Too many artists
Banasiak/Dobrego zawsze niewiele
Przysłowie ludowe
1.
Wypowiedzi na blogach czy portalach o sztuce można z grubsza podzielić na merytoryczne i nie. I nawet jeśli te ostatnie stanowią mniejszość, to są na tyle głośne, że siłą rzeczy wybijają się na pierwszy plan. Jednak tylko pozornie stanowią polifonię. W istocie jest to harmonijna melodia, która układa się w bardzo konkretną historię o polskiej sztuce najnowszej.
Jak każda narracja o charakterze spiskowym, także i ta jest niefalsyfikowalna z samej swojej istoty. Spisku nie można bowiem zdemaskować, gdyż jest spiskiem. A tłumaczenia oskarżonych o przynależność do układu tylko potwierdzają jego istnienie. Wiadomo: „uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Bo narracja spiskowa zawsze opiera się na petitio principii – błędzie logicznym polegającym na uznaniu tezy za przesłankę dowodu. W tej optyce sukces nie jest efektem pracy i zaangażowania, ale wsparcia układu. Środowisko nie tworzy się spontanicznie, wokół ciekawych idei i ludzi, ale jest ich mechanicznym producentem. Dowód? Przecież X, Y i Z, osoby, które osiągnęły największy sukces i mają największe wpływy, należą do „środowiska”.
„Spisek sztuki” – wstrzelił się Baudrillard tym tytułem w polski kontekst! – jest jednak specyficzny. Bo poza tym, że jest klasycznym polskim piekiełkiem, posiłkuje się mitem artysty pokrzywdzonego, niedocenionego i cierpiącego – jak nie za miliony, to przynajmniej we własnym imieniu.
W tej rzeczywistości wszystko jest nie tak: nie ci artyści są docenieni, nie te galerie istotne, nie te instytucje najważniejsze, nie te ośrodki opiniotwórcze. Sztuka, która zdobyła popularność jest komercyjna, koniunkturalna i miałka. Winę za to ponoszą stronniczy krytycy, warszawka, kuratorski układ, blogi, kolekcjonerzy z bożej łaski, cyniczni handlarze sztuką, zachowawcze instytucje, wiadome galerie, podejrzane gremia, nie takie jak trzeba składy jury, a na dokładkę Wilhelm Sasnal. Zgodnie z zasadami gatunku tu wszystko jest po coś, nic nie dzieje się ot tak, po prostu. Pochwała czy krytyka nie wynikają z własnego zdania, lecz określonej taktyki, sukces nie jest efektem talentu, lecz wsparcia ze strony układu, artyści są promowani nie z racji gustu promotora, ale dla symbolicznego lub wymiernego zysku, opinie nie odzwierciedlają poglądów autora, lecz są elementem określonej strategii, i tak dalej, i temu podobne. Dowód? Przecież X, Y i Z…
Oczywiście także i ta narracja ma swoich bohaterów. Nie należą oni do elity, bo są na to zbyt prawi. To dlatego system ich pomija, a nawet zwalcza. Funkcjonują więc na obrzeżach: zapoznani geniusze, którzy nie mają możnych protektorów, wpływowych przyjaciół, pieniędzy. Jedyne co im pozostaje, to walczyć za pomocą klawiatury: jedni zakładają więc własne blogi i piszą jadowite pamflety, drudzy obserwują wszystko z dystansu i mozolnie odtwarzają strukturę oplatającej wszystko sieci, trzeci już bezceremonialnie, choć pod pseudonimami, demaskują układ.
Tyle kolportowany światłowodami mit. A jak jest naprawdę? Dokładnie odwrotnie: jeszcze nigdy w najnowszej historii Polski nie było tak łatwo zostać artystą. Jeszcze nigdy sztuka nie była tak popularna i zróżnicowana. Jeszcze nigdy nie było jej tak wiele. I jeszcze nigdy nie istniało tyle promujących ją ośrodków.
2.
Dokładnie trzy lata temu, w czerwcu 2005 roku, Paweł Leszkowicz w głośnym tekście „Sztuka wobec rewolucji moralnej” pisał z entuzjazmem: „Po raz pierwszy w mojej własnej historii zajmowania się sztuką myślę, czytam, piszę i uczę o sztuce polskiej z taką samą przyjemnością jak dotychczas o zagranicznej. Wyraźnie dostrzegam prawdziwą eksplozję, wreszcie otworzyły się oczy i umysły artystów i kuratorów. Nazwałbym ten fenomen MŁODĄ SZTUKĄ Z POLSKI (MSP)”.
Euforia Leszkowicza była uzasadniona. Rok 2005 to apogeum sukcesów polskich artystów pokolenia lat ’70: oto wszystko ułożyło się w spójną całość, sztuka współczesna błyszczy medialnie, jest w samym centrum uwagi. Ale apogeum oznacza, że potem może być już tylko zjazd w dół: aż do następnego impulsu, którym w sztuce (i nie tylko) jest pokoleniowa zmiana. I dzisiaj, ponad 4 lata po wejściu Polski do UE, jesteśmy w zupełnie nowej sytuacji. Młoda Sztuka z Polski stała się Klasyczną Sztuką z Polski. Albo Polską Sztuką Średniego Pokolenia. W każdym razie, fakt zmiany przedostał się już chyba do świadomości luminarzy polskiej sztuki. I o ile przez ostatni czas mieliśmy raczej do czynienia z próżnią, pustym polem, to wydaje się, że teraz hamulce puściły. Czy to zmiana o charakterze pokoleniowym? Na razie raczej mentalnym. Nagle na plac gry wpadli wszyscy, którzy dotąd byli na nim nieobecni – i to jednocześnie. Ci, którzy byli za młodzi i ci, którzy byli za słabi, przez ostatnie lata schowani w cieniu wybitnych rówieśników. Na scenie mieszają się więc artyści urodzeni w latach ’70, studenci, którzy będąc na III roku już pokazują swoje prace, bo archaiczna kadra nie potrafiła zrobić im korekty, a postępowa nie pojęła jeszcze, że istnieje coś takiego jak współczesny kicz, są też niedawni absolwenci, artyści określający się dziwacznym mianem „niezależnych”, artyści ulicy, zaangażowani i nie – słowem: wszyscy, którzy mianują się artystami lub z braku lepszych kategorii są za nich uważani. „Nowość”, „młodość”, „zmiana”, słyszymy na każdym kroku. Jakość? Krytycy i komentatorzy nie proponują już nowych kategorii, nie szukają spoiwa, które mogłoby połączyć artystów (i odbiorców!) należących do jednego pokolenia, nie zastanawiają się, dlaczego sztuka poprzedniej generacji była tak koherentna, nie chcą znaleźć faktycznego wyróżnika twórczości młodych artystów, nie próbują wytrącić z artystycznej masy spójnego trendu. Wystarcza im jedno: świadomość nowego otwarcia.
Jakże znamienne, że w katalogu do wystawy Establishment (jako źródło cierpień) – pierwszego pokazu mającego ową zmianę dokumentować – Stach Szabłowski ucieka do przodu i deklaruje, że dzisiejsza sztuka nie ma wspólnego mianownika. No bo przecież nie ma – współcześni artyści są różnorodni! Ot, klasyczne petitio principii. Jednak pokolenie to nie pompa ssąca, w gruncie rzeczy nie o datę urodzenia tu idzie, a o wspólne – fundujące – doświadczanie. To, że wiele osób mianuje się artystami, nie oznacza, że ich prace układają się w generacyjną reprezentację. Bo dziś, poza tym, że wyraźna grupa artystów zmęczyła się rzeczywistością, nie istnieje żadna wyraźna tendencja. Również tendencja braku tendencji. Króluje projektantyzm, projektantyzm i jeszcze raz projektantyzm. I wtórne malarstwo. Tym akurat nasza epoka się nie wyróżnia.
Nic nie wskazuje na to, aby sztuki miało zacząć ubywać. Przeciwnie: złoża wydają się niewyczerpane. W Polsce funkcjonuje siedem Akademii Sztuk Pięknych: gdańska, katowicka, krakowska, łódzka, poznańska, warszawska i wrocławska. Co roku przyjmują średnio 20 osób na każdy z wydziałów, co daje – pomijając wydziały takie jak konserwacja czy wzornictwo przemysłowe – liczbę około 650 absolwentów rocznie w skali całego kraju. Plus uczelnie wyższe, które nie są akademiami, ale mają wydziały artystyczne. Do tego ci, którzy studia skończyli już dawno temu, ale dopiero teraz nadszedł ich czas. No i samouki, odszczepieńcy, i wszyscy ci, którzy nie pasują do żadnej kategorii. To znaczy pasują: do kategorii zmiany, wielkiego artystycznego boomu.
Płótna młodych malarzy skupowane są wprost ze sztalug, jeszcze niedokończone, jak to miało ostatnio miejsce na warszawskiej ASP. Kilka wzmianek na popularnym blogu owocuje ofertami od zdawałoby się statecznych galerii. Studenci sprzedają obrazy po kilka tysięcy i tylko od kreatywności i zapału młodych twórców zależy, czy zostaną zauważeni. Mogą walczyć za pomocą klawiatury: jedni rozsyłają e-mailami CV i reprodukcje prac, drudzy dzwonią do kuratorów i galerzystów, trzeci zakładają własne galerie. Mogą też wysłać prace na któryś z festiwali młodej sztuki. Czekają Spojrzenia. Konkurs dla młodych twórców, Survival. Przegląd młodej sztuki, Samsung Art Master, Triennale Młodych Orońsko, Rybie Oko. Biennale sztuki młodych, częstochowskie Triennale Sztuki Najnowszej… Aby nie być dzisiaj artystą, nie płynąć którymś ze strumieni polskiej sztuki, trzeba tego po prostu nie chcieć. Miesiąc w miesiąc Notes na 6 Tygodni pęka w szwach od prezentacji młodej sztuki. Na zachód od Odry przebąkuje się o bessie? Może. Jednak w Polsce jest teraz tylko wielki wir, który wsysa wszystkich i wszystko.
Oczywiście sami galerzyści też zaglądają na akademie: w poszukiwaniu oryginalności czy choćby i chwytliwej przeciętności. Nikt nie zostanie przeoczony. Chętne są też instytucje państwowe, intensywnie zresztą pączkujące – kolejne metry kwadratowe białych kubików rosną jak na drożdżach. Tu nowe skrzydło, tam nowy gmach, tu zapowiedź otwarcia. Ileż wystaw, ileż projektów, ileż inicjatyw! Ileż ośrodków! Pracowników też nie zabraknie, wszak studia kuratorskie przeżywają oblężenie. Tylko czekać aż kolejne ośrodki akademickie zainspirują się sukcesem Krakowa.
Pamiętajmy również, że Polska nie jest już krajem dwóch galerii – teraz Polska jest krajem galerii, które jeszcze nie powstały. Ale powstaną, i to zaraz. Ostatecznie jako podmioty merytoryczne zaistnieją tylko te, których kamieniem węgielnym stanie się głęboki namysł nad aktualnym stanem polskiej sztuki. Całej reszcie będzie musiał wystarczyć zysk czysto merkantylny – i chyba wystarczy. Jednak nawet tutaj nie wystarczy już formuła „znane nazwiska plus debiutant”. Bo znanymi nazwiskami – w istocie wspomnianymi „ludźmi z cienia” – jesteśmy już znudzeni. Ileż razy można oglądać to samo, tylko w różnej oprawie?
Jedno jest w tym wszystkim pewne. Młodzi robią sztukę: malują, rzeźbią, filmują, fotografują, wymyślają, partycypują, rejestrują, obserwują, krytykują, występują, kombinują, projektują. To proste: wszak sztuką jest dziś to, co do czego umówimy się, że jest sztuką. Indywidualność? Oryginalność? Kto by się nimi przejmował. Wiele wskazuje na to, że niewielu. Można się o tym przekonać przeglądając jakikolwiek międzynarodowy magazyn o sztuce, jadąc na weneckie Biennale albo odwiedzając którąś z pięciuset berlińskich galerii.
3.
Jaka jest w tym wszystkim rola krytyka? I czy krytyk ma jeszcze w ogóle jakąś rolę? Owszem, i to bardzo istotną. Przywołajmy raz jeszcze Leszkowicza: „Po raz pierwszy w mojej własnej historii zajmowania się sztuką myślę, czytam, piszę i uczę o sztuce polskiej z taką samą przyjemnością jak dotychczas o zagranicznej. Wyraźnie dostrzegam prawdziwą eksplozję, wreszcie otworzyły się oczy i umysły artystów i kuratorów”.
Otóż to. Budowa już się skończyła. Gmach polskiej sztuki stoi i nie wygląda wcale najgorzej. Oczywiście rola demiurga była wyjątkowa, jednak nowa sytuacja też ma swoje plusy. Podstawowym jest spokój. Krytykowi w końcu nikt nie przeszkadza: kurator robi wystawy, kolekcjoner kolekcjonuje, artysta tworzy, galerzysta sprzedaje, a krytyk może w spokoju wyrazić swoją opinię. Jego głos będzie dobrze słyszalny, bo w końcu nie musi mówić w chórze. Oto proza życia, zwykła praca w rzeczywistości artystycznej nadprodukcji. I kto wie, czy to właśnie nie teraz krytyk jest prawdziwie niezależny.
Polska jest już jednym z pól globalnego uniwersum sztuki, a więc nowy blok tekstów postanowiłem nazwać internacjonalnie: Too many artists. Oto symbol nowej epoki. Beuysowski idealizm zweryfikowany przez czas; a może skutek brutalizacji koncepcji wyrażonej hasłem Jeder Mensch ein Künstler – obojętnie. Jedno jest pewne: czekając na realną generacyjną propozycję, krytyka musi nauczyć się funkcjonowania w rzeczywistości artystycznej nadprodukcji. W przeciwnym razie typowy dla rozwiniętych zachodnich społeczeństw zalew „sztuki” potraktujemy jako głos pokolenia, a głosu prawdziwego – nie dosłyszymy. Bo jeszcze nigdy w najnowszej historii Polski nie było tak łatwo zostać artystą. I jeszcze nigdy słowo „sztuka” nie było tak zdezawuowane.
***
W wakacje także i Krytykant.pl zwalnia obroty, jednak mam nadzieję, że znajdzie się pretekst dla przynajmniej kilku tekstów. W normalnej dynamice startuję za trzy miesiące, 1 października, choć pewnie już wrzesień przyniesie ożywienie. A na razie zbierajmy siły, bo wiele wskazuje na to, że przyszły sezon zapowiada się imponująco. Przynajmniej pod względem ilości.
Komentarze (216)
Słowa Beuysa to prorocza wizja szalonego geniusza, ale spełnia się ona w zbyt dosłowny sposób. Każdy (niemal) rzeczywiście jest artystą. Jak przez kalkę słowa Beuysa przebijają się także przy słowach Martina Creeda "nawet pójście do centrum handlowego jest działaniem artystycznym".
A ja się jednak nie dałem nabrać ;)
artystow jest w sam raz.
. ma rację
słowa Beuysa ...każdy jest twórcą ,to napewno ale czy artystą ( ? ),to kwestia aksjologii a to kwestia na zupełnie odzielną rozmowę
wybór reprodukcji i tytuł bloga zaprzeczają sobie.sięgając w głąb historii nie negaował bym roli salonów ,upatrywał bym raczej w nich siłę,sens i progres cechujący kraje działające takim typem strategi na polu kultury ..czy było i czy jest za dużo artystów (czy moze chodzi o twórców ??!! ) odpowiedź wyżej
Jak zwykle kawał dobrej beletrystyki :))) Może Pan poda jakieś dowody, fakty na potwierdzenie swoich tez. Nazwiska, wystawy, publikacje - Leszkowicz nie podaje również uzasadnienia swojej tezy, tym samym jego błąd jest dublowany.
Krytyk to analityk, który swoje przekonania opiera na faktach, z których wyciąga wnioski - no, ale widać z krytykantem jest inaczej. Staje się Pan kolejnym dyletantem, szkoda trochę lepiej Pan rokował – kolejna stracona dusza.
,,Jesze nigdy tak łatwo nie zostawało się artystą"? Nie proszę Pana, jeszcze nigdy tak łatwo nie nazywano artystą byle kogo. Jeszcze nigdy tak bezczelnie a przy tym tak profesjonalnie nie pogrywano jak dzisiaj, wyłącznie z zyskiem w tle. Kiedyś, w czasach kiedy kasy na rynku sztuki nie było, mniej było ekspertów, a więcej poetów wśród krytyków, bo kuratorów nie było w ogóle. "Tłumacze" sztuki pojawili się równo z pojawieniem się kasy. Nie tylko brzęczącej, ale też potencjalnej. Terror "młodości i nowości", osiągnął pułap groteski: nie tylko przytomny kolekcjoner szuka -spocony z emocji- prac "już" studenckich, ale nawet rozsądni ludzie (jak Zanussi) są tak skołowani, że gotowi zatrudnić bezczelnawą kurewkę do, jak mówią, filmu. I jeszcze Pan Leszkowicz ze swoim gmachem sztuki polskiej. Ten gmach to niestety, jak powiedziałby Pevsner, nie katedra w Lincoln, a szopa na rowery. Wszystko, detalicznie wszystko w wydaniu tej obecnej ,,młodości" jest rżnięte ze "starości" - głównie niemieckiej: Beuysa, Polkego, Richtera etcetera. Jeszcze zresdztą pogadamy, bo teraz muszę kończyć (i pograć w teniska), ale wrócę do tematu. Adieu
francuska.księżniczka:
ejże, trochę jednak podałem - przykładów, nie "dowodów". w moim przekoaniu takie są fakty, ale czekam na głos polemiczny. pozdr.
Bezan:
zabawne jest to, że Pan uznaje mnie za reprezentanta "trendu", który Pan tak zawzięcie krytykuje. tyle, że ja się z Panem do pewnego momentu zgadzam. ależ tak - jest pełno artystycznej hucpy, produkcji (bo nie sztuki) wtórnej i neiciekawej, wystepującej pod płaszczykiem awangardowych niegdyś taktyk, etc. (pisałem o tym wiele razy) - i nie nalezy mylić tego z wartościową sztuką. o tym był ten tekst (co warto podkreślić, bo Pan chyba czytał go przez pryzmat łatki jaka mi przypiął).
Jednak zupełnie nie moge zgodzic się na Pański - użyjmy łagodnego słowa - maksymalizm. Otóż złej sztuki zawsze było najwięcej. I tu się nie zgadzamy. To nie jest tak, że "kiedyś to było dobrze". To nie o "czasy" tu chodzi. Przeciwnie. To u nas, z racji takiego a nie innego ustroju, nie było rynku (wcześniejsze zawirowania też zrobiły swoje). I nie było art. nadprodukcji, która na Zachodzie istnieje od dekad. Myśli Pan, że Beuys czy Polke toteczeni byli tytnami, czy moze epigonami? Rynek sztuki to nie jest wymysł końcówki XX wieku. To własnie teraz jest w Polsce "normalnie". Okres, do którego Pan tak wzdycha to aberracja, a nie żadna oaza sztuki czystej, a krytyków uwznioślonych. Tak - rynek to klient, a klient ma często masowy gust. Pana to zdaje się irytuje. Mnie ani trochę. Niech każdy kupuje co chce. Jedyne o co mi chodzi, to aby krytyka rozrózniała współczesny kicz (intelektualny i formalny) od ciekawych propozycji artystycznych.
