Wakacje z architekturą
Kołtuński/Schizofrenia
Architektura znajduje sie w schizofrenicznej sytuacji. Z jednej strony jest ściśle związana z praktyką, gdzie teoretyczny proces kończy się fizyczną realizacją w postaci budynku. Z drugiej pozostaje teoretyczną dziedziną, której efekty materializują się w postaci plansz, grafik, esejów, manifestów i analiz. W tym ostatnim przypadku dzieje się tak z przymusu, w skutek niedostatku środków i możliwości, ale czasem przez dobrowolną rezygnację z dążenia ku materializacji. W tą ostatnią sferę wpisują się architekci zajmujący się sztuką lub artyści zmagający się z zagadnieniami architektury, także teoretycy produkujący utopijne wizje, studenci z ich hipotetycznymi projektami i urbaniści wykonujący przyszłościowe analizy na zamówienie lokalnych władz.
Architektura jako dziedzina jest niejednorodna i niestabilna do tego stopnia, że nie istnieje żaden podręcznik architektury, którego opanowanie zapewniałoby odpowiedni poziom wiedzy do uprawiania zawodu, jak choćby w przypadku medycyny, gdzie podręczniki anatomii są obowiązkową i niezbędną lekturą do opanowania przez przyszłych adeptów.
Obie osobowości architektury żyją własnym życiem, czasem się przeplatając i wspierając, lub nawzajem krytykując. Tak, jak inny jest sposób pracy i sfera wpływów, tak też inne są środki i techniki prezentacji. Trudno tym samym mówić o festiwalach architektury, jako jedynych formach prezentacji jej aktualnych osiągnięć. Wbrew (polskim) pozorom architekci często biorą po prostu udział w „festiwalu w praktyce”. Architektura z natury rzeczy spełnia także funkcję obiektu muzealnego, więc na wakacjach warto wypatrywać nie tylko międzynarodowych show, ale także wysp klasycznej już architektury współczesnej.
Skupiska klasyki
Dla praktyków naturalnym środowiskiem ekspozycji są miasta, gdzie architektura funkcjonuje w rzeczywistej skali i odpowiednim otoczeniu. Niektóre z nich stały się prawdziwymi galeriami budynków, skansenami architektury i socjologicznym safari. Wydaje się być to oczywiste w przypadku Wenecji czy Rzymu, ale współczesna architektura stworzyła o wiele więcej takich urbanistycznych perełek, które przeżywają najazd turystów poszukujących architektonicznych doznań.
Na początku XX wieku takim miastem był oczywiście Paryż z jego arkadami oraz Nowy Jork z Manhattanem wypełnionym drapaczami chmur. W późniejszych latach narodziły się miasta takie, jak Brazylia (Brazylia, Oskar Niemayer), Chandigar (Indie, Maciej Nowicki, a po jego nagłej śmierci Le Corbusier), czy polskie Tychy – zaprojektowane od podstaw utopie nowoczesnej funkcjonalności. Choć często nieludzkie, dziś ilustrują ówczesny stan wiedzy i techniki zupełnie tak, jak w swoim czasie renesansowe miasta idealne. Wiele miast uzyskało podobny status podnosząc się z powojennej destrukcji, mniej lub bardziej świadomie rezygnując z kompletnej odbudowy. Częściowo stało sie tak w przypadku Warszawy, która stała sie polską kolebką nowoczesnej architektury, praktycznie całkowicie w przypadku holenderskiego Rotterdamu, gdzie zarzucono rekonstrukcję na korzyść nowoczesnej urbanistyki i architektury.
Biura promocji miast aktywnie wykorzystują potencjał architektury i dla przyciągnięcia turystów oraz kolejnych inwestycji, kształtując image metropolii na wzór przeskalowanego centrum kulturalnego. Władzę Rotterdamu wręcz ogłosiły go w tym roku miastem architektury. Jednak praktycznie każde współczesne miasto wydaje swoje dedykowane przewodniki architektoniczne, obejmujące historyczne konstrukcje lub jedynie współczesne obiekty, a turyści zwiedzają te ogromne galerie podążając za wydrukowanym obrazem wraz z instrukcjami. Pod tym względem Polska posiada olbrzymi, jak się wydaje z każdym dniem marnotrawiony, potencjał. Dodajmy, że polską architekturę socmodernistyczną zwiedzać szczególnie łatwo – nie wychodząc nawet poza obręb poszczególnych kolejowych dworców (Warszawa, Katowice).
