Rozmowa Artysty z Krytykiem

Banasiak
/

Pusty peron. Na jednej z ławek siedzi mężczyzna. Zerka na zegarek. Ubrany jest zwyczajnie, w dżinsy i kurtkę. Obok stoi walizka: na kółkach, z wysuwaną rączką. Po chwili nadbiega niedbale wyglądający jegomość: spod połów pomiętego płaszcza wystaje rozchełstana zielona koszula, włosy ma zmierzwione, jest nieogolony, ale z błyskiem w oku. Mężczyzna na jego widok wstaje.


Artysta (zdyszany, jowialnie): No cześć, cześć, witaj stary! Jak podróż? Przepraszam za spóźnienie, zabalowałem wczoraj trochę, wiesz jak jest (mruga porozumiewawczo)! Ty w zastępstwie Stacha, tak? (łapie podróżnego za ramię w geście „niech no ci się przyjrzę”)

Krytyk (przez chwilę milczy, potem strzepuje z ramienia niewidzialny pył): Wybaczy Pan, ale nie przypominam sobie, abyśmy przechodzili na „ty”.

Artysta (przez ułamek sekundy jest jakby zdezorientowany, ale zaraz wybucha radośnie): Ha, ha, stary, niezły z ciebie oryginał! No (znowu poklepuje podróżnego po ramieniu), mordo ty moja, idziemy! Daj, wezmę ci walizkę.

Krytyk: Doprawdy nie trzeba, ale dziękuję najuprzejmiej.

Artysta (patrzy pytająco): No co ty, daj spokój, przecież robimy w tej samej branży. Wiesz jak to się mówi – „musimy sobie pomagać” (wymownie łypie okiem). No nie?

Krytyk (wyciąga rączkę walizki, zaczynają iść): Nie bardzo rozumiem... W tej samej branży?

Artysta (dłuższa pauza, jakby się zamyślił): No co ty, daj spokój... Przyjechałeś w zastępstwie Stacha, tak (marszczy czoło)?

Krytyk: Tak, przysłano mnie w zastępstwie Pana Stanisława.

Artysta (rozpromienia się, wyraźnie mu ulżyło): No! A już się bałem, że to nie ty (śmiech)! No to tyrasz w tej samej... (urywa, widzi, że Krytyk przystanął)

Krytyk: Pan.

Artysta: Pan?

Krytyk: Pan. Pan tyra w tej samej...?

Artysta (z niedowierzaniem, wolno): Pan... Pan tyra w tej samej fabry... To znaczy... No, w tym samym fachu robimy, prawda?

Krytyk (zaczyna iść): Nie.

Artysta (jeszcze przez chwilkę stoi, zaraz dogania Krytyka): Co nie?

Krytyk: Nieprawda.

Artysta: Nie?

Krytyk: Nie.

Artysta: Jak to?

Krytyk (zniecierpliwiony): Tak to.

Artysta: Nie robisz u...

Krytyk: (patrzy wymownie)

Artysta (poprawia się szybko): Nie robi... Nie pracuje Pan u Pani Sztuki? Pani dyrektor Sztuki Pięknej?

Krytyk: Nie. Były zmiany w zarządzie. Na szczęście (uśmiecha się pod nosem; wychodzą na zewnątrz).

Artysta: Ach tak?

Krytyk: Tak.

Artysta (z powagą): Rozumiem... A można zapytać pod kim Pan robi... To znaczy, u kogo Pan pracuje?

Krytyk: Rzecz jasna, że można. Pracuję u Pani dyrektor Krytyki.

Artysta: Tak?

Krytyk: Tak.

Artysta (zaniepokojony): Rozumiem... Tędy, tędy (wskazuje drogę). Podwiozę Pana. O, tu, zaraz obok mam furę... Znaczy samochód...

Krytyk: Doprawdy nie trzeba, ale dziękuję najuprzejmiej – wezmę taksówkę. Wie Pan, płacą mi marnie, ale na taryfę jeszcze mnie stać... No, to tymczasem (wyciąga rękę)!

Artysta (z niedowierzaniem, ręce bezwładnie spuszczone wzdłuż ciała): Jak to – tymczasem...?

Krytyk: Och, najmocniej przepraszam, zapomniałem o czymś (podchodzą do postoju)? No tak, jak zwykle...

Artysta: Nie, nie, absolutnie, nic z tych rzeczy! Tylko... Myślałem, że pójdziemy...

Krytyk: My?

Artysta: No, my...

Krytyk: Pójdziemy? Ale... Gdzie?

Artysta: No, na wernisaż. Przyjdzie Pan, prawda?

Krytyk (podaje walizkę kierowcy): Na wernisaż? Jaki znowu wernisaż?

Artysta: No... Na mój wernisaż.

Krytyk: Ach, przepraszam, no tak, no tak! Ale... Po co?

Artysta: Po co?

Krytyk: No – po co?

Artysta: Żeby... Żeby zobaczyć moje nowe prace, rzecz jasna! No i pogadać, napić się, wie Pan jak to się mówi – „będą wszyscy” (szturcha Krytyka, rozpromienia się)!