A dobra - wybitna! - sztuka powstaje jak powstawała. Także w Polsce, także w ostatnich latach. Życzę Panu aby ją dojrzał - bo warto. To świetna sprawa.
pozdrawiam,
K
PS. Jaki znowu Zanussi??!
Bezan, cieszymy się że jesteś wysportowany :))) To nie kasa niszczy sztukę tylko Ci którzy uważają że tą sztukę tworzą.
Proszę Pana, tu nie ma, z czym polemizować. Tekst to Pana opinia, do której ma Pan prawo, – ale to tylko opinia. Zgodnie z logika dyskusji moja polemika musiałaby się ograniczyć do postawienia 20 pytań skąd Pan to zaczerpnął, aby móc się później ustosunkować.
Z faktami się nie dyskutuje, więc jeśli tezy byłyby podparte odpowiednią faktografią to mogłaby prowadzić do konstruktywnej dyskusji a ta z kolei do wypracowania rozwiązań i zmiany sytuacji
a tak znowu wszyscy będą rzucać również tylko opinie na prawo i lewo – a najbardziej Bezan jak wróci z tenisa.
W najnowszym filmie Zanusiego, w małej roli wystąpi Doda :))))
to akurat może być zabawne i przewrotnie powiedzieć os o kondycji polskiej kultury :)
ee, myślałem że recenzja Establishment, a tu tekst o niczym, układach i dużo aluzji...
no wlasnie - jak wypadl Establishment?
Kto zrobil ciekawa sztuke, a kto wtorny kicz na te wystawe?
Tylko na ostro, prosze...
uuuueeee znowu lanie wody znowu lanie wody
sezon ogórkowy i nuda
co za ludzie bez zadymy nie da rady, ze stadionów uciekliście....???
a no i dodam że miejsce twoje jako krytyka jest również przewidywalne i nudne zarazem,wiemy co będziesz robił i pisał za miesiąc i rok etc etc .ludzi piszących jest na pęczki,wszycy piszą blogi,wszyscy wydają książki również ci co do powiedzenia nie mają nic lub są troszkę ponad przeciętni ..rynek i układy dla takich muszą znaleść miejsce i znajdują ,mnie bardziej boli nadmiar krytyków i krytkantów niż twórców ( czyt. artystów ) bo jeśli ktoś sieje zamęt to raczej ci pierwsi a napewno większy
http://www.ratz.pl/ratz_info_e.html
no to po kolei:
- alez tak, to tylko moja opinia, nic więcej. ale to Pani rząda, by był to wywód naukowy. tyle, że ja się nie czuję naukowcem, raczej publicystą.
- będzie obszerna recenzja Establiszmentu
- aluzji nie ma, a jeśli jakas wyszła to niechcący, przepraszam
- rzecz jasna nie ma Pan pojęcia o czym napiszę w nastepnym bloku tekstów;
- blogów jest mało, a tych konsekwentnie prowadzonych - bardzo.
- chciałbym żeby krytycy i krytykanci siali zamęt, oby jak największy
- skoro nie trawi Pan mojej przewidywalnej nudy, to czemuz reklamuje Pan tu swoje prace - jak widzę, strasznie independent? ;-)
życzę miłego dnia, pozdrawiam i w ogóle!
K
Jeśli jest Pan publicystą to nie mam uwaga, nie będę ich miała w przyszłości, a jakakolwiek dyskusja z mojej strony nie ma znaczenie (j.w.) Bynajmniej nie domagam się naukowości, a raczej tekstu na wysokim (lepszym) poziomie erudycyjnym. To, że Pan będzie operował zmianami typu podmiotu publicysta, naukowiec, krytyk, dziennika itp. nie polepszy jakości tekstu.
Kiedyś Iza Kowalczyk zagadnęła Pana o status strony, zostało to uznane za nie istotne… czyżby tak było.
Dlatego właśnie w pierwszym komentarzu nazwałam Pana dyletantem, to jest strona o sztuce… nie czytają Pana laicy, więcej szacunku do odbiorcy.
Obserwacje, które zostały zawarte w tekście nie są nowością – choć Pan jest zdaje się jest dość młody. Pan ma dar ubierania opinii w brawurowe słowa i dużo zapału, – dlatego Pan rokował, ale talent to nie wszystko.
Styl Rastra już był… czekam na najwięcej.
Z poważaniem i pozdrowieniami
francuska.księżniczka
no dobrze już, dobrze, pasuję! :-)
i nadal nie wiem jaki jest "status" mojej strony.
no i prosze dyskutować, publicystyka też chyba podlega dyskusji? no dobra, pozdrawiam!
K
K- blogów jest mało, a tych konsekwentnie prowadzonych - bardzo.
FR -Ile jest blogów że jest ich za mało albo za dużo, ktoś je policzył?
-Jaką ilość blogów uznały by Pan za odpowiednią 20, 30?
- Ile powinno być blogów o sztuce w 38 mln kraju?
K- chciałbym żeby krytycy i krytykanci siali zamęt, oby jak największy
FK- Panu zależy na krytykach i krytyce czy sztuce? Zamęt powinna siać sztuka? No ale mamy kuratorów o kuratorach, wystawy o wystawach, no wiec i musi być krytyka o krytyce.
- No a może zamiast ilość, jakość?
- Czy nie jest tak, że zostanie krytykiem to indywidualna decyzja jednostki, i nie można ich po prostu kupić w sklepie żeby było więcej.
K- blogów jest mało, a tych konsekwentnie prowadzonych - bardzo.
FR -Ile jest blogów że jest ich za mało albo za dużo, ktoś je policzył?
-Jaką ilość blogów uznały by Pan za odpowiednią 20, 30?
- Ile powinno być blogów o sztuce w 38 mln kraju?
K- chciałbym żeby krytycy i krytykanci siali zamęt, oby jak największy
FK- Panu zależy na krytykach i krytyce czy sztuce? Zamęt powinna siać sztuka? No ale mamy kuratorów o kuratorach, wystawy o wystawach, no wiec i musi być krytyka o krytyce.
- No a może zamiast ilość, jakość?
- Czy nie jest tak, że zostanie krytykiem to indywidualna decyzja jednostki, i nie można ich po prostu kupić w sklepie żeby było więcej.
Ależ niech Pan nie pasuje, przecież publicystka polega na dyskusji. (choć nie wydaje mi się) Wybiera Pan tematy na które wolno a na które nie wolno dyskutować. Pan może wrażać opinie o artystach ale o Panu nie wolno :)))
System funkcjonowania tzw. świata sztuki nie jest w żaden sposób szczególny ani spiskowy. Nie tylko sama sztuka jako artystyczna reprezenatcja, ale wszystko co się w i wokół niej dzieje odzwierciedla relację pomiędzy ludzką 'naturą' a sytuacją. Postrzeganie sztuki jako aktywności w jakiś sposób 'wyższej' czy 'ponad' to dość nowa koncepcja, raczej związana z anarchiczną w ogóle postawą życiową. Polecam tu dyskusję wokół poprzedniego tekstu / i uwaga, wnioski wcale nie są idealistyczne.
Funkcjonowanie w sztuce na zasadzie jakiejkolwiek ambicji czy osiągu wiąże się, jak w każdej dziedzinie, z rozpoznaniem reguł gry, i szukaniem swojego miejsca. Na żadną z tych 'funkcji' / artysty, krytyka, kuratora, plus mieszanki/ nie ma dziś kryteriów, więc jak mówić o kryteriach oceny produkcji artystycznej. Można tylko mowić o kryteriach etycznych / kiedy. np. mamy do czynienia z auto promującymi się grupami / np. samowystarczalne kręgi typu artysta/krytyk/kurator w jednej 'rodzinie', tworzące pozory sukcesu. Ale 'pojawialność' nazwiska to jeszcze nie sukces. Podobnie jak nie ilość produkowanych prac, słów, udziałów w wystawach. Ale to są te pozory spędzające sen z powiek tym 'niespełnionym'.
Leszkowicz pisał wzniośle, i słusznie, o etyce w sztuce / tzn. w jej 'produkcie'. Ale to przecież temat dotyczący nie tylko artysty. I nie chodzi o wykrywanie 'spisków, ale jednak o jakiś etos, o 'jakość' nie tylko artystyczną ( intelektualną, formalną itp), ale taką ludzką.
Tak, wiem, jest to oczekiwanie tak samo naiwne w stosunku do sztuki, jak do każdej innej dziedziny. å
Podoba mi się też pytanie o status tej strony internetowej. Francuska.ksieżniczko, to ja od tej pory jestem Artystka nr.1 na świecie. No.1 Taki mam status wirtualny, taki halun. ;)
Hej Jakub
sniłeś mi się ostatnio,
fajny tekst,
pozdrawiam i miłych wakacji :)
Hej Jakub
sniłeś mi się ostatnio,
fajny tekst,
pozdrawiam i miłych wakacji :)
francuska księżniczko i Krytykancie: uważajcie na literówki, bo Wam wyjdzie, że "publicystka polega" na krytykancie, a krytykant jej "wraża" opinie. A tego, chyba, nie chcemy. Niech w blogach też "rządzi" jakaś ortografia. Wróciłem z tenisa, ale mam mało czasu. Niech się jeszcze wzbierze trochę piany. Ah...oj
Do m.,
Artystko No.1 masz prawo mieć halun, że jesteś na szczycie listy. Ale żebym i ja tak uznała, musiałabym najpierw zobaczyć Twoje prace. Nie wykluczam, że były by dobre. Sądząc po treści Twoich wypowiedzi powyżej oraz w kontekście tekstu o performence jesteś - osobą refleksyjną i świadomą wielu kwestii, a to już bardzo dużo.
Jednak Krytykant, ma nad nami pewną przewagę, on swoje opinie wygłasza jawnie, ma odwagę zabrać głos i ów głos poddać krytyce (dyskusji). Pytałam o status strony, aby móc zrozumieć cel i funkcje tekstu – by móc się do niego ustosunkować.
Dostałam odpowiedź że to publicystyka – czyli dyskusja opinia za opinie, patrz programy polityczne, więc z kolejnych polemik zrezygnowałam. Postawiłam jednie kilka pytań.
W katalogu do wystawy było ogrodzone drzewo i na stronie Trutha tez się pojawiło
http://www.truthtag.com/gallery.php?id=8
byłam na wystawie i drzewa wcale nie widziałam przed CSW, czy ta praca w ogóle była przed zamkiem ?! czy gdzieś poza ?
Dokladnie to samo, co na stronie artysty. Jak idzie się od strony pl. Na Rozdrożu, jest zaraz po lewej przed zakrętem w brukowaną alejkę prowadzącą do Zamku.
pozdrawiam
K
Swój ciągnie do swego – a Polską rządzi grupa partaczy :)))
FK / dzięki! Co prawda mialam na myśli to, że status strony internetowej to równie zabawny koncept co mój halun o rankingu artystów / i moim nr 1. Myślę, że jeśli tu wchodzimy, czytamy, komentujemy, czyli strona jest warta uwagi, to pytanie o status jest zbędne / szczególnie, że to internet. Wolność.
Fakt, Krytykant jest dzielny, bo jawny. W ogóle jest skarbem :) ( dajemy się wciągnąć). Ma też ironiczne poczucie humoru, uwaga, czasem sarkastyczne.
Ja się trochę ukrywam jednak, ale nie aż tak. Są klucze, jeśli ktoś ich szuka.
A z polemik nie należy rezygnować, jeśli ma się na nie ochotę!
Meilleures salutationes!:)
Mam wrażenie, że się nie rozumiemy. Nie będę się powtarzać wszystko jest w komentarzach powyżej. Kluczy to ja szukam do poznania sztuki, nie do tożsamości osób w Internecie.
na poważnie i na ostro
http://pl.youtube.com/watch?v=rHUpcCFEsCA
ja love plny ?
Tumany ctritics?
Piiszę tu komentarze o sztuce, nie listy do jednej osoby. A tym bardziej nie w celach promowania się w kręgach arystokracji. Dystansu trochę i humoru please, królewno!
Tak się porobiło, że zarówno krytyka, głównie młoda (w tej liczbie autor tego blogu), jak i forsowani przez nią artyści, próbują się sprzedać jako superluz kochamy każdą mendę, total spoko, pozdro i w ogóle wolny rynek kupujta co chceta, a jak napotkają choćby cień krytyki czy wątpliwości, pierwsi zrobiliby oponentowi lobotomię. (wide P. W.Kozłowski (Porażki są istotne) : "może jestem już starym pierdzielem ale wiem że Bezan gada jak Hitler, a zachowuje się jak Kaczyński"). Wiedzą wprawdzie, że ten "gmach młodej sztuki polskiej" p. Leszkowicza w mig porysować można byle końcem pędzla, ale rękojmią jest spoiwo murów tego Jeryha, czyli ich konsekwentna robota kuratorsko-krytyczna plus spiżowe klamry budżetów instytucji, w których są na etacie (dziesiątki milionów PLN w ZuJach, Zachętach etc). Przy tym Sasnale walą wedle Richtera, ale ich alter ego po piórze, walą wedle starej, niemieckiej metody: zestawiać (byle często) Feuerbacha z Leonardem, Overbecka z Raphaelem aż się utrwali. Sięgam więc po "111 arcydzieł z Muzeum Narodowego" :Modzelewski obok Wojtkiewicza, Żmijewski obok Kantora itd. ciąg dalszy nastąpi (tenis)
Kolego Bezan, prosze mi tu nie chrzanić o lobotomii. A w dodatku sobie teraz spokojnie na Openerze siedzę i siurpryza oczywiście, diabel mnie podkusił,żeby do Internetu zaglądać. A pisz sobie co chcesz. Nie mam najmniejszej ochoty zabraniać komukolwiek głoszenia jego własnychindywidualnychjedyniesłusznychpoglądów. Daję się czasem ponosić, bo pamiętam i z doświadczeń i z niedalekiej przeszłości, jak łatwo jest zdeprecjonować, stłamsić i zabić. Jak mnie poniesie, to się potem szybko uspakajam. Ale NIE będzie pozdro, spoko i luz. Teraz jest dużo miłej muzyki, więc pozdrawiam. wszystkich. Tenis w miarę uprawiany czemu nie, prosze tylko pamiętać o łokciu tenisisty. I mniej jadu oraz taniej demagogii.
niby to znany blog
a pisze na nim raptem 5 osób a czyta pewnie z 10
o co się kłócić ? zaścianek
Myślę, że główną słabością polskiej krytyki jest nie to wszystko co zarzuca jej Krytykant, ale głównie brak refleksu. Tydzień temu było otwarcie Establishment. W mojej ocenie są tam 2-3 rzeczy b. dobre, kilka fatalnych. Kilka ciekawych nazwisk pominiętych. Kwestia koncepcji (czy raczej jej braku), sposobu prezentacji - jest co pisać o tej wystawie, jest o czym dyskutować, na co się zżymać. I co? I nic. Od tygodnia szukam recenzji. W Rzepie Małkowska pisze o ciuchach, w dodatku o kulturze dziennika nie ma, na Krytykancie tekst o niczym. Czy jest możliwe, żeby np. tydzień po premierze kinowej nigdzie nie było recenzji filmu? A w Nowym Jorku jak w nocy jest premiera spektaklu to aktorzy czekają do rana na gazety - bo wiadomo, że zaraz będą recenzję. Z wystawami podobnie. A u nas - marazm.
Troche zaskakujace sa te info o obrazach sprzedawanych ze sztalug i galeriach ktorych tyle ma powstac. Wlasnie zamyka sie artpol. Kilku innych marszandow mowi o zamknieciu galerii, wiec chyba nie jest tak rozowo.
proponuję na kierownika galeri Foksal Banasiaka
albo zamknięcie
Najbardziej pink jest w ZUI-ach(Zakład Utylizacji Indywidualności z małą licencją). Tam czy się sprzeda czy nie sprzeda, czy będą tłumy czy pusto, (zazwyczaj jest pusto, że na rowerze po salach można jeździć), czy będą czytelnicy czy nie, to i tak opasłe tomiska (jakiejś wystawowej błahetki za to genialnie opracowanej graficznie przez Laszuka) się z budżetu wyda. I to pink samopoczucie (Leszkowicz, Cichocki etc) krytykowykładowców: jest super, jest super i o co ci chodzi? Swoją drogą kto wie, czy strona edytorska tych wydawnictw obsługujących ZUJ-owe wydarzenia to nie większe osiągnięcia od samych wydarzeń. Problem jednak w tym, że to NOWE, małpowane ze sztuki i wydawnictw Zachodu, jest kompletnie od czapy gdy idzie o związki z tutejszością. W pełni zgadzam się z Sasnalem i Żmijewskim gdy MÓWIĄ o moherowym zaścianku polskim, natomiast ni zgadzam się JAK o tym zaścianku TWORZĄ. Kuba Krytykant celnie diagnozuje, mówiąc o anachronizmie akademickich korekt z jednej strony i niezrozumieniu czym jest współczesny kicz z drugiej. Język sztuki -to jasne- musi ewoluować jak ewoluuje tzw życie, ale nie każda forma zmodyfikowanego języka jest mową. Jad, jaki sączę w poprzednich wpisach wynika nie z niechęci do nowego, tylko z faktu, że -moim zdaniem- dotowany układ przymyka oko na WTÓRNOŚĆ lansowanych przez siebie propozycji. I do tego, to prężenie muskułów adekwatności: Nasi tu, Panie najbardziej pasują do trendów światowych, nasi nadążają, nasi ludzie liczą się tu i tam. Kłania się polskie zadupie. Podoba mi się nie sztuka, a tupet Tuymannsa podprowadzony pod sztuki granice. Trzeba mieć charakter, by byle co na byle czym czyli dwa czujne rozchlapy na minitekturkach wprząść w opisanie najcięższego kalibru tematów. Jest to jakiś pomysł na malarstwo w sytuacji, jak ma się zachodnie środki a niewiele się umie (artystyczne szkolnictwo zachodnie, zatrudniające trzeci garnitur artystów zawsze było pod psem). To samo robione przez naszych luminarzy second hand niewątpliwie zasługuje na nagrodę (blaszany pucharek) za szybką orientację, ale -w zasadzie- tylko za to. Zwłaszcza, że gęby są pełne frazesów o NOWOŚCI. c.d.n..
