierzam się z Panem o to spierać, nic w tym rodzaju..po prostu
drażni mnie,że ktoś kto może tak wychwalac malarstwo Kowalskiego(pod
względem formy,warsztatu)jednocześnie krytykuje, oceniając te same
wartości, The Krasnals. Wydaje mi się to dość obłudne. Ale może
rzeczywiście to tylko kwestia gustu.
Po trzecie:Nie chodzi mi o to, że w ogóle nie podoba się Panu,iż młodzi
absolwenci ASP aspirują do miana nowych gwiazd sztuki, ale o to, że jest
ich tak wielu, że chcą się za wszelką cenę wypromować nie mając
jednocześnie warsztatu, ani nic do zaproponowania, podążając na fali
trendu jaki promuje np. Raster. Bo chyba zgodzi się Pan ze mną, że
jednak nie każdy może być artystą.
A z Obiegiem to sobie nie wymyśliłam, proszę zajrzeć na art.blox.pl
Pozdrawiam serdecznie
A w ogóle to proszę przeczytać ostatni artykuł na forum krytyków w arteonie. Pan Bernatowicz niezwykle spokojnie i słusznie pisze o całej tej sprawie, czego w Pana tekście niestety, aż tak doszukać się nie można. Wniosek jest jeden: więcej dystansu, mniej piany i emocji. Na tym ,sądzę, zakończę mój udział w tej dyskusji, Pan Bernatowicz powiedział już wszystko co chciałam powiedzieć.
A tak poza tym transcendencja naszej immanencji wyrażająca apoteozę bytu nie jest czymś głupim.
Tylko ludzie o tym nie wiedzą... i czują chochsztaplerkę.
Zejżyjcie koniecznie tu:
http://pl.youtube.com/watch?v=q7XZGIFh0rA
Spory o to, jakie kto ma intencje (krytycy/artyści) wydają mi się totalnie jałowe. Jasen jest, że do czyichś intencji nie mamy dostępu. Zresztą - nawet co do swoich własnych nie możemy być nigdy pewni.. Spierajmy się zatem raczej o jakość prac i kryteria oceny. Czy ktoś napisał ciekawy tekst broniący jakości prac Krasnalsów? Jakoś nic mi nie przychodzi do głowy. Może coś przeoczyłam. Jeśli tak, to proszę przypomnieć gdzie i kiedy. Czy odniósł się do standardowych argumentów wysuwanych przeciw ich działaniom (niektóre z nich prezentuje Pan powyżej)? Zamiast przerzucać się oskarżeniami, zamiast demaskowania, retoryki hermeneutyki podejrzeń, podejmijmy debatę.
Aha, ktoś napisał a propos prac Krasnalsów, że: "Wykazują oni dużą elastyczność, a ich twórczość broni się sama, bez tony nadbudowanych interpretacji." Przykro mi, żadna sztuka nie broni się sama. Sztuka broni sie tylko w ramach pewnego kontekstu, który m.in. tworzą jej interpretacje. Jeśli ktoś uważa inaczej, to bardzo proszę - niech zabierze prace Krasnalsów i pokaże w Kongo, Tokio, Chile, na wsi w Texasie itd..itp. Obronią się? Ha ha....
A więc DwarfGate trwa w najlepsze.
Pompidou:
Pięknie Pan/i to ujął/a.
Czy ktoś naprawdę wierzy w to że TK mają jakąś szlachetną motywację? Jestem w stanie uwierzyć w szczerość każdej rewolucji, pod warunkiem, że nie sprzedaje swoich owoców.
A mieliśmy już Krasnalsów w Arteonie, sprzedali prace w UK (ponoć), zaraz będziemy mieli ich wystawę i normalną sprzedaż na aukcjach w Polsce. Do bólu klasyczna, choć pełna energii strategia zaistnienia. A jest to malarstwo formalnie wręcz beznadziejne. Widać że malują co najmniej 2 osoby, ta od „300 mil do nieba” zdecydowanie słabsza. No ale jak się ludziom wmawia że Basia Bańda, Pola Dwurnik i Bettina Bereś to są wybitne malarki – to proszę bardzo – The Krasnals są swoją wybitnością w sam raz. Chętnie posłucham argumentacji przeciw formalnej stronie sztuki TK, bo jestem pewien że będzie pasowała do dokonań malarskich wielu postaci polskiego artworldu.
Aneta Rostkowska:
Zgadzam się z drugą cześcią Pani (pierwszej) wypowiedzi tak bardzo jak nie zgadzam się z pierwszą.
Jednym słowem uważa Pan, że intencja określa treść dzieła/zasadność działania? Wie Pan doskonale, że to bardzo kontrwoersyjne stanowisko. Jest mnóstwo argumentów przeciw, przynajmniej od czasu debaty na temat 'śmierci autora'... Nawet jeśli uznamy, że czasem odwołanie się do intencji autora jest OK, to i tak tu będziemy mieli problem - bo nie ma jak zweryfikować naszego domniemania o intencji Krasnalsów. A skoro taki, to po co o niej w ogóle wspominać/starać się jej domyślać? Pozdrawiam :-)
a nie nie, nieoprozumienie - chodziło mi o intencje Whielkiego Bernatowicza. czy widzi na czym polega "fenomen" TK (moim zdaniem na tym, na czym polega fenomen każdych wulgarnych populistów "dowalających" elitce). i dalej - jesli tak, to czemu pisze o TK to, co pisze. moim zdaniem to dośc ciekawe.
Kolejny pojedynek roztrzygniety: Whielki Bernatowicz- Mhały Krytykant, 1:0
to co napisałam odnosi się też do intencji pana Piotra. jak Pan chce zweryfikować swoją tezę na temat treści jego intencji? może on naprawdę jest przekonany o sensowności działań Krasnalsów? a jeśli Pan go zapyta i on Panu szczerze odpowie, to jaką bedzie miał pan pewność, że jest tak jak mówi? a może tak mu się tylko wydaje i w rzeczywistości jego motywacja jest inna? sam Pan widzi, że nie ma jak tego zweryfikować. dlatego mówienie o intencjach to zabieg czysto retoryczny, konfliktogenny i nic nie wnoszący do debaty.
PS pozwoliłam sobie zreferować Pańskie tezy na Forum Arteonu - w razie błędu proszę korygować.
Panie Otocki wystarczy spojrzec na Pana obrazki i argumenty same sie nasuwaja, efekciarskie 'lizanki mazanki' o watpliwej tresci 'transcendentalnej'... A do tego wszystkiego kiepsko sobie Pan radzi marketingowo probujac zaistniec na tym blogu, piszac 'jawnie'. Tu Pan nie sprzeda obrazu za 30 000PLN. Jedyne co Panu pozostaje to dalej zyc z pensji asystenta i udawac 'powaznego artyste' przed studentkami. Takich to znamy mnostwo, chociazby nawet Biernacki-Bezan. On nawet i studentek juz nie ma.
AR:
Zero problemu :)
Nawet cos dopisałem. Dzięki!
pozdr
K
Anonim:
Błagam, po co takie teksty?
OK. Sorry nie moglem sie powstrzymac.
Więc proszę się nie powstrzymywać i jeszcze sobie ulżyć.
He he...śmieszna ta strona
Świat się nie kończy na Sasnalu i Krasnalach, świetnie malowanych obrazach w tradycyjnych konwencjach czy pomysłach na transcendentne obrazowanie (cokolwiek mogłoby to znaczyć ).
Muszę przyznać, że dla mnie dużo ważniejsze i nasycone wartościami choćby duchowymi są takie prace jak DOTLENIACZ Rojkowskiej.
Jeśli kto nie wie to prosze pogoglować.
To sprawa sadzawki w małym skwerku warszawskim....
To co dla mnie pyszne:
- Ludzie mają swobodny dostęp do tej sytuacji i nie wkłada im się jej do głowy jako sztuki na siłę.
- Mieszkańcy mają wspaniałe miejsce wypoczynku o autentycznej wartości rekreacyjnej. Miejsce spotkań, które porządkuje ich zachowania...
- Sytuacja artystyczna inicjuje różne dyskusje społeczne i motywuje ludzi do zabrania głosów w sprawach etnicznych, historycznych czy w końcu etycznych.
- Ingerencja róznych władz i religii w sprawie tego hmm "oczka wodnego" :)
naświetla różne mechanizmy i populizmy, którymi się oni kierują.
- Ludzie obserwujący historię tej pracy i uczestniczący w jej powstawaniu doświadczają rozwoju przez wielowymiarowość procesu powstawania jej i późniejszych przeobrażeń.
Gdy się umówilismy , że to może być sztuką to pozwala nam to ciekawie doswiadczać rzeczywistości i jej przemian właśnie przez pryzmat sztuki!
Umówilismy sie też w sprawie YPA czy YBA i niwiele z tego mamy oprócz osi napędowej rynku sztuki i mechanicznego powielania samych siebie przez wiadomych malarzy.
Sadzawka została w koncu zasypana.
(Wciąż mnie zastanawia czy to czasem nie dlatego, że BYŁA ŹLE NAMALOWANA... )
Ogłoszono konkurs na pomnik w tym miejscu , na który autorka zgłosiła nieco zmieniony poprzedni plan.
To tylko oczko wodne a jako przestrzenna kreacja artystyczna staje sie tak wielowymiarowa, że nie mozna jej odmówic tak pożądanych cech refleksyjnych, kontemlacyjnych, intelektualnych, publicystycznych, społecznych.... robi to bez udziwnień czy pretensjonalnej kampanii forów o sztuce.
Działania przestrzenne są zróżnicowane lecz dają bardzo dużo wszelkich mozliwości.
Na wystawach malarstwa czuję niedosyt... nawet nie mam ochoty już dyskutować nad sensem istnienia Krasnalków.
Każda Idea ma swoją rewolucję. Przeważnie jedna jest warta drugiej.
Ziewanie na Sasnalach a teraz, juz niedługo, w moim mieście, ziewanie na...
Działania przestrzenne też mają swoją ciemną stronę, której sedno mieści się w estetyzującej i bezsensownej zbieraninie gratów, które powstają dzięki osobom, które sztuka intryguje ale już posłuchać czy poczytac trochę historii to ból...
Przykładem wielki dmuchany pajac w Starym Browarze w Poznaniu.
Ten artykuł Banasiaka jest ważnym głosem w sprawie wiadomej i dowodzi, że plagi społeczne jak choćby dewastacja i sikanie na przystanki, wulgarna bezmyslność muszą się rodzić na pewnym patologicznym gruncie. W sztuce tego właśnie po raz kolejny doświadczamy.
Oczko Rajkowskiej to nic innego jak czyste działanie społeczne. Oczko wodne w blokowisku, palemka na pustyni, owszem, można to jak wszystko inne nazwać sztuką, ale dla mnie to marazm. Więcej można przekazać działaniami typu punk, gdzie coś się dzieje, jest to głos naszego pokolenia.
Dotleniaczami i kontemplacją można zająć się w wieku 60 lat, a jeśli chce się w międzyczasie zrobić coś dla uspołecznienia mieszkańców miast, można zafundować postawienie paru ławek na osiedlu, wesprzeć miasto w rewitalizacji parku, poprowadzić jakieś zajęcia rozrywkowe w klubie seniora itp.
Wulgaryzmy obecne w punku nie są bezpodstawne, to siła, która dociera bezpośrednio tam gdzie trzeba. I jest to ogromna zaleta a nie mankament.
Konceptualista też splunął na dmuchanego pajaca w Browarze, no i kontynuując, robią to też inni na tym blogu plując nawzajem na siebie. Wszyscy tu są wulgarni na swój sposób, nie mówiąc o krytykancie. Czy to będzie merytoryczne plucie czy nie, tak samo niszczy. Krasnale wulgarni? A jak nazwać rosyjskiego artystę pochodzenia żydowskiego Alexandra Brenera, co się wysrał przed obrazem van Gogha w muzeum w Moskwie ileś lat temu i ponowił akcję w tym roku w Institute of Contemporary Arts w Londynie? Przecież to słynny 'wulgarzysta' a nasze krasnale to niewiniątka w porównaniu do niego. Po raz kolejny wykazujemy się polskimi kompleksami, i jak pojawia się coś silniejszego ale wyjętego spod kontroli to od razu skreślane jest z powodu wulgarności, dawno temu zaakceptowanej już w świecie.
• „Ten artykuł Banasiaka jest ważnym głosem w sprawie wiadomej i dowodzi, że plagi społeczne jak choćby dewastacja i sikanie na przystanki, wulgarna bezmyślność muszą się rodzić na pewnym patologicznym gruncie. W sztuce tego właśnie po raz kolejny doświadczamy.”
Przyczyną tej plagi jest patologiczne wykluczanie. Ten kto jest zakneblowany może jedynie kopać. Wygląda na to, że TK są świetnymi malarzami (mają dobrze opanowany warsztat nie tylko własny, ale i Sasnala), więc jeśli tylko nie są Sasnalem, i nie robią nas w jajo, umieją malować, rozumieją współczesność, mają własne zdanie i nie mają jako „grzeczni” artyści gdzie mówić.
• „Świat się nie kończy na Sasnalu i Krasnalach, świetnie malowanych obrazach w tradycyjnych konwencjach czy pomysłach na transcendentne obrazowanie …”
Świat nie kończy się w Starym Browarze, w Zachęcie czy CSW ZUJ, w Rastrze ani w sadzawce. To równoprawne „rozgłośnie”, a jest ich znacznie więcej. Rolą krytyka jest dostrzec ciekawe, mądre, ważne wypowiedzi, a nie jedynie wykluczać, te które nie pasują do „umowy”.
Zadaniem krytyka jest poznać tyle ile się da, różnych rzeczy, a nie w trosce o „zdrowie psychiczne” ignorować twórczość, z którą nie czujemy związku.
Zadaniem krytyka jest zachować bezstronność. Mnie nie interesuje co się krytykowi podoba, ale co jest wartościowe. Nie muszę lubić jabłek, co nie zmienia faktu, że są wartościowe. I o tym powinien orzekać krytyk.
