Raster, Rental, Haircut
Wilczak/Właśnie zakończyła się gościnna wystawa warszawskiego Rastra w galerii Rental na Manhattanie (13 grudnia 2007 – 13 stycznia 2008).
Koncepcja biznesowa nowojorskiej galerii Rental jest prosta. Wynająć piętro budynku na Manhattanie i wykorzystując tę centralną artystycznie lokalizację, zapraszać znaczące galerie z całego świata na „gościnne występy”. Taki miesięczny występ to dla Rastra doskonala okazja do zmierzenia się z niezwykle konkurencyjnym rynkiem sztuki w Nowym Jorku.
Galeria Rental znajduje sie na szóstym piętrze budynku na Lower East Side (120 East Broadway). Ta część Manhattanu, blisko wjazdu na Manhattan Bridge, była kiedyś kwitnącym centrum małych żydowskich biznesów – wytwarzano tu macę, sprzedawano kiszone ogórki i używaną odzież. Pobliska Orchard Street była magnesem dla wielu emigrantów, ale także turystów szukających taniej odzieży. Jednak Manhattan jest tworem żywym, podległym nieustannej dynamice: obecnie Lower East Side szybko staje się częścią Chinatown – dzielnicy chińskiej. Można by się spytać – a co się nie staje, to jednak nie miejsce na geopolityczne rozważania.
Na wystawie Haircut Raster zaprezentował 27 prac swoich artystów, z czego spora część to realizacje nowe, z lat 2006/2007. W obszernej sali mogliśmy oglądać realizacje Rafała Bujnowskiego, Przemka Mateckiego, Anety Grzeszykowskiej i Jana Smagi (prace stworzone w duecie i osobno).
„Haircut” to słowo oznaczające akt strzyżenia włosów, czasami określające też styl fryzury. Ale w popularnym slangu niedalekiej giełdy papierów wartościowych na Wall Street, haircut to sytuacja, kiedy spadają akcje danej firmy – na przykład: akcje X dostały haircut 20%, to znaczy spadły o 20%, „ostrzyżono” je o 20%. Raster podjął spore ryzyko takiego haircutu wchodząc do art worldowej jaskini lwa, jaką jest Nowy Jork, jednak zdecydowanie obronił się jakością prezentowanych prac.
Zacznijmy od Rafała Bujnowskiego. Jego dwie nowe prace, Lamp Black (abstract) oraz Lamp Black (wig), to kolejna malarska wariacja na temat obiektów codziennego użytku. Ich trójwymiarowość Bujnowski stara uchwycić się w sposób jak najbardziej „mimetyczny”, ale równocześnie nonszalancki, malarsko przewrotny.
Tym razem artysta użył w swoich farbach czarnego pigmentu o nazwie „Lamp Black” tak, by uzyskać niezwykły efekt odbicia światła w puklach włosów. Ten czarny pigment to po prostu sadza, cząstki węgla o ściśle kontrolowanej przez producenta morfologii, która pozwoliła Bujnowskiemu ujarzmić zachowanie i schnięcie farby, a także uzyskać rozmaite efekty odbicia światła w zależności od kąta padania. Ten projekt przypomina nieco prace średniowiecznych artystów – alchemików eksperymentujących z nowymi pigmentami i technikami oraz odkrywających nowe sposoby malarskiej prezentacji. Technologia farby olejnej nie bardzo zmieniła się przez ostatnich 600 lat, ale Bujnowski robi wszystko, aby w XXI wieku rozszerzyć jej możliwości. Inne nowe obrazy tego artysty pokazane na wystawie Haircut to Kaczyński Brothers oraz dwa obrazy Outer Space.
Przemek Matecki zaprezentował prace przygotowane specjalnie do Nowego Jorku. Prawie wszystkie wykonane są w specyficznej dla tego artysty technice kolażu: zdjęcie na papierze częściowo pokryte połaciami farby olejnej. Kompozycje wyeksponowano w różnych układach, od tych stojących na podłodze (Night in a Museum, 2007), poprzez oparte o ścianę (Sophia Loren, 2007), do prac „klasycznych”, zawieszonych na ścianach [Edward Hopper (2007), Untitled/ różowy (2007), Untitled/ twarz z gówna (2006) oraz kilka kolaży z serii Hair].