Architektura bywa też prezentowana w formie modelowych, kanonicznych dla danego stylu budynków. Historycznych, jak modernistyczne Huis Sonneveld w Rotterdamie czy Villa Müller Adolfa Loosa w Pradze, w których oryginalne wnętrza udostępnia sie zwiedzającym. Ale również domniemanych domów przyszłości, jak zaprojektowany przez Bena van Berkela Living Tomorrow w Amsterdamie. W tym ostatnim, dzięki wsparciu firm z sektora zaawansowanych technologii, możemy zapoznać sie z kompletnym, hipotetycznym obrazem codziennego życia w przyszłości. Gdzieś pomiędzy wpisują się ekspozycje modelowych domów jednorodzinnych, choćby te organizowane w Warszawie przez wydawnictwo Murator. W większej skali taki charakter mają budynki powstałe przy okazji cyklicznych World Expo, olimpiad czy organizowanych przez rożne instytucje tymczasowych instalacji (po więcej w tej materii zapraszam na Hypergogo).
Muzea teraźniejszości
Niektóre miasta zyskały sławę dzięki konkretnym architektom, wraz z nimi stając się obiektami kultu studentów architektury. Tak powstał mit Bazylei, gdzie mieszczą się biura pracowni Herzog & de Meuron czy Diener & Diener oraz holenderskiego Maastrichtu, w którym tworzy Jo Coenen i Wiel Arets. W początkowym okresie działalności wszyscy ci architekci byli nierozerwalnie związani z lokalnym rynkiem, tu też zwykle powstawały budynki uznawane za ich najlepsze dzieła. W ostatnim czasie ten sam fenomen przyciąga rzesze turystów do Chin, gdzie gospodarczy boom i polityczna siła manifestują się przez nowopowstającą architekturę Szanghaju i Pekinu, a także zupełnie nowe miasta stworzone w ich otoczeniu. Perłą w koronie są oczywiście obiekty przygotowywane na Olimpiadę 2008.
Największą gwiazdą ostatnich lat jest jednak zdecydowanie Dubaj, gdzie szejkowie zorientowawszy się, że okres prosperity zasilanej ropą nie będzie trwał wiecznie, świadomie zdecydowali się przekształcić gospodarkę państwa przy pomocy architektury. Pomógł w tym na pewno biznes uciekający z zagrożonych wojną krajów Zatoki Perskiej i zwyżkujące ceny ropy, niemniej jednak decyzja o utworzeniu stref wolnego handlu i nieskrępowanego rozwoju przestrzennego była ściśle polityczna. Ten nieciekawy fragment pustynnego wybrzeża, gdzie 70% populacji stanowią mężczyźni, stał się jednym z najszybciej rozwijających się centrów turystycznych, wspomaganych przez kontrolowany napływ celebrities. Tutaj znajduje się jedyny na świecie siedmiogwiazdkowy hotel, najwyższy budynek świata, wieżowce na obrotowej podstawie, archipelagi sztucznych wysp i przegląd budynków zaprojektowanych przez praktycznie wszystkich liczących się architektów. A to tylko początek. Niemniej Dubaj w rzeczywistości istnieje jedynie jako obraz swojej architektury, pozbawiony rdzennego społeczeństwa i kulturowych korzeni, nie kryje w sobie żadnej ukrytej siły, która wiązałaby jego mieszkańców. Społeczność stworzona jest wokół architektonicznego szkieletu.