• „Na wystawach malarstwa (ja: wszystko jedno jakiego) czuję niedosyt...
• Działania przestrzenne też mają swoją ciemną stronę, której sedno mieści się w estetyzującej i bezsensownej zbieraninie gratów, które powstają dzięki osobom, które sztuka intryguje ale już posłuchać czy poczytać trochę historii to ból...”
Jest powód aby pojawiło się nowe, tylko, że krytycy zamiast penetrować teren, siedzą na peronie Dworca Centralnego i opisują podjeżdżające tam pociągi. Ten widok traktują jak pełny obraz pola sztuki. A, że na ten peron podjeżdżają pociągi zawsze te same i tylko z kilku miejsc, to już uchodzi ich uwagi.
Undermine their pompous authority, reject their moral standards, make anarchy and disorder your trademarks. Cause as much chaos and disruption as possible but don’t let them take you ALIVE.
Panie Krytykancie... zadarł pan z niewłaściwymi osobami. Napisał pan tekścik z myślą o tym aby ich zrównać z ziemią. Pan napisał, a oni dalej malują. I w tenże sposób ich riposta jest miażdżąca dla pana. Krytyk nie wygra z artystami. Normalnie nie mogę..zaraz padnę, na ich blogu Las Sasnala..ups...Krasnala.
Po przeczytaniu za radą Krasnali http://wyborcza.pl/1,75248,6007951,Uwaga__pieniadze_.html?skad=rss
• „Artysta trafił w punkt, pokazał problem szalenie aktualny, który nurtuje dzisiaj wielu artystów, a nazwać można go różnie: uwikłanie, zależność, dominujący artystę system, brak wolności.”
Artysta zawsze był zależny, chleb i materiały artystyczne kosztują. Nikt nigdy nie dawał ich za darmo. Kiedy były bardzo drogie, artysta był zaledwie anonimowym rzemieślnikiem. Kiedy staniały artysta stał się niezależny, nie na długo jednak. Pozbawiono artystę talentu i warsztatu i znowu możni dyktują warunki.
• „Z punktu widzenia ekonomii można wyróżnić dwa rodzaje artystów. Jedni - jak malarze, graficy, fotograficy - wystawiają swoje prace, sprzedają je i sami inwestują w swoją sztukę. Jednak sztuka najnowsza to nie tylko obiekt, to także performance, instalacja, która bywa filmowana, a która często znika po zamknięciu wystawy. Ktoś musi na taką pracę wyłożyć pieniądze.”
Materiały i narzędzia malarskie, graficzne czy fotograficzne są równie drogie o ile nie droższe. Artysta wykonuje wiele prac, a sprzedaje jedną (pod warunkiem, że jest twórcą a nie wytwórcą). I też musi na nie wyłożyć pieniądze.
Koszt instalacji to zwykle kilka tysięcy, koszt wystawy malarstwa to znacznie więcej, bo policzyć należy także czas włożony w namalowanie obrazów.
Policzyć należy cenę sprzętu fotograficznego, czy warsztatu graficznego, gdzie jeden arkusz papieru to kilkaset złotych, nie mówiąc o kosztach samego druku. Bezpieczniej jest tworzyć za cudze pieniądze, ale trzeba wtedy „tańczyć jak nam zagrają” a nie płakać, albo nie sięgać do wspólnej kasy.
• „Paradoksem takiej sztuki jest, że choć efemeryczna, a więc trudna do sprzedania, jest jednocześnie droga w produkcji. Wymaga często pracy zespołowej, specjalistycznego sprzętu, profesjonalnej dokumentacji. Choć więc (artysta) jest "na peryferiach rynku", jest jednocześnie od niego zależny. Musi znaleźć kogoś, kto zainwestuje pieniądze, przychodzi do galerii trochę jak filmowiec do PISF.”
Malarz też może malować na hektarach płótna, robi prace kameralne, bo tylko na takie go stać. Fotografik i grafik również potrzebują drogiego sprzętu i pomocy ludzi. Każdy artysta jest zależny od rynku, od mecenasa, od sponsora. Różnica polega na tym, że malarzom, grafikom czy fotografikom nikt nie daje pieniędzy.
• „… w takim systemie ciągle trzeba z czegoś rezygnować, by zmieścić się w budżecie, a jednocześnie tak kroić, by wykorzystać go do końca. „
Tak krawiec kraje jak materii staje. Każdy. Malarz, rzeźbiarz, grafik...powinien instalator.
• „Pieniądze są silnym motywem. Zwłaszcza że ostatnio stały się możliwe do zdobycia, światowy rynek sztuki otworzył się na Polskę. A jednocześnie są niewygodne. Uwierają, kiedy znakomity artysta nie robi finansowej kariery, i wtedy, kiedy ją robi.”
Rynek się otworzył i skończy się sztuka, teraz będzie towar identyczny ze sztuką sprzedawany za ciężkie pieniądze. Każdy jest panem swojego portfela.
• „Niesprzedana praca obniża wartość artysty. Dzieło sztuki, jak papiery na giełdzie, musi być w ciągłym obrocie.”
To mit potrzebny aby rynek sztuki mógł kwitnąć. Dzieło sztuki jest nie tylko przedmiotem, jest również wartością, a ta nie ma ceny. Miłość, Dobro nie mają ceny, Prawda i Sztuka także nie. Każda wycena jest prostytucją. Można wycenić przedmiot i pożądanie.
- Ile kosztuje ta Prawda"?
- Tak drogo!
- To poproszę pół prawdy.
• „Teraz się okazuje, że łatwo go sprzedać (obraz Krasnali). Krytyka rynku niezwykle szybko zamienia się w uczestnictwo.”Przedmioty sztuki zawsze były sprzedawane, ale nie powstają na sprzedaż. Dzieło Sztuki powstaje bo artysta ma powód inny niż rynkowy/ekonomiczny(zysk). Trzeba umieć to odróżniać. Dopóki jednak o tym co jest sztuką wypowiadają się teoretycy, a nie praktycy będą tak myśleli.
Krasnale mają powód aby robić takie a nie inne prace i nie są nim pieniądze. Dlatego mają tak liczną publiczność, najwyraźniej mówią Prawdę. Ich publiczność o tym zaświadcza. Mówią rzeczy, które bolą wielu artystów. Zanleźli sposób. Powstają utwory. Można je sprzedać. I to jest OK. Nie wyciągają ręki po dotacje na wielce ambitne projekty. Bo Sztuka powstaje niezależnie od tego czy mamy pieniądze. Artysta, prawdziwy artysta znajdzie sposób, żeby dotrzeć do odbiorcy i powiedzieć to co uważa za ważne.
"efekciarskie 'lizanki mazanki' o watpliwej tresci 'transcendentalnej'..."
Mam pytanie, gdzie można kupić ziele którego kolega anonim najwyraźniej nadużywa? :)
Cóż za wyszukany język. Aż boję się zapytać w jakim periodyku kolega publikuje :) Bo takie bzdety, to chyba tylko do jakiegoś pisma można pisać żeby zaistnieć.
Misja - odważę się to powiedzieć - MISJA - Krasnalsów będzie ważna dopóki będziemy słyszeć takie androny jak powyżej. Dopóki WHIELCY KRYTYCY nie będą do sztuki podchodzić z pokorą, a nie jak to się dzieje dotychczas z utrwalonym PR-owym dogmatem. - to jest cacy - to jest be. Pan Krytyk nie odpowiedział, a ja chętnie wysłuchałbym teorii dlaczego Krasnalsi sprzedali swoje płótno najdrożej ze wszystkich na aukcji Wielkiego Serca. Czy uważa pan, że to był kiepski obraz? Odważy się Pan to powiedzieć wprost? W końcu zarzuca Pan że TK imitują, są kiepscy, wulgarni, mierni... A może są genialni, tylko pan przez klisze którymi pana indoktrynowano przez lata nie jest w stanie tego dostrzec?
No właśnie, jestem ciekawy ile już Krasnale wydali na swój projekt. Coś mi się wydaje, że to może być dużo więcej niż kwota za którą sprzedał się ich obraz na aukcji.
Krytykant dalej nie ujawnił swoich kryteriów oceny malarstwa/sztuki. Poczekamy. Potem przymierzymy i do Krasnalsów i do innych.
Obawaim sie że to nie nastapi albo będzie jakas pokrętna odpowiedz, jak ostatnio kiedy pytałem o Barnatowicza. Bo nadal nie dowiedziałem się gdzie konkretnie Bernatowicz popiera Krasnalsów.
Panie Otocki, Pan jest naiwny czy tylko Pan udaje... Przeciez wystarczylo ze kilka razy ich wydrukowal.
Po pierwsze
Banasiak może pisać co chce bo to jest jego blog szkoda, że tyle jadu w kierunku Piotra Bernatowicza
Po drugie
The Krasnals daleko do jakiejkolwiek genialności co nie znaczyl, że nie mogą sobie robić tego co robią
Po trzecie
wpisy tzw anonimowych, ktorzy robią sobie wycieczki po Panach Biernackim i Otockim, poniżej wszelkiej krytyki prosze się przedstawić tak jak wyżej wymienieni zobaczymy co pan/pani robi też sobie ktoś może pourzywa
Po czwarte
Zmartwie Pana Panie Kubo w bardziej progresywnych pracowniach Sasnal nie jest Klasykiem za wcześnie i oby nie był
Po piąte
Więcej konkretów mniej inwektyw więcej kultury - również osobistej
Po szóste
Co do kryteriów wszelkich mogą nie pasować do wszystkiego
Po siódme
Co to za teksty zadarł Pan z niewłaściwymi osobami - nie wyczuwam chęci zdeptania kogokolwiek w tekście Krytykanta chyba poza Bernatowiczem
już mi się nie chce więcej pisać
p.s.
niech żyje zawiść między artystami, krytykami, itd.
Kuba to dupek ;-)
Kurde bele! Ale u was wesoło! Lepiej niz na Wiejskiej... Dziś wieczorem nawet nie musze brac viagry do swojej kobiety ;) palę fajeczkę, popijam drinka. Nie mogę si e nadziwić... chyba zacznę się interesować sztuką współczesną! A wydawała mi się taaaaka nudna...
Ejże, Krasnale, żeby wam czasem nie popsuł zabawy jakiś tzw. akademik. Była licencja Sasnal/Krasnal, może być też ciąg dalszy np. Krasnal/Kras-naj. Tzw akademik, dowolny obrazek w manierze Sasnal/Krasnal robi w godzinę tyłem do sztalugi. Sie ma.
Kolega mnie namawia, zebym sobie cos kupil, jakis obraz. Ale jak poczytalem ten artykul i komentarze to wole kupic skrzynke whisky zamiast obrazu mlodego tworcy. Chyba jestem za malo inteligentny na te wywody. Nic nie rozumiem, ale od tej pory od sztuki bede trzymal sie z daleka - za trudne to dla mnie i moich kolegów. Panowie toczycie spory na tak wysokim poziomie, ze ja prosty czlowiek niestety nie jarzę. Ja tylko bym cos kupil co mi sie podoba (bo akurat mam za co), ale jak poczytwałem Was, to już nic nie wiem i nic mi się nie podoba. Ot szkoda. Ale wypije za Wasze zdrowie. Psychiczne, rzecz jasna.
Do Zdegustowany: Krasnale są genialni, a Sasnal to pacykarz...
Początkujący kolekcjonerze sztuki: kupmy sobie Van Gogh'a, napijmy się razem czystej... zdrówko!!!
Bezanie: do boju! Kras-naj... pacykuj, pacykuj...
"Żyjemy w społeczeństwie kapitalistycznym. Wszystko jest sprowadzane do kategorii towaru. (...) To co mnie martwi, to fakt, że wybory finansistów determinują historyczną wartość sztuki. A to wykluczyło wszelką krytyczną dyskusję o sztuce."
Donald Kuspit w rozmowie z Donną Marxer
www.atoa.ws
ATOA Panel Transcript, 10 12.2004
www.blaga.pl/ndm/lustracja.html
davidzie chyba ogrodowe
Panie Bezanie! Czy widział już Pan może jeden z ostatnich obrazów Krasnali, portret Dalajlamy? Więc jeśli już mówimy tu o warsztacie akademickim..sorry, ale oni są lepsi nawet od Pana..
zgadzam się portret Dalajlamy jest dużo lepszy od obrazków Biernackiego
zdegustowany;naucz się patrzeć
OM MANI PADRE HUM
Wydaje mi się , że kolekcjonerzy fajnie powitają sztuke, która oprócz narracji, sentymentalizmu i współczesnych kontekstów publicystycznych wniesie nową wartość.
Oczywiście nową-starą . Kolekcjoner, odbiorca zresztą wszelki będzie się chętniej wpatrywał na zdobiący gabinet portret Dalajlamy niż Condolezzę Rice Mateckiego.
Bo to niesie ze sobą coś co zwykliśmy dziś często zbywać.
Dobrze namalowany, naturalistyczny kawałek świata....
Ludziom to znane i zrozumiałe a przez to bliskie.
Wystarczy wspomnieć sukces Dudy czy Beksińskiego. Publiczność kocha jak się jej wyjdzie naprzeciw.
Pan od skrzynki whisky wpisany powyżej chce mieć coś co lubi i szanuje na ścianie, a nie tylko cos co mu wmówiono, bo po jakimś czasie świadomość może zaboleć.
Mam nadzieję, że takie opcje wygrają, że malarz nie tylko będzie musiał mieć coś do powiedzenia ale najbanalniej w świecie ZOSTANIE ZMUSZONY DO TEGO ŻEBY CIEKAWIE I BOGATO WIERZGAĆ PĘDZLEM :)
To nie boli a jak cieszy...
Najpierw Artheon, teraz Arthluk...normalnie kolorowy zawrót głowy..
Do Szanownego Pana Kuby Banasiaka:
Cały ten post poświęcił pan na krytykę nie tylko krasnali ale również wyboru arteonu i tego, że najlepszy magazyn o sztuce promuje krasnali dając im aż dwie strony.