Kolego Bezan, akurat uczepiłeś się najgorszych z obrazów prezentowanych
na wystawie Tuymansa; Owszem, jest tam kilka kuriozalnych prac - jak owe
'maźnięcia na tekturce', czy też duża praca z wieżowcami na tle zachodu
słońca - która jest do tego stopnia ćwiczeniem z języka kiczu, że aż właściwie
kiczem się staje. Każda 'metoda' malowania ma swoje słabe punkty i dlatego -
- niewątpliwie cenieni przez Ciebie - Auerbach czy Giacometti również popełniali
gnioty, jeśli akurat zdarzyło im się 'przeholować' własne środki wyrazu.
Gdybyśmy nawet zgodzili się co do Twojej tezy o dyletantyzmie uczelni
na Zachodzie, trzeciorzędnych wykładowcach itp. - będę się upierać, że 'kicz'
Tuymansa więcej mówi o współczesnym postrzeganiu obrazu niż wybujałe
faktury Sienickiego, twórcy post-kapistowskich wariacji na tematy Bacona.
Tak to już jest, że talent nie boi się braku elegancji i 'surowości' widzenia.
Być może, pychy również. Co się tyczy atakowanego tu tyle razy Sasnala -
- jest on po prostu ciekawym kontynuatorem tej linii w malarstwie, bez jego
reinterpretacji dokonań Richtera i Tuymansa być może nie byłoby wystawy
tego ostatniego w Zachęcie. Sam Tuymans w którymś wywiadzie zaznacza
swoje 'pierwszeństwo' w stosunku do Sasnala, moim zdaniem nie bez
przyczyny - bo widzenie Sasnala wydaje się wygrywać w zestawieniu
z widzeniem Tuymansa (w kwestii jakości materii i 'psychologii' gestu
malarskiego - uprzedzam od razu, że nie chodzi mi o prace z grupy 'szablonu',
ale np."Wróblewski (mężczyzna z siatką)"). Trochę to żenujące, że rozmowa
o alternatywach przekształca się w festiwal niechęci i tropienie czarownic -
również za Twoim udziałem. Pozdrawiam
sory za okropny 'rozstrzał' wpisu powyżej
Nie szkodzi, jest Wróblewski, jest i rozstrzał. Poza tym "talent nie boi się braku elegancji i surowosci widzenia.
Jedna z głównych tez "fistaszków" wydaje mi się symptomatyczna.
Oto "widzenie Sasnala wydaje się wygrywać w zestawieniu z widzeniem Tuymansa".
Hmm... To ciekawe sformułowanie. Okazuje się bowiem, że Sasnal "wygrywa" pod względem "jakości materii" oraz "psychologii gestu malarskiego". Pomijam to drugie kryterium, bo nie bardzo rozumiem, na czym polega owa "psychologia", a przede wszystkim, na jakiej zasadzie "psychologia" jednego "gestu" malarza miałaby przeywższać "psychologię" innego "gestu"...
Natmiast kwestia materii malarskiej wydaje mi się ciekawym problemem. Zachętowa wystawa Tuymansa pokazuje, iż styl Sasnala - m.in. na poziomie fundamentalnego malarskiego gestu - jest wtórny wobec stylu Tuymansa, a w niektórych przypadkach stanowi wręcz jego kopię. Dlatego osławione określenie "efekt Tuymansa" jest akurat w przypadku polskiego malarza daleko mniej naciągane niż w przypadku Havekosta czy von Plessena.
Ten niebyt wygodny z punktu widzenia apologetów Sasnala fakt można zlekceważyć (lub w ogóle pominąć) - i w istocie tak często się robi - albo postawić tezę o malarskiej wyższości Polaka.
Otóż ja z tą ostatnią tezą do pewnego stopnia bym się zgodził. Sasnal bez wątpienia pozbawiony jest malarskich "słabości" Tuymansa (tyle, że to właśnie "słabość" jest często wyznacznikiem wielkości). Obrazy tego drugiego to ścierki, ten pierwszy natomiast tka pudrowane tiule. W tym kontekście powiedziałbym, że Sasnal jest nie tyle "lepszy", co raczej "ładniejszy", albo - "smaczniejszy". To, co u Tuymansa jest brudem, u Sasnala staje się makijażem. Tuymans (przynajmniej czasem) waży truciznę, Sasnal zaś produkuje czekoladę. Tuymansowa niezgrabność (chropowatość i surowość) zamienia się u Sasnala w gest kokieteryjny, by nie powiedzieć - minoderyjny. Generalnie, Tuymans robi (nie zawsze, ale przynajmniej od czasu do czasu) dynamit, a Sasnal kręci rurki z kremem. Jest to największa siła, a zarazem słabość Sasnala - dzięki niej może się bezproblemowo PODOBAĆ (ponieważ nie sprawia żadnych kłopotów), zarazem jednak to właśnie ta jego "ładność"; ten uszminkowany i słodki brud czynią go artystą salonowym i akademickim.
Podejrzenie o polowanie na czarownice utwierdza mnie w słuszności obranego kierunku drążenia. Bo widzicie, fistaszki, być kontynuatorem to -zdaje się- coś innego niż być naśladowcą. A być naśladowcą i do tego nowatorem, to chyba już mała aberracja. Oczywiście aberracja w Polszcze znana : "ja też tak potrafię, tyle, że lepiej". Richter- Sasnal -reinterpretacja? Dobre sobie. Reinterpretował Bacon Innocentego X Velazqueza i otrzymał efekt: inna kolorystyka, inna faktura, inne uogólnienia, inne rekwizyty, inne gesty, a całość kongenialna z pierwowzorem. Sasnal powtarza WSZYSTKIE detalicznie tematy Richtera: Samoloty, rodzina, bloki, kościół, te same ujęcia pejzażowe, holocaust, nazi, socbanalizm, oraz richterowskie, malarskie "chwyty": redukcję koloru do monochromu, efekt szablonu, efekt poruszenia fot., dzielenia motywu w kol. szachwnicę, eksponowania duktów cieknącej farby, zawijasy suchej farby jako podkład ("Las"), schematyczny rysunek wypełniony linią rozmijającą się z z konturem, "akwarelową" plamą, a także richterowską METODĄ ZMIANY METODY malowania. Efekt końcowy: niemal kopie szablonowych ujęć Richtera. Cytowany Obraz "mężczyzna z siatką" jest klinicznym egzemplum rżnięcia metody poprzednika z niemal szkolną nieudolnością: Kadr "jak wyszło" (pod nogami wolne miejsce a głowa ucięta górnym brzegiem. Takie kadrowanie nie tłumaczy się celem), eksponowane kierunki duktów rzadkiej farby tła bez związku z motywem głównym, postać sobie tło sobie, modelunek najłatwiejszy z możliwych (walorowe rozbielanie lub czernienie), faktura -cerata. Rysunek rulonu i tobołka -prostacki (co wie o rulonie, a nie co widzi), bliki na nieustawionej formie butów, etc etc. Tak, tak. Wiem. Tak miało być - prostacko, cieniuchno, bez wyrazu, bez (najtrudniejszej) łączności elementów, buro. Po prostu "talent nie bał się surowości widzenia". Jakoś dziwnie Sasnal et consortes nie podejmują richterowskiego tropu trudnych technicznie, grubo nawarstwianych, pełnych koloru płócien. (Może przytomna żonka (jak Wajdzie) powiedziała: nie rób tego bo pieniądze wydasz a głupstw narobisz). Sasnal by może nawet i chciał kolorowiej, ale jego Światłowstrętowi, bliżej do "dziecięcej" łatwizny chudziutkiej mazianiny Cy Twombly niż impastów "ławkowców" Richtera. Już się nie będzie starał. Wszyscy i tak są zachwyceni.
>tomek kozak
Ok, zgoda - Sasnal 'lukruje' Tuymansa, podaje go w wersji
lekkostrawnej itp. - właściwie moglibyśmy się zgodzić, tyle
tylko, że S. z d a r z a j ą s i ę również bardzo mocne
prace - jak, w moim odczuciu, skrytykowany przez Bezana
"Wróblewski", czy np. małe płótno z postacią policjanta na
tle samochodu (tytułu nie pamiętam, dość znana praca,
reprodukcja w nowym albumie o malarstwie figuratywnym
"People"). Nie próbuję tu bynajmniej wpisywać się w chór
pochwalny dla S. - wiele innych jego prac mnie nie przekonuje
i rzeczywiście w odniesieniu do nich Pańska argumentacja
ma sens. Po prostu S. nie wydaje mi się producentem - jak
Pan przekonuje - tylko i wyłącznie malarskiego komunału (w dodatku, salonowego).
Co się tyczy owej nieszczęsnej 'psychologii' gestu - naprawdę,
nie znajduję innego sformułowania - wydaje mi się,
że pod względem zdecydowania plamy malarskiej, nadania
jej pewnego autonomicznego znaczenia, Sasnal stoi często
wyżej niż Tuymans. Znów - dla Pana będzie to dowód jego
kokieteryjności, dla mnie - oznaka pewnej inności w podejściu
do samej materii obrazu.
>Bezan
Miałem na myśli raczej Richtera już 'odczytanego' przez
'płaskość' Tuymansa - np. "Anka", który to obraz ciekawie
łączy wpływy obu tych malarzy. "Mężczyznę z siatką" również
zaliczyłbym do tej grupy - niestety, niezależnie od Pańskich
przekonań o jego formalnym prostactwie, ten obraz mi się podoba!
Czego na pewno nie powiedziałbym o "Lesie", "Tłumaczce"
czy "Światłowstręcie". Na dobrą sprawę nawet S. bycie
'naśladowcą' i 'kopistą' nie odbiera mu w mojej opinii pewnych zasług,
tak jak bycie oryginałem nie dodaje wartości pracom malarskim
Tomka Kozaka.) Pozdr
Pewnie, że Sasnal się podoba, Doda też się podoba. Gratuluję fistaszkom wyczerpującej argumentacji.
Wszystkim miłośnikom YPA i promującego ich systemu polecam opowiadanie Gyorgy Dragomiana "Nasze nowe lokum" zawarte w zachętowym katalogu Tuymansa. Lektura obowiązkowa. W skrócie: lekarze wojskowi zabierają facetowi syna do przeprowadzenia bliżej nieokreślonego eksperymentu. Eksperyment jest ryzykowny, ale jak mówi ordynator: do odważnych świat należy. Ojciec jest pełen obaw, ale nie powinien się -jak mówi ordynator- denerwować (przebyty zawał). Ojciec daje na drogę synowi jedyny przedmiot jaki ma pod ręką - RÓŻOWE OKULARY. Po kilkudziesięciu dniach psychicznej udręki (nie może się denerwować), bez wieści, ojciec idzie do ordynatora i żąda widzenia się z synem. Jego opór, kluczenie i wilczy uśmieszek, ojciec pokonuje ostrym kawałkiem szkła (z rozbitego pięścią blatu gabinetowego stolika stojącego na PERSKIM DYWANIE) przy gardle ordynatora. Otrzymuje odpowiedź. Dociera do sali z kilkucentymetrową warstwą wody na podłodze, o ścianach w czerwono-brązowe plamy. Pod powierzchnią wody widzi twarz. W kupie dziecięcych zabawek rozsuniętych nogą, leżą różowe okulary syna.
To opowiadanie (opublikowane -zapewne- w katalogu w innym celu) uświadamia mi grozę eksperymentu jakim w ostatnim czasie poddawana jest sztuka. Jest -podobno- super, jest super więc o co chodzi? Nie wolno nam się denerwować, do odważnych świat należy, różowe okulary na nosy, a dla NASZYCH ....perski dywan. Symptomatyczne są tu słowa rezygnacji szefa Galerii Foksal J. Jedlińskiego:
1. Hipokryzję w "publicznej sferze" życia sztuki, uważam za tegoż życia śmiertelne zagrożenie
2. Niejasne relacje publicznych i prywatnych sfer życia artystycznego
3. Grasowanie na scenie sztuki operatywnych funkcjonariuszy
4. Profesjonalizacja w kreowaniu pozornych wartości.
W powyższym kontekście, wypisywane przeze mnie w tym blogu analizy wizualnej strony obrazków, sam muszę uznać za daleko posuniętą naiwność.
Co się dzieje z galerią FAIT? Nie działa jej strona www.
Do Bezan,
Co zatem proponujesz zrobić? Jakieś rozwiązania zaistniałej sytuacji?
Co zrobić? Opowiadanie Dragomana nie zostawia wątpliwości co zrobić. Najgorszym doradcą byłoby pogodzenie się z obecnym status quo, brak reakcji (owo "nie wolno ci się denerwować"). Czekanie nie wiadomo na co, gdy w tym czasie "ojczyznę (sztukę) ci mordują" dla swoich zafajdanych "perskich dywanów"w dotowanych gabinetach. Jedliński dobrze wie co mówi, choć nie wiem czy dobrze robi, że rezygnuje. Ucieszy tylko, kogo trzeba. Nie wolno dawać wiary w te banialuki kuratorskiej gówniażerii, że oto nagle, akurat dekada '70-'80 obrodziła w europejskie talenty, a wcześniej była próżnia. Warto też trochę wiedzieć. Internet jest na tej drodze świetnym kompanem.
ja żaułuję że Jedlinski pasuje .kojarzę jego osobę że nie pasuje do tego typu akcji takich gówniarskich przepychanek ,to dobrze o nim świadczy ,ma fason że rezygnuje ale nikt sensowny po nim tego już nie pociągnie ,nie wierzę w to ..
foksal Trzeba zamknąć ,to fakt.dalej bez komentarza.
a Jedliński i tak fajną robotę robi
Do Bezan
Pana wezwania są inspirujące. Jednak Ja jestem wśród tych którzy, nie mają już sił na walkę ze status quo i wierzą że zjawi się królewicz we lśniącej zbroi.
Zatem Bezan czekam na informacje o Twojej wystawie, pracy, tekście, blogu, czekam na akcje. Komentarze już znam.
francuska.ksiezniczka@wp.pl
Nie na wariata. Najpierw rozpoznanie, potem działanie. A swoją drogą, co trzebaby dzisiaj zaproponować, jakie trzebaby mieć nadwyżki talentu, by przeważyć szalę, skoro w tej histerii n.t. YPA wystawy poziomu Nachta, Dziędziory, Łukasika, giną jak igła w stogu siana. Mówiąc, że nam się sztukę morduje, mam właśnie tę sytuację na myśli: instytucje sztuki (to jest klucz), ale też pisma, targi, kupowanie z rozdzielnika do regionalnych Zachęt, nawet obsada instytucji na jutro (MSN) siedzi w ściśle określonych łapskach. Tu ani sztuką nie z tej ziemi, ani rycerzem w lśniącej zbroi (Huckleberry) nic się nie wskóra. Przydałby się raczej sprawny, systematyczny księgowy, jakiś komisarz Przygoda (szczególarz), który przejechałby VABANK po papierach finansowych t-YPA. Oczami wyobraźni już widzę, jak po rezygnacji Jedlińskiego następują przegrupowania (P. Wojtku - lewe koniaki do Wisły, gramatura pełna, obsługa uprzejma).
Weźcie sprawy w swoje ręce.
Z całym szacunkiem, Bezan, proponowane przez
Pana Dziędziory to tylko repetycje z De Staela,
Giacomettiego (Łukasik). I okropna, okropna kapizująca
nuda. Za wyłączeniem Nachta. Gratuluję surowości
sądów. Nieugiętej postawy. Przekonania, że 'gówniażeria'
zwiedzająca sale wystawowe jest w całości zdalnie
sterowana przez niewidoczne Centrum Dowodzenia.
Rzeczywiście, oko w narodzie słabnie.
Ale Pańskie z kolei wydaje się pokryte patyną.
Pewnie tak jest że każdy lepiej rozumie sztukę swojego pokolenia - więc trzydziestolatki fascynują się i promują sztukę rówieśników. Ale czy ktoś broni 40 latkom lansować czterdziestolatków, 50 latkom pięćdziesięciolatków itd. Ale tu widzę takie rozumowanie, że z jednej strony starsze pokolenie przyzwyczaiło się nic nie robić, z drugiej irytuje ich, że intensywna praca i entuzjazm 30 latków przynosi efekty. To prawda młoda sztuka została wypromowana - "bez pracy nie ma kołaczy". Ale trudno mieć pretensje do młodych, że zajmują się tym co ich fascynuje, a nie tym co ich nudzi. Oni nie mają obowiązku pracować za innych. A chwała im za to, że przynajmniej sztuka tego pracowitego pokolenia będzie znana na zachodzie.
Otóż przykłady Nachta, Dziędziory i Łukasika podałem nie dlatego, że tylko ich cenię, ale dlatego, że akurat ich wystawy odbyły się równolegle z "Latami walki" Sasnala. Tyle, że w odróżnieniu od niego, odbyły się "po kątach" W-wy i bez echa. Swoją drogą, nie wiem jak można "pożenić" Dziędziorę z de Staelem, a Giacomettiego z Łukasikiem. Ale niech tam. Cenię tych powyżej, ale też młodych: Floriana Suesmayra, Myrę Sensk, Davida Ostrowskiego, pokolenie starszych: Oehlena, Anzingera, i jeszcze jedno pokolenie wyżej: Richtera właśnie. I tu tkwi sedno obłudy i przegięcia. Sasnale i ta cała Akcja Red z jednej strony słownie piętnują moherowe mieszczaństwo (i słusznie), z drugiej posługują się znakiem firmowym tego mieszczaństwa - IMITACJĄ. A w imitacji, z definicji, zawsze chodzi o to samo: podszycie się pod coś cudzego, o wartość zastępczą. Grepsy z Holocaustem, banalizmem, szablonem, monochromem, duktem rzadkiej farby już były... u Richtera (rocznik '33). Wszystkie grepsy Bałki były kolejno u Cathy demoncheaux, Rebeccy Horn, Rachel Whiteread (i gazowy palnik, i wieszanie u sufitu do góry nogami)nie mówiąc o mydle, butach z drutu, krzesłach, filcach u Beuysa, pięść Uklańskiego u Martiala Raysse, cmentarze Kuśmirowskiego u Howarda Kanowitza i Sama Durant, paski we wnętrzach Tarasewicza u Ange Leccia, nawet majtki z damskim interesem Kozyry u Sarah Lucas. Jakie tam 30, 40 i 50-latki. W Polsce rżnie się międzypokoleniowo. Najpierw się rżnie z cudzego, a później też się rżnie ...głupa, że to nasze -co za niespodzianka- do trendu cudzego, bywa światowego, świetnie pasuje.
Dosyć naiwna jest konkluzja, że każdy może sobie dzisiaj promować co chce. Raczej w teorii. W kontekście milionów ZUJ-a, czy jeszcze większych Zachęty, owszem, może sobie popromować ...w domu kultury w Pcimiu.
Boże, Pan naprawdę wierzy w to, co wypisuje.. Wszystko pasuje, i to tak idealnie, prawda...? Tu pasek, tam pasek, tu mydło - i tam. Tu Holocaust i monochrom - i tam. I jak tu zakwestionowac Pański tok rozumowania? Jest taki szczelny... Ja w każdym razie już nie zamierzam.
