Śmiech na sali (wystawowej)

Banasiak
/
Supergrupa Azorro, „Rodzina”, 2004 (kadr). Fot. Raster.

„Jeżeli mamy wrzesień, to w Polsce czas na wojnę” – dość krotochwilnie rozpoczynał recenzję wystawy Zabawy dużych chłopców Stach Szabłowski. Wojny, dzięki Bogu, nie było, natomiast zaczęła się zima. A jeżeli mamy zimę, to w Polsce czas na konkurs, w którym przegrywa Azorro. Zresztą jesień to dla tej grupy podobny okres, jednak zimą mamy konkurs szczególny, bo na wystawę w Pawilonie Polskim na Biennale Sztuki w Wenecji. Dwa lata temu finałowe starcie przegrał Oskar Dawicki. Cztery – Azorro. Szkoda, bo Azorro (nie Dawicki solo!) to najbardziej niedocenieni polscy twórcy ostatnich nastu lat.


Czytaj dalej na stornie Obieg.pl.

Komentarze (6)

Anonimowy

z klocków czy plasteliny ? bo kadr przedstawia świetną piramidę, lekko surraelistyczna z  plasteliny, a w tekscie piramida jest z  klocków ?

Krytykant

oczywiście, ze z plasteliny. juz poprawione, dzięki

pozdr

K

Anonimowy

„Rosjanie mieli w Wenecji Komara i Melamida, my mieliśmy tylko lokalną wystawę Dowcip i władza sądzenia (asteizm w Polsce) autorstwa Kazimierza Piotrowskiego. I choć twórców posługujących się ironią, kpiarstwem czy żartem w polskiej sztuce nigdy nie brakowało, to zawsze patrzyliśmy na nich z pewną rezerwą.”

„To chyba dość wierne odzwierciedlenie faktycznego stanu rzeczy. Dlaczego wygląda on tak, a nie inaczej? Wiadomo - sztuka to nie rurki z kremem, a szczególnie polska sztuka. No i polski artysta. Wieszcz albo co najmniej sumienie narodu. Nauczyciel. Mentor. Postać szlachetna i walcząca: jak nie z zaborcą, to z brunatnym i czerwonym okupantem albo przynajmniej konserwatywnym moherowym motłochem. Niebieski ptak? Może, ale nie teraz. Kiedy? Nie teraz! Pośmiejemy się później.”

Panie Kubo, jak to tak nagle zmienił Pan zdanie na temat Krasnali? Tęsknota za poczuciem humoru, trafnym i bezpośrednim oddaniem problemu, znużenie patetyzmem itp. Ich pokaz na biennale w Wenecji to by było coś! Ale to ciekawe: akcja The Krasnals daje panu dużo do myślenia i to widać.

Anonimowy

Gdy się Krasnals pojawili to juz na rozpędzie odezwały się głosy środowiskowej poprawności sztuki polskiej. Takie prewencyjne, degradujące do parteru nim się jeszcze cokolwiek na dobre zaczęło Dobrze jak sie pośmieje Azorro i inni... byle nie z nas!

Aaale...

Anonimowy

No święta racja. TK są ostrzejści, ale też nie grzeszą brakiem pomysłów. Do tego konsekwentni, więc też mam wrażenie, że tekst krytykanta odnosi się również do krasnali. Choć oczywiście są wulgarni i bee gdy krytykują nas.

A w koncepcji mniej patetycznej reprezentacji na biennale weneckim zarówno jedni jak i drudzy mogliby nieźle wypaść.

Krytykant

Niestety likwiduję możliwość dodawania komentarzy na tej stronie. Nie tylko dlatego, że ostatnie komentarze dotykały już mojej rodziny, „uprzejmie donosiły” oraz krytykowały mnie za teksty, które dopiero miałem napisać; i nie tylko dlatego, że ostatni skasowany wpis Bezana – po tym, jak usunąłem Jego insynuacje dotyczące kolekcjonerskich motywacji Piotra Bazylko – brzmiał „wiedziałem, że ta strona to tuba jedynej słusznej linii finansowana za kasę MKiDN”. Także dlatego, że nie mam już siły ani ochoty po raz setny tłumaczyć, prostować etc. Może robię to za późno, ale powiedziałem sobie, że nie będę zostawiał obraźliwych wpisów bez komentarza. Mimo że – oczywiście – ich kasowanie tylko potęgowało wpisy o „cenzurze”, „wolności wypowiedzi” etc. Teraz kapituluję. Brakuje mi czasu, energii i chęci.