Najnowszy Artluk całe dwie strony takze przeznaczył na Krasnali. Co teraz ma pan do powiedzenia?
Czy kolejny pana wpis będzie szyderczym peanem na ATHLUK? No bo przeciez tak jak i ARTHEON poświęca aż 2 strony na promocję krasnali?
Pozdrawiam serdecznie
IVO
Kuba zaczyna się zachowywać jak stary, zgorzkniały krytyk, który siedzi w kącie i ma za złe :)
Szybko przebył tę drogę od młodego rewolucjonisty z wizją, dziś pozostał tylko styl politruka. W jego tekście zaczyna być też widoczna pewna pogarda do publiczności przejawiająca się w nazywaniu widzów dulszczyzną. Chciałbym zapytać skąd u Krytykanta takie poczucie własnej nieomylności (zupełnie nieuzasadnione) Może to prawda co mówią o krytykach - że najczęściej to nieudani artyści. Krytykant chyba malował?
Co do samych Krasnali - są oczywistą reakcją na terroryzowanie widzów podszywającym się pod malarstwo towarem w rodzaju YPA czy innej Bańdy. Można tylko się zastanawiać dlaczego ta reakcja nastąpiła tak póżno.
To ty davidzie przejrzyj na oczy malowanie z fotografii nie jest przejawem genialności ani umiejętności warsztatowych po za tym nie o to chodzi są to niestety prace na poziomie ilustracji satyrycznych i tyle w tym temacie
apeluję o spokój i merytoryczne argumenty. dziękuję bardzo.
tak, uważam, że promowanie TK to promowanie tego, co napisałem w artykule - obojetnie w jakim periodyku. oczywiście pozycja WB i Atrh. - oraz częstotoliwośc i intensywność pisania o TK - sparawia, że TK w Artluku to zupełnie inne zjawisko. Ale Artluka(u?) jeszcze nie widziałem, więc szerzej się nie wypowiadam.
pozdr
K
merytoryczny argument:
Banasiak nazwać Berntowicz demagog
niemerytoryczny argument:
Rocky nazwać Banasiak politruk
Strasznie nie chce mi się czyać tego bełkotu powyżej, więc odniosę się tylko do tekstu: Kuba, świetnie! Dla mnie twoja analiza jest bardziej nawet analizą kierunków rozwijania się pewnych aspektów krytyczności na polskiej scenie artystycznej, niż analizą konkretnych posunięć artystyczych czy krytyczmych.
Z rzeczy ważnych - pominąłeś antysemityzm TK - zresztą rozwijany pod pretekstem krytyki ciebie/twoich działań(?)
Swoją drogą, jakiś czas temu w Krakowie można było obserwować podobne w swym charakterze działania - nieco jednak bardziej wysublimowane medialnie (od medium sztuki) - działania duetu Rahim Hajdari/Michał Blak. Coś kiepsko się ostatnio Kraków prezentuje na arenie sztuki ;)
Drogi Kubo, jeśli domaga się pan od piszących merytorycznych argumentów, czyż nie powinien pan dawać przykład publikując swoje teksty? Ogólnie pisze pan że The Krasnals są kiepscy i tyle. No ewentualnie że swoją sztuką obrażają bo są wulgarni. Pomińmy kwestię koncepcji ich sztuki – czy jest wartościowa czy nie – wiadomo że na ten temat może być tyle opinii ile krytyków i wygra ta, gdzie krytyk będzie miał lepszą pozycję w rankingu w swoim zawodzie.
Ale pisze pan nie tylko o warstwie treściowej, lecz również wizualnej związanej z warsztatem malarskim. Mam pytanie: czy jest pan specjalistą również w tej dziedzinie – tzn. czy wyznaje pan jakieś konkretne kryteria co do jakości malarskich obrazów? Jeśli tak to jakie? Czy zna się pan na analizie formalnej/wizualnej warstwy malarstwa?
Pisze pan:
„Od strony formalnej The Krasnals prezentują coś w rodzaju topornego realizmu, tak typowego dla naszych akademii. Czasem zupełnie nieporadnego, nawet jeżeli rozpatrywać go na płaszczyźnie proporcji, kompozycji i podobieństwa portretowanych postaci, czasem poprawnego, ale zawsze nieznośnie wtórnego (typowo: coś z Leszka Sobockiego, coś z Luciana Freuda, coś „nowoczesnego”, ale dziś przynależnego raczej do pola reklamy, niż sztuki).”
1.Co znaczy dokładnie ‘toporny realizm’ (dość prymitywnie użył pan tego określenia korzystając z hasła rzuconego przez anonimowego komentatora)?
2.W którym z obrazów pojawiają się według Pana złe proporcje?
3.Gdzie mamy do czynienia ze złą kompozycją, jaki schemat kompozycji jest według pana prawidłowy?
4.Portrety nie malowane z szablonów czy rzutnika mają świetnie uchwycone podobieństwo. Czy rzutnikowe odwzorowanie jest dla pana większą wartością w sztuce niż spontaniczny, świeżo namalowany portret z widocznym gestem malarskim i uchwyconym charakterem?
5.Których z malarzy współczesnych uważa pan za nie wtórnych, czyli takich, którzy nie mają nic z nikogo, z żadnych swoich poprzedników?
Dalej pisze pan:
‘neoklasycystycznym kiczem lub przaśnymi malowankami w kompletnie archaicznej manierze.’
- przejrzałem wszystkie obrazy TK i żaden nie kwalifikuje się pod hasło ‘neoklasycystyczny kicz’. Może pan wskazać, które obrazy namalowane są w tej manierze?
- w słowniku profesjonalnych krytyków nie znalazłem też wyrażenia ‘przaśne malowanki w kompletnie archaicznej formie’. Proszę o definicję tego określenia oraz o konkretne określenie w jakiej postaci i w którym miejscu występuje u TK.
Pańskie sformułowania nie są argumentami, lecz bezpodstawnymi określeniami. Osoba, która spróbuje dopatrzeć się w obrazach TK złych proporcji, złej kompozycji, braku podobieństwa będzie miała z tym poważny problem. Z pańskich określeń wynika przede wszystkim, że nie zgłębił pan tajemnicy warsztatu, czyli próbuje pan pisać o czymś, o czym nie ma pan zielonego pojęcia.
To chyba tyle z niejasności dotyczących formy wynikających z pana artykułu. W ‘paśmie intelektualnym’ jest ich znacznie więcej, postaram się je panu głębiej przeanalizować, ale na to potrzebuję więcej czasu.
Pozdrawiam,
Poszukiwacz merytoryki
Do Mewy: Twoja uwaga na temat antysemityzmu u Krasnali jest całkowicie absurdalna i wyssana z palca. To co mówisz, jest wulgarne, obraźliwe i szkodliwe.
Szanowny Krytykancie: Apeluje o kasowanie tego typu postów, bo są one po prostu oszczerstwem. Dbajmy o kulture wypowiedzi i nie obniżajmy poziomu tej dyskusji.
Pozdrawiam
Antysemityzm TK.....To jest smieszne......Banalna Kobieto.....Popatrzyłem wczoraj z ciekawości na prace ich i potrzytałem.Nie zuważyłem nic z treści antysemickich...Muszę zapalić fajkę..Mewa a ty wiesz co znaczy te słowo,pomyśl zanim napiszesz..
przyłączam się do prośby poszukiwacza merytoryki. Krytykancie! Piszesz o proporcjach, kompozycji i podobieństwie więc wnioskuję że nie są one dla ciebie bez znaczenia, choć przynależą do półki sztuki akademickiej (czy słusznie?). Skoro nie są bez znaczenia (używasz ich jako swoich argumentów), to ponawiam prośbę o konkrety, przykłady.
Wątek antyżydowski u TK? chyba coś ominąłem. Jeśli mewie tak się wydaje, to mi się wydaje dokładnie odwrotnie. Zobaczymy, może go rozwiną bo to ciągle modne.
Do Wilhelma Sasnala:
Jestem przekonana, że śledzi pan obecną tu dykusję, która po części dotyczy również pana. W związku z tym chciałam dowiedzieć się jaki jest pana stosunek do działalności grupy The Krasnals?
I najważniejsze czy to pan kryje siępod pseudonimem Whielkiego Krasnala, o czym coraz głosniej mówi się w kuluarach?
do Krytykanta:
"Natomiast obrazy nie wyglądają już na parodię Sasnala, one wyglądają jak nieudany Sasnal..."
Moim zdaniem jest to typowy przejaw proby umniejszenia wartości formalnych prac Krasnali, a zarazem stronniczości i przynależności do "elity", której trzeba bronić za wszelką cenę. Pozwolę sobie przytoczyć kilka przykładów (parafrazując, bo nie wiem czy dobrze pamiętam tytuły tych obrazów)
1. Czy np."Portret Kacpra", "Grypa" Sasnala to udane Sasnale...?!
Panie Kubo, proszę nie robić z siebie pośmiewiska...
Powyższy cytat z Krytykanta dotyczy (parafrazując) prac "Rewolucja '68' Whielkiego Krasnala, które moim zdaniem odznaczają się doskonałą kompozycją, lekkim, spontanicznym rysunkiem, swobodnym pociągnięciem pędzla;
2. Dlaczego udany "Las" Sasnala ma być lepszy od nieudanego "Lasu" Krasnala? O ile dobrze pamiętam szło to jakoś tak: "wspaniała malatura rozrzedzona terpentyną" czy coś w tym stylu...
3. No i jeszcze - czym się różni "nieudany Sasnal" od "udanego Tuymansa", "nieudany Tuymans" od "udanego Richtera" i "nieudany Richter" od "udanego Krasnala", "nieudany Krasnal" od "udanego Kras-naja".
I może na końcu - czym różni się "udany Maciejowski" od "nieudanego Maciejowskiego". I tak dalej w kółko..
Tylko Krytykancie, proszę o ARGUMENTY, o konkrety. MERYTORYCZNIE!!!!
pozdrawiam, m.
a ja podziwiam the krasnals za ich konsekwencję, ktora jest wynikiem slusznosci ich dzialań. przekazują kolejną wspaniałą, dużą pracę na aukcję charytatywną WOŚP. moi drodzy, wezmy od nich przyklad a nie tylko dywagujmy, naprawde.
Sasnale(obrazy) to nieudane Krasnale.... ale wolno im. Powstały w czasie gdy geniusz w malarstwie dopiero się rozwijał.... :)
Coś w tym jest Babaji.. !
PS.Krytykancie, czemu się Krytykant nie odzywa???
Mam wrażenie, że dotyczące techniki malarskiej argumenty Krtytykanta wobec TK byłyby miażdżące także dla sporej grupy topowych dziś artystów. Tyle że wobec nich krytycy nie odważają się takich argumentów/kryteriów zastosować.
Dlaczego?
Bo zostałyby ruiny i zgliszcza.
Z Arteonu "malarze Kolekcji ARTeonu wykraczają ponad przeciętność rzemieślniczej perfekcji, którą rynek ten preferuje i nagradza. Ich indywidualna twórczość stanowi jakby górny pułap – estetyczny drogowskaz dla wielu innych młodych malarzy.
Taka właśnie idea przyświecała kuratorom kolekcji: wyłonić grupę liderów pośród dziesiątek młodych malarzy, by przez to podnieść wysoko artystyczną poprzeczkę i zapobiec obróceniu malarskiego boomu w rzemieślniczą produkcję. Poprzeczka ta nie jest poziomem estetycznej poprawności, ale początkiem obszaru odważnych, indywidualnych poszukiwań, które już są udziałem każdego spośród wyróżnionych malarzy.
Piotr Bernatowicz"
http://www.arteon.pl/rot.php?id_ban=4
i...?
"malarze Kolekcji ARTeonu wykraczają ponad przeciętność rzemieślniczej perfekcji, którą rynek ten preferuje i nagradza. "
...i tylko oni
"Ich indywidualna twórczość stanowi jakby górny pułap – estetyczny drogowskaz dla wielu innych młodych malarzy"
nie wasza pacykarze :)))) którą "rynek preferuje i nagradza"
Kapitan Hak: "Mam wrażenie, że dotyczące techniki malarskiej argumenty Krtytykanta wobec TK byłyby miażdżące także dla sporej grupy topowych dziś artystów. Tyle że wobec nich krytycy nie odważają się takich argumentów/kryteriów zastosować."
np jw. ?
Chcę poznać bliżej tych wyróznionych z Arteonu... znam ze trzy nazwiska ale czy kolekcja ta jest gdzieś wyeksponowana w sieci ?
Wiele tonów w tej dyskusji zahacza o warsztat jako wyróżnik jakości. Ale warsztat to też część koncepcji obrazu tak jak na przykład u WS. U niego sprawna ręka jak na przykład Wielkiego Krasnala czyniłaby te prace zupełnie innymi, o zupełnie innym przesłaniu. Ten szkicowy gest po coś tam jednak jest...
Często tak jest, że bogactwo formalne, szczególnie dziś, stawało sie przeszkodą w budowaniu ciekawej koncepcji obrazu, problemu. To taka granica gdy obraz staje się biżuterią, pustą dekoracją.
Jego niesamowity sposób malowania staje się tak wyeksponowany, że dominuje wszystko inne.
Dlatego kryterium warsztatu nie istnieje. Mamy tylko kryteria różnych warsztatów. Bo brudzić czy szkicować też trzeba potrafić...
Próbujcie porównywac Velazqueza z Picassem czy Malewiczem pod względem formy. To nie ma wiele wspólnego. Może z wyjątkiem tego że to wysoki poziom pracy nad stworzoną przez artyste koncepcją.