Pozdrawiam więc, no i sukcesów w demaskowaniu polskiego układu blokującego rozwój PRAWDZIWEJ sztuki!
K
Wtórność polskiej sztuki, a ściśle rzecz biorąc jej zależność, czy też wpisywanie się w zachodni paradygmat, to problem istotny, interesujący, a przy tym przemilczany - czy raczej przesłonięty przez owe „różowe okulary”, o których z taką pasją pisze Bezan. W kwestii „różowych okularów” bez wątpienia się zgadzamy – wcale nie jest dobrze. Co ciekawe (ale nie wiem, czy Bezan się z tego cieszy), zgadza się z tym także do pewnego stopnia Krytykant, który już w swoim pierwszym poście pt. „Wyczerpanie” stwierdzał, że dobrze nie jest, co więcej, diagnozował także wtórność aktualnej młodej sztuki polskiej - wychodząc jednak z zupełnie innych przesłanek – dla niego oryginalne było i jest to, co Bezan uważa za synonim wtórności – ot, choćby ów podręcznikowy już (jako przykład, punkt odniesienia lub metafora) Sasnal.
Przyznam, że czuję pewną sympatię dla złości, jaką w Bezanie wywołuje status quo. Mam jednak wrażenie, że Bezan zupełnie fatalnie szarżuje. Sądzę, że ciekawa byłaby próba wykreślenia „mapy wtórności” – próba precyzyjnego pokazania, który Polak (i w którym miejscu) „kradnie” od Niemca :-). Bezan – jak sądzę - w dość przekonywujący sposób wykreślił taką mapę zależności na linii Richter-Sasnal…
No, ale ostatni post to już nader ryzykowna jazda. Apelowałbym o ostrożność, precyzję, wyczucie i solidność – zamiast zacietrzewienia. Pierwszy przykład z brzegu. Pisze Pan, że cmentarze Kuśmirowskiego to w istocie Sam Durant. O jakich pracach Duranta konkretnie Pan myśli? Bo jeśli mowa o jego projekcie „transpozycyjnym” (Blum & Paul, New York 2004) – przekształcającym funeralne monumenty białych w indiańskie „totemy”, to jest to duże uproszczenie, by nie powiedzieć – nadużycie. W tym przypadku Durant eksploruje zupełnie inne konteksty niż Kuśmirowski, co więcej – posługuje się w istocie odmienną poetyką. Wspólny jest tylko sam motyw „nagrobka”. Wobec tego apeluję już nie tylko o ostrożność w formułowaniu sądów i nie tylko o sceptycyzm wobec symplifikacyjnych pokus, lecz także o zdroworozsądkową autokorektę Pańskich poglądów - jeżeli bowiem zaczniemy przyznawać koncesje na motywy i prawa pierwszeństwa do tychże, to – na Boga – czy w tej Sodomie wtórności ostanie się choć jeden sprawiedliwy (czyt. „oryginalny”)?
Kolejna sprawa – Pan najwyraźniej wierzy w istnienie jakiegoś (master)planu „mordowania nam sztuki” – w istocie zakłada Pan istnienie jakiejś „organizacji W”, którą kieruje demoniczny doktor Gebhardt. Naprawdę wierzy Pan w taki spisek, w jakąś przemyślaną intrygę zaimportowaną z „NRF-u”?:-)
Zgadzamy się, co do tego, że polska sztuka jest wtórna, że ci, których teraz większość uznaje za wybitnych, wybitnymi nie są – ale, czy naprawdę uważa Pan, że ten stan rzeczy zaplanowali jacyś konkretni ONI? Nie sądzi Pan, że zamiast diabolicznego doktora, lepiej przyjąć inną hipostazę – może przyczyną sprawczą jest po prostu tzw. „duch czasu”, będący wypadkową krzyżujących się mniemań, preferencji oraz interesów większości graczy dominujących w danej chwili na rynku sztuki? Wspólnota gustów, smaków, wspólnota w konwencjonalnym myśleniu, a nawet wspólnota interesów – to wszystko nie konstytuuje jeszcze organizacji dokonującej z premedytacją zakulisowego mordu na naszej sztuce.
Podoba mi się to, że chce Pan być tu i teraz przeciw wszystkim – to rzadka postawa na naszej scenie. Mam tylko prośbę – więcej precyzji, mniej zideologizowanych uproszczeń. Więcej dokładnych trafień, mniej chaotycznego machania tenisową rakietą :-)
Niechże Pan założy własny blog i zacznie regularnie występować na mównicy z odsłoniętą przyłbicą!
Sory za pomyłkę w kwestii Duranta. Oczywiście nie Blum & Paul, lecz Blum & Poe Gallery
I nie New York, lecz LA
I jeszcze jedna rzecz - dla mnie absolutnie zdumiewajaca w Pańskim ostatnim poście. Pisze Pan, że ceni tzw. "młode pokolenie". M.in. Davida Ostrowskiego. Ten - jak rozumiem - w przeciwieństwie do Sasnala jest, Pańskim zdaniem, nie-wtórny i jako malarz nie prezentuje owej "dukaniny", którą piętnuje Pan z ztakim zapałem.
Czy mógłby Pan sprecyzować dlaczego David Ostrowski jest bardziej oryginalny od naszego bohatera narodowego? Zadaję to pytanie, bo akurat Ostrowski wydaje mi się malarzem żonglujacym zgranymi motywami w wyjatkow niezgrabny sposób, a przy tym przynajmniej o kilka klas gorszym od Sasnala, jesli chodzi o tzw. "jakości" malarskie... (Bogowie! Za jakie grzechy przyszło mi brać stronę Sasnala w tym sporze!??? :-)
Perwesyjnie eskalując spiralę oskarżeń, powiedziałbym, że Ostrowski wtórny już nie tylko wobec R.B. Kitaja, albo w stosunku np. do Rauch z przełomu wieków, lecz - o dziwo - jest (bezwiednie, jak mniemam) wtórny wobec Pawlaka z połowy lat 80. He, he...
bezan dobrze pisze
Dobrzy artyści kopiują, wielcy - kradną.
Czegoś tu nie rozumiem. Panowie narzekają na ograniczenie polskiej sztuki, a sami jak widać potrafią wymienić 2, 3 artystow, wokół których toczy się każda ich dyskusja, niezależnie od wyjściowego tematu.
Problemem podstawowym jest to, za Ars longa, vita brevis. Czyli: ryzykowne jest okrzyczenie wielkim malarzem np Sasnala, nim jego tworczosc zostala zweryfikowana przez CZAS. Bo terazniejszosc jest zawichrzana przez oszolomow takich jak np Saatchi, ktorzy okrzykuja artyste wielkim po to aby zrobic szybka kase (Saatchi juz wyprzedaje Sasnala osiagajac pewnie 100-krotna przebitke).
Nie na darmo Saatchi spedzil kariere w reklamie. A Saatchi ma taka renome, ze nawet dyrektorzy renomowanych muzeow go sluchaja.
oj wej, ja bylbym podejrzliwy...
i znów się powtórzę > paranoja jakaś .
Get over Sasnal, get a life!
Ludzie, zróbcie coś swojego!
Do "m". Jakby "m" poczytało moje wpisy (co rzecz jasna nie jest obowiązkowe i do pewnego stopnia przykre), toby nie gadało o 2,3 nazwiskach, tylko 20,30.
Pan Tomek K. bardzo dobrze i w dobrej kolejności rzecz ujmuje: wspólnota gustów, smaków, wspólnota w konwencjonalnym myśleniu i ...wspólnota interesów. Tak się składa, że wystawiałem z Tuymansem w Ostendzie (Europaprijs), i Neo Rauchem w Berlinie (Bahnhof Westend) w latach 80. Mimo, że Tuymans robił to samo co dziś (o czym świadczą daty niektórych jego tekturek w Zachęcie), a Rauch prawie to samo (przyjechał w grupie lipskich realistów z "opiekunem" ze Stasi), nikt na te ich prokreacje saute (bez "tłumaczy"z holenderskiego na "nasze") wówczas nawet nie spojrzał. Te same, przecież, rzeczy, do tego 25 lat bliżej Holocaustu, a nikogo to nie "brało" w stopniu najmniejszym. Nie mam wątpliwości, że jak kiedyś znowu cwanych "tłumaczy" ubędzie, tekturki Luca oskubane z teorii, jako przedmiot malarstwa spleśnieją w magazynach jak płótna Fijałkowskiego w MS w Łodzi..
Jeszcze o promocji: łódzki ms kwadrat kosztował 54 mln zł. Teraz trzeba go będzie -rzecz jasna "wypełnić".... kupując z rozdzielnika, kolejny raz, zestaw dyżurny. Więc skromnie tylko dodam, że dysponując 1/54 tej sumy na promocję, zapewne z łatwością sprzedałbym fistaszkom nawet płytę chodnikową jako modern chef d'oeuvre.
Panie Tomku, żaden "duch czasu", żadnego machania rakietą po próżnicy. Na naciągu mam wytarty hotspot. To, o czym mówię to precyzyjna robota międzynarodowej grupy macherów dysponujących publiczną kasą w swoich krajach, wspierani m.in Art Banking, z Obristem na czele(naszym Szymczykiem i Budakiem z Joanneum) i resztą fundacji frieze. (pisma Artforum, Flashart, Frieze, nagroda van Gogha, targi frieze i sieć prywatnych galerii, przyjmujących artystów o wypromowanych w publicznych instytucjach i za publiczne pieniądze nazwiskach ). Nie, nie . Nie spodziewam się, że swoimi rewelacjami wywołam jakikolwiek entuzjazm. Przecież gdyby to, co piszę okazało się prawdą, te wszystkie nawiedzone paniusie piszczące do każdego (nawet Leppera) na topie i ZGRED-Akcje na Szczukach musieliby chyba uciekać do Marfy.
A niech piszą , Sasnal przez negacje jego pozycji stanie sie artystą hahahaha
podobno Nacht lubiał najbardziej czytać Celina
haa haa haa
Jakby Bezan, niezprzeczalnie macho, poczytał wpisy to by wiedział, że m jest rodzaju żeńskiego.
Po 100 nazwiskach polskich artystów - różnych mediow (plus coś o nich) - będę pod wrażeniem ;)
Ale nie ma obowiązku, jasne.
Więc jednak "precyzyjna robota międzynarodowej grupy macherów"...
Ciekaw jestem wobec tego, co sprawiło, że owa grupa zdecydowała się wylansować Tuymansa, Raucha, a teraz promuje Sasnala? Dlaczego akurat właśnie ci a nie inni? Czy decydują o tym względy artystyczne - jeśli tak, to jakie? A może np. jakieś czynniki "osobiste"?
Czy ma Pan w tej materii jakąś teorię?
niestety mam wrażenie ze blog ten stał sie wiadrem w które, że się tak wyraże wylewaja swoje odpadki jacyś totalni frustraci. Smród tylko, robi się niedobrze.
pan bezan powinien zalozyc swój własny blog i tam wydalać a nie zabrudzać swoimi frustracjami i wewnętrznymi jadami blogi cudze. No i ten nie do zniesienia ton szkolnych prymusów, jakaś po prostu dziecinada. bardzo w tym wszystkim szkoda tylko pana krytykanta ktoremu zasmrodzili taki fajny blog
Czyżby znowu Żydzi?
Nie gniewajcie sie, ale zepsuje zabawe bezanowi i pewnie wszystkim. Internet przeraza!
Here is...
http://moya.toya.net.pl/site_galeria.php?s=&id=foto_040627_1338&gid=173&kat=spacery
Jamesie, jestes the best. Mozna bylo przypuszczac - sfrustrowany nauczaniem pracownik ASP atakuje. Do bolu trywialne acz symptomatyczne.
O przepraszam wszystkich obecnych wykladowcow, byly pracownik.
Galeria Browarna, b.mile miejsce.
Ale chyba Pan A.B. sam się chciał ujawnić Wystarczyło pewnie kilka googlów, żeby dzięki podanym danym (wystawy) odkryć, kto zacz. Ach, ta nieodwzajemniona miłość do Francisa.
biernacki to jakaś postprodukcja knotów tylko na czyją modłę i czyją ścianę..ktoś kupuje wogóle coś takiego że on tyle tego maluje ?
Panie Tomku. Sądzę, że grupa macherów ukonstytuoawła się wtedy, gdy nie mogła się przepchać ze swoim "towarem", (np. przez komisje międzynarodowych targów). Pomysł polegał na tym, -jak powiedziałem-by opanować DOTOWANE instytucje sztuki i po wypromowaniu (wystawy w sieci wymiany : wystawiamy "po linii" u siebie i oczekujemy rewanżu "po linii" wg naszego wyboru u innych, porządne katalogi, pisma z konsekwentną robotą krytyczną), i po wypromowaniu przepchać do prywatnej sieci obiegu. Ponieważ macherzy to teoretycy, kuratorzy etc, wybrali ten segment produkcji artyst. który szczególnie waloryzuje stronę publicystyczną. Dlatego istotą byłoby tu odcięcie instytucji dotowanych od BIEŻĄCEJ produkcji artystycznej (co nie jest łatwe i ma też słabe strony). Ważna odpowiedź na pytanie ilu kuratorw na etatach i POZA, oraz ZA ILE utrzymuje Zachęta.
Odp. Anonimowemu: Jakby Pan/Pani chciała usłyszeć kazanie, stawiać kapliczki i przewracać oczami do nieba, a nie niewygodne tezy o funkcjonowaniu sztuki, to proszę się przenieść do innego medium np. radia o wdzięcznej nazwie "Marysia"
Odp.II Nie znam pana B., ale z Internetu widzę, że Browarna to jedna z największych prywatnych galerii w kraju( w wyremontowanym dużej klasy zabytku), wydaje albumy klasyków (Wojtkiewicz, Krzyżanowski), profesorów (Sienicki), organizuje potężne wystawy z katalogami, tomy poetyckie i jeszcze, jak głosi zazdrosny wpis - dużo produkuje i sprzedaje, to chyba nie jest to charakterystyka frustrata. Ale może się nie znam?
Panie Andrzeju, naprawdę nie ma się czego wstydzić. Proszę odslonić przyłbicę, skoro Banasiak, Szabłowski, Kozłowski, Kozak mogą pod nazwiskiem, to czego Pan się właściwie boi. Poza tym, to ustawia sprawy we właściwych proporcjach. Pan ma galerię, która promuje takie a nie inne zjawiska, w trudnym terenie, powinien sie Pan chwalić a nie ukrywać. Sam Pan pisał o wystawie z Rauchem i Tuymansem. Andrzej Biernacki podaje ją w swoim bio. Atencja dla Sienickiego, którego Pan był asystentem. No i Pańskie obrazy, zdradzające fascynację Baconem. Czego tu się ukrywać? Zrozumiałe, że wtedy musiałby Pan podać twarde dowody na ów potworny spisek Budaka i Szymczyka, no ale mamy tu wszyscy nadzieję, że Pan je ma.
W samej Wawie jest ponad 20 A.B. Na wspomnianej wystawie było 4 polskich artystów, pedagogów ASP. Tak więc pudło. Gdybym nawet był AB też bym nie powiedział, żeby nie przenosić dyskusji na boczne tory. Na moje argumenty poproszę o argumenty, a nie oceny mojego bio. (T.Kozak się ujawnił, i jak oponenci nie mają argumentu na jego tezy, lecą mu po twórczości albo po przynależności do takiego czy innego lokalu). Żeby powiedzieć to i owo nt funkcjonowania sztuki nie trzeba być artystą, wystarczy być obserwatorem. W tenisie np. trener więcej wie o dyscyplinie niż zawodnik (jeśli jest inaczej, dziękuje się trenerowi), choć to zawodnik jest w danym momencie lepszym graczem. Występując anonimowo, poczęstowano mnie niezwykle precyzyjną argumentacją: że Hitler, Kaczyński, zasmrodził blog, frustrat wylewający tu odpadki etc. Na tym tle T.Kozak trzyma super fason, zwłaszcza jak się NIE ZGADZA (Zresztą -uczciwie mówiąc- Krytykant takoż).
Co do spisku Budaka i Szymczyka. Ktoś tu chyba ma kłopoty z IQ. Czy ja mówię, że to spisek? Oni robią, co jest dla nich skuteczne (i to jak), wykorzystują swoje pozycje, koneksje funkcje, wpasowali się w lukę, dopasowali do trendów, wreszcie zauważyli, że potworna kasa sztuki leży nie na targach sztuki, aukcjach sztuki, galeriach sztuki, pobożnej gadaninie o sztuce, tylko w państwowych instytucjach sztuki, które -bywa- wbrew nazwie narodowe, na bezczela biorą udział w kształtowaniu bieżącego rynku sztuki. Jedni tu dostaną 54 mln na ms, tam 200 mln na msn, a inni ...dobre słowo. I niech promują, konkurują, lansują. No i niech robią co robią, sam ten fakt mi -w zasadzie- wisi. Wkurwia mnie tu, jedynie, hipokryzja: wiadomo, że Saatchi, że nie żadne włoskie, a polskie jury, dlaczego van Gogh Award, jaki jest układ personalny, jakie są z tego fructa, a udajemy wariata, że artysta świetny i choć nikt mu nie pomagał, a życie kopało w d. - wyszedł na ludzi. I jeszcze to brakujące ogniwo -zawsze au courant- różne Kazie - inelektualistki z medialnego cyrku (gadające androny z mądrą miną na konferencjach prasowych). Uf, OK, sorry Kubo Krytykancie, dzięki za miejsce, równy z Ciebie gość.
OK, chcialbym się od Pana czegoś nauczyć, choć wiem, że wiedza kosztuje, ale może ku ogólnemu pozytkowi - jakie są powiazanie pomiędzy jurorami poniżej:The chairman of THE VINCENT 2004 jury is Kasper König, director of the Museum Ludwig, Cologne (FRG) Other members of the jury are Iwona Blazwick, director of the Whitechapel Art Gallery, London (UK), Nuria Enguita Mayo, chief curator of Fundació Antoni Tapies, Barcelona (E), Neo Rauch, winner of THE VINCENT 2002, Leipzig (FRG) and Alexander van Grevenstein, director of the Bonnefantenmuseum Maastricht. Którzy przyznali Vincent Prize Althamerowi. I co kieruje Broere Charitable Foundation , że dają się walić w rogi na 50 tysi w eurasach dla tak marnego artysty, jak Sasnal. Bardzo by było fajnie, gdyby Pan nam ten układ wyjasnił. Czy świat zwariował? Tylko prosze nie pisac o globalnym układzie, bo to wiemy, tylko konkrety.Może jakoś to trzeba nagłosnic, bo przeciez tu nie o sztuke chodzi...
Do Krytykanta: Dlaczego na początku artykułu bał się pan użyć określenia The Krasnals? Czytając miałam niezbite wrażenie, że pisze pan właśnie o ich działalności. Wzbudzają emocje bo 'bezceremonialnie, choć pod pseudonimami, demaskują układ'?
pozdrawiam
Do Bezana. A jednak 21.03. pod artykułem "Dogonić uciekający..." nie bał się Pan podpisac własnym nazwiskiem. Ciekawe, co sie potem stało?