Krytyk: Dziękuję najuprzejmiej, ale muszę odmówić.

Artysta: Tak?

Krytyk: Tak.

Artysta: (wygląda jakby myślał o czymś bardzo odległym)

Krytyk (widzi jego minę): No, niechże się Pan nie przejmuje. Ja po prostu wolę sobie na spokojnie obejrzeć. Wiem Pan, bez tłoku, hałasu, coś tam sobie zanotuję – o, tak to wygląda. Ale przyjdę, przyjdę naturalnie! Jakoś przy środku tygodnia zajdę.

Artysta (z nadzieją): Zajdzie Pan...?

Krytyk (poklepuje Artystę po ramieniu w geście „proszę się nie martwić”): Ależ tak!

Artysta: Myślałem, że pogadamy, wie Pan, osobiście...

Krytyk: Osobiście? Nie rozumiem...

Artysta (rumieni się): No, opowiedziałbym Panu o mojej pracy i w ogóle...

Krytyk (rozpromienia się): Ach! No jasne! Faktycznie, słyszałem o tych waszych zwyczajach... Wie Pan, u nas w firmie obowiązują teraz nowe normy i rozwiązujemy to już inaczej.

Artysta: Unia...

Krytyk (kiwa potwierdzająco głową): I wie Pan, że to zdaje egzamin? Ale proszę się nie martwić – ja posiadam wszystkie niezbędne informacje.

Artysta (z nadzieją): Posiada Pan?

Krytyk: Ależ tak!

Artysta: I zajdzie Pan? Na pewno? Początek tygodnia...?

Krytyk (zniecierpliwiony): No, niechże Pan już tak nie naciska. Naturalnie, że zajdę! Przy środku raczej... No, chyba, że wypadnie mi coś innego i trzeba będzie przesunąć terminy. Bo wie Pan – teraz nie musimy już pisać na piątek rano recenzji z wystawy otwierającej się w piątek wieczorem.

Artysta: Nie?

Krytyk: Nie.

Artysta: No tak – nowe normy...

Krytyk: Właśnie.

Artysta: A co musicie pi... To znaczy... Jakie w takim razie macie obowiązki?

Krytyk (ze zdziwieniem): Jak to jakie? Normalne. Jak zwykle. Wie Pan, piszmy o sztuce. Oceniamy.

Artysta: Oceniacie...?

Krytyk (otwiera drzwi do taksówki): No, niechże się Pan tak nie troska! Rzecz jasna, że oceniamy!

Artysta: Ale... Przecież każdy może być artystą... Co tu oceniać...? Poza tym... Ha! Kanon to forma zniewolenia (recytuje, jakby nagle sobie przypomniał)!

Krytyk (przerywa stanowczo): Proszę Pana! Ile Pan masz lat?!

Artysta (pod nosem): No to... 1989... 1997, 2000, 2003... 2007... To będzie... Osiemnaście! Osiemnaście lat skończyłem!

Krytyk (uśmiecha się): No widzi Pan. Przez te imprezy przeoczyłby Pan dorosłość.

Artysta (refleksyjnie): Faktycznie...

Krytyk: Nie ma tego złego, proszę Pana, nie ma tego złego! Bez zmian stoimy w miejscu, czyż nie tak?

Artysta: No... Tak...

Krytyk: Ano właśnie. „Ten się tylko nie myli, kto nic nie robi”, jak to mawia moja szefowa. Prawda?

Artysta: Prawda...

Krytyk: No pewnie, że prawda! Pan to zresztą wie najlepiej (chichot; natychmiast przywołuje się do porządku)... Przepraszam... No, to jak będzie? Osiągnął Pan już wiek dojrzały, ho ho! Chyba nie przystoi się już dąsać, co?

Artysta: No... Niby nie... Ale pogadamy czasem?

Krytyk: Czy pogadamy? Proszę Pana – oczywiście, że pogadamy. Bo ja, proszę Pana, traktuję Pana poważnie! Wszak jest Pan już dorosły...

Artysta (rozpromienia się): Och!

Krytyk (wsiada do taksówki): A co Pan myślał!

Artysta: Nic, tylko... Tylko przedtem, to wie Pan, ja mówiłem, a oni słuchali i zawsze jakoś wychodziło na moje...

Krytyk (otwiera okno, wychyla głowę): No i cóż to za interes? Jak dzieci, jak dzieci... Doprawdy, takie traktowanie nie przystoi ludziom w Pańskim wieku... No, do roboty, do roboty! I głowa do góry! Do widzenia! (macha)

Artysta (macha zamyślony): Do widzenia... Do widzenia...


Pusty postój. Mężczyzna zapina płaszcz i odchodzi niespiesznie. Taksówka odjeżdża ku linii horyzontu (perspektywa zbieżna).

Komentarze (26)

Ewelina

Panie Krytykancie ma Pan cos z czachą...

TOMEK KOZAK

Hue he he.!!! Drogi Kubo, ten dialog zapewni Ci poczesne miejsce w historii polskiej myśli estetycznej, o ile poprawisz drobną literówkę:

"Krytyk: No pewnie, że prawda! Pan to zresztą wie najlepiej (chichot; natychmiast się KRYGUJE)... "

Jak mniemam, powinno być : KORYGUJE. Krytykantom chyba nie przystoi się KRYGOWAĆ (zwłaszcza w obecności artystów)

sieg heil!