Wydaje mi się, że wiele osób by chętnie widziało w Wielkim Krasnalu kogoś na modłę dziewiętnastowiecznych geniuszy pędzla. Tymczasem facet(baba?) nie maluje jakoś nadprzeciętnie. Ot tak jakby był średnim uczniem PLSP,przez pół ASP wykonywał zlecenia przemalowując zdjęcia i skwapliwie,pod okiem profa studiował modelki w pracowni. Tyle jest w jego warsztacie... Takich jak on w Polsce jest mnóstwo. Wielu ma duzo sprawniejszą rękę, tu się więc zgadzam z Banasiakiem co do jego "wyjątkowo dobrego warsztatu".
Faktem jest, że z leniwym WS wygrywa umiejętnością operowania pędzlem . Ale czy tak samo jest na grunicie koncepcji obrazu ?
Właściwie to ona nie istnieje.... krasnale to obrazoburczy projekt krtytyczny a nie malarstwo, a tym bardzioej "dobre malarstwo".
To że facet maluje dużo ciekawiej od Ładnowców i ich setek leniwych i niedouczonych nasladowców nie znaczy, że wnosi jakąś istotną wartość do kultury swoim sposobem malowania.
"Wbrew szumu, jaki wokół siebie robią, The Krasnals nie proponują na polu sztuki-szerzej.. kultury - niczego nowego, za to wulgaryzaują to, co już było. Zarówno w paśmie intelektualnym, jak i formalnym."
Wysuwając tezę, iż TK wulgaryzują to co już było (intelektualnie i formalnie) i nie proponują niczego nowego zaprzecza Pan sam sobie, gdyż zaraz czytamy, że należy tę formację traktować jako "punkt odniesienia pewnych przesunięć w obrębie polskiej sceny artystycznej". A o ile mi wiadomo, na tejże scenie wcześniej niczego takiego nie było Wynika z tego więc, że nie dość, że Krasnale są czymś nowym, to na dodatek są "jednym z samodzielnych podmiotów" najnowszej sztuki polskiej.
Zresztą ja, na przekór Krytykantowi, twierdzę, że formalnie, The Krasnals także proponują coś nowego na polskiej scenie. Powinniśmy spojrzeć na ich działalność inaczej niż jako na zbiór obrazków - raczej jak na happening, reportaż publicystyczny, który zresztą trwa nieustannie - od kwietnia, aż do dziś.
Wydaje mi się nawet, że Wy, Krytycy, powinniście wykreować termin definiujący styl działania TK. Dla mnie, są oni pierwszą rozgłośnią artystyczną w Polsce, a może i na świecie...?
"(...) chcąc nie chcąc - sytuują się na pozycjach konserwatywnych, a przynajmniej antylewicowych. Świadczą o tym dość jednoznaczne manifestacje: od wyzwisk kierowanych pod adresem Sławomira Sierakowskiego czy kpin z Marszu Równości, po eksponowanie "niepoprawnych politycznie" tematów (portrety Sołżenicyna,obrazy stylizowane na socrealistyczne, kpiny ze Święta Pracy w kontekście instytucji sztuki etc.)"
Wydaje mi się, że odczytał Pan ich działalność dość jednoznacznie i powierzchownie skupiając się tylko na symbolach których używają (Marsz Równości, Sierakowski, Sołżenicyn itd.), nie analizując zaś głębszej warstwy ich akcji, która, żeby było śmieszniej, z założenia jest właśnie lewicowa!
Wystarczy poczytać Żiżka ("Rewolucja u bram").
O co mi chodzi, mianowicie, parafrazując, ich celem nie jest tworzenie czegoś nowego, "faktycznej, artystycznej kontr-propozycji wobec krytykowanego status quo." Za Sasnalem (parafrazując), sztuka nie jest od udzielania odpowiedzi, lecz od zadawania pytań.
Żiżek mówi, że prawdziwym celem rewolucji jest sama rewolucja. I właśnie to robią TK! - prowokują (zgodnie z tezami Żiżka, Sasnala, Sierakowskiego).
Z tego punktu widzenia, ich akcja napiętnowana jest sukcesem, a zarazem przesiąknięta duchem nie "pseudo", lecz prawdziwej lewicowości, czyż nie?
Uważam też, że pańskie tezy umiejscawiające TK w jednym rzędzie z Kuspitem, Radwanem itd. są z założenia błędne.
Zabrzmi to może paradoksalnie, ale po głębszej analizie Krasnale przynależą raczej do świata Żiżka, Sierakowskiego i Sasnala.
jeśli formalnie i treściowo nie prezentują nic nowego, jak wielu malarzy ginących w tłumie, to dlaczego jest o nich tak głośno, obecni są we wszystkich mediach... najwyraźniej jednak coś w tym musi być.
Są satyrykami naszej sceny artystycznej. A ich warsztat... nie istnieje - jest zapożyczony od tych których wyśmiewają. Jest więc tak słaby i powierzchowny jak słabe i powierzchowne jest popularne dziś „malarstwo tabloidowe”.
Natomiast niewątpliwym atutem TK jest obnażenie łatwości i powierzchowności malowanych tabloidów i ukazanie jak zabawne i nieco bezczelne jest mówienie o nich jako o dziełach sztuki.
Zgadzam się z powyższymi opiniami i chciałabym dodać, że The Krasnals moim zdaniem nie są propozycją malarską, ale krytyczną realizowaną środkami malarskimi i nie należy oceniać ich prac za „malarskość”.
Uważam, że działania TK są persyflażem i satyrą traktowanymi jako narzędzia krytyczne. Malarstwo (obraz malarski) tutaj to medium, nośnik przekazu, zaś pastisz, parodia, karykatura to wykorzystywane przez nich konwencje (strategie komunikacyjne). Przedmiotem krytyki jest rynek sztuki (jego mechanizmy i uczestnicy), który obecnie bez żadnych przeszkód anektuje pole sztuki w Polsce (gdzie indziej zrobił to już dawno temu).
Proponuję aby spojrzeć przez taki filtr na twórczość TK, wydaje mi się, że dopiero wtedy trafnie rozpoznamy wartość artystyczną ich utworów, cel i przyczynę ich manifestacji. Bez tego kręcimy się jak pies za własnym ogonem.
Sposób w jaki TK malują jest "po coś". Zapewne po to, żeby pokazać jak anonimowa (i pusta) to jest konwencja. Każdy może ją naśladować, dopiero podpisana nabiera wartości, która zależy od pozycji (marki) artysty, a nie od tego co i jak robi, co komunikuje.
Samo dzieło jest więc wyłącznie pretekstem do "dyskursu", bo nic nie znaczy bez sygnatury, bez galerii.
W historii sztuki było odwrotnie, dzieło znaczyło, autor pozostawał bezimienny. Wystawcie współczesne nobilitowane przez krytykę dzieła na taką próbę.
Zapytajcie odbiorcę o ich sens.
Są pozbawione sensu. Jedynym ich sensem dla widza jest doznanie, którego doświadcza kiedy obcuje z nazwiskiem, wszystko jedno Doda czy Sasanal.
Ale pewnie stwierdzicie, że się nie znam, bo jestem TYLKO praktykiem sztuki. Praktyków (tych roboli, małp galeryjnych) nikt nie traktuje poważnie. Coś tam w swoim zaścianku dłubią, ale mają czelność wątpić, kiedy powinni słuchać.
Kuba ma prawo do zdania odrębnego i dobrze, że się go trzyma, że broni. To pokazuje, że jest uczciwy w tym co robi. Nie musimy się z nim zgadzać, możemy przekonywać, my jego, on nas, szanując się nawzajem. Trzeba dyskutować. Odnoszę wrażenie, że gdzie indziej próbują "Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek". Mam nadzieję, że nie skuszą Krasnali, bo kuszą.
Tak, my tu rozmawiamy a tymczasem nadal powstają te powierzchowne i niewarsztatowe prace. Są malarze, którzy nigdy nie zadadzą sobie pytań, które tu padają, są klienci którym te pytania niepotrzebne bo mają swój gust i wara od niego, są zdolni galerzyści, którzy to kształtują...
Przepływają ogromne pieniądze, wszyscy uczestnicy są zadowoleni.
Te zalety sztuki o których tu mówimy nie są niektórym potrzebne... a na pewno nie tym którzy uczestnicza w tym łańcuszku. Są co prawda inne łańcuszki i tam jest podobnie.... tylko ceny opbrazów tak o 70 % w dół...
Determinacja i upór popłaca. Jak masz coś koniunkturalnego, niewazne jakby to było puste znajdziesz swego galerzystę i klienta....tylko walcz artysto zatracony o swoje!
skarbonka
„ nadal powstają te powierzchowne i niewarsztatowe prace. Są malarze, którzy nigdy nie zadadzą sobie pytań, które tu padają, są klienci którym te pytania niepotrzebne bo mają swój gust i wara od niego, są zdolni galerzyści, którzy to kształtują...”
Tak było zawsze i tego nie zmienimy. Nie można zadekretować gustu ani obowiązku posiadania kompetencji. Na tym właśnie polega wolność. Galeria komercyjna to biznes, celem jest zysk, a od kształtowania gustów. Trzeba być tego świadomym, pretensje nie pod ten adres.
skarbonka
„Przepływają ogromne pieniądze, ….”
Zgadza się, ale …trzeba umieć czytać. S. Szabłowski nie reprezentuje galerii komercyjnej mówiąc: „… stawia się również w sztuce; znasz przecież stawki – są wysokie [śmiech].
… Niestety, nie o apanaże krytyków mi chodzi [śmiech]. Ci obstawiają platonicznie. „
Martwić się trzeba tym co powiedział Kuspit, mimo, że mówi to Kuspit:
„ wybory finansistów determinują historyczną wartość sztuki.” – bo to znaczy, że Saatchi i jemu podobni decydują o tym co pozostanie w historii sztuki. Możecie być nie wiem jak dobrzy, jeśli nie zauważy was Saatchi, znikniecie z pola sztuki, więc zamiast się napinać i robić dobre rzeczy, lepiej może zacząć podlizywać się odbiorcy. Na Zachodzie tak to właśnie wygląda, a w Polsce mamy jeszcze kilku Don Kichotów.
skarbonka
„… Jak masz coś koniunkturalnego, nieważne jakby to było puste znajdziesz swego galerzystę i klienta....tylko walcz artysto zatracony o swoje!”
…czyli wszystko co nie pasuje do poprzeczki ustawionej przez Arteon, CSW itp. jest rzemieślniczą produkcją, jest puste, koniunkturalne i bezwartościowe.
Dobra sztuka ma wiele twarzy. Dobra sztuka nie podlizuje się odbiorcy, co nie znaczy, że z nim walczy. Są różne strategie twórczości. Jedni są rewolucjonistami inni ewolucjonistami. Sztuka niezależna powstaje za własne artysty pieniądze (dlatego jest niezależna), wcale nie na sprzedaż i nie jest łatwo ją sprzedać. Artysta ponosi ogromne koszty, ogromne ryzyko i jest szkalowany przez dotowane galerie, artystów i zatrudnionych na państwowych posadach kuratorów, ignorowany przez krytykę (np. dopiero teraz przełamywana zmowa milczenia wokół Krasnali) itp.
Nie sądzę by wielu z nas miało zaplecze finansowe pozwalające na eksperymenty, na które mogą sobie pozwolić dotowani artyści. Dobrze, że państwo umożliwia i finansuje te eksperymenty, to pozwala sztuce się zmieniać. Śledzę je z zainteresowaniem, choć nie bezkrytycznie i oczekuję wzajemności. Szanuję rewolucjonistów, tylko, że nie lubię żyć na ruinach.
Uważam, że należy cenić różne artystyczne propozycje, akceptować to, że kierowane są do różnych odbiorców i postrzegać jak wzbogacające pole sztuki alternatywy, a nie jak zagrażającą opozycję. Jest miejsce dla wszystkich więc nie róbmy z rynku sztuki poligonu. Nie wszystko co powstaje poza polem wpływów CSW jest złe, nie wszystko co powstaje pod skrzydłami tych „stajni” jest dobre.
No właśnie.. z tego wynika że krasnale to artyści niezależni. Na pewno wpakowali mnóstwo kasy w swój projekt, o ile mi wiadomo, nie zarobili jeszcze żadnych pieniędzy mimo wystawiania okazjonalnie obrazów(aukcje charytatywne), a w dodatku ciągle walczą...rewolucjoniści jak nic!
Iza Kowalczyk znów pisze o The Krasnals!
http://strasznasztuka.blox.pl
Do Anonimowego:
"No właśnie.. z tego wynika że krasnale to artyści niezależni."
Możemy zrobić takie założenie, choć trzeba brać pod uwagę też inne.
Techniki marketingu i pozycjonowania posługują się "fałszywymi" niezależnymi portalami itp.
Jeśli TK to TK, to projekt "The Krasnals" jest projektem niezależnym, artyści finansują go sami. Może być jednak i tak, że "The Krasnals" to kampania promocyjna S. itp, realizuje ją sztab ludzi od PR.
Rzeczywiście, możliwe, że The Krasnals to kampania promocyjna prowadzona przez profesjonalistów,świetnie zrealizowana marketingowo..ja jednak chciałbym łudzić się, że są oni niezależni..wtedy oznaczałoby to, ze są w tym co robią prawdziwi i rzeczywiście mają jakąś idee..
Fajnie byłoby móc znów uwierzyć w krasnoludki :)
Może jestem trochę niewspółczesna, ale dla mnie prawdziwa sztuka to Rafael, Michał Anioł, itp. Starzy klasycy!!! Ich obrazy wyglądały jak zdjęcia... To jest COŚ!!!!
Jestem zwykłym "Kowalskim" i patrząc na obraz chcę widzieć, że artysta, który go stworzył naprawdę ma fach, technikę w ręku, a nie: maluje abstrakcję, bo nic lepszego nie umie... Wiem, że od kiedy powstały aparaty fotograficzne sztuka zmieniła nieco swą funkcję, ale (w przenośni mówiąc) kolorowe kreseczki, plamki i coś co lekko przypomina człowieka to sama sobie stworzę...
A co do Krasnali: jeśli chcieli coś wyśmiać, to musieli upodobnić swoje "twory" do tego, co wyśmiewają. I udało im się wyśmienicie!!! A to chyba świadczy o ich prawdziwym warsztacie
Ja zakładam, że Krasnale są autentyczni.