^^^^
Takie pytanie od Anonima?
Bezan:
Ależ nie ma za co, jednak i moja gościonnośc ma sowje granice. Znamy Pański konecpt (Panie Andrzeju?), rozumiemy go - i nie ma chyba potrzeby powtarzać go pod każdym postem.
Chiara:
Tak, bałem się.
Anonim z 10.7:
A cóż za róznica, czy od Anonima, jeśli nie jest obraźliwe ani insynuacyjne?
Czego się Pan bał Panie Kubo, a może kogo?
Chyba mam też przewidzenia, wydawalo mi sie ze byl tu komentarz krasnali?
Dlaczego pan go usunął?
Dodam jeszcze, że usuwanie komentarzy z bloga nie jest za dobrą reklamą.
Bo jednak może ironicznie, ale Krasnale mają swoje miejsce w tej dyskusji (sama wysłałam im linka do Pana artykułu). Tym bardziej tu, gdzie argumentuje pan że nie ma spisku - usuwa jednocześnie niechciane komentarze, a Bezanowi widocznie daje do zrorumienia że jest niemile widziany.
Szanowna Pani,
służę odpowiedzią, skoro to Pani pierwsza zadała to pytanie. Jest ona bardzo prosta: otóż nie widzę powodu, dla którego miałbym wpuszczac do swojego domu (a moja domena jest moim domem) kogoś, kto mnie publicznie, a przy tym anonimowo lży. Od ponad półtora roku prowadzenia tej strony skasowałem może 3 wpisy, więc proszę darować głodne kawałki o "usuwaniu komentarz-Y", "dyskusji" (czy nie daj Boże o "cenzurze"). Nie ma co się unosic i używac wielkich słów. Dla Pani obrażanie innych jest dyskusją, prowokacją, "ironią", etc.? Ok, nie ma sprawy - ale dla mnie nie.
Robię tę stronę najlepiej jak umiem - kto chce niech czyta, kto uważa mnie za ceznora, nie musi - nie ma przymusu. To doprawdy bardzo proste.
pozdrawiam serdecznie
K
Panie Kubo,
Nie widzi Pan powodu, dla którego miałby "wpuszczac do swojego domu kogoś, kto Pana publicznie i anonimowo lży."
Ale pisać o nich może i jak sam Pan przyznał bał się nazwać po imieniu. Nie wiadomo z jakich powodów?
Zgadzam się, że są ostrzy, ale czy nie uważa Pan, że dzięki swoim przenośniom mówią wiele o rynku współczesnej sztuki?
Np. ostatnie ich posty dotyczace Tuymansa doskonale ilustruja cala dyskusje na pana blogu, i moze sa silniejsze, gdyz przekazuja to bezposrednio wizualnie.
Z góry dziękuję za odpowiedź.
gwoli ścisłości: to była ironia (z tym "boję się"), ale może najwidoczniej nie wyszła... A więc zapewniam Panią, że jeśli chciałbym o kimś napisac - zrobiłbym to.
pozdr
K
Twoja domena jest Twoim domem? A to dobre... Uważaj tylko, Kuba, żeby ten dom nie stał się zamkiem, albo nie daj Bóg twierdzą, oblężoną przez krasnali (lub karłów regresu) :-)
dom - zamkiem, oczywiście :-)
Poza tym - juz poważnie rzecz ujmując - dobrze by było gdybyś pamiętał, że jednak nie do końca jest to "Twoja" domena. Blog ten podpięty jest pod "Obieg", i sądzę, że wiekszość bloggersów wchodzi nań ze strony Obiegowej. Korzystasz zatem z instytucjonalnej opieki i reklamy, a tym samym Twoja witryna jest przestrzenią publiczną. Tak więc, zarządzając nią, nie powinieneś - drogi Kubo - kierować się osobistymi animozjami, w tym wypadku - usuwać postów, które nie naruszają dobrych standardów publicznej dyskusji, a jedynie zostały dodane przez osoby, które w innym miejscu - Twoim zdaniem - obraziły Cię w jakis sposób.
zapomniałem sie podpisać pod powyższym - T.K.
a tak już zupełnie powaznie, to nie wierzę, że to napisałeś. przeanalizuj może jeszcze raz swój tok rozumowania... podejrzewałem, że zaraz wyjdę na demona, który "ogranicza wolnośc Internetu" - ale Ty??? Mój najbardziej zagorzały,ale i najbardziej zacny polemista, którego uszbrojonego po zęby wpuściłem do domu??? ;-)
a tak juz zupełnie-zupełnie na powaznie: to ja naprawdę nie zamierzam o tym dyskutować. załóż bloga drogi Tomku (ileż osób ci to - słusznie! - proponowało), z przyjemnościa podepniemy go do Obiegu (myslę, że moge mieć pewnośc, iż pozostałe 2/3 redakcji nie będzie miało nic przeciwko - przeciwnie), a nąstepnie sprawdzimy jak tam Twoja tolerancja na bluzgi poniżej pasa.
pozdro!
K
Kuba, spokojnie.
Czy dokładnie przeczytałeś to, co napisałem?
Ja Cię bynajmniej nie oskarżałem (nie sugerowałem nawet), że jesteś „cenzorem”.
Po prostu w moim przekonaniu popełniłeś błąd usuwając posta Krasnali. Podkreślmy – posta, który w żaden sposób nie był obraźliwy i z jakimikolwiek chwytami poniżej pasa jako żywo nie miał nic wspólnego.
Podobnie, jak błędem był gest usunięcia, tak błędne było – w moim mniemaniu – owego gestu uzasadnienie. Ta – powiedzmy – klauzula „prywatności” (moja domena - moim domem).
Podkreślam jeszcze raz – w poście, który usunąłeś żadnych „bluzgów poniżej pasa” nie było. Usunąłeś wpis tylko dlatego, że jego autorzy gdzieś indziej zaatakowali Cię w sposób, który uznałeś za obelżywy.
Muszę przyznać, że nieco dziwi mnie Twoja delikatność w tym względzie. Wszak jeszcze niedawno byłeś orędownikiem pamfletu i szermierzem, który dziwił się nerwowym reakcjom na „głębokie cięcia”. Przypomnij sobie w tym kontekście niektóre zew sowich tekstów. Na przykład ten o Waraksie, gdzie przy użyciu nader niewyszukanej elipsy zasugerowałeś, że jej prace to zwykłe gówno („proszę uważać, by wdepnąć” – tak chyba, mniej więcej, kończył się Twój tekst „Dzika po studiach”).
Pamiętam także, gdy przewrażliwionym i nazbyt wydelikaconym przypominałeś mistrzów przedwojennego pamfletu – np. Boy’a.
Ech, Kuba – przecież to on powiedział, że „krytyk i eunuch z jednej są parafii; obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi”.
I teraz dokładnie tę samą poetykę wykorzystują Krasnalsi – zwłaszcza w swoim ostatnim rysunku, którego jesteś bohaterem. Naprawdę poczułeś się urażony? A nawet jeśli – to całej tej walki nie można zredukować do urazów osobistych. Poza tym - gdzie bokserska odporność na cios?
Jeśli zaś chodzi o moją (nie)tolerancję w stosunku do zagrywek, które gwałcą fair-play, to cóż… Podczas potyczek, które my dwaj toczyliśmy honorowo i z otwartą przyłbicą, pojawiały się anonimowe wypowiedzi, które mógłbym uznać za obraźliwe – gdybym był nadwrażliwy. Postanowiłem po prostu je ignorować. Tobie radzę to samo - jeśli uznajesz je za zwykłe obelgi.
Jeszcze raz powtarzam – nie zamierzałem sugerować, że jesteś, lub będziesz, cenzorem. Jednak gest wycięcia Krasnalsów powinieneś przemyśleć. Dyskusje, które tutaj toczymy są – jak sądzę – niezwykle ważne. Krasnalsi – czy tego chcesz, czy nie – już są w tym sporze ważnym głosem. Choćby z powodu żywiołowych reakcji, które wywołują ich działania.
Uważam, że powinieneś dać im dyskursywny (lub retoryczny, albo pamfletowy) odpór. Kasowanie to słaba taktyka. Kuba – mówię to teraz bez ironii – od Ciebie oczekuję poważnej strategii.
Pozdrawiam serdecznie
tomek
Panie Kubo, tylko że tu Pana nikt nie zbluzgał, jak słusznie zauważył T.K., a wpisy i tak Pan usunął.
spokojnie cały czas, ot, konkretnie :-)
Tomek, naprawdę uwielbiam Twoją kazuistykę, ale tym razem jakos mi nie pasuje. "Osobistymi animozjami" nazwyasz fakt lżenia? Ok, choć podpowiadam, że osobiste znaczyłoby, że tego kogoś znam. ale mniejsza, bo znowu wbijam się w definicje rzeczy oczywistych. Post reklamuje stronę z bluzgiem - nie chce mi się, jak mówię, dzielić tu włosa na czworo.
Mówisz, że powinienem dac im odpór? I tu Ty mnie zawodzisz. Wierz mi - chciałbym, aby pojawiła się prawdziwa, a nie sprowadzająca się wyzwisk satyra na domniemany lub rzeczywsit "establiszment". I w sumie szkoda, że Kr. taką szanse zmarnowali.
Tomek - gdzie Boy, gdzie Krasnale, błagam.
W końcu - piszesz o nadwrazliwości? Może...? Kto wie. Ale pzyznam, ze po blisko dwóch latach w sumie cięzkiej pracy, aby jakoś ta strona wyglądała, czasem mam momenty totalnego osłabienia.
zresztą poza wszystkim, jestem przekonany, że Kr. będą w 7 niebie, że pochylamy się tu nad ich radosną twórczością.
pozdrawiam i życzę owocnej dyskusji!!!
K
spokojnie spokojnie tylko spokój nas uratuje
ha ha ha
kozak spadaj robić video a nie piszesz wypociny u tego pismaka
szkoda czasu
O widzisz, Kuba, powyższy wpis to klasyczny przykład anonimowego chamstwa. I co, trzeba to wykasować? Może wystarczy chyba wzruszyć ramionami ?...
oj, Tomek - nie widzisz różnicy...?
ale nie zawracjamy sobie głowy głupotami, naprawde są ciekawsze tematy.
owocnego dnia życzę!
K
Gdzie Boy a gdzie Internet?
Mamy teraz blogi, google, youtube, spam. Gra idzie o liczbe "unique views".
Swiat sie zmienil i te porownania totalnie traca waznosc.
Jestem z Krytykantem w sprawie usuniecia postu Krasnali.
Kr nie powinni oczekiwac ze po opublikowaniu obelzywego rysunku Kr (niezle, co?) na swoim blogu dostana miejsce na blogu Kr aby darmowo promowac swoj punkt widzenia.
Ta gra powinna miec pewne reguly dobrego smaku.
Krytykant stara sie ich trzymac, a Krasnale nie.
o! podoba mi się... odpowiedz konstruktywna, jest szansa ze strony sie dogadaja.
Nie, "pozdrawiacie" tylko "pozdrawiasz". Wszyscy którzy odrobinkę umieją posługiwac się internetem moga mieć 95% pewności że "krasnale" to 1 osoba. Ale mi to w sumie wisi. Baw sie chłopie! (dziewczynko? ;)))
(chyba dziewczynko) Jakbym miał zgadywać, to powiedziałbym , że masz na imię Kasia;) suspens narasta....
Skasowałeś Krasnals - czytałam ten wpis - był zabawny, to nieprawdopodobne, że to zrobiłeś....
A może "The Krasnals" to wielki autoironiczny komentarz hahahaha... ?!?!?!?
z moim przy tym tekście będzie 115 komentarzy, żaden tekst o sztuce, w tym blogu nie wywołał takiej dyskusji jak ten o "świecie sztuki" . Z tego wynika że wszystkich nas bardziej interesujemy my sami, niż sztuka - bez komentarza.
pozdrawiam
zgadzam się z przedmócą, wynika. i to moim zdaniem baardzo zdrowe. sztuka sama w sobie to nudy;)
zgadzam się z przedmócą, wynika. i to moim zdaniem baardzo zdrowe. sztuka sama w sobie to nudy;)
Elżbieto, to Ty?
Sz.P. Krasnale:
Chyba się nie zrozumieliśmy, więc wyłożę to możliwie jasno: Wasze wpisy będą tu kasowane nawet, jeśli będą peanami na moją cześć i nawet, jeśli będą merytoryczne niczym najlepszy z doktoratów.
Wszystkim zatroskanym o debatę publiczną, merytoryczne spory, etc. możliwie jasno wyjaśniam dlaczego: jeżeli wiem, że ktoś mnie publicznie lży, a dodatkowo nie reaguje, kiedy w jego obecności robią to inni, przeciwnie (vide komentarze) – to nie wdaję się z nim w niewinne dyskusyjki o sztuce. W publicznym miejscu nie podaję mu ręki, a do domu zwyczajnie nie zapraszam. To chyba proste.
Więc jeśli chcą Państwo dyskutować z Sz.P. Krasnalami – o mnie, o tym, że jestem okropny i kasuję Ich wypowiedzi, o moim życiorysie, o „Obiegu”, o władzy, o polskiej sztuce, Rafale Bujnowskim, Wilhelmie Sasnalu czy Bóg wie o czym jeszcze – proszę to robić u Nich. Tam to naprawdę świetnie funkcjonuje.
Sądząc po obelgach kierowanych w moją stronę, Sz.P. Krasnalom nie odpowiada intelektualny poziom niniejszej strony. Natomiast, jak rozumiem, w pełni zadawala ten, który sami wykreowali, a także ten, który prezentują komentujące u Nich osoby. Zatem – życzę konstruktywnych dysput, ale niestety nie tu.
A wszystkich innych niezmiennnie zapraszam do rozmowy... także do demaskowania układów w polskiej sztuce. Jak zwykle.
Pozdrawiam serdecznie
K
Panie Banasiak ale czy to nie jest przymykanie oczu na zjawiasko w sztuce? Najpierw Pan nawiązuje do ich działalności (na poczatku artykułu), a potem deklaruje, że nie chce o nich słyszeć? Dla mnie to trochę nie logiczne.
Zaprasza Pan do dyskusji o demaskowaniu układów, zabraniając czytelnikom wypowiadania się na temat osób, które tu Pan przyzna, że nikt krasnalom tego nie odbieże, ale rzeczywiście wbijaja skutecznie kij w morowisko, jak określiła Iza Kwoalczyk.
I nawet jeśli jedni z formą tej działąlności się nie zgadzają to nie oznacza wcale, że trzeba ludziom nakazać milczenie. Rozumiem tylko na Pana blogu, co uzasadnia Pan tym że oni Pana obrażają. Może więcej dystansu do siebie i innych, do sztuki, do wolności jej wypowiedzi?
Wiem, że moje skromne zdanie jako Pana czytelniczki nic nie zmieni, ale jakby Pan zechciał przemyslec swoja postawe, co również radził t. kozak, to już by było coś.
pozdrawiam
Pan kryty - kant się pogubił.
Zaprzecza układom, a sam wchodzi w "d" chłopakom z Hożej.
W starym blogu natomiast lubował się w obelgach pod adresem artystów
- dziś sam jest adresatem obelg itp..
Każdy kij ma dwa końce.
Pozdrowienia dla Thekrasnals.
Chiara:
Nie wiem, który fragment mojego wpisu jest dla Pani niezrozumiały, ale proszę uprzejmie nieco bardziej ważyć słowa: "nakazac ludzim (jakim ludziom? wszystkim?) milczenie" - to jednak maleńka nadinterpretacja mojej wypowiedzi... To naprawdę jest niebywale proste - nie wiem jak jeszcze czytelniej to wytłumaczyć, ale: nie o treści krytyki Krasnali tu idzie, ale o to, że lżą oponetów.
Amoniak:
Zostawiam ten wpis jako przykład (bo chyba wiele osób czyta Krytykanta od niedawna i nie wie, że już to kiedyś pisałem): przekleństwa, inwektywy, ordynarde wypowiedzi, etc. wycinam.
pozdr
K
Włączam się do dyskusji trochę nie na temat, bo tezy artykułu są dla mnie absolutnie oczywiste. Co najwyżej tylko myśle sobie, że slowa się deprecjonują nie tyle same w sobie, ale przez używanie i w zalezności od użytkownika i kontekstu znaczą wiecej lub nic. Ale to najmniej ważne w tym wszystkim.
Mnie niepokoi cos innego - wziąłem do ręku ostatni "A&B" zgodnie zresztą z reklamą Krytykanta. I zastanawiam się, przy całym szacunku dla sprawy różnorodności postaw, wolności słowa i ogólnej tolerancji, jak to sie da - pisać w sasiedztwie niedorzecznego bełkotu Andrzeja Matyni. Mamy oto tekst, wydrukowany w poprzek (czyzby dla wyróżnienia?), bądacy przykładem bardzo popularnego sposobu myslenia o sztuce, sprowadzającego sie do - opozycji - sztuka=malarstwo (rzeźba, grafika, czasami fotografia, np.Bułhak)- niesztuka=wszystko inne. Ten tekst nawet trudno wyśmiać, tak jest głupi. Mnie najbardziej ujął Zambijczyk jako znawca sztuki, wspólnie z matynią nie rozumiejący palmy Rajkowskiej. No i pierwszy był Krzysztof Wachowiak. Teraz dopiero rozumiem, co to znaczy niekompatybilność z czasem, w ktorym się żyje. Ale dobra, Pan Matynia ma prawo pisać, co chce zwłaszcza jak mu to drukują. Ciekawi mnie, czy Pan nie ma jednak poczucia obciachu, pisząc na tych samych łamach. Rzoumiem oczywiście twarde realia ekonomiczne, wiec czepiam się tylko trochę. Smutno mi tylko na myśl o czytelnikach, którzy po raz kolejny dostaja potwierdzenie tezy, dajacej się streścić tak - no to nie jestem taki głupi, ze mi się te wszystkie obierania ziemniaków itd nie podobają. Tu prosze, powazny krytyk tez nie lubi. Jednak moje na wierzchu." To są po raz kolejny słowa analogiczne do wypowiadanych na powaznych łamach przez Łysiaka, Zagajewskiego, Wencla, Ziemkiewicza, Mazurka, Terlikowskiego, że nie wspomnę o Huelle czy Radwanie. Ci czasem wybitni artyści, czasem marni dziennikarze, łącza się w jednym - dzisiejszej sztuki (nie licząc malarstwa do początku XX w. oraz Botero i Sętowskiego itp.) nienawidzą, nie rozumieją, nie chcą. En masse. Robia to ze starości, z przyzwyczajenia, a przede wszystkim z niewiedzy i niechęci do poznawania. Z nieuctwa takoż. Z dumnie noszonej prowincjonalności. Czasem z bardzo osobistych powodów. Ja rozumiem pluralizm, jak jednak rozumiec linię tego pisma? I b.prosze wszystkich krasnaloidów, którzy pewnie się odezwą - nie postuluję zakneblowania Pana Matyni - A&B jest pismem prywatnym i nic mi do niego. Poglądy Pana M. choć głupie, może głosic do upadłego i nigdy bym nie chciał mu tego zabraniac, bo wolność słowa ponad wszystko. Chciałbym tylko zapytac, jak to wygląda w praktyce - czy uważa Pan, że tak się da, ze czytelnik sam sobie wybierze, co woli? Może i racja, ale trochę nie rozumiem. Nie podoba mi się też Pańska arbitralność w ocenie sztuki Marty Deskur i calego tego programu. To prawda, nie oglądalem go, ale domyslam sie, jak to moglo wygladac.Jesli prowadzacy chciał przepchnac swoją tezę (sztuka współczesna jest odrażająca) to nic nie mogło mu przeszkodzic, takie są prawa tego medium. Straceńcza odwaga Jarosława Suchana,żeby w ogóle brać udział w takich programach, jest postawą czlowieka, który naprawdę wierzy w sens swoich działan, w sens sztuki. I w sensu opowiadanie o niej innym.