Anetka, instalacja Anety Grzeszykowskiej i Jana Smagi zajęła cały róg sali. Autorzy rozpięli dziesiątki pasm taśmy samoprzylepnej Scotch od podłogi po sufit i umieścili na nich małe zdjęcia aktów Anety Grzeszykowskiej – co wyglądało trochę jak wielka choinka z artystką zamiast bombek. Zdecydowanie na czasie, ale pewnie nie dla każdego domu. Mnie się ta instalacja bardzo podobała. Duża fotografia Untitled (Dog) autorstwa Jana Smagi też pewnie nie zadowoli wszystkich. Jej interpretację pozostawię czytelnikom; dla mnie to praca ciekawa i zdecydowanie romantyczna.
Jan Smaga pokazał również dwie nowe prace: Skin (Mum) oraz Skin (Father). Artysta sfotografował każdy centymetr kwadratowy głów modeli i połączył te małe fotografie przy pomocy programu Photoshop, uzyskując w ten sposób efekt rozpięcia trójwymiarowego obiektu na dwuwymiarowej płaszczyźnie zdjęcia. Trochę jak projekcja globu metodą Mercatora – końcowy, dość niezwykły efekt widać na fotografiach.
Dla Michała Kaczyńskiego i Łukasza @foto (ropzwy).jpg foto@Gorczycy wystawa Haircut była doskonałą lekcją nowojorskiego rynku sztuki. Na otwarciu pojawili się znani kolekcjonerzy Susan i Michael Hortowie, a wiele prac zostało sprzedanych. Ale lokalizacja galerii Rental na Lower East Side nie jest łatwa. Lower East Side to nie Chelsea, gdzie potencjalni klienci mogą wejść do galerii prosto z ulicy. Haircut ta wystawa dla stosunkowo wąskiego grona nowojorskich koneserów sztuki. Łukasz Gorczyca powiedział mi, że doświadczenia rynkowe i kulturowe z pobytu Rastra w USA będą owocowały nowymi pomysłami w 2008 roku. Jakimi? To na razie tajemnica, więc entuzjastom sztuki pozostaje śledzenie witryny Rastra oraz stron internetowych poświęconych sztuce, na których tego typu wiadomości pojawiają się najszybciej.
Więcej reprodukcji tutaj.
Wojtek Wilczak, Nowy Jork.
Komentarze (31)
jak dla mnie Matecki jest z deka wtórny..ale jak kogoś to grzeje ,to jego sprawa.
mnie tam on jakoś nie kreci, ale takie zarzuty o wtórność :/ wzniesmy sie ponad infantylną ekscytację oryginalnoscia!!!
orginalnosc to przezytek,Matecki bardzo fajny widac prace i postep.Zaczynam kapowac o co chodzi.Slyszalam ze wielu artstow inspiruje sie nim nawet sam WS ma go bardzo wysoko.
Kuba nowy krytykant bardzo fajny.
pozdro
zapomnialam dodac ze stwierdzenie -orginalnosc to przezytek-uslyszalam kiedys wlasnie od Mteckiego.mysle ze jest w tym sporo racji.
powiedzial tez -"orginalnosc to akademicki termin,nie majacy nic wspolnego ze sztuka"
ok.w takim razie znajde links do pracy które wykorzystały ten pomysł-zamalowywanie zdjec-dawno temu i wykarze tym samymm Tobie wtornosc jego wyborów
sorry ale widze ze nic nie zalapales.jesli myslisze zaimponujesz komus tym ze znajdziesz artystow ktorzy pracuja lub pracowali ze zdjeciami badz gazetami to gratulacje detektywie.chyba przyjzales sie pracy "Night in a Museum"nawet tu jest zastosowany watek powtorzenia.patrz na sztuke i nie traktuj jej jak zawodow sportowych.kto byl pierwsz a kto nastepny nie ma tu znaczenia.Probowalam Cie jaks na to uwrazliwic ale jestes uparty.zycze wszystkiego naj.
To sztuka krytyczna wobec siebie samej - moze do tego znajdziesz sobie jaki link.poznasz zagadnienia konceptualizmu.pozdro.