Reakcja krytyków pokazuje, że tak raczej jest, choć ostatnie umizgi do Krasnali są dziwne. Zamiast rzetelnej analizy zjawiska, dywagacje o warsztacie lub przesłaniu konkretnych prac (listopadowy Arteon, a teraz IK). Ignoruje się fakt, że to parodia.
Kto ocenia głos porodysty, kiedy udaje śpiewaka? Chyba tylko ten kto myśli, że to "oryginał" śpiewa.
Krytycy nie widzą tego, czy udają, że nie widzą? Jeśli nie widzą, to co to za krytycy? Jeśli udają to chyba żeby "rozpuścić" Krasnali w pseudintelektualnym dyskursie, albo żeby na wszelki wypadek mieć w biografii "styropian".
Witam wszystkich,
Znajduję się w gronie osób, które śledzą od początku akcję grupy The Krasnals jako bierni obserwatorzy. Ze względu jednak na moje zainteresowania zawodowe (wykładam na historii sztuki na jednym z polskich uniwersytetów), chciałbym przytoczyć parę uwag dotyczących analizy ich obrazów, sytuacja sama się o to prosi. Nie tylko ze względu na to, że dotąd nikt się jeszcze tego nie podjął, ale również dla wsparcia poniekąd innych osób dopingujących tej grupie, których pan Jakub Banasiak w swoim wyszukanym stylu, najzwyczajniej w świecie obraża:
„Interesujące jest więc to, czy reprezentanci omawianych tu formacji zdają sobie sprawę jaką publiczność aktywizują. Bo przecież z ogółu ich zwolenników – których jedynym grzechem jest grzech niewiedzy – najgłośniejszy jest jedynie promil, który można określić mianem artystycznej dulszczyzny”
Poniżej to oczywiście moje propozycje widzenia formy ich malarstwa, w sensie jej jakości i celu stosowania. Niektóre fakty i porównania są chyba jasno ‘wymalowane’ czarno na białym, i jeśli chce się otworzyć oczy i popatrzeć, to widać.
Analizując stronę wizualną i treściową przekazów The Krasnals można jednoznacznie wyciągnąć pewien wniosek: artyści ci z opanowaną wirtuozerią bawią się nami wszystkimi – krytykami, kuratorami, art dealerami, klientami, publicznością. Śmiało można by wysunąć tezę, że to oni pociągają za sznurki w wymyślonej przez siebie grze, której reguły są tylko im znane. Owa gra niewątpliwie zachodzi na co najmniej dwóch poziomach: formy malarskiej oraz treści przekazu. Chciałbym zasugerować pewne wycinki analizy formalnej ich obrazów.
TK bez technicznego skrępowania bawią się formą, stylem, sposobem nakładania farby. Zaprezentowali swobodę poruszania się i zręczność w zakresie co najmniej 6 różnych stylów. W dzisiejszych czasach pogardy dla akademickich umiejętności (w czym zawiera się np. opanowanie rysunku, proporcji, kompozycji itp.), dla zdecydowanej większości artystów byłby to ogromny kłopot.
(poniżej nazwę styl stosuję raczej w pojęciu metody niż odniesienie się ściśle zdefiniowanego rodzaju malarstwa pochodzącego np. z danego okresu historycznego)
A oto kilka przykładów:
1. Whielki Krasnal „Dalaj Lama (…)” –portret namalowany w ekspresyjnym stylu, pewną ręką i perfekcyjnym okiem. Wyraźny jest nieskrępowany gest malarski, szybkie i bezbłędne nakładanie farby ‘mokro w mokro’, operowanie świeżym, soczystym ‘mięsem malarskim’ (umowne określenie dla typu malarstwa fakturowego). Detale jak oczy, nos, okulary, są precyzyjnie wyciągnięte, ale jednocześnie świeżym ruchem, w sposób spontaniczny, lekkim dotknięciem pędzla, a nie wymęczone drobnym pędzelkiem.
Obrazy malowane tym sposobem powstają w technice alla prima, w przeciągu 15 – 30 minut, co świadczy o niezwykłej wirtuozerii. Nie ma tutaj bowiem mowy o analizowaniu plam, nie da się kłaść farby powoli. Robi się to raz i odchodzi. Efektem nieopanowanej ręki i braku dogłębnej znajomości anatomii w tej metodzie będzie amatorski kicz, gdzie plamy będą rozsypywać się w karykaturalny sposób.
2. „Al Gore (…)” – ekspresyjny fotorealizm – proszę powiększyć na ich blogu tę pracę i obejrzeć ruch oraz dynamikę materii malarskiej. Dla porównania proszę przyjrzeć się dokładnie „Shostakovich 5th Symphony” Maciejowskiego. Mamy tu ewidentnie do czynienia ze skrępowanym ruchem, artysta nie kładzie śmiało plam tylko wypełnia niepewnie formę wyświetloną z rzutnika. Dla przykładu - cień rzucony od kosmyku włosów zaznaczony na czole – namalowany jest bardzo nieśmiałym ruchem pędzla, złożony na kilka razy. Proszę zwrócić uwagę na dalszą ramkę okularów – bardzo nieudolnie wykonana, mamy do czynienia z ewidentnym błędem perspektywy zbieżnej, tylna ramka powinna być większa od przedniej. Takie błędy są niedopuszczalne w przypadku realizmu fotograficznego, nawet celowo uproszczonego. Forma anatomiczna głowy zbudowana jest bez zrozumienia, autor pracy nie opanował anatomii w stopniu niezbędnym do profesjonalnego malowania obrazów w tym stylu. Kolejna rzecz, na podstawie tego obrazu widzimy, że Maciejowski nie ma opanowanej wiedzy na temat walorów światłocienia. W sposób nieprzestudiowany zaznaczona jest jedynie strefa światła i cienia bez pokazania refleksów, które sprawiają, że forma zawija. Nie jest też tak, że obraz celowo został namalowany ‘inaczej’, np. w czerni i bieli. A podkręcenie kontrastu w photoshopie, wbrew pozorom ułomnego oka, nie likwiduje np. refleksów, lecz jedynie je osłabia. Widać ewidentnie, że artysta próbował osiągnąć formę przestrzenną, jednak w sposób amatorski, bez wiedzy. Dla przykładu – brakuje refleksu przy dolnej krawędzi nosa, na górnej wardze. Oczy są tylko zaznaczone, ale nieudolnie. Przez to praca w powiększeniu traci, a w bardzo małym powiększeniu wygląda jak prawdziwe zdjęcie. Forma budowana w ten sposób sprawia, że w małej reprodukcji obraz wygląda znakomicie, natomiast przy powiększeniu nieprzekonywująco.
Artysta się męczył, widać że farba położona jest amatorsko, na zasadzie próby wypełnienia odrysowanych wcześniej cieni, w sposób powierzchowny. Sztuczka z poziomymi paskami z monitora i zaznaczonym dźwiękiem jest banalnym pomysłem, który pierwszy narzuca się podczas wyświetlenia obrazu z projektora na płótno.
Al Gore – obraz jest lekki, niewymęczony, zaznaczony kilkoma ruchami, ale mimo to wyraźnie widać kształt czaszki, płat czołowy, łuki brwiowe, oczodoły, jednym słowem artysta wykorzystał swoją biegłą znajomość anatomii i wykonał portret świeżym ekspresyjnym dynamicznym gestem malarskim. Wirtuozeryjnie zaznaczone są też oczy, usta, bez porównania z amatorskimi ustami i okiem Shostakovicha. W ten sposób usta i oczy malują amatorzy uliczni w zamawianych portretach, dzióbiąc obraz, a nie traktując formę całościowo. Proszę jeszcze raz powiększyć portret Al Gora i zobaczyć z bliska niczym nie skrępowane pociągnięcia pędzlem przez całą formę głowy.
3. Portret Wen Jibao –zgeometryzowana forma, zbudowana z kilku prostych, płaskich płaszczyzn, które tworzą kształt całej głowy. Jest to kolejna praca stworzona maksymalnie w pół godziny. Każde położenie farby jest trafne, uczynione śmiało, dynamicznie, a jednocześnie lekko.
4. Szablon – kilka portretów jak Brzeziński, najnowszy Barack Obama, jeden z portretów Sierakowskiego. Technika czysto wykonawcza, nie wymagająca umiejętności manualnych , wyręcza nas tutaj szablon przygotowany w komputerze i wycięty ploterem. Na niektórych obrazach otwory w szablonie wypełnione są przy użyciu pędzla, na innych pryśnięte sprejem.
5. Rzutnik – efekt może być całkiem podobny jak z wykorzystaniem szablonu, wymaga jednak nieco więcej rzemieślniczej pracy – trzeba własnoręcznie odrysować projektowane na płótno kształty, a następnie cierpliwie je zamalować.
Zastanówmy się może, dlaczego w ostatnich swoich postach TK pokazali nam dość szeroką serię portretów i każdy jest w innej stylistyce. Być może chcą nam wyraźnie pokazać, że mogą swobodnie poruszać się w każdym stylu, wymagającym zręczności i nie. Używając niezwykle ‘odkrywczego’ narzędzia, jakim jest rzutnik, czy szablon, chcą pokazać płytkość tej metody. I nie tylko chodzi o to, że każdy może to zrobić, lecz że obrazy namalowane tym sposobem nadal budzą szacunek i podziw ze względu na manualne wykonanie. Efekt wizualny tej metody, zawsze gwarantuje kwalifikowanie się w tzw. współczesnej estetyce i tolerowany jest przez odbiorców poszukujących nowoczesnych form. Hurtowo stosowane w dzisiejszej sztuce, w malarstwie czy street-arcie. TK to zjawisko nam prezentują i tym samym z nas kpią.
6. Portrety bez twarzy – np. „HIV” – styl zapożyczony od Sasnala (np. Kacper, Shoah/tłumaczka) – wymiganie się od namalowania, ominięcie roboty.
7. Wałęsa – pewnie jako że to nasz swojak, zrobiony został w stylu naiwistyczno – ponikiforowskim. Styl ten stricte pasuje do charakteru jego postaci. Mimo naiwistycznego, sztywnego sposobu malowania, widać wyszkolenie malarskie w takich detalach jak podmalówka, sposób kładzenia farby, elementy anatomiczne.
8. „To ja już lepiej chyba się schowam” (Małpa z workiem) – wyczuwalna jest w tym obrazie znajomość anatomii, która pod uproszczoną postacią buduje bardzo prawidłową formę zwierzęcia. Wystarczy przyjrzeć się detalom jak łokieć, dłoń, staw skokowy, pysk, oczy, czy osadzenie głowy. Proszę zwrócić uwagę na materialność w obrazie, na głaz, na którym stoi małpa – cień własny zostawiony jest bezpośrednio z podmalówki, tworzy lekką płaszczyznę, na której spływa rozcieńczona farba. Światło położone zostało natomiast fakturowo. Chociażby z tego fragmentu wynika, że TK doskonale operują różnicą fakturową w malarstwie. Na szczególne zwrócenie uwagi zasługuje świetne wykonanie worka / torby – podziwiać można jego przezroczystość, materialność, plastyczność, grę światła i cienia na załamujących się płaszczyznach. Obraz wypełnia ruch, charakter, dominuje soczysty, świeży, nieskrępowany gest malarski położony na dobrze zbudowanej formie.
Krótka wzmianka o Stuckistach:
Drodzy krytycy... Z tego co obserwujemy, zachodzą próby wrzucenia TK do jednego worka ze Stuckistami. Naprawdę wierzę w to, że posiadacie zdolność wnikliwego obserwowania, liczę na waszą krytyczną inteligencję i znajomość analizy warsztatu. Jak można TK porównywać do stuckistów?!!! Gołym okiem widać, że brytyjscy koledzy to zwykli, szczerzy, ale amatorzy. Takie prace można zobaczyć na barbakanie, na Krupówkach, czy na deptaku w Ustce. Tym zresztą się afiszują, że chcieliby nobilitacji i zaakceptowania twórczości amatorów. Stuckiści są znani, bo działają w Londynie, więc siłą rzeczy głośno o nich. Natomiast prace jakości Krasnali wiszą właśnie w Tate, a nie są wytworem stuckistów.
Krytykant tylko spróbował ich zrównać z ziemią, ale bez żadnych konkretnych argumentów, totalnie nieprofesjonalnie. Kwestia jego zarzutu dotyczącego podobieństwa – u Sasnala i Maciejowskiego (w obrazach które mają za cel oddać podobieństwo), wizerunki skopiowane są z rzutnika, nie ma wtedy możliwości pomyłki. Kiedy Krasnale używają tych metod, wychodzi też identycznie, np. Sarkozy, Schwarzenegger, czy twarz Gorczycy. Krytykant bardzo nieprofesjonalnie chciał ich skrytykować, kiedy poruszył kwestię podobieństwa. Świadczyć to może o tym, że kiedyś próbował coś malować, ale nigdy nie miał dobrego nauczyciela. W związku z tym nikt go nie nauczył, iż przy portretowaniu istotne są 2 aspekty: aspekt podobieństwa i aspekt uchwycenia charakteru. Dobrze jest uchwycić oba elementy. Natomiast mistrz (obojętnie jakiego stylu miałaby dotyczyć uwaga), zawsze powie tak: zdecydowanie ważniejsza jest umiejętność uchwycenia charakteru, w czym może się zawierać złapanie stanu emocjonalnego, nastroju, stanu psychicznego, lub innej nieokreślonej ale wyczuwalnej cechy stanowiącej o szczególności portretowanego. Dla porównania – w portretach Sasnala i Maciejowskiego, w ich rzutnikowych wersjach – podobieństwo jest zawsze. Natomiast osoby portretowane nie posiadają charakteru, czyli tego co najważniejsze. Bo to po prostu w ich wykonaniu zwykłe kolorowanki.