I b.popieram kasowanie chamskich wypowiedzi. Bo strategia marketingowa przyjeta przez Panią K.Sz. nie jest chyba najlepszym pomyslem na karierę. Pozdrawiam.WK
witam,
po kolei. szczerze powiedziawszy, nie czytałem tego tekstu. co do samego A&B - moim zdaniem lepiej, zeby pojawił się tam głos o sztuce najnowszej, choćby mój - niz nie (i pojawiał się - jakaż tradycja!!! ;-) ). Podobnie Exklusive. Mnie to cieszy, że jest miejsce na sztukę współczesną w róznych tytułach.
co do Deskur - no pewnie, że arbitralnie, przeciez nie na drodze głosowania ;-)
a tak serio, to w tym felietonie chodziło mi raczej o paradoksalność sytuacji: konserwatywni krytycy mają czasem (moim zdaniem) słuszne tezy czy intucje. tyle, ze zawsze wylewają dziecko z kapielą - i to wprost do szamba. szkoda, że Suchan nie skrytykował - znowu: moim zdaniem - topornej publicystyki Deskur, bo byłby tę potyczkę (zapewne) wygrał. po co wmawiać publiczności, ze każda szt.współcz. jest ok? chyba dobrze wskazywac równiez, która nie jest. tylko wówczasy "argumenty" wymienionych przez Pana gentelmanów naprawdę stracą moc.
pozdrawiam
K
Pozornie tak - w końcu tak bedzie, może niedługo. Proszę pamietać, że w Polsce ciągle jeszcze argumentem w takich sporach jest Kodeks Karny. We wrzesniu minie 6 lat od początku procesu Doroty Nieznalskiej. Przez lata ten spór nie przebiegal na linii dobra-zla sztuka, tylko "to co jest sztuką dla Zbigniewa Herberta" - cała reszta. W tej sytuacji malo było miejsca na niuansowanie. Proszę wybaczyć, w zetknięciu ze ślepa nienawiścią pomieszaną z nieuctwem. Proszę porównac sie rażenia Łysiaka czy gazetowo-telewizyjnych publicystów w rodzaju Ziemkiewicza. Dla nich wszystko, co nie jest postkolorystycznym malarstwem na płotnie (raczej olej, akryl już podejrzany), nie jest sztuką. Tłumaczenie, że to dobre, to złe, nie ma i nie miało sensu. Zobaczymy, czasy sie zmieniaja. Pozdrawiam.Wk
"Robia to ze starości, z przyzwyczajenia, a przede wszystkim z niewiedzy i niechęci do poznawania. Z nieuctwa takoż. Z dumnie noszonej prowincjonalności.."
wow! Podoba mi się ten ton. Właśnie sprowadziłam się do Warszawy, chodzę na wernisaże i wogóle mi się podoba. Tamtych co pan piszę oczywiście nie lubię. Porządne pisma drukować ich nie powinny. Może nasz dzienik albo maryja ale tego w warszawie nikt nie słucha i dobrze. Może by Pan jakąś listę z nazwiskami dłuższą zrobił, studiować będę dziennikartwo i o sztuce pisać, to chcę wiedzieć. Jestem młoda i mam chęć, tylko niech proszę pan napisze o tym obieranu ziemniaków coś. Czemu dobre?
Prosze dużo czytać. Uważnie patrzec. Nauczyć się dobrze ironizować. Myśleć. Różnicować. Podpuszczac inteligentnie.
Nauczyć myśleć?..Trudno pana zbić z tropu (tudzież z piedestału, nieznośny jest ten belferski, odgórny ton) a jeżeli dziewczyna tak szczerze?
Belferski - tak. Szczerze- nie. Nikt nie lubi być podpuszczany, a podpuszczany nieudolnie to jakby lekcewazony.
Czytam artykuł, komentarze i dochodzę do kilku wniosków. Po pierwsze: co do artykułu- uważam, że jest Pan w totalnym błedzie sądząc ,że dziś "płótna młodych malarzy skupowane są wprost ze sztalug" i "aby nie być dzisiaj artystą, nie płynąć którymś ze strumieni polskiej sztuki, trzeba tego po prostu nie chcieć." Niestety,sztuka to biznes,biznes to duże pieniądze i jak w każdej dziedzinie,aby dojść do "koryta" potrzebne są układy i znajomości. Znamienne niestety jest to ,że rzadko kiedy prawdziwe wartości artystyczne mają tu jakiekolwiek znaczenie. Po drugie: usunięcie wpisu The Krasanals było na pewno błędną decyzją, naraził sie tym Pan na ataki oburzonych(i słusznie!) czytelników. W dodatku, dyskusja z nimi tylko Pana ośmieszyła(z reszta z góry ustawił sie Pan na straconej pozycji) Trzeba było wpis zostawić,a jeśli już go usunąć, to nie dyskutować. Pokazuje to tylko ,że jako krytyk,który zawodowo krytyką sie zajmuje,jest Pan totalnie nieodporny na krytyke swojej osoby. The Krasnals zastosowali prowokację,a Pana przesadzona reakcja tylko ujawniła jak jest pan słaby.Tak, jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo sie obrażać i dąsać, lecz kto jak kto, Pan powinien mieć do takich rzeczy dystans. Wracając do artykułu: w Pańskiej wypowiedzi ewidentnie widać nawiązanie do The Krasnals .Sądzę, że wiekszość osób wypowiadających sie tutaj (z Panem na czele) jest świadoma jak istotnym są oni zjawiskiem. Wkładają kij w mrowisko, wprowadzają zamęt i jestem o tym przekonana, że ich głos jest wyrazem dużej rzeszy artystów i odbiorców sztuki(i to wcale nie tych frustratów). Dla mnie jest to pozytywne. Niezależnie czy zgadza sie Pan z moją opinią czy nie, jedno jest pewne, nie można ich lekceważyć(zresztą sam ich Pan wywołał w swoim artykule). Może więc zamiast sie oburzać, lepiej niech Pan przyjmie to do swojej wiadomości i zaakceptuje. Zyczę też wiecej dystansu do siebie i świata(bedzie Pan żył dłużej). Pozdrawiam
a ja myślę że to nie było podpuszczanie żeby pan pisał o ziemniakach, tylko kpina raczej i tyle. Pozdrawiam
Do P.
A ja jestem czytelnikiem i nie oburzam sie wcale. Nie mam zresztą zamiaru nawiązywac do theK. bo jestem przekonany, że jest to jedynie marketingowa dzialalność konkretnej osoby, oparta na błednych założeniach. Co do kasowania wpisów, to jeśli cos jest: ewidentnym, psakudnym, chamskim atakiem personalnym, to co z tym zrobić? Polityków w telewizorze wyłączamy.Na własnym blogu chyba mozna posprzatac. Zwłaszcza, jak nie chodzi o nic innego, tylko własnie kasę. Której Pani K.Sz. w ten sposób nie zrobi. Szczególnie z beznadziejnym doradcą.
Kasia? Michał? Kamil?
Benedykt, Karina, Olga
Benedykta, Kariny, Olgi
Benedykt, Pius, Pelagia, Siepraw, Olga, Wyszesława, Kallina, Placyd, Sawin, Kalina, Cyprian, Cyrus.
Imieniny Papieża !!!
Do Wojciecha Kozłowskiego
Czy nie należało bronić Nieznalskiej w imię wolności słowa, ochrony dóbr obywatelskich? a nie wolności sztuki? Proces podzielił, wszystkich na my i oni. Oni Ci źli, którzy nas nie rozumieją i my, którzy nie będziemy się zniżać do ich poziomu żeby im tłumaczyć.
Wolność słowa i wolność tworzenia to to samo. Proszę tez zwrócoc uwage, że ludzie mający pełne gęby tekstów o wolności slowa, nie bronili Nieznalskiej. Co najwyżej z lekcewazeniem mowili o małej szkodliwości tej "sztuki". Prosze poszperać w Internecie i znaleźć teksty Ziemkiewicza, Łysiaka et consortes. Nikt tu nikogo nie dzielił a tłumaczenia Ci co nie chceili to nie slyszeli. Tyle.
Wolność tworzenia zawiera się w ramach, wolności obywatelskich, tak jak wolność słowa. Może źle się wyraziłam chodziło mi o to, że należało bronić Nieznalskiej jako człowieka a nie artystką.
Jeśli się kogoś broni w imię sztuki to, nadaje się pewnej grupie specjalne prawa. Trudno, aby w demokratycznym państwie było to powszechnie akceptowane.
Proszę o wybaczenie, ale nie tylko Pan czyta materiały w Internecie, oprócz tego czytam również książki oraz obserwuje reakcje ludzi z różnych środowisk. Idee bardzo rzadko odzwierciedlają rzeczywistość.
pozdrawaim agatKa
Broni się człowieka w imię wolności wypowiedzi.
Art.73 Konstytucji RP
Nie chce psuć podniosłej atmosfery, ale chyba trzeba jeszcze raz (może na przykładzie będzie czytelniej): sprawa z Sz.P.Krasnalami nie ma nic wspólnego ze sztuką. Gdybym prowadził - powiedzmy - portal o aktualnym stanie szewstwa polskiego, a ktoś z portalu demaskującego układ polskich projektantów butów by mnie lżył, też kasowałbym jego wpisy. Tyle.
P:
Językiem "koryta", "biznesu" i "znajomosci" nie pogadamy. Historia z płotnami jest prawdziwa. A to, że wystarczy nieco inicjatywy, np. tel. do znanaego kuratora - tez. Prosze śledzic dyplomy w CSW. Naprawdę - galerzyści to też pasjonaci, najczęściej młodzi ludzie. chcą prowadzić ciekawe galerie z nowymi nazwiskami. Nic w tym niesłychanego.
pozdrawiam serdecznie
K
czyli nie każdy jest artystą wracając do beuysa ?
skoro krasnale to nie sztuka
to są ciekawi artyści,swe poglądy przekładają na życie również
http://pl.youtube.com/watch?v=AweuE1Rm3kA
Dyplomy w CSW zawsze pokazywano wylacznie z pracownii Tarasewicza (np. dyplom Magdy Bielesz i kilku innych osób pokazywalo CSW). Pawszak też jest z pracowni Tarasewicza - wiec jednak idzie to po pewnej linii.
po pierwsze - proszę się przedstawić, jak pisze Pan/i o innych. po drugie - ostatnio G.Drozd, który był od J.Modzelweskiego. po trzecie - po co znowu gadamy o personaliach, dajmy temu sposkój, bo traci to sense. sedno sie nie zmienia - można zadzwonic do kuratora. SP to zrobił. ufff...
kasuję insynuacje. widac znasz mnie, to sie przedstaw.
Wymienianie Grzegorza Drozda jako przykładu, że nic w CSW nie dzieje się po znajomości, zabawne. Grzesiek /rocznik 1970/, który obronił dyplom w wieku 37 lat, od lat jest pracownikiem CSW. Ale oczywiście dyplom w CSW nie miał nic wspólnego z tym, że tam pracuje. Udział w Establishment (jedyny twórca ze stolicy) też nie. Choć ci, co widzieli wystwę mówią, że jest "najsłabszym ogniwem". Przy okazji - przez większość studiów G. był w pracownii Tarasa - po tym jak prof go usunał obronił się u Modzela.
jej, po co ja to napisałem... jak nie ten to tamten, jak nie to nazwisko złe, to tamto.. serio, poddaję się, nie wiem już co mam napisac.... może odejdźmy od personaliów, a wróćmy do sztuki, ok? bo ani się obejrzymy, a będziemy brnąć w jakies absurdalne spory..
pozdrawiam (zmęczony)
K
Moze takie dyplomy w CSW, ktore artysci wpisuja w zyciorys jako "wystawa indywidualna w CSW", mialyby sens wlasnie wtedy, gdyby NIE wystarczal "jeden telefon do kuratora". Gdyby to byl np konkurs dla studentow, w ktorego jury zasiadaja trzej kuratorzy z CSW.
a ak ktoś nie ma telefonu?
-i jest głuchoniemy to ma problem.. ;)
,a tak na poważnie to patrz Pan ,dzięki Krasnalom to zaistniał Pan w mojej świadomości,bo wczesniej tutaj nie zaglądałem ...
-czyli coś się dzieje...
-czyli powinien Pan być zadowolony(chyba)
uszanowania
ir
Szczerze? Naprawdę chciałabym zobaczyć te "płótna młodych malarzy skupowane wprost ze sztalug" za kilka tysięcy złotych.
Czy ktoś w ogóle w to wierzy?
Owszem, dobrze by było wierzyć w te ideały, ale rzeczywistość jest niestety brutalna.
Wiadomo, ze czołowi artysci polscy nie zostali uznani na zachodzie bo mieli farta... albo udalo im sie. Nie ma czegos takiego. Nad pewnym polskim artysta, przez wiele lat pracowaly trzy instytuacje, zeby zainteresowal sie nim pewien wielki kolekcjoner. A potem czytamy w gazetach o jego sukcesie i o tym, ze tak wlasciewie to on nie wie jak to sie stalo. To wszystko tylko zabiegi marketingowe i działania pod publiczke.
Krasnale swoim rysunkiem wsadzają nóż w plecy krytykom, a krytykant swoim artykułem artystom. Pana artykuł śmiało można porównać do ich rysunku, a nawet jest jeszcze gorszy, bo udaje że taki nie jest. Innymi słowy: jak nie umiesz sobie załatwić dyplomu w CSW to znaczy że .. nie potrafisz.
Czegoś nie rozumiem - tu czytam, że współczesny świat sztuki jest sprawiedliwy, nie ma żadnych znajomości, fiksacji na niektórych nazwiskach - kariery robią najlepsi, obiektywnie najlepsi, więc nikt nie ma powodów do frustracji itd itd
Tego samego dnia w Dzienniku - czytamTwój artykuł o Establishmencie (wystawie, na której pewnie każdy młody marzy, żeby się znaleźć) i tam piszesz, że wybór artystów był ze strony kuratorów bezpieczny, bo pokazano artystów już znanych, funkcjonujących w art worldzie - takich, którzy mieli już wystawy w instytucjach państwowych i są związani z galeriami komercyjnymi. A jednocześnie piszesz, że większość uczestników wystawy jest (Twoim zdaniem) wtórna, mało orginalna, słaba i nie budzi Twoich emocji. No to dlaczego właśnie oni robią kariery w tym sprawiedliwym obiegu sztuki?
Chciałem, aby powyższy tekst był jak najbardziej generalny, opisywał pewne - tytułowe - zjawisko; i czynił to w sposób niewartościujący, a jeśli już - w części 3 - krytykujący ową nadproukcję jako nadprodukcję (siłą rzeczy) artystycznej przeciętnośc. Przecież już sam tytuł sugeruje mój stosunek do artystycznego boomu...
W ogóle wydaje mi się, że czytelnik projektuje na tekst swoje przekonania. Już w poprzednim "otwierającym" eseju ("Zmęczenie...") starałem się nie używać zwrotów wartościujących odnośnie jakości poszczególnych prac/ artystów. Raczej rozpoznac stan, ale i jego nie oceniać jako np. "lepszy od sztuki krytycznej". Potencjalny - tak, ale tylko w kontekście tego, co się obecnie dzieje.
Podobnie w wypadku "Too many...". Moim zdaniem wkraczamy do artystycznej Europy w całej, by tak rzec, krasie. ;-) Ani to źle, ani dobrze. Podaję pewne przykłady, opisuję (szkicowo!) procesy. Jedyna ocena pojawia się - a przynajmniej miała - we fragmencie odnośnie krytyki. Otóż ja uważam, że krytyk powinien wartościowac SZCZEGÓLNIE teraz (np. Stach Szabłowski stoi na przeciwnym biegunie). Co też staram się praktykować - np. w rzeczonej recenzji w "Dzienniku".
Mam nadzieję, że te dwa teksty nie są już dla Pana/i sprzeczne. :-)
pozdr
K
Ponieważ Bezan guzdrze się z odpowiedzią na wpis Zaniepokojonego (9.07.2008), a jestem z nim kojarzony, w zastępstwie wyjaśniam związki między wymienionymi jurorami Vincent 2004:
1. Kasper Koenig - obecnie Ludwigmuseum Koeln, to były profesor i rektor Staedelschule Frankfurt oraz dyrektor frankfurckiej galerii Portikus. Dokładnie te same funkcje (prof., rektor Staedel, dyr. Portikusa) pełnił Daniel Birnbaum, członek fundacji Frieze, kurator Manifesta 6
2. Iwona Blazwick - obecnie dyr. Whitechapel Gallery w Londynie, ale wcześniej prawa ręka Nicolasa Seroty (jurora Vincenta(!) 2000) w Tate Modern (autorka monografii i kurator wystaw Hirsta i Richtera tamże). Jej nazwisko stale wymieniane obok członków Frieze Fund. np. z Jeremy Dellerem (Frieze 81 Rivington Street London) i pierwszym monografistą YBA Andrew Rentonem (Frieze) , z Serotą i H.U. Obristem, współorganizatorami Manifesta 1. (Przypomnijmy: Serota, Althamer, Szymczyk czł. Frieze, Deyan Sudjic czł. Frieze, wszyscy razem w jury MSN w W-wie). Współpracownik Iwony Blazwick z Whitechapel, czł. Frieze Fund. - Claire Bishop pod koniec lipca b.r. miał wykład w MSN w W-wie). Blazwick na 67 miejscu top listy Guardiana i Art Review (konsultanci i autorzy tych pism - Adrian Searle(Guardian) i Brian Dillon(ArtReview) to członkowie Frieze Fundation. Z Whitechapel jest też czł. Frieze F. - Liam Gillick.
3. Nuria Engguita Mayo - kurator Manifesta 4 (rzecz jasna Manifesta 1 - U. Obrist, i N.Serota, Manifesta 6- Daniel Birnbaum, Manifesta 7 - Adam Budak. Mayo współpracuje z Claire Bishop (Frieze, Artforum), tym samym od wykł w Warszawie dla MSN.