Architektura w galerii
Eksperymentalna architektura i architektoniczna teoria często ocierają sie o sztukę i właściwie nie istnieją poza publikacjami i galeriami. Stosunkowo niewielu jest jednak zadeklarowanych teoretyków i artystycznie ukierunkowanych architektów, którzy traktowaliby ekspozycje swoich projektów jako główny sposób uprawiania zawodu. Teoretyczne i artystyczne projekty powstają zwykle przy okazji komercyjnej lub akademickiej działalności, a wystawiane plansze, makiety, instalacje i fotografie paradoksalnie – w przeciwieństwie do zwyczajowych „dzieł sztuki”, nawet konceptualnych dokumentacji – same w sobie prezentują znikomą wartość materialną. Architektura rzadko jest zupełnie personalna i subiektywna, prezentowane hipotezy zwykle poszukują uniwersalnych wartości i prawie naukowego zapisu, który umożliwiłby ich wyrażanie i rozpowszechnianie. W przeciwieństwie do artystów, architekci pragną być rozumiani przez jak największą ilość osób, a do tego masowo kopiowani. W takim zwykle celu organizowane są architektoniczne biennale i wystawy, gdzie nawet jeśli wystawiane są jedynie fotograficzne plansze, nacisk położony jest na niemalże obiektywny przekaz, który obrazuje współczesne społeczeństwo, jego środowisko, problemy i relacje z architekturą. To także na takich imprezach prezentowane są projekty wizjonerskie bądź kompletnie utopijne.
Największe architektoniczne wystawy organizowane są przez miasta aspirujące do architektonicznych ikon. Najbardziej prestiżowe jest z pewnością Biennale di Venezia, odbywające sie na przemian z biennale sztuki. Swoje biennale architektury maja też Rotterdam, Londyn i do niedawna Kraków (w 2004 roku odbyło się ostatnie, o którym słyszałem), a w Lizbonie masowa wystawa architektury odbywa sie co trzy lata. Istnieje też spora ilość architektonicznych festiwali, międzynarodowych lub przeznaczonych jedynie na promocje rodzimej architektury.
Poza czasowymi imprezami jest przynajmniej kilka renomowanych instytucji zajmujących się wystawianiem architektury, na przykład holenderski Nai (znów w Rotterdamie), którego dyrektorem był do niedawna Aaron Betsky. Natomiast prestiżowe wystawy często organizowane są przez lokalne stowarzyszenia architektów, jak np. madrycki COAM, lub znane szkoły, jak londyńskie Architectural Association czy holenderski Berlage Institute. Wszystkie te imprezy odbywają sie jednak według podobnych schematów, nazwiska zwykle powtarzają się, a widz bombardowany jest mieszanina planów, miniatur budynków, opisów metod projektowych, prototypowych technologii i manifestów. Architektura rzadko wykracza poza standardowe media, a jeszcze rzadziej wychodzi do zwykłego widza. Teoretyczna produkcja siłą rzeczy zamyka się w introwertycznym środowisku.
Na styku dyscyplin
Stagnacje próbują przełamać przedsięwzięcia młodych architektów, takie jak np. inicjatywa Pecha Kucha, czyli zapoczątkowana w Tokijskiej piwnicy seria krótkich wykładów, które ze względu na ściśle przestrzeganą formułę (prezentacja maksymalnie 20 slajdów w ciągu 6 minut i 40 sekund) wprowadzają dynamikę i prostotę przekazu. Pecha Kucha podróżuje pomiędzy miastami i państwami, nieregularnie pojawiając sie od Amsterdamu po Bogotę, a informacje o nadchodzących pokazach pojawiają się z wyprzedzeniem w Internecie. Sieciową strukturę ma też Club van Amsterdam, kulturowy think tank z dizajnerskim zacięciem, motywujący dyskusje na najbardziej aktualne i przyszłościowe tematy.
Istnieje też sporo multidyscyplinarnych eksperymentów, w których metody znane od dawna w świecie sztuki adaptowane są dla wyrażania architektonicznych idei. Carol Brown i brytyjski architekt Stewart Dodd od dłuższego współpracują w ramach CarolBrownDances nad relacjami architektury i tańca, odczuwania przestrzeni i relacjami pomiędzy ciałem i architekturą. W Holandii odbyło sie już przynajmniej kilka happeningów, gdzie formalna reprezentacja ustąpiła miejsca choreografii, wizualizując relacje przestrzenne za pomocą dynamicznych relacji pomiędzy uczestnikami. Warto wypatrywać ich w wakacje.