Niech powróci jeszcze raz cytat, w którym jego autor dokonuje wartościowania malarskości:
„Jeśli bowiem utożsamiać malarstwo z gestem (swobodą, nie akademickim fetyszem), a więc z substancją farby i szybkimi, zdecydowanymi posunięciami pędzla – to [X] jest malarzem par excellence. Malarstwo [X] ocieka farbą, jej przyrodzonymi i kapitalnie wykorzystanymi właściwościami. Rozwiązania [X] są w stu procentach malarskie, jego obrazy ulepione są z farby, z jej wodnistości, plam, z bezładu rozrzedzonej terpentyny, ale także z farby gęstej, lepkiej i kleistej, z zamaszystych ruchów pędzla, precyzyjnie, lecz nie doskonale poprowadzonych linii, z pozostawionych przez malarskie narzędzia śladów. (…) Genialne malarskie gesty zawsze są proste – i tak jest w tym przypadku. (…) Ten styk intuicji i samoświadomości owocuje całkowicie autorską poetyką, takim ujęciem rzeczywistości, o jakie nie pokusił się nikt wcześniej. [X] nie koncypuje, jest lekki, znać, że obraz „wychodzi mu spod pędzla”.
Ten wzniosły opis musiał wyjść spod pióra osoby, dla której warsztat stanowi istotny element w procesie próby wartościowania danego malarstwa. Opis ten przytakuje również powyższym próbom ukazania dodatnich cech formalnych malarstwa TK. Dalszy etap rozpoczętego analizowania powinien polegać na kolejnym przyjrzeniu się wybranym obrazom TK, WS i MM i wstawieniu ich inicjałów w miejsce X w odpowiedniej kolejności.
W porównaniu do podobnych portretów Sasnala czy Maciejowskiego, The Krasnals wygrywają. Prócz przekazu treściowego, o którym teraz z założenia nie wspominam, to TK serwują nam popis stuprocentowej malarskości. Grają na niej jak tylko im się zachce, przeskakując z jednego instrumentu na drugi, i co trzeba im przyznać - bez nieudolnych nut fałszu.
Kusi mnie również przyjrzenie się ich stuckistowsko – kuspitowsko – radwanowskiemu uwikłaniu, a że najchętniej to robię podczas pisania, to ewentualnie później się podzielę.
Obserwator. Wreszcie sensowna analiza, która kładzie na łopatki cały ten bałagan. Bardzo dobre spostrzeżenia.
Obserwator:
"Znajduję się w gronie osób, które śledzą od początku akcję grupy The Krasnals jako bierni obserwatorzy. Ze względu jednak na moje zainteresowania zawodowe (wykładam na historii sztuki na jednym z polskich uniwersytetów), chciałbym przytoczyć parę uwag dotyczących analizy ich obrazów, sytuacja sama się o to prosi. Nie tylko ze względu na to, że dotąd nikt się jeszcze tego nie podjął, ale również dla wsparcia poniekąd innych osób dopingujących tej grupie, których pan Jakub Banasiak w swoim wyszukanym stylu, najzwyczajniej w świecie obraża:
„Interesujące jest więc to, czy reprezentanci omawianych tu formacji zdają sobie sprawę jaką publiczność aktywizują. Bo przecież z ogółu ich zwolenników – których jedynym grzechem jest grzech niewiedzy – najgłośniejszy jest jedynie promil, który można określić mianem artystycznej dulszczyzny”
Poniżej to oczywiście moje propozycje widzenia formy ich malarstwa, w sensie jej jakości i celu stosowania. Niektóre fakty i porównania są chyba jasno ‘wymalowane’ czarno na białym, i jeśli chce się otworzyć oczy i popatrzeć, to widać.
Analizując stronę wizualną i treściową przekazów The Krasnals można jednoznacznie wyciągnąć pewien wniosek: artyści ci z opanowaną wirtuozerią bawią się nami wszystkimi – krytykami, kuratorami, art dealerami, klientami, publicznością. Śmiało można by wysunąć tezę, że to oni pociągają za sznurki w wymyślonej przez siebie grze, której reguły są tylko im znane. Owa gra niewątpliwie zachodzi na co najmniej dwóch poziomach: formy malarskiej oraz treści przekazu. Chciałbym zasugerować pewne wycinki analizy formalnej ich obrazów.
TK bez technicznego skrępowania bawią się formą, stylem, sposobem nakładania farby. Zaprezentowali swobodę poruszania się i zręczność w zakresie co najmniej 6 różnych stylów. W dzisiejszych czasach pogardy dla akademickich umiejętności (w czym zawiera się np. opanowanie rysunku, proporcji, kompozycji itp.), dla zdecydowanej większości artystów byłby to ogromny kłopot.
(poniżej nazwę styl stosuję raczej w pojęciu metody niż odniesienie się ściśle zdefiniowanego rodzaju malarstwa pochodzącego np. z danego okresu historycznego)"
...
"W porównaniu do podobnych portretów Sasnala czy Maciejowskiego, The Krasnals wygrywają. Prócz przekazu treściowego, o którym teraz z założenia nie wspominam, to TK serwują nam popis stuprocentowej malarskości. Grają na niej jak tylko im się zachce, przeskakując z jednego instrumentu na drugi, i co trzeba im przyznać - bez nieudolnych nut fałszu."
http://www.arteon.pl/forum.php?id_note=94
pełna zgoda
Obserwator:
Niestety nie podzielam Pana zachwytu nad malarskim kiczem jakim częstują nas TK.
Co do wirtuozerii to wyjaśnię że malowanie alla prima bielą, czernią i jakimś dodatkowym kolorem to naprawdę nie jest żadna szczególna umiejętność. A ponieważ takiego „Ala Gore'a” maluje się ok. 20 minut, to można spokojnie namalować takich 5 i wybrać najlepszą wersję. Zero ryzyka. Problemy zaczynają się wraz z rozszerzeniem palety o dodatkowe kolory oraz stopniem komplikacji detali.
Wirtuozi robili to tak:
http://blog.jimmorinpaintings.com/wp-content/ngarembrandtself.jpg
http://www.geocities.com/mhrowell/lucien_freud-reflection.jpg
http://www.flickr.com/photos/litaniemarie/1344100080/sizes/o/
Poza tym proszę z równym entuzjazmem przybliżyć nam geniusz malarski takich prac jak:
„300 mil do nieba”; „Trzeba zabić tę miłość / z cyklu Whielcy Polacy – Yoko Ono”; „Pranie mózgu” czy "I am White / Barack Obama". 2008. Oil on canvas. 30 x 22 cm. A i jeszcze poproszę te arcydzieła z Arteonu.
Życzę powodzenia.
Brawo Kuba!
Do BO
Zapominasz, że kto nie umie, ten nie umie. Może zrobić 100 prac i żadna nie będzie dobra. Ze 100 wybierze najlepszą, ale zawsze gdzieś będzie potknięcie.
Temu kto umie wystarczy jedna próba i nie będzie zachwiania.
To jest technika, taka sama jak na progu skoczni. Musisz ją mieć, mieć talent i być w formie, inaczej "skok" się nie udaje. TK są w formie, nakręceni swoim pomysłem, naszą obecnością i umieją.
Zakładając, że to prawdziwe krasnoludki. Jeśli to PR malarze (dobrzy, za ciężkie pieniądze) robią co im każą, profesjonalnie.
Marcin Maciejowski
Agnieszka Kalinowska
Grzegorz Sztwiertnia
Agnieszka Balewska
Marek Firek
Sławomir Toman
Rafał Kowalski
Ireneusz Stelmach
Mariusz Woszczyński
Marcin Kędzierski
Mariusz Dąbrowski
http://www.arteon.pl/rot.php?id_ban=4
[b]:
Większość najwybitniejszych malarzy ma dorobku 5-15 absolutnie topowych prac. Ale ja nie o tym, bo na poziomie "Ala Gore'a" można, jeśli ktoś jest rozmalowany, walić "arcydzieła" seriami. Chodziło mi bardziej o brak jakiegokolwiek wyzwania przy takiej robocie. Zwykła chałtura. Dodajmy - ze zdjęcia. Wirtuozerii tyle co u klezmera.
To jest parodia, pastisz, persyflaż, satyra, karykatura... TK naśladują a nie proponują alternatywy. Naśladują nie tylko styl, temat, ale i poziom wg. wzorca. I umieją malować (zapewniam Cię nie każdy by potrafił), tu zgadzam się z Obserwatorem.
Są dobrymi "parodystami", a na temat ich malarstwa na tej podstawie nie można niczego powiedzieć, bo tu nie proponują malarstwa a parodię zrealizowaną środkami malarskimi. Malarstwo to umiejętności (które mają) i treść (inna od satyrycznej). Może kiedyś poznamy co robią naprawdę, a może się okaże, że to jest PR i sztab cynicznych profesjonalistów mówi malarzom co maja malować. Marketing zna takie startegie.
Może w malarstwie nie mają nic szczególnego do powiedzenia, a może mają i czują się wykluczeni.
Robią to „po coś”, ale na pewno nie po to by pokazać, że umieją parodiować. A jeśli tak to po co? , dlaczego? To pytania, na które moim zdaniem należy szukać odpowiedzi.
TK sa nudni jak flaki z olejem, bleee, malarstwo nudne, tresci nudne, bleee. wszystko jest bez jaj. fuuj
Jeżeli TK są nudni to kto nie jest nudny? Naprawdę jestem ciekawa.
Poza tym - sorry Krytykancie, ale czytając komentarze wygląda na to, że czytelnicy jeden po drugim wyjmują Ci argumenty. W rezultacie, Twój tekst z dnia na dzień robi się coraz płytszy i śmieszniejszy
.
pozdrawiam ciepło, M.
A i po raz drugi "sorry" Krytykancie, ale jeśli chodzi o stronę formalną TK s o niebo lepsi od Sasnala!
Widziałam "300 mil do nieba" w Krakowie, a wczoraj specjalnie wybrałam się do MSN żeby obejrzeć obraz Sasnala "Broniewski" i naprawdę nie ma o czym gadać.
Wybacz, ale moim zdaniem wynika z tego, że albo nie znasz się na malarstwie albo rzeczywiście chodzi Ci tylko o to, by za wszelką cenę bronić "swoich".
pzdr
A wy w kółko o tym samym, "dobrze/źle namalowane", "nudne/ciekawe".
„Kiedy produkt traci na znaczeniu na rzecz marki, ludzie też tracą na znaczeniu.” Naomi Klein
Kiedy ludzie kupują/oglądają obraz bo jest podpisany "Sasnal", "The Krasnals", artysta traci na znaczeniu, co widać powyżej. Nikogo nie interesuje o co chodzi artyście, co chce powiedzieć, co mu się udaje powiedzieć.
Spory jak w piaskownicy "moja łopatka jest ładniejsza", " a ja mam więcej piasku".
TK pokazują i to jest podstawową wartością ich akcji i prac, że nie ma znaczenia talent, warsztat, osobowość, przesłanie, że liczy się marka. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci za tak namalowany obraz tyle ile płaci za Sasnala czy TK. Dopiero nazwisko pod obrazem sprawia, że ludzie płacą. Zawsze tak było, ale teraz płacą wyłącznie za nazwisko i różnica cen jest przepaścią.
Jest natomiast wielu, którzy zapłacą za świetnie namalowane obrazy np. Yerki, dlatego tępi się Yerkę, Dudę, Beksińskiego, Maśluszczaka. U Yerki i pozostałych (choć to nie moja bajka) widać, że umieją, że mają pomysł i własną estetykę, którą wielu nieudolnie próbuje naśladować. Chciałabym umieć tak malować, ale mam inny temperament, inne cele i inne pomysły. Bartek Otocki pewnie mógłby się ścigać z Yerką, ale też ma inne cele i inne pomysły. Każdy z nas jest inny, bo każdy człowiek jest inny i widać to w naszym malarstwie, które trudno pomylić z innym. To jest wartością humanistyczną tych prac, wszystko jedno lepszych czy gorszych. To jest istotą sztuki, że konkretny a nie statystyczny człowiek mówi do człowieka, że osoba mówi do osoby.
Dziś mamy sytuację kiedy producent mówi do konsumenta. Po stronie producenta stoją pieniądze korporacji i narzędzia wywierania wpływu (trochę o tym pisze Cialdini, to NLP i inne techniki manipulacji) i nie chodzi o to by człowiek czegoś się dowiedział o sobie, ale o to by KUPIŁ. By kupił Sasnala, hamburgery, HBR. To nie jest krytyka Sasnala, on jest lustrem swoich czasów. Szybkie, płytkie, płaskie. Takie czasy i jego sztuka jest ich wyrazem, a prace/akcja Krasnali są zimnym prysznicem.
Tak właśnie. A najlepsze jest to, że krytykując styl Krasnali tak naprawdę krytykuje się styl sparodiowanych przez nich artystów.
Co do powyższego to znam na tyle wczesniejsze opinie [b], że przypuszczam iż nie chodzi o wrzucenie wszystkiego co WS zrobił do jednego worka...
Zirytował mnie tekst Obserwatora.
" Forma anatomiczna głowy zbudowana jest bez zrozumienia, autor pracy nie opanował anatomii w stopniu niezbędnym do profesjonalnego malowania obrazów w tym stylu. Kolejna rzecz, na podstawie tego obrazu widzimy, że Maciejowski nie ma opanowanej wiedzy na temat walorów światłocienia."
Maciejowski na Artbazaar albo w którymś starszym artykule Banasiaka mówi o tym jak to mu rodzina jego na wsi dogryzała, że konia malować nie umie.
Teraz mu dogaduje od tej strony historyk sztuki....
" Portrety bez twarzy – np. „HIV” – styl zapożyczony od Sasnala (np. Kacper, Shoah/tłumaczka) – wymiganie się od namalowania, ominięcie roboty."