I jeszcze zestaw nazwisk konferencji artysta-kurator z 21-23 października 2002, na str.46 Arteonu (10/2002). Kurator: Adam Budak (Manifesta7) uczestnicy:
Hans Ulrich Obrist(Manifesta1), Daniel Birnbaum(Manifesta6), Iwona Blazwick(Whitechapel), Iara Boubnova(Manifesta4 z N.E. Mayo), Charles Esche(Frieze, dyr. Abbemus. Eidhoven), Liam Gillick(Whitechapel), Vasif Kortun(Frieze Fundation), Jeremy Millar(Frieze F.), Andrew Renton (Frieze, Manifesta 1, pierwsza monogr. YBA), Jan Verwoert(Frieze magazyn) oraz polscy kuratorzy i krytycy: Stach Szabłowski, Wojciech Kozłowski, i rzecz jasna Adam Szymczyk(Frieze, wcześniej FGF), podobnie jak Lucy Mc Kenzie (Frieze, FGF, wyst. z P. Ołowską).
Jak trzeba będzie rozwinąć tematy, to służę, adres w necie.
To trochę nie na temat, ale tylko pozornie.
Na Obiegu ukazał się wywiad Moniki Branickiej z Hubertem Czerepokiem. Jakkolwiek jest interesujący lub też nie, budzić powienien chyba pewien niesmak.
Jedna z właścieicielek galerii przeprowadza wywiad z artystą, który reprezentowany jest przez tę galerię (sic!!) i w dodatku tekst ukazuje się na Obiegu, którego jeden z redaktorów Adam Mazur jest dobrym znajomym Moniki Branickiej. Chyba wszystko było by w porządku gdyby wywiad ukazał się na stronie internetowej galerii Żak/Branicka. Rozumiem, że od tej pory na Obiegu będą prezentowane wywiady galerzystów z ich artystam i promocja będzie bezpłatnai!!!!;)
Piszę o tym tu, ponieważ Obieg zlikwidował komentarze, po drugie powinno to też interesować Krytykanta, który jednocześnie jest też w redakcji Obiegu.
SZ.P. Bezanie czy też Andrzeju (obojętne). Wygląda to co P. pisze sensownie i rzetelnie i podziwiam chęć zabierania głosu mimo iż teza (i manipulacja) Krytykanta i jemu podobnych polega na tym że zdanie takie wygłaszać mogą jedynie frustraci, a jak malarze to niezdolni. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia przy sztalugach
Dziękuję panu Biernackiemu za konkretne nazwiska.
Panie Kubo, a teraz mam do Pana konkretne pytanie: do którego z tych kuratorów wymienionych powyżej polecałby mi Pan zadzwonić aby pokazać swoje portfolio? Jaką mam szansę według Pana na to, że w ogóle zechcą ze mną rozmawiać?
Ogromnie się cieszę że pojawiają się poszczególne osoby, grupy, blogi, niezależne głosy itd, które mają odwagę głośno postawić pewne pytania, w takiej czy innej formie. Liczę na to, że będzie więcej tego. Co złego kryje się w Pana artykule? Zarówno ja jak i inni wiedzą, że układy były, są i będą i nic tego nie zmieni. I to jest prawda, nie chodzi o to aby je zlikwidować, ale aby nie wciskać bezczelnych wersji o niezwykłym talencie, szczęściu niektórych artystów. Zgadzam się z postem o nożu wbijanym w plecy artystów przez kuratorów, krytyków i cały system, gdyż od talentu akurat i sprytu ich kariera zależy najmniej. Sam Pan pisał o statystykach osób kończących co roku akademie i inne uczelnie o profilu artystycznym. Jak Pan sądzi â ilu z nich ma coś do powiedzenia, do zaoferowania poprzez swoją sztukę, a ile ma szansę na dostanie się w obieg, skoro wiemy że czołówka składa się z 20, 30 artystów (taka mniej więcej liczba jest realnie możliwa do wypromowania na zachodzie)?
Ile osób np. na przestrzeni ostatnich 5 lat, z uczelni spoza Warszawy, zrobiło dyplom w CSW?
Coś mi to wszystko przypomina:
Dobro człowieka â -nadrzędnym celem działania partii!
Albo: Socjalistyczne państwo jest silne świadomością swych obywateli!
Chyba nie wierzy Pan, że motorem napędzającym tę wielką machinę były piękne idee i dobro obywateli?
Czyżby był Pan niezbędnym ogniwem w funkcjonowaniu tego typu systemu? Najambitniejsze instytucje sztuki, zadomowione w świecie biznesu sztuką, z niezwykłą lekkością przejęły wygodne i skuteczne metody propagandy.
Jest pięknie, jest pięknie, więc o co ci chodzi?
Do Pana Biernackiego: jeśli można zobaczyć tu ciąg dalszy listy, to uprzejmie proszę. Pozdrawiam.
układy rzecz normalna, ale jeden jak w PL to chyba faktycznie trochę komuna i ci sami piszący o sztuce czy to dziennik, czy wyborcza czy śp.ozon. "Jedna dupa jedna głowa.." a jak ktoś gdzieś się wyrwie, to kretyn, "dumnie noszący swoją prowincjonalność" i oszołom oczywiście. Przecież takiego Baudrillarda to by tu u nas skasowano gdyby był Polakiem i wyskoczył ze swoimi spiskowmi teoriami ale jednak na świecie trochę mniejsze Sowiety w tej materii
jedziecie tu chłopaki z nazwiskami,się o swoje ip nie boicie?
stypendia mogą odebrać,fundacje wszelakie się wypną,atrakcykne wyjazdy ominą,do TVP Kultura nie zaproszą....
czy warto?
ucho sobie obciąć warto ;)
Do Anonimowego, ktory gratuluje P.Biernackiemu. Jako że znalazłem się w szacownym gronie spiskowców z "listy Biernackiego", zapraszam uprzejmie do wyslania swojej dokumentacji na adres galerii BWA w Zielonej Górze. oczywiście to nie Tate Britain, ale od czegos trzeba zaczac. Btw. Claire Bishop to kobieta, ale to naprawde drobiazg.
Uprzejmie proszę Anonimowego. Oto c.d.
A. INSTYTUCJE SZTUKI, W KTÓRYCH CHIEF-KURATOR LUB DYREKTOR TO CZŁONEK FRIEZE FOUNDATION:
1. Museum of Contemporary Art Chicago - Francesco Bonami
2. Kunstverein Hamburg - Harald Falckenberg
3. Le Consortium, Dijon - Eric Troncy
4. New Museum of Contemp. Art, N. York - Allan Schwartzmann, Richard Flood
5. Tate Modern - Andrew Renton, Susan May
6. Abbemuseum, Eidhoven - Charles Esche
7. Whitechapel Gallery - Claire Bishop, Alice Rawsthorn
8. Portikus, Frankfurt a.M - Daniel Birnbaum
9. Museum of Modern Art, Lubljana - Igor Zabel
10. Public Art Foundation, N.Y. - Katy Siegel
11. Institute of Contemporary Art (ICA), Londyn - Mathew Higgs
12. Salomon R. Guggenheim - Alison Gingeras, Nancy Spector
13. Centrum Pompidou - Alison Gingeras
14. Kunstnernes Hus, Oslo - Per Gunnar Tverbakk
15. Getty Research Institute - Thomas Crow
16. Branchmuseum, N.Y. - Thelma Golden
17. Whitneymuseum, N.Y. - Thelma Golden
18. Museum of XXI siecle Art, Kanazawa - Yuko Hasegawa
19. FGF, Kunsthaus Zurich - Adam Szymczyk
Oprócz tego sieć galerii współpracujących m.in.: Anton Kern, carlier/gebauer, Barbara Gladstone(Jennifer Higgie Frieze), Marian Goodman, Tadeus Ropac, Larry Gaggosian, Sadie Coles HQ, Hauser & Wirth, Zwirner.
B. PISMA, KTÓRYCH WYDAWCAMI LUB STAŁYMI WSPÓLPRACOWNIKAMI SĄ CZŁONKOWIE FRIEZE FOUNDATION:
1. Artforum - A. Gingeras - wydawca), A.Schwartzmann, C. Bishop, Katy Siegel, Mathew Higgs
2. N.Y. Times - A,Schwartzmann, A. Rawsthorn
3. The Guardian - Adrian Searle
4. Modern Painters - Brian Dillon
5. Rolling Stone (wers. Italy) - Carlo Antonelli
6. Art Review - Brian Dillon
7. Frieze pismo - Jennifer Higgie(co-edytor), Jan Verwoert
8. International Herald Tribune - A. Rawsthorn
9. Financial Times - A. Rawsthorn
10. Parkett - Alison Gingeras
Członkowie Frieze F. współpracują także z wydawnictwami o sztuce m.in Phaidon Press, Thames & Hudson.
C. IMPREZY< KTÓRYM KURATORUJĄ CZŁONKOWIE FRIEZE FOUNDATION:
1. Biennale w Moskwie - Daniel Birnbaum
2.Documenta Kassel - Roger Buergel
3. Berliner Biennale - A. Szymczyk, H.U. Obrist
4. Manifesta - H.U. Obrist, D. Birnbaum, A. Renton
5. Biennale Istambuł - Charles Esche, Vasif Kortun, Yuko Hasegawa
6. Biennale Wenecja - D. Birnbaum, Y. Hasegawa
D. KOLEKCJONERZY SZTUKI (jednocześnie kuratorzy i szefowie inst. sztuki) CZŁONKOWIE FRIEZE:
1. Harakd Fakckenberg
2. Hilary Rubenstejn
3. Ingvild Goetz
4. John A. Smith
5. Kenneth L. Freed
Blisko F.F także właściciel Christie's Francois Pinault, Charles Saatchi i in.
Oczywiście rozpoznanie nazwisk i nazw to jedno. Ciekawsza jest konfrontacja tych nazwisk i instytucji z zawartością Artforum, Art Review, Top List wpływowych osobistości (Guardian), powiązań konkretnych artystów z konkretnymi instytucjami, nagród artystycznych, stypendiów, reprezentacji biennalowych, popieranych trendów, etc. Ciekawe jest też i to, że żaden z polskich artystów funkcjonujących w międzynarodowym obiego nie wychodzi poza wym. wyżej "opiekunów" i instytucje. Miłego dnia
Panu W.K. Chyba Pan nie sądzi, że bywam na wykładach Claire Bishop. (ale przyznaję, że jako słuchacz piosenki sprzed lat G. O'Sulivana "Claire" rzeczywiście nie wykazałem się bystrością) Osobiście znam paru "wykładowców" z listy konf. Kurator - artysta (z Bunkra sztuki), wiem, co mają do powiedzenia, i ...chyba nie chciałbym być słuchaczem. Podoba mi się natomiast realizowana w Bunkrze idea feminizmu: na etatach kuratorek osiem pań i dodatkowo jeden facet ....fizyczny.
sezon ogórkowy ...
Dziękuję Panu Biernackiemu, doprawdy wyjątkowa lektura. Właśnie siedzę na necie i to studiuję.
Do Pana Kozłowskiego: dziękuję serdecznie, zgłoszę się we wrześniu z portfolio.
Do Pana Banasiaka: Wiem że Pan już musi być zmęczony, ale mimo to liczę na jakieś krótkie odpowiedzi do moich poprzednich pytań.
W nawiązaniu do ośmiu kuratorek Bunkra Sztuki:
A to ciekawe.. kontynuacją tej myśli może być wyskakujące tuż zaraz znajome nazwisko jednej z ostatnich kuratorek wystawy w bunkrze â Sasnal â tym razem Anna. Dalej idąc pojawia się fundacja Ha!art, Krytyka Polityczna, Obieg, Krytykant⌠I znów mamy jedną wielką rodzinę, i powtórkę przykładu z panią Branicką, jej artystą i znajomym redaktorem z Obiegu⌠Jedna wielka rodzina, a ja jestem poza nią. Co tu zrobić? We wrześniu uderzę do Zielonej Góry.
tetris? chyba tetryk.
witam,
rozmowa z Hubertem Czerepokiem ukazala sie nie dlatego, ze jestem zaprzyjazniony z Monika Branicka, lecz dlatego, ze w sposob ciekawy prezentuje aktualny projekt artysty bedacego w polu zainteresowania redakcji. wszystkim fanom teorii spiskowych - bardzo w stylu Huberta - polecam rozmowe z pierwszego po wznowieniu numeru drukowanego Obiegu: "Jak przetrwac w bialym kubiku", w ktorej artysta w sposob klarowny mowi o systemie sztuki i grze planszowej, ktora wymyslil obserwujac reguly sztuki. rozmowa byla jeszcze niedawno w sieci:
http://www.obieg.pl/index1.php?strona=rozmowa2004/mkss_jpwbk.php
ale z niewiadomych powodow jest niedostepna (poprosilem juz adminke o interwencje i moze link zacznie zaraz dzialac...).
abstrahujac od znajomosci z Monika Branicka dodam, ze w ramach pracy w redakcji staramy sie utrzymywac przyjazne relacje ze wszystkimi korespondentami, redaktorami, kuratorami i dyrektorami nie rezygnujac z najwyzszego mozliwego poziomu merytorycznego publikowanych tekstow. swiadomie nie publikujemy tekstow prasowych co czynia niektore magazyny, ale jest nam milo gdy opublikowane w obiegu teksty dolaczane sa do materialow prasowych instytucji, galerii itp.
caly czas pracujemy nad nowym silnikiem strony, ktory umozliwi komentowanie tekstow na stronie obiegu.
dla zainteresowanych publikacja w obiegu przypominam korzystajac z miejsca, ze jestesmy otwarci na wspolprace i wielokrotnie na naszych lamach goscili debiutanci i pojawialy sie teksty o artystach roznych generacji, mniej i bardziej znanych. zapraszam w imieniu redakcji do nadsylania tekstow recenzji i innych materialow.
pozdrawiam w imieniu redakcji,
am
www.obieg.pl
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Czy to oznacza, że na Obiegu będą prezentowane wywiady np. Zuzanny Janin z jej artystami intresującymi lub nie, bądź ekipy Rastra itd. Jeżeli był to interesujący projekt mógł przeprowadzić podobny wywiad ktoś z członków redakcji. Monika Branicka pozostaje w tej relacji osobą zainteresowaną promocją swojego artysty i swojej galerii.
Nie chodzi tu o teorie spiskowe. Ludzie formułujący w ten sposób sądy z reguły mają bardzo emocjonalny stosunek do sprawy. Rosądniej jest mówić o tak a nie inaczej skonstruowanym świecie sztuki, na który składają się instytucje rozumiane jako formalne i trwałe sposoby działania jak również te niesformalizowane wzory zachowań. Zasadnym wydaje się tu być pytanie o mechanizmy selekcji. Wydaje mi się, że to wpisuje się również w projekt krytyki wartościującej proponowanej przez Kubę Banasiaka.
To zestawienie Frieze F. daje do myślenia, ale tym większy plus dla FGF - rozpoznała reguły gry, czego efektem jest te 10 polskich nazwisk znanych w świecie. Niech inni gracze tworzą podobne, alternatywne przyjaźnie i sojusze.
No proszę, czy to nie jest zabawne? Uderz w stół a norzyce się odezwa. Prawda stara jak swiat. Pan A.M. z "Obiegu" postanowił wytłumaczyć się. "Rozmowa z Hubertem Czerepokiem ukazala sie nie dlatego, ze jestem zaprzyjazniony z Monika Branicka, lecz dlatego, ze w sposob ciekawy prezentuje aktualny projekt artysty". To zdanie brzmi jak przyznanie sie do winy.
Wracając do Andrzeja Biernackiego i pań kuratorek z Haartu. Wpisałam ich nazwiska w google, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tych osobach. Nazwiska Anna Sasnal i Martyna Szataba pojawiają się prawie zawsze obok siebie w różnych kontekstach. W relacjach z Krytyką Polityczną, Obiegiem. Na stronie Haartu można tez zakupić ksiazki Zizka i innych z wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Czy to Państwa zaskakuje?
zaskakuje? przeciez to oczywista oczywistosc. a w moim wypadku oczywiscie, ze to bylo przyznanie sie do winy. poki co Zuzanna Janin nie proponowala nam zadnych rozmow z artystami, ale jesli takie by miala i bylyby wartosciowe to mysle, ze bysmy przyjeli do druku material np. Anna Baumgart w rozmowie z Zuzanna Janin, mysle, ze to byloby b. ciekawe dla czytelnikow-nie-paranoikow, pozdr am
ps w katalogu establiszmentu polecam uwadze czytelnikow krytykanta zbior rozmow z artystami. to arcyciekawy przyczynek do dyskusji, ktora toczy sie takze na tym forum.
Otóż to. Krytyka i kuratorzy zajmują się ustalaniem albo (w naszym polskim przypadku) rozeznaniem reguł gry. Jakość propozycji artystycznej gracza zawsze ustąpi miejsca jej adekwatności do reguł gry. Poza tym, eksponowanie reguł, czyni "selekcjonerów" i "tłumaczy" (brać kuratorsko-dyrektorsko-krytyczną) - podmiotem gry, a artystów - jej pionkiem. Są, widać, artyści, którzy wolą być pionkiem "w garści" niż "gwiazdą na dachu". Cieszmy się więc, że mamy 10 w garści, a całą resztę w dupie.
Ale galernik nie wybiera artystów, którzy mu się nie podobają. On lansuje jego zdaniem wartych wylansowania.
Gwiazdą na dachu - dobre. Trudno sobie wyobrazic artyste, ktory zamiast miec pozycje Uklanskiego i Sasnala wolalby sie niezaleznie frustrowac przed kompem i tropic uklady. To jednak oni sa gwiazdami. A galernik czy krytyk - nawet jesli odpowiedzialny za ich sukces - zawsze w cieniu (jak agent aktora czy piosenkarza).
Krasnale przekłuwają nadęte balony, wsadzają kij w mrowisko, kwestionują autorytety... Chmmm, czy nie są to działania przypisywane (kiedyś) sztuce współczesnej? I czy ich krytycy nie stali się przypadkiem niepostrzeżenie skostniałymi akademikami?
zaraz dojdziemy do wniosku, że tacy jak Saatchi są w cieniu takich jak Sasnal. Litości.
Pozycja Uklańskiego czy Sasnala w stosunku do frustrata przed kompem, czy w stosunku do Richtera et consortes, bo to -zdaje się- nie to samo. Swoją pozycją Sasnale mogą się pochwalić u cioci na imieninach...w Polsce. Tam, gdzie aspirują, liczy się przede wszystkim Richter. A Sasnal tylko jako "szkoła", korzystne "tło" Richtera, potwierdzający "niemiecką myśl artystyczną". Wszystko jest kontekstualne. Ktoś, kto "tropi układy" przed kompem, niekoniecznie musi być frustratem, bo nie sprzedaje Saatchiemu czy de Pury po 200 tys.E. I za 20 tys. zeteł/szt. też pożyje bez specjalnej frustracji.