Myślę, że trzeba nad tym kapkę pomyśleć. A potem wniosek jest jeden: nasi plastycy (w szerokim znaczeniu tego slowa) o niebo wyprzedzil inne dzidziny sztuki, szczególnie film i literaturę. hep
to ty chyba nie załapałeś.nie zamierzam nikomu imponować tylko udowodnić nieuctwo czytaj wiedzę pobierzną i wyrywkową.przykro mi , widzę że w tym towarzystwie "nadmiar" wiedzy to ujma,a znajomość na rzeczy traktowana jako zbędna,uparta praca detektywa in minus.sztuka to nie zawody-to mierny argument ,ktorym kazdemu i zawsze mozna zamknac usta.skoro rozmowa jest na takim poziomie,to ja zmykam.pa pa
oryginalnośc to przezytek. zgadzam sie w 100%. wiedza - jak najbardziej. ale - nie mozna kiedrowac sie tym, czy cos przypadkiem juz nie zostalo wczesniej zorbione. bo moze zostalo zrobione w innym konteksicie i wtedy co innego znaczylo. poszukiawania pierwowzorow i tropienie zrzynek jest infyntylne, bo najczesciej odnosi sie do aspektow czysto wizualnych pracy. tu zdjęcie i tam zdjęcie (zamalowane) so what??????? nie mowie ze powtorzenie ma jakas wartosc samo w sobie ale ono po prostu nier jest niczym ani na + ani - . jest kompletnie obojetne
nic nie jest obojętne
pozatym zależy jak sie rozumie taki termin-oryginalny-
w sensie modernistycznym to napewno przeżytek.a np.Kuskowski to też lipa.przeżytek.jest słaby dla mnie bo jest wtórny.niema siły i nośności jego twórczość ,nie społecznej tylko wewnetrznej.i niezalezy ona li tylko od zamaszystego gestu rodziabania farby na zdjęciu..Kantor taszystą.
pieknie! zamiast przekomarzac sie jak dzieci, przejedzcie sie na 3-4 tyg do NY, idzcie obejrzec wystawy na chelsea potem 'unmonumental' do new museum a potem w pare nieoficjalnych miejsc na soho i tuz za rzeką. porównajcie i zobaczycie w jakim miejscu jest wiodąca galeria i jej wiodacy artysci i tak dalej. moim skromnym zdaniem w portfelach u zaspanych leniwców ktorzy lubia se powiesic tu kalendarz tam obrazek. akurat wspomniany orginalnie-nieorginalny gwiazdor to samodyscyplinujacy sie malarz biurowo-bankowy. dajcie juz spokój!
dajcie spokój to znaczy co..czytam : Hołd spalonym mostom na poważnie i na ostro.jak mam to rozumieć?
ja postuluje spalić mosty i zostawić na drugim brzegu min wartosciowanie w opraciu o oryginalność
oryginalność w sztuce to przezytek? cóż za nowatorski postulat... chyba, że chodzi o tak generalną płaszczyznę jak medium ("farba olejna na zdjęciu/papierze") - wówczas rzeczywiście, oryginalność nie gra roli..
pozdrawiam!
K
Panie K a czy te dwie rzeczy są rozłączne.medium od niemedium?oczywiście nie.ale jak dla mnie Pan Matecki opiera sie na tak prostych schematach wykorzystania tego medium(olej na pap.) ze łatwo mi o samo narzucajace sie skojarzenia z innymi artystami i ich pracami..az dziwi mnie że nikt tego niewidzi podobnie jak ja.cuż Matecki to hit poprzedniego sezonu 2007,tak słyszałem jak byłem na wycieczce w stolicy i niemożna go skrytykować ,bo to nieładnie .okey.kończe w manierze tego blogu bez urazowo.pozdrawiam wszystkich.miłej nocy.pa pa
"medium od niemedium"? hymmm... :)
ale czy ja uzyłem słowa "Matecki"? chyba nie... może żeby był awiększa jasność, pozwolę sobie przypomnieć ten tekst:
http://www.krytykant.pl/index.php?id=76
Od tego czasu nie widziałem nic nowego na żywo, ale z nowych (Haircut) ciągle najbardziej cenię te prace, o których wtedy pisałem: "Bronią się także wizerunki gęste od farby, mroczne, esencjonalne, bardziej „serio” – gdzie kolażowy element jest tylko tłem bądź nie ma go w ogóle. W nich upatrywałbym ewentualnego sukcesu".