Tak! Leń straszliwy z chłopaka(ów). Jednego,drugiego,trzeciego... proponuję wprowadzić jako kryterium czas potrzebny na wykonanie pracy! Wyjdzie, że wszyscy będziemy za Matejką bo malował obraz 5 lat :)
Przepraszam ale gdyby naprawdę niewyszkolony Maciejowski czy Sasnal więcej czasu poswięcał na obraz to by mnie ich twórczość odstręczała, bo oni tego nie potrafią... A gdy to zostaje w formie szkicu to ma przynajmniej jakąś wartość emocjonalną czy refleksyjną bez względu na PERSPEKTYWĘ ZBIEŻNĄ W OPRAWKACH OKULARÓW !!!!!!!
"Wystarczy przyjrzeć się detalom jak łokieć, dłoń, staw skokowy, pysk, oczy, czy osadzenie głowy. Proszę zwrócić uwagę na materialność w obrazie, na głaz, na którym stoi małpa – cień własny zostawiony jest bezpośrednio z podmalówki. "
Otocki mądrze powiedział wyżej o tej wirtuozerii mieszania bieli i czerni.
Jeżeli szanownego Obserwatora tak zachwyca TA MATERIA, TEN STAW SKOKOWY !!!! to zapraszam na lekcje anatomii na 1 rok ASP albo do liceów plastycznych. Tam w tej "materii" robi sie kawał solidnej roboty.
Krasnal jeden,drugi,trzeci jest mierny w tych zagadnieniach. To tylko dla kogoś kto się gapi od 10 lat na Stuckistów czy Ładnie może sie wydawać takim wspaniałym "warsztatowcem" .
"W związku z tym nikt go nie nauczył, iż przy portretowaniu istotne są 2 aspekty: aspekt podobieństwa i aspekt uchwycenia charakteru."
Umyka koledze jeszcze jeden aspekt tych portretów: "Umowność" !
To nie jest portret Wałęsy czy Gorczycy tylko zasugerowanie ich obecności jako idei. W portrecie Wałęsy mogłyby zostać tylko wąsiki,czerwień i biel... Wtedy mamy pogłebienie obrazu figuratywnego o aspekt tajemnicy, niedomówienia i ironii...
Ale TK nie mają takich inwencji podobnie jak Ładnowcy choć ci drudzy się czasem wychylali w tym kierunku.
Mamy więc brak chęci pracowania nad koncepcją,problemem obrazu. Rodzi się pomysł i nie jest poddany dalszej obróbce, jest krótkowzroczny i po wyciągnięciu jednego obrazu TK z kolekcji pozostałych mamy po prostu banalny i płytki gniot!
Zachwyt nad czołem, uszami czy innymi kawałkami "mięsa" w obrazach TK to zachwyt kogoś kto albo mało widział albo widzieć nie chce ale juz na pewno pędzla do ręki w życiu nie wziął...
Mam wrażenie, że wklejanie tego samego tekstu na innych forach to jednak dobry krok.... z przyjemnościa sie jeszcze pousmiecham czytając go na FORUM KRYTYKÓW.
Zgadzam sie w sprawie Yerki, Dudy itd... To pierwsze miejsca na czarnej liście krytyki polskiej. Najgorsze jest to że często zarzutem tej krytyki najpowazniejszej były zdania typu: "malkarstwo metafizyczne powstające z pobudek komercyjnych".
Zawiść barwy ma najpiekniejsze z wszystkich słońc...
Yerka np. robił juz grubą karierę w USA gdy pensje jego oponentów z ASP nie miały jeszcze posmaku luksusu...
[b]: „Jest natomiast wielu, którzy zapłacą za świetnie namalowane obrazy np. Yerki, dlatego tępi się Yerkę, Dudę, Beksińskiego, Maśluszczaka.”
Słuszna uwaga. Wyżej wymienieni (i jeszcze paru) mają też pewną wspólną cechę – ich obrazy nie wymagają obecności tłumaczących je widzowi krytyków/teoretyków. Może dlatego tak ich denerwują? :)
Nie wymagają krytyków bo tez składową intencji tworzących jest jednak chęć bycia między ludźmi, tworzenia dla nich. Mówię o nie-malarzach, nie-krytykach.
Wydawało mi się często, że największą bolączka sztuki bywa jej egoizm, straszenie albo zadziwianie na siłę odbiorcy przez 95 procentową masę naśladowców- karierowiczów, którzy nic juz w środku nie maja ze swoich protoplastów, twórców awangard i autonomicznych orginalnych ideowo ruchów.
To wpływa na odbiór całej sztuki współczesnej przez społeczeństwa.
W tym właśnie momencie staje sie ona obiektem żartów klas, które są jej potencjalnymi konsumentami.
Robi się z ludzi idiotów! Fakt, że niektórzy to" kupują".
Yerka nie czaruje- ON MALUJE i troszczy sie o NIĆ łączącą go z odbiorcą!
Nie ma w tym nic złego, że daje ludziom to co ma w swoim życiu najlepszego ...
Może chce uczestniczyc w świecia a nie zostac dyktatorem z wąsikiem Dalego i manierami futurystów.
nudyyyy! jakub rzuc kolejny watek, bo tu juz ludzie wypluwaja swe wymeczone dyrdymaly.
Skoro powyższy artykuł nr 100 był taką bombą godną tej setki to ...
Proponuję kolejny artykuł:
"KTHO Z KHIM TRZYMA..."
To temat, którego nasz gospodarz również mimo szaleńczego entuzjazmu gości unikał...
Nikt nie słyszał z was historii o chińskim cesarzu i jego zamówieniu na namalowanie koguta?
Mniej więcej było to tak:
A więc chiński cesarz zamówił u swojego malarza nadwornego namalowanie koguta, dał mu na to rok. Malarz przyjął zamówienie i miał wziąć się do pracy. Po miesiącu cesarz spytał się go jak mu idzie, a on odparł, że papier jeszcze jest pusty. - Jak to? Zdziwił się cesarz. Kiedy po dwóch miesiącach malarz powiedział mu że jeszcze nic nie ma na papierze, zaczął się denerwować. Mijały kolejne miesiące, a malarz wciąż nie rozpoczął jego zamówionego arcydzieła. Cesarz zaczął mu grozić, że jak nie wyrobi się w terminie, to mu zetnie głowę i ma natychmiast zabrać się do pracy. Groźby nie pomogły, ostatniego dnia służba cesarza przyprowadziła artystę na dwór, kiedy cesarz usłyszał, że obraz jest nie ruszony, wściekł się i kazał natychmiast ściąć mu głowę. – Nie nie! Krzyknął malarz, wyciągnął pędzel i w mgnieniu oka jednym ruchem namalował koguta. Kogut jak żywy! Wspaniały, nigdy wcześniej cesarz nie widział tak wspaniale oddanego wizerunku i charakteru ptaka. Ale teraz dopiero się wściekł: - Płaciłem ci za cały rok pracy, a ty bezczelnie przychodzisz po roku i bez wysiłku malujesz mi obraz w ciągu kilku sekund? Na co malarz odpowiedział: - proszę cesarza, ja ten ruch przez cały rok ćwiczyłem od rana do nocy, pracowałem ciężko na to, aby móc namalować dla cesarza najlepszego koguta.
Albo historia z Picassem:
Pewnego razu pewna dama poprosiła Picassa aby zrobił szkic jej pudelka. Picasso wyciągnął jakąś kartkę i w dwie sekundy narysował psa. Po czym zażądał zawrotnej ceny za szkic. – Jak to? – oburzyła się kobieta – przecież to trwało dwie sekundy! Po czym otworzył drzwi do pracowni i pokazał całe stosy szkiców, które rysował przez lata. – I właśnie za to pani płaci!
Panie Otocki, nie chodzi o to, aby męczyć się z obrazem z powodu braku opanowania warsztatu. Chodzi właśnie o to, aby opanować go w takim stopniu, aby obrazy wychodziły lekko!
Anonimowy:
Ależ ja się z tym całkowicie zgadzam. Nigdy jednak obraz malowany bielą, czernia i ultramaryną w 15 minut nie będzie miał głębi koloru np. kilku laserunków. Sasnal jest partnerem dla galerii do robienia biznesu bo wali obrazki taśmowo. Oglądając "Lata walki" zastanowiałem się jak można dojść do wniosku że te obrazki są skończone. Już to tutaj z resztą napisałem - on odkłada pędzel w momencie w którym naprawdę wielcy malarze zaledwie zaczynali prace. Szkoda bo pomysły ma nierzadko fantastyczne.
Poza tym każdy kto trochę pomalował wie, że najłatwiej jest zacząć, potem kiedy kilka rzeczy w obrazie już "wyszło" ale nadal kilku brakuje - zaczyna się prawdziwa zabawa. I ryzyko, bo tu nie ma Undo. Sasnal, Ładnowcy i ich epigoni w niczym nie ryzykują. Nie uda się - wezmę czysty blejtram i spróbuję jeszcze raz. W końcu to tylko kolejne "15" minut.
Historie to bardzo przyjemne ale wątpię szczerze czy koguty WS, Maciejowskiego czy Krasnali są pokłosiem ton szkiców...
A ja wam powiem tyle. Zadzwonił do mnie własnie kolega ze stanów, kolekcjoner z pasji, z pytaniem o kontakt do The Krasnals. Oczywiście odesłałam go do ich bloga, bo szczerze nie miałam jeszcze przyjemności zakupu rzadnej z ich prac. Niemniej jednak zastanawia mnie ten niezwykły boom na kupowanie prac Krasnali. Szczególnie teraz kiedy zamgamy się z kryzysem także na rynku sztuki, Krasnale rosną tylko w siłę. Spokojnie drywują odcinając kupony od akcji w Christies czy aukcji Wielkiego Serca. Myślicie, że już niedługo ich obrazy osiągną ceny Sasnala i będą sprzedawane w największych domach aukcyjnych na świecie?
Z powyższych rozważań wnioskuję, że TK są kreatywni, pomysłowi i od strony formalnej bardzo dobrzy...
The Krasnals let's go !!!!
Ja uważam, że Krasnale trzeba kupować jak najszybciej, póki ich ceny są rozsądne, bo niedługo to nawet Sasnala cenowo prześcigną! Nie oszukujmy się za 10 lat o Sasnalu nikt juz nie bedzie pamietal. Jego nazwisko wymieniane jest teraz tylko i wyłącznie w kontekście krasnali. On sam juz nic nie stworzy bo by się tylko ośmieszył. Co on może nowego wymyślić? Wszystkie tematy podebrały mu juz Krasnale. Zostało mu tylko chyba kręcenie tych głupawych filmów na wzór Warhola, no bo co innego?
Sasnal maluje jeden obraz na kilka miesięcy, a Krasnale codziennie i w dodatku od razu je prezentują i pewnie sprzedają. Tak więc niestety ale Krasnale wygrali. Chyba, że to promocja speców od marketingu Sasnala. Wtedy zwrócę mu honor!
The Krasnals są najlepsi!
Pastisz, karykatura, groteska... - te hasła najczęściej pojawiają się, kiedy mowa o Krasnalach. I rzeczywiście, czasami są może trafne, ale nie zawsze! Ostrożnie z szufladkowaniem!
Z kolei to, że Krasnale naśladują styl Sasnala to nic innego jak źle rozpoznana sytuacja.
Od kilu lat regularnie odwiedzam Frieze Art Fair w Londynie - malarstwo czarno-białe góruje teraz nad innym, więc chyba nic dziwnego, że TK też idą w tym kierunku.
W związku z tym, Panie Kubo, mała rada: zamiast krytykować trzeba zacząć ich wspierać.
Mówię całkowicie poważnie (i wygląda na to, że wiele osób się ze mną zgadza) - The Krasnals to kolejna żyła złota w naszym malarstwie!!!!
Zamiast tego, rozpoczął Pan kolejną zaściankową, lokalną, typowo polską bitwę... brawo.
Zgadzam się z Obserwatorem, że może i są lepsi technicznie od Sasnala, Maciejowskiego etc., ale to nic złego ani dla jednych ani dla drugich. Są po prostu kontynuatorami pewnej tradycji i zamiast ich sobie przeciwstawiać proszę o podłączenie się innych krytyków (obiektywnie!) do analizy ich dzieł. To w końcu oni, wszyscy razem (Sasnal, Maciejowski etc.) tworzą najnowszą historię malarstwa polskiego
Panie Kubo, nazbierało się mnóstwo pytań - zresztą bardzo ciekawych i poważnych. Fajnie by było gdyby Pan wreszcie przemówił ;)
pozdrawiam,M L
Panie Bartku, czy wiidział Pan "300 mil do nieba" na żywo ?!
jezu! ja juz tego nie wytrzymam. krasnale sa do dupy. kazdy rozsadny czlowiek to wie. moga jedynie ich popierac i zachwycac sie nimi osoby ktore dopatruja sie tak jak i TK spiskowej teorii dziejow. ze cos przez znajomosc,i dupe itp.
ich obrazem negatywnym jest sasnal. to sie wyżywają. niech im bedzie.
krasnale sa przegrani na starcie, kiepska filozofia, marna technika! jest na nich moda, prosze bardzo! na dode tez jest.
Tylko że Krasnal to Sasnal! I co w związku z tym????
W zwiazku z tym Elvis żyje! ze dupa! a moze banksy to michal aniol, identyczna kreska. i ta filozofia, fiuufiuu
A Kogo to obchodzi czy Elvis żyje. Krasnale są cool & trendy a to coś znaczy !Żyją teraz i są grupą agentów Mosadu !
A ich posladki może są i przystojniejsze od WS......bleeeeee
jak kogoś nie stać na Sasnala to musi kupić Krasnala
Anonim:
nie, nie widziałem.
Możecie (możemy) se tupać, wierzgać, ślinić etc., a na Pańską z kolejnej dotacji (bez)celowej, kolejne sztuki do kanonu sztuki polskiej myk, myk.
"Jak kogoś nie stać na Sasnala to musi kupić Krasnala"
Nawet jeśli to już niedługo. Zdziwimy się jak kolekcjonerzy zaczną wysprzedawać swoje Sasnale by było ich stać na Krasnali ! Moim zdaniem to tylko kwestia czasu.