Ad. Adam Mazur.
Zdaja się Pan tej dwuznaczności w ogóle nie dostrzegać lub też nie chce jej Pan dostrzec. Nikt tu nie neguje wartości wywiadu z Czerepokiem, ale sytuację w jakiej ukazuje się wywiad. Jeszcze raz powtórzę, że Monika Branicka jest tu osobą zainteresowaną, inaczej mówiąc stroną.
Jeśli traktuje Pan Monikę Branicką jako korespondentkę z Berlina to rozumiem, że w Berlinie nic innego się nie dzieje poza wystawą Huberta Czerepoka.
"To zestawienie Frieze F. daje do myślenia, ale tym większy plus dla FGF - rozpoznała reguły gry"
to takie drobnomieszczańskie ,prawo czy lewo ważne żeby się załapać ...
zostawiam bez komentarza.
gdzie mogę sobię kupić grę Czerepoka ?
w saatchi
jak nic innego poza wystawą Czerepoka?!
"11-13..07. Pod hasłem „Jesteś tym czym jesz”, odbył się w Berlinie III Zjazd Ludzi Podobnych do Widelca"
Rola galerii jest promowac artyste, FGF robi to swietnie. Bezan vel Biernacki nie chce takiej promocji,i wiec nie zwiazal sie z zadna galeria. I ok jego sprawa. Jako marszand promuje Siennickiego. Zle promuje. Ale tez jego sprawa, choc szkoda Siennickiego. Ale czemu tak go boli FGF? Te reguły gry nie są drobnomieszczańskie. W ich ramach np. zostali dyrektorami dwóch waznych placowek. To imponuje.
Jezusmaria! Ludzie! Przestańcie politykować! Rzygać się chce!
Także o jakieś oryginalne nicki postarajcie się, bo mi ktoś podkrada tożsamość tutaj!
Idę malować.
Widać, że -istotnie- źle promuję Sienickiego, bo Anonimowy, 8 lat po śmierci tego wybitnego malarza, bazgrze Jego nazwisko z błędem.
Swoją drogą, coś w tym jest: 3 wystawy Sienickiego po 300 obiektów, dwa wydane albumy prac i efekt znikomy, a wystarczy "właściwy" układ personalny by nawet z analfabetki Ślesińskiej zrobić rzeźbiarkę co się zowie. (Ale, chyba, jednak z tą promocją Sienickiego nie jest tak źle, skoro jego album w Zamościu sprowokował J.J. Ziółkowskiego do kontaktu z artystą - patrz wywiad z Ziółkowskim, Sasnalem i Sawicką, a widziałem też jeden, sfatygowany częstym przeglądaniem, egzemplarz albumu Jacka w pracowni L.Tarasewicza w ASP). To jest działanie promocji, choć niewidoczne dla ... .
I jeszcze jedno. Nie mam żadnej niechęci ani do FGF (nie znam tam nikogo), ani -zwłaszcza- do promowanych artystów ( większość z nich wygląda na fajnych, gości), ani do pracowników Zamku UJ czy Zachęty. Robią to, do czego są przekonani. I to jest OK. Czymś innym jest jednakże mój pogląd na windowanie przeciętnych talentów i dzieł ponad ich rzeczywisty poziom artystyczny przy użyciu chwytów, starych jak świat, i udawaniu, że to tak samo z siebie, dla samych walorów artystycznych. Może i źle promuję Sienickiego, ale tu jest CLOU: moje PRYWATNE WYBORY artystyczne ZABEZPIECZAM PRYWATNYMI PIENIĘDZMI. W Zuju, Zachęcie itp. takież PRYWATNE wybory (bieżąca polityka promocyjna) ZABEZPIECZANE SĄ PUBLICZNYMI ŚRODKAMI w instytucjach NARODOWYCH z nazwy. I jeszcze ta bezczelna łopatologia: W albumach w rodzaju "100 Arcydzieł" jeszcze mokre prace prawie debiutantów. Jest super.
Ciekawe, jak wybierac w instytucjach narodowych z nazwy. Jesli nie prywatne wybory, to jakie? Jakie sa wg Pana kryteria dzieki ktorym wystawianie w Zachecie czy Zuju bedzie sie odbywac sprawiedliwie. Ze Jacek Sienicki, to wiem, ale co dalej?
ale sam Pan na potwierdzenia Pana pracy nad Sienickim podał to, że Ziółkowskiego (malarza nieco ponad przeciętną, bardzo młodego, za to współpracującego z FGF, a za ich pośrednictwem z Hauser&Wirth) wydany przez Browarną album jego prac zainteresował. I to jest trochę podświadome. Taki mechanizm myślenia: ten artysta na pewno jest dobry, bo wybrała go FGF (Raster itd), a ten musi zły, bo nie wybrała go FGF (Raster itd). Więc jako kurator wybiorę tych, żeby pokazać, że się znam na dobrej sztuce, jako recenzent pochwalę tych, żeby środowisko widziało, że łapię o co chodzi w sztuce. Każdy boi się wychylić.
TOO MANY ARTISTS AND SUCH SMALL AUDIENCE
A ja bym chcial uslyszec o jakichs niedocenionych a genialnch. Sa jacys?
no nie ma żadnych, przecież gdyby byli to współpracowaliby z ... ;)
Oglądam Efekt czerwonych oczu. Mimo że wystawa fotografii, niemal pełna obsada z Rastra (nie tylko Smaga, Grzeszykowska). Przy Bogackiej nie wytrzymałem i pytam kumpla z branży: co na wystawie foto robi Agata. Na co słyszę - No wiesz ona jest z rastra, Mazur musiał ją wziąć.
Kto sfatygował album Sienickiego? Studenci Tarasewicza?? Patrząc po wystawie końcowej chyba nie, ale może z uwagi na konieczność wyeksponowania dużych luster nie wszyscy się zmieścili..
Kto sfatygował album Sienickiego? Studenci Tarasewicza?? Patrząc po wystawie końcowej chyba nie, ale może z uwagi na konieczność wyeksponowania dużych luster nie wszyscy się zmieścili..
Kto sfatygował album Sienickiego? Studenci Tarasewicza?? Patrząc po wystawie końcowej chyba nie, ale może z uwagi na konieczność wyeksponowania dużych luster nie wszyscy się zmieścili..
W instytucjach narodowych pokazujemy to , co warte pokazania, a czego nie ma w sieci galerii z aktualną produkcją. Zachęta potrafi to robić: pokazała sztukę Meksyku, wcześniej Beuysa, Bacona, Duchampa, Nachta, sztukę rosyjską, także Tuymansa etc, etc. Niech pokaże jeszcze np.: Rachel Whiteread, Oehlena, Sama Durant. Ale nie "Lata kalki" Richtera, i jeszcze w towarzystwie kartek przy obrazkach: "Dzięki uprzejmości artysty", "dzięki uprzelmości FGF". Kto tu, sorry, komu robi uprzejmość? Facet, co mu jeszcze dyplom nie wysechł, robi uprzejmość galerii narodowej? Niech nie robi.
Sasnal miał największą frekwencję z wystaw w Zachęcie. Wniosek - ludzie, z których podatków jest utrzymywana zachęta chcieli zobaczyć taką wystawę.
A informacja "dzięki uprzejmości" to standard w cywilizowanym świecie własności obrazów oraz własności praw autorskich.
Zawsze zastanawia mnie, jak krytykant może ciągle krytykować artystów za wtórność np. brzeskiego ("już było" - recenzja Establishment w Dzienniku). A jednocześnie wielbić Sasnala.
Brzeski kojarzy się ale wszystko przed nim dopiero przecież.zaczął dobrze.
niedocenionych genialnych ?zalezy jakie kryteria przyjmujesz bo jak ktoś wspomniał ,co jest sztuką zależy od punktu widzenia/siedzenia
rozpoznać reguły gry i grać w to toż to frajerstwo !!! jesteś pionkiem tylko a nie sobą .
dużo jest takich genialnych i niedocenionych ,zresztą jak komuś takiemu jak nie da się wolności wypodziedzi i możliwości to szybko może odpaść nie ze swojej winy i tak właśnie jest na naszym podwórku
i odwrotnie ,ktoś łapie się 2 dobrymi obrazami a potem musi ciągnąć ;-) temat w nieskończoność bo takie są reguły gry i musi malować czy coś innego
Panie Kubo! proszę koniecznie o jakiś następny tekst. Tutaj już nudy na pudy. Trzeba ratować sytuację!
Wysoka frekwencja na Sasnalu? Otóż wcześniej był Wodiczko w Zachęcie, pokazywany równolegle z Boznańską. Na Boznańską kolejka zakręcała na Królewską, a w salach Wodiczki puchy i wygaszone światła. Wtedy słyszałem jęki tych, co dzisiaj się cieszą z frekwencji na Sasnalu, że ta cała publika to o kant etc. A ta publika pójdzie na wszystko, byle było głośno. Pamiętam, jak tłoczyli się w kolejce na wystawę "Koniec wieku" w MN, żeby zobaczyć dwa obrazki Wojtkiewicza. W tym samym czasie, cała sala Wojtkiewicza, piętro wyżej w tym samym MN świeciła pustkami. Nie mydlmy więc oczu, że Sasnala pokazano w Zachęcie z troski o utrzymujących ją podatników.
A jeśli o standardy idzie ("dzięki uprzejmości" itd.), to zaduch panujący w salkach za czarną ścierą na wystawie Sasnala przekroczył standardy toalety publicznej.
wywiad z Althamerem w Dzienniku to glut .widać że zrobi co mu każą żeby tylko być artystą i się z tego utrzymywać ..i to ma być ta wspaniała polska 10 ..taki to by robił i dla Hitlera żeby tylko robić ,no bo przecież trzeba robić ..
Panie Kubo! jeszcze raz proszę o kolejny tekst. Sam Pan widzi że trzeba zakończyć wątek: Polski ART-BABILON...
błagamy o tekst ,jakiś super tekst o polskiej super sztuce..
sam gamoniu coś napisz ,najlepiej o Althamerze super nie opisywalnym performerze co życie przekształcił w sztuke jako pierwszy i ostatni
Tu padają nazwiska, a Krasnale zastanawiają się jak nazizm sprytnie wykorzystuje sztuka współczesna. Wbrew pozorom, ma on wiele wspólnego z tą dyskusją. Czyżby Krytykant był naszym szpiegiem w świecie sztuki współczesnej, naszym Kapitanem Klossem? Po Krytykancie Nazista - bo chyba stawka jest większa niż życie.
"co życie przekształcił w sztuke jako pierwszy i ostatni "
Jak to pierwszy i ostatni? Przekształcanie życia w sztukę i sztuki w życie to już klasyk (czyt. "banał") wzięty żywcem z akcji lat 70-tych obecnie także eksploatowany przez niepokornych studentów pracowni performance na ASP. Przekształcanie sztuki w życie i życia w sztukę nie powinno być jej (sztuki) jedynym kapitałem. To jest tylko gra, do której nie trzeba posiadać daru.
Tak sobie z nudów dywaguję...
A kiedy bedzie recenzja Establishmentu?
Czy jest jakis link do tej z Dziennika?
Zgodnie z życzeniem - nowy tekst; fakt, czas zmienić temat..
Co do "Dziennika" - niestety, było minęło. A "Kultury" nie ma w sieci. Więc raczej nie będę pisał już recenzji z "Establishmentu"...
pozdrawiam
K
"co życie przekształcił w sztuke jako pierwszy i ostatni "Jak to pierwszy i ostatni? Przekształcanie życia w sztukę i sztuki w życie to już klasyk (czyt. "banał") wzięty żywcem z akcji lat 70-tych obecnie także eksploatowany przez niepokornych studentów pracowni performance na ASP. Przekształcanie sztuki w życie i życia w sztukę nie powinno być jej (sztuki) jedynym kapitałem. To jest tylko gra, do której nie trzeba posiadać daru. Tak sobie z nudów dywaguję...
no właśnie no właśnie
światło gwiazd blaknie po uwarznym przyjrzeniu się wypowiedziom
Przekształcanie życia w sztukę to faktycznie wyświechtana fraza, tym bardziej kiedy powtarza się ją na każdym kroku chwiejnym od substancji. Dlatego warto znać historię sztuki, także najnowszej, np. performance. Ale w Polsce jest wielu 'ojców' sztuki, którym nalexałoby sprawdzić DNA.
A jeśli kogoś ciągnie w te klimaty /sztuka/życie/ to warto znaleźć na to jakieś swoje przełożenie. Sztuka to fikcja, podobnie jak przestrzeń wirtualna. Czyli poniekąd gra. No i nie każdy, NIE KAŻDY;) umie w nią grać. A tych co grają fair jest jeszcze mniej, i to jest naprawdę smutne.
Ale fajnie, że to cale morze słów i nazwisk powyżej jednak prowadzi do krótkiej refleksji o sztuce. Pozdrowionka!
m : piszesz o czymś o czym nie warto tu pisać i tego roztrząsać
zamykam temat .fack you
łał, chyba śnię, ktoś ma chyba wirtualne second life tutaj.
dyskusję zamyka chyba tylko właścisiel portalu. jeśli nie usunie powyższego chamskiego komenta to chyba należy myśleć że to on sam napisał. a to byłby straszny obciach.
Chociaż muszę koniecznie szanownego anglistę zapytać, co znaczy słowo "fack".
„ Kolekcja Niemożliwa“ jest pokazem kolekcji Fundacji Wyspa Progress przełożonym, przeniesionym, doprowadzonym do niemożliwości. Kolekcja zazwyczaj stanowi jedną z pułapek formatu instytucjonalnego. Jej pokaz często buduje definicje, generuje jednoznaczności, systematyzuje dopuszczalne sensy. „Kolekcja niemożliwa” jest wyrazem oporu, wołaniem o zmienność i modalność sposobu pokazu i widzenia oraz apelem o aktywnego widza, który jej nada nowe życie.
„Kolekcja niemożliwa” to szereg form akumulacji, zbiory prac z kolekcji, archiwaliów i książek. To także szereg interwencji i ulotnych zdarzeń zaplanowanych przez kuratorów Wyspy oraz zaproszonych gości. Nie jest to pokaz z gatunku „najlepsze w kolekcji”, ale próba sprowokowania nowych odczytań samego zjawiska kolekcjonowania i budowanie minimalnych, ulotnych, indywidualnych sensów pomiędzy pracami i zbiorami.
Przywołuje też ona wcześniej zrealizowane projekty Instytutu Sztuki Wyspa i ich wpływ na zagęszczanie się materialnych i ideowych przekazów instytucji.
„Przełóż to” otwiera przestrzenie nieadekwatności i braku znaczenia, nawarstwia sensy i możliwości. Narracje artystow, narracja instytucji, narracje kuratorskie i nałożone na nie opowieści zaproszonych gości splatają się w skomplikowany palimpsest, w którym przestrzeń galerii zamienia się rolami z przestrzenią magazynu, biura, pracowni.
Fundacja Wyspa Progress zbiera prace artystów od 1995 roku, jej pierwsza spektakularna prezentacja „Kolekcja Sztuki Współczesnej na 1000-lecie Gdańska” odbyła sie w 1997 roku. Od tej pory kolekcja rozwija się dzięki darom artystów, bez publicznego wsparcia i poza systemem regionalnych kolekcji sztuki współczesnej. To także kolejny wymiar jej „niemożliwości”.
Artyści w kolekcji : Fanny Adler, AZORRO, Jarosław Bartołowicz, Bogna Burska, Centreal, Maureen Connor, Stanisław Drożdż, Adam Garnek, Izabela Gustowska, Elżbieta Jabłońska, Piotr Jaros, Hiwa K., Robert Kaja, Kijewski & Kocur, Grzegorz Klaman, Tomasz Kopcewicz, Jarosław Kozakiewicz, Dominika Krechowicz, Kamil Kuskowski, Leszek Lewandowski, Zbigniew Libera, Rene Lück, Jarosław Modzelewski, Dorota Nieznalska, Ewa Partum, Roland Schefferski, Allan Sekula, Janek Simon, Dominika Skutnik, Marek Sobczyk, Andrzej Syska, Grzegorz Sztwiertnia, Tworzywo, Ania Witkowska, Adam Witkowski, Krzysztof Wróblewski, Artur Żmijewski
" Proszę opowiedz o założeniach obu projektów. WCFB i WGFB to dla mnie dwa odmienne bieguny aktywności. W WCFB artyści budowali nowy „ekosystem” w obrębie opustoszałego mieszkania-galerii, natomiast w przypadku WGFB jest zupełnie na odwrót. Artyści opuszczają galerię, nie ma wernisażu, nikt nie wie, gdzie pokazują swoje prace. Od site specific do działania postkonceptualnego ?
H.Z.: Założenia obydwu projektów – WCFB i WGFB są podobne, mimo różnic w samych projektach. Głównie chodzi o to, aby zaproszeni przeze mnie autorzy, oraz „publiczność”, odbiorcy, zastanowili się przez chwilę nad tym, co robią, gdzie i dlaczego oraz na co patrzą. Autorzy w obydwu przypadkach mieli ogromne pole do manewru, a ja tylko w jakiś sposób ułatwiałem i ułatwiam im realizacje ich pomysłów. Mam nadzieję, że ci, którzy przez przypadek natkną się na którykolwiek z projektów WGFB zastanowią się nad tym, co widzą i może doprowadzi ich to do jakiejś refleksji. Artyści opuszczają ograniczone ścianami miejsce, to fakt, ale przecież dałem im dowolność znalezienia sobie własnej przestrzeni. Żaden z projektów nie musiał być realizowany w przestrzeni otwartej, bo przecież każdy mógł wrócić do galerii, o ile miałoby to sens i uzasadnianie. Nikt tak nie zrobił, widocznie każdy ma poczucie, że czasem fajnie coś zrobić poza – beyond. W przypadku WCFB, które odbywało się w mieszkaniu zajmowanym na stałe przez Galerię Starter, również nie było przymusu, aby się ograniczyć do tego mieszkania, bo przecież było podwórko, była klatka schodowa. Projekt Pawła Kowzana wyszedł poza mury kamienicy, tak samo zrobiłem ja, ze wspomnianą wcześniej piracką flagą. Z WGFB miałem pomysł, aby odwrócić sytuację, aby tym razem wymusić na autorach znalezienie własnej przestrzeni. I to się w jakiś sposób sprawdziło. WCFB jak i WGFB są o odczytywaniu miejsc, o pisaniu ich na nowo, o kreatywnym ich zagospodarowaniu, więc nie są to aż tak odmienne projekty, po prostu dzieją się w innych miejscach i czasie. "
http://www.laznia.pl/?id=291
A Rodzice mowili mi, ze sztuka swym pieknem swiat wzbogaca...
Czasem i oszpeca, ale na tym właśnie polega jej piękno.
środa 30 lipca godz. 18.00
bergamot
performance
ul. Marszałkowska 104/122, witryna sklepu Sezam