Czy to, że przegrałem, mówi coś o naszej scenie? Chyba jednak tak. To miejsce miało być polem debaty – nawet ostrej, ale merytorycznej; a jak zjadliwej, to w granicach zjadliwych gatunków. Bez nienawiści, choć po bandzie. I to się nie udało. Górę wzięły insynuacje, tupot rozczarowanych i personalia – w przeróżnych konfiguracjach. A Krytykant.pl stał się miejscem, w którym najlepiej poczuli się ludzie pełni resentymentu, ci, którzy nie włączyli się w pole (jakże przecież szerokie!) sztuki najnowszej. To nie sugestia – oni przyznają to wprost, wystarczy poczytać ich wyznania, to pouczająca i poruszająca lektura. Jedni by chcieli uczestniczyć w obecnym boomie, inni deklarują, że absolutnie nie – w obu wypadkach jest tłumaczenie skomplikowanych zjawisk prostymi jak cep koncepcjami. A dla ich autorów zawsze decydującym czynnikiem są złe intencje osób współtworzących polską sztukę. Bo wedle dominującej tu ostatnio narracji w Polsce sztukę kolekcjonuje się, robi, promuje, sprzedaje, wystawia i opisuje dla zysku, symbolicznego lub wymiernego, ewentualnie dla sławy lub z czystej złośliwości: by nie dopuścić do głosu sztuki „prawdziwej”. I tego właśnie nie mógł pojąć Bezan: że to stoi u podstaw wszystkich jego wpisów. Że nie można zweryfikować niczyich intencji – nawet intencji osób, które założyły fundację Frieze. Że sztuka, którą Bezan uważa za bezwartościową, może być idealną dla kogoś innego. Taką, którą uwielbia, chce sprzedawać i promować. I odwrotnie. Bezan zakłada najgorsze, a ja się na to nie godzę. I dlatego kasuję możliwość dodawania komentarzy, bo nie mam już siły kasować ich samych: kolejnych insynuacji i oskarżeń. Bo rozumowanie Bezana jest mi najgłębiej obce.

Czy da się odpowiedzieć na pytanie, kim są Bezan et consortes? W sensie około-artystycznych życiorysów. Chyba ofiarami semantycznej rewolucji Rastra oraz skokowych zmian w polskiej sztuce, którzy po latach – nie da się ukryć – ciężkich razów podnieśli głowy. Dumni i nie znoszący sprzeciwu, bo utwardzeni w poczuciu, że są „jedynymi sprawiedliwymi”. Niestety wspierani przez krytyków i artystów, którzy zjawiska w rodzaju The Krasnals nobilitują jako „antysystemowe”, ale przede wszystkim zasadne. Że niby „coś jest na rzeczy”… Co? Sukces. Wiadomo jakich osób. I z jakich kręgów. I te wspólne wystawy i przedsięwzięcia. Wiadomo jak to idzie.

Recepcja The Krasnals, którzy tylko skupili rozproszone głosy w zwięzły strumień i to co działo się na tym forum to dla mnie awers i rewers jednej i tej samej monety. Wielka porażka mijającego roku, tryumf prostactwa, podsycania najniższych emocji i zamiana analizy na litanię frazesów o buncie, rynku, establishmencie etc. Obrzydliwy język prześwietlający jakoby „nieformalne koneksje”. Akceptacja demagogii. I udział w tym wszystkich osób, które tyle współczesnej sztuce zawdzięczają.

Trudno. Naturalnie na Krytykancie nadal będą ukazywać się teksty. Zapraszam więc do lektury. Mam nadzieję, że bez rozmowy też się da. Zresztą nie było jej od dawna.

pozdr

K

PS. Kasuję także ostatnią wypowiedź. Przepraszam, miał/a Pan/i niefart odpowiadać na wyjątkowo podły wpis.