A i jeszcze, Panie Bartku - ja widziałam, w Krakowie. Naprawdę nie ma o czym mówić - wielu przede mną już powiedziało, Ci co widzieli oczyswiście - majstersztyk.! Życzę Panu, by miał kiedyś podobną okazję zanim zacznie wygłaszać jakiekolwiek mądrości na forum.
Krasnale górą!!!!!
Pozdrawiam
"Jak kogoś nie stać na Sasnala to musi kupić Krasnala"
Nawet jeśli to już niedługo. Zdziwimy się jak kolekcjonerzy zaczną wysprzedawać swoje Sasnale by było ich stać na Krasnali ! Moim zdaniem to tylko kwestia czasu.
A i jeszcze, Panie Bartku - ja widziałam, w Krakowie. Naprawdę nie ma o czym mówić - wielu przede mną już powiedziało, Ci co widzieli oczyswiście - majstersztyk.! Życzę Panu, by miał kiedyś podobną okazję zanim zacznie wygłaszać jakiekolwiek mądrości na forum.
Krasnale górą!!!!!
Pozdrawiam
Z całym szacunkiem dla potencjalnych klientów i koneserów ale...
gdy byłem małym chłopcem to koty tez miały taaaakie wielkie oczy i sapały niby smok!
Wierze ,że produkcja Krasnali może sie podobać . Sasnalami tez ludzie są do tej pory połechtani bo to tak świetne malowane...
Nic ,tylko się zachwycać nad kolejnym pokoleniem świetnych malarzy.
Krasnale to niekwestionowane gwiazdy!! Oby tak dalej i trzymam za nich kciuki
Szanowni Państwo,
na pytanie o Artluk już odpowiedziałem, proszę czytać uwaznie.
Ale przede wszystkim pragnę oddać tę dyskusję walkowerem, poddaję się, Państwa wpisy mnie przerosły. Moim zdaniem polemika jest niemozliwa, mamy tak inne modele komunikacji, ale przede wszystkim tak inaczej definiujemy sztukę i przyległości, że rozmijamy się w literlanie kazdym punkcie.
Będa mieli Państwo bez wątpienia rację, jesli uznają to za moją klęskę.
pozdrawiam
K
Rozumiemy Panie Krytykancie, brak argumebtów. Krasnale wygrali!
Jak widac na powyższym sa równe i równiejsze "modele komunikacji".
Po takim podsumowaniu aż sie chce czytac Whielkiego Bernatowicza!
Jego dystans i ciekawość Krasnali służy czytelnikowi, a nie propaguje pewnej linii programowej.
Przepraszam za tą insynuację, ale po tonie artykułu mozna wnioskowac, że za Krasnalami nie stoi FGF, Raster, Saatchi czy inny demon zagłady. Wtedy Kuba napisałby bowiem nie o słabościach tego projektu ale starałby sie dostrzec w nim sens i wartość.
Nie rozumiecie, że Krytykant został zdradzony przez swoich. Mówią jedno, a robią co innego. Podlizują się Krasnalom. Dlatego tak zareagował. Są niepewni, więc rozmawiają o malarstwie Krasnali, żeby "rozpuścić" TK, a przecież nie ma czegoś takiego jak malarstwo Krasnali, są obrazy, są utwory, ale to nie jest malarstwo.
Jest natomiast w listopadowym Arteonie ich przesłanie. Nie rozumiem dlaczego nikt nie chce się do niego odnieść. Mówią dość ważne moim zdaniem rzeczy. Może nawet najważniejsze:
„Rok 1968 między innymi jest historyczną lekcją potrzeby rewolucji, stawiania pytań, lekcją sięgania po nowe rozwiązania, poza system. „Uwolnić aresztowanych”, „Żądamy prawdy, wolności”, odnoszą się pośrednio do stanu ducha sztuki współczesnej. Sztuka współpracująca z rynkiem sztuki czuje się pod jego opieką wygodnie, ale jest to wolność w złotej klatce. Wielkich tematów się nie podejmuje lub podporządkowuje się je konformizmowi i komercji. A czyż nie jest to dziedzina powstała między innymi po to, aby człowiek mógł w jej obszarze wypowiadać nowe myśli, eksperymentować z nimi, wypowiedzieć to, czego słowami powiedzieć się jeszcze nie da?
To Żizek pisze, że pomysły dzisiejszej lewicy są rozpaczliwe, że potrzeba nam całkiem nowych pomysłów. Jako jeden ze sposobów podaje cyniczne czerpanie korzyści z ideologii, analizę jej estetycznych postaw.”
Bez względu na to, czy krytykant ich wsparł czy nie, czy to jest malarstwo czy tylko utwory, czy nie czas aby pomyśleć o wystawie krasnali? Skoro są różne poglądy, dlaczego w najważniejszych instytucjach publicznych pokazywana jest tylko jedna linia programowa? Uważam, że obowiązkiem organizatorów kultury w Polsce jest pokazanie tego zjawiska, a nie chowanie pod dywan. Taka pozycja jest nieuczciwa i niewiarygodna.
Personalne pytanie do pana Banasiaka - bez względu na to, czy jesteśmy za lub przeciw temu co oni robią, niewątpliwie stali się najjaskrawszym zjawiskiem na polskiej scenie artystycznej; czy nie uważa pan, że któraś z publicznych instytucji (CSW, Zachęta) powinna (ma obowiązek) ich pokazać?
Co The Krasnals mają do powiedzenia? Co chcą udowodnić? To pusty i bezczelny lans. Lansują nawet tutaj sami siebie w komentarzach. Poza tym nie mają jaj jako malarze. Chcą być agresywni ale wychodzi im ładna marketingowa papka, którą ludzie się interesują tylo dlatego, że kogoś innego obraża lub wyśmiewa.
Żałosne.
Przyznam, ze nie przeczytalam polowy tej dyskusji, ale mnie wydaje sie, ze zarowno Bernatowicz jak i Banasiak maja swoje racje. Przemilczenie tematu byloby niepotrzebne, ale rozpisywanie sie o Krasnalach? Zreszta co tu duzo pisac...Dlugosc tekstu w ARTeonie mowi sama za siebie. Ot, odnotowane... Krasnalsi to naprawde bylo ciekawe i zabawne na poczatku, ale ile mozna zajmowac sie ich tematem, oni zreszta tez monotematyczni (Sasnal; esyablishment) i ciagle ten pastisz, ironia, haha. Temat jak najbardziej aktualny, ale przydalo by sie swieze podejscie, bo duszno sie zrobilo. Ich sztuka to jak obmacywanie wszystkiego dookola, nie trafiajac ostatecznie w nic.
ps Ciekawe wydaje mi sie spostrzezenie Krytykanta a propos, czy obrazy reprodukowane w ARTeonie sa ``na serio``? Interesujace by bylo, gdyby Krasnale na glebce uzyznionej nazwiskiem Sasnala zaczeli robic ```swoje``.
Witam ponownie,
Zanim zaproponuję Państwu moje tezy dotyczące treści przekazu The Krasnals, mam jeszcze parę istotnych uwag związanych z ich warsztatem, ale już w innym kontekście. Sądzę, iż podkreślana wartość warsztatu dodana przez tych artystów do zapożyczonych stylów, ma istotne znaczenie, sama w sobie stanowi również przekaz.
1. Artyści ci nie tylko stosują aktualne dziś na rynku sztuki polskiej style, ale bawią się w ich doskonalenie. Dlaczego? Najprawdopodobniej chodzi im o zwrócenie publiczności uwagi na pewien fakt – na niepokojący zanik umiejętności obserwowania i analizowania czysto malarskiej, wizualnej strony, a także dostrzegania niemocy manualnej artysty. TK zwracają uwagę na coraz częstsze tendencje do powierzchownego odbioru obrazu. Prace, które dotąd namalowali, nie tylko korzystają z istniejących już sposobów malowania, ale mają na celu je przekroczyć, we współczesne stylistyki wprowadzić na nowo sprawną rękę wyuczoną na solidnych podstawach warsztatowych. Mówią mniej więcej coś na wzór „- artysto, maluj obojętnie w jakim stylu, ale rób to wyuczoną ręką i wytrenowanym okiem”.
W ten sposób wyraźnie kreuje się ich własny styl – będący kontynuacją aktualnych trendów w malarstwie, ale z wyraźnym akcentem na przywrócenie łask warsztatowych wartości.
2. Z tej myśli wynika jeszcze jedna idea: dzięki zdobytej wiedzy i wieloletniej praktyce, wizualne potraktowanie tematu, choćby szybkie, jest trafne i „wyczute”. Sądzę, że tę myśl można by przenieść na tematy, do których odnoszą się The Krasnals. Krytykują świat sztuki, komentują na bieżąco wybrane zjawiska kulturalne, społeczne, czy polityczne. W jaki sposób to robią, co chcą przekazać? Konkretnych treści i przekazów jest wiele, ale jedną z idei jest ukazanie dwuznaczności, czy płytkości impulsywnie odbieranych przez nas wiadomości, automatyczne wartościowanie podawanych na tacy komunikatów. Komunikatów nierzadko w sposób marketingowy kreowanych przez grono specjalistów, z uwzględnieniem fałszu reklamy, w stylu „najlepszy proszek”. The Krasnals zwracają wyraźną uwagę na to, że nie tylko dziedzinę sztuki opanowała „bylejakość”, i nie tylko jej odbiorcy stracili chęć i zdolności głębszego, własnego osądu, własnej analizy i własnego kontaktu z danym zjawiskiem. Warsztat został w dużej mierze zastąpiony przez marketing, a publiczność cieszy się z podanych streszczeń lektur, dziękuje za to, że nie musi tracić czasu na wciąganie się w czytanie całych książek, w zamian bezkrytycznie przyjmuje informacje.
Dlatego The Krasnals są w pewnym sensie kontynuatorami grupy Ładnie, jednak przeszli do kolejnego etapu. Są aktualni w stosunku do naszych czasów, a w nich zwracają uwagę już na inne problemy.
Jakub Banasiak określa to w ten sposób: ”artystyczne pokolenia są żywotne tak długo, jak długo ich sztuka odzwierciedla puls danej teraźniejszości.”
Błędy w malarstwie
Może nie popadajmy w absurd, że zwykłe błędy anatomiczne czy malarskie są zamierzonym celem. W wytworze artystycznym widać, kiedy artysta chciał zrobić coś poprawnie, ale mu nie wyszło. Proszę nie mylić błędów technicznych, formalnych, z błędem świadomym. Jeśli artysta popełnia go w sposób zamierzony, to wówczas mamy do czynienia z przekształceniem formy według przybranej koncepcji. Powstaje tzw. świadoma deformacja, zniekształcenie, stylizacja, czy przesunięcie form względem siebie.
Tylko uwaga, taki pozorny błąd może wynikać tylko i wyłącznie ze znakomicie opanowanego warsztatu. Spójrzmy na znane przykłady z historii sztuki – np. El Greco (świadome wydłużanie proporcji), Picasso (w jego kubistycznych przetworzeniach podczas głębszej analizy zawsze widać, że kość jarzmowa, oczodół, nos, znajdują się w swoim miejscu. I to wszystko wynika z bardzo dobrej znajomości anatomii oraz szacunku do treningu akademickiego). To są przykłady zamierzonych przekształceń. Nie można jednak hasłem „celowego błędu” usprawiedliwiać pomyłek powstałych przypadkiem, w wyniku nieświadomego budowania formy.
Powracając do Shostakovicha – jeśli mamy analizować błędy na jego obrazie, to proszę mi wybaczyć, ale nie możemy mówić o celowym ich zastosowaniu – np. nie ma żadnych podstaw ku temu, żeby obwódki okularów były zrobione krzywo, jest to zwykły błąd perspektywistyczny, którego nic nie usprawiedliwia..
Zaznaczę jeszcze tylko, że Stuckiści, Nowi Dawni Mistrzowie i The Krasnals mijają się nie tylko w swych podstawowych założeniach, ale też w sposobie i środkach przekazu. Co więcej, ich twórczość należałoby raczej rozpatrywać biorąc pod uwagę na pierwszym miejscu rodzimy grunt, odnaleźć rzeczywiste źródła i konteksty, a nie szukać wydawałoby się podobnych zjawisk – wyrosłych jednak na zupełnie innym gruncie. Wkrótce postaram się podać nowe informacje.
bardzo o ciekawe co powyzej, TK pewnie czyta i potakuje, ale sami by na to w zyciu nie wpadli.
No i Panie Kubo! The Krasnals w rankingu Arteonu jako jeden z 10 fenomenów roku 2008.
Heheh a to historia, Banasiak chyba nogami się nakryje
A wyobraźcie sobie co będzie jak wygrają?! Co zrobi Banasiak?!?! hahaha
Tak.. pójdzie do łazienki i się potnie :) hehe
no bo nic lepszego do roboty nie ma ....
Tak.. pójdzie do łazienki i się potnie :) hehe
no bo nic lepszego do roboty nie ma ....
http://artbazaar.blogspot.com/
Wejdźcie prosze tutaj i podyskutujmy.
Ranking najwazniejszych wydażeń artystycznych...i dbiutów.
Mnie zaciekawił debiut Sławka Pawszaka, którego artbazarowcy tak uparcie lansują...
Jago autorska koncepcja "fragmentaryzmu" to o ile mi wiadomo pomysł nie jego a scenarzystów serialu Klan gdzie lata temu [pojawił sie pewien artysta-oszołom twórca teorii "fragmentaryzmu"....
Może ścigający sie z Zenistami i Kantem Pawszak opowie coś o tej sprawie...? Może grał siebie w klanie ?
Zanim będzie wstyd...
Typ w Klanie nazywał się Heronymus (Hieronim mu było].
kiedy zmienisz te kolumny na wejściu ?patrzeć nie moge na to ...
The Krasnals to Krytykant !
A ja się pytam, gdzie byli rodzice???
pytam się gdzieeeee????
Serdecznie pozdrawiam :)
Wasz Jaruś