Ten obszar eksplorują też architekci zajmujący sie nowymi technologiami, które dzięki animacji i technikom cyfrowym pozwalają wizualizować niewidoczne dotychczas zjawiska zachodzące w przestrzeni. Wzory połączeń lotniczych, relacje pomiędzy użytkownikami forów internetowych, ruch przechodniów na podstawie zapisów połączeń telefonicznych, czy hierarchiczne diagramy urbanistycznych kompozycji to tworzywo tych projektów. Większość z nich przybiera formę net artu lub prezentacji wideo dostępnych w sieci.
Oczywiście zanim powstała animacja komputerowa architektura istniała jako nieodłączny element teatru, a później także filmu: od kolumnad w tle greckich dramatów, aż do utopijnych wizji miast przyszłości we współczesnych produkcjach. W filmie zaczęło się od nieśmiertelnego Metropolis Fritza Langa, przez niezliczone eksperymenty w krótkich formach, aż do ręcznych i komputerowych animacji. Blade Runner, Piąty Element, Raport Mniejszości czy Ghost in the Shell są właściwie zbudowane wokół architektonicznych wizji. Architekci mają swoje własne festiwale, na których oprócz nudnawych dokumentów z kamerzystą snującym się po budynkach, prezentowane są eksperymenty i fabuły. Jednak to same filmy spełniają funkcję onirycznych muzeów architektury wyobrażonej.
Już na początku poprzedniego wieku główny teoretyk modernizmu Walter Benjamin pisał o wpływie kina na percepcję współczesnego świata, jednak wpłynąć na nią może także teatr. O spektakl otarła się zupełnie komercyjna prezentacja projektu nowego letniego osiedla dla Rotterdamu zaprojektowana przez biuro FAT z Londynu. Budynki w rzeczywistej skali stworzyły scenografię, w której piknik, koncerty i zabawa posłużyły przekazaniu architektonicznego zamysłu przyszłym mieszkańcom. W taki sposoby architektura w XXI wieku będzie zapewne szukać nowych form przekazu i interakcji z szeroką widownią, aby zniwelować rozdźwięk społeczny, do jakiego doprowadziła modernistyczna elitaryzacja.
Być może XXI wiek będzie okresem korygowania utopii i powstawania wysp architektonicznych cudów – nie tylko, co warto podkreślić, w społeczeństwach Zachodu.
Komentarze (3)
przed napisaniem 'recenzji' z tzw. eventów architektury to nalezalo by zrobic bardziej merytoryczny research:
np. zajrzec tutaj: http://nologo.blox.pl gdzie wyklad miała wsponiana w artykule grupa FAT /fashion architecture taste/ czy chociazby Aaron Betsky, krytyk architektury, obecnie nr 1 na świecie, . Warto tez wsponieć o jednym z pierwszych działan w Polsce na tzw'styku' architektury i zajrzeć tutaj: http://ats.free.art.pl
pozdrawiam
marcin szczelina
niedziela, 01 lipiec, 2007
tzn merytorycznie co bylo nie tak? nieprzeczytanie nologo.blox.pl? o kazdym z typow moznaby pisac bloga, a nie 2 zdania w pojedynczej notce. jest tez wiecej krytykow architektury niz betsky i ciezko powiedziec, ktory jest numer 1. on sam zreszta rzucil instytut architektury dla muzeuum sztuki.
niedziela, 01 lipiec, 2007
Szanowny MS:
Ten artykuł nie jest "recenzją" z tzw. eventów architektury, a subiektywnym wyborem intrygujących zjawisk. FAT było wspomniane w pewnym kontekście - to nie był "ustęp o FAT". Podobnie Betsky - nie o niego szło. Szło o wakacje z architekturą.
Niemniej doceniamy i zauważamy festiwal nologo. :-)
poniedziałek, 02 lipiec, 2007