Anonimowy

Wszystko pieknie, ale czy nie mozna było wyłożyć zawartych tez np w punktach? Talentów krytycznych Panu nie odmawiam, ale taka literatura...?!? czy to może jakiś cytat? Nie rozumiem po co coś takiego...

Krytykant

TK:

A dzięki, dzięki, istotnie... Ale pozwoliłem sobie rozwiązać to inaczej... ;-)

A:

Po to, żeby wiecznie narzekający pochmurniacy trochę się rozchmurzyli. ;-)

Anonimowy

Panie Krytykant.Co Pan sobie zapodał? Czym Pan sobie zrył łeb? Co to za Medyk (amen) t?

Anonimowy

Medykament.

Anonimowy

rany jaki ten tekst niedobry ;))))

b12

Świetny tekst! Niedojrzali artyści - miernoty, którzy wkupują się w łaski krytyków wódką. Przekupni krytycy, którzy piszą pochlebne teksty o artystach-miernotach, bo się kolegują. I jest ZBAWCA! Tylko on zna się na Sztuce. Tylko on jest odporny i nieprzekupny jak CBA. Jedyny sprawiedliwy, najlepszy, pełen dobrych manier, który nadchodzi i zrobi porządek z miernymi-artystami, miernymi-krytykami i sprawi, że krytyka w Polsce bedzie Krytyką, a sztuka - Sztuką. Zbawca i wybawiciel - PAN JAKUB BANASIAK !

Czas chyba się leczyć Panie Krytykancie.

Krytykant

oj, nadinterpretuje Pan/i... a na pewno traktuje ta drobną humoreskę zbyt serio. uśmiech. pozdr

iza

to bedzie hicior!!!!!!!!!!!

Anonimowy

jestescie w matrixie a krytykant to neo polskiej sztuki. there is no spoon......

foka

Nawiedzam, o tak - towarzysko, zobaczyć jak wyglądam w nowych kolorkach.

Anonimowy

cieszyn ?

piotr bernatowicz

:)

Anonimowy

Cieszyn??

Anonimowy

jakas aluzja jakas plotka?!?!?!?!?

Krytykant

aluzja, plotka, cieszyn, medykament???

Anonimowy

trochę się gubię?! cieszyn=medykament.... Nie no nie łapię

Anonimowy

martix.. ale co zrobić można?

kox

oj gruby teraz to popłynełeś już ostro,..durne to aż wstyd mi że przeczytałem choć kilka zdań...

Krytykant

Kox:

to chyba dobra okazja, by powiedzieć, że wszystkie chamskie wypowiedzi (epitety w moją bądź innych czytelników stronę) będą kasowane, a użytkownicy banowani, czyli nie tylko nie będą mogli zamieszczac komentarzy, ale także odwiedzać tej strony.

ostatnio namnożyło się takich wypowiedzi sporo, staram się kasować, ale możlwie, że coś przeoczyłem. męczy mnie to i w sumie smuci, więc zdecydowałem, że nie będę trawić czasu na prośby i kasowanie coraz to kolejnych bluzgów.

więc koxie dorgi, zastanów się proszę, czy wolisz błyszczec tu swoim poczuciem humoru jeszcze jeden raz, czy czytać to, co piszę. ukłony.

Anonimowy

Panie Jakubie!

Naprawdę fajny, lekki dialog. Zaskoczył mnie Pan. Może stanowiska postaci zarysowane nie do końca wyraziście, ale niejednoznaczność bywa płodna - krytyk (lekki goguś swoją drogą) ocenia, ale nie ma czasu pójść na wystawę, pisze recenzję przed otwarciem. Unika Pan tendencyjności, to dobrze. A że kpi Pan przy okazji ze Strażnika Tradycji ZUJ - jeszcze lepiej.

Pozdrawiam

Emanuel S.

Anonimowy

a Ty krytyk jestes czy terapeuta sztuki ?

Jasiuq

Scenka (opisywana) skądinąd znana. Gratuluje celności opisania stereotypu. Z drugiej strony - zatrudnieni przez Panią Prezes Krytykę równie często tą wódę z artystami proponują pierwsi.. :\

Starsza pani B.I.

Opisana w dialogu sytuacja może obrazować nie tylko próby zaistnienia "artysty" w dziedzinie malarstwa. Tę drogę wybicia się w śwaidomoścć odbiorców sztuki spotkać można i w muzyce, w poezji, literaturze.

Jest jeszcze druga droga - wejście w krąg opiniotwórczego środowiska. Wtedy 'artysta" staje się "naszym" i trzeba go popierać bez względu na wartość jego prac.

Nic to - czas pokaże kto z nich przejdzie "do wieczności".

Reszta jest ....mamoną. Patrz: ostatnie słowa Hamleta

czarna

heh, fajne.

chyba nie az tak czarno to widze, mordo ty moja (w duchu, do siebie, po przeczytaniu)

gratuluje poczucia humoru.

:)