pozdrawiam
K
kocham was myszki wy moje
tak tak te "na serio"namalowane sa zajebiscie.Ale i "Sophia Loren" mnie powalila.Dla mnie osobiscie to bardzo dobre emocjonalne malarstwo.nie interesuja mnie warszawskie klimaty na pewno artyscie tez to nie wsmak ale nikt mi nie zabroni patrzec i przezywac te prace bo od dawna takiej dawki emocji i za angazowania nie widzialam.czy to nie wystarczajacy powod by chodzic na jego wystawy- dla mnie tak!Choc brzmi to naiwnie jest szcere.
pozdrawiam z Rzeszowa.
pozdrawiam z Lisobony
Rzeszow-obecnie konferencja w Warszawie.
Ja powiedziałbym tak: chora jest sytuacja, kiedy od pierwszej chwili ujrzenia "dziela" zaczyna się tropić ew. wtórności. Pierwsza i podstawowa kwestia jest taka, czy dzieło jesto dobre, czy jest dobrą sztuką. Jeżeli jest - wybaczymy wszystko, nawet dosłowne skopiowanie jakis rozwiazan formalnych. Tropiąc "wtorności" dojdziemy do wniosku że każdy, kto grubo nałoży farbę, xeruje Sasnala, Sasnal xeruje Richtera itd. Wszyscy zrzynają z Duchampa. Itd. Jezeli dzielo jest kiepskie, mozna to udowaniac na plaszczyznie wtornosci srodków, jak i na kazdej innej.
Takie podejscie wywołuje jedną z najpowazniejszych patologii wspolczesnej sztuki - rozpoczynanie p[rocesu tworczego od wymyslania i poszukiwania czegos, "czego jeszcze nie bylo" (vide Azorro - "wszystko juz było") Prowadzi to do sytaucji takich jak glosna jakis czas temu sprawa artysty ktory podczas wystawy zagłodził na smierc przywiazanego w galerii psa. Owszem, tego jeszcze nie bylo.
to co piszesz to oczywiste jest.wynika z tego wpisu że ta granica jest cienka i jeden ja zauwaza inny poprostu nie.stawiasz prawdopodobnie w tym momencie pytanie -kto wytycza taką granicę..?to pytanie bez odpowiedzi.z innej beczki ciekawe jest z perspektywy czasu iż to co wygrywało salony,konkursy i podbijało rynek zachodni dziś jest słabo uważane albo wrecz marginalne.ciekawe z czego może to wynikać ..sam się zastanawiam?rzecz nie jest tak oczywista-czy dzieło jest dobre,czy jest dobra sztuka.?to pytanie jak z formularza.troche jak recenzja K z Kusmirowskiego,poziom jego jak na przecietne polskie warunk artysty jest bardzo dobry,ale na scenie swiatowej procz sukcesów za co trudno winic kogokolwiek jest dosc przewidywalny.i ze przed taka tworczoscia nalezy zamilknac to gruba przesada.moze K niemial czasu,checi albo pomysłu z ktorej strony to uchwycic,zeby osia tekstu niebyła powtarzalna przy Kusmirowskim formułka utarta i znana ...?kto to wie..
czas niczego nam nie "pokarze" jedynie to ze nie mamy na niego wplywu!Jesli za 50 czy 80 lat wszyscy beda mowic "to byla dobra sztuka"tez bedziesz klaskal z nimi?
wszystkie patologie nie tylko sztuki legna sie z nie umiejetnosci nazywania rzeczy po imieniu a chora sytuacja to jest wtedy jak wspopina sie o zwyrodnialcu w kontekscie artysty
uf,fuf
dobre słowo 100 na 100.tylko czasem trudno nazwać rzecz po imieniu,niemasz z tym kłopotów?
lepiej uwazajcie na komentarze .
pozdrowienia od mojej ekipy
http://pl.youtube.com/watch?v=EoE8zTCSO6o
tylko nie Popek.
eeeeeeeeeeeeeeeeeee
uwazajcie na Popa