Kuratorska sztuka dla sztuki
Banasiak/W nadchodzącym sezonie poznańska Galeria Pies pokaże dziesięć wystaw przygotowanych przez kuratorów zaproszonych z innych instytucji. Cykl otwiera pokaz autorstwa Łukasza Gorczycy.
Pochód sztuki to dziwna wystawa. Skromna i elegancka, składa się z pięciu prac, jednej kotary i jednej pocztówki, mieści w maleńkimi pokoju, ma otwartą narrację i rygorystyczną, oszczędną niczym haiku kompozycję.
Zacznijmy od pocztówki. Oprawiona w estetyczne ramki wisi tuż przy wejściu. Pochodzi z 1904 roku, z Krakowa, jej tytuł brzmi Pochód nowej sztuki w Polsce, jest bardzo ładna. Widzimy na niej korowód barwnych postaci (choć pocztówka utrzymana jest w tonie wyblakłej sepii). To klasyczna artystyczna bohema, która spływa ze wzgórza (kopca?) w rytmie bębnów doboszy i trąb hejnalistów na fajrancie. Jest więc alabastrowa, turpistyczna Muza, a może Śmierć (na jedno wychodzi), jest Satyr i Centaur z twarzą Malczewskiego, jest Matejko portretujący jakiegoś króla, Wyspiański i wielu innych, leżą husarskie zbroje, jest chłopstwo i jego maniacy. Jest proporzec z kościotrupem. Słowem: Młoda Polska, a więc neoromantyzm, dekadentyzm, symbolizm, erotyzm, natura i mieszczuch na celowniku. No i wiara w to, że Artysta jest szczególnie ważnym organem społecznego organizmu.
Gorczyca powiada, że „wszystko już było – również podsycana narodową dumą ekscytacja »nową« czy »młodą« sztuką. Po stu latach pretensje i oczekiwania wobec sztuki nie różnią się aż tak bardzo. Zaangażowanie artysty w »nasze« sprawy i reprezentacyjność sztuki, a więc polityczny wymiar działań artystycznych pozostają hasłami aktualnymi”. I proponuje przegląd współczesnych artystycznych postaw – „gestów”.
Rafał Bujnowski pokazuje Marsz Równości Idzie Dalej z 2006 roku, bodaj jedyną „zaangażowaną” pracę w swoim dorobku: tytułowe hasło namalowane na płótnie i służące za transparent, teraz wyeksponowane jako obraz. Chciałbym wierzyć, że Gorczyca sięgnął po tę pracę przewrotnie, a nie tylko dlatego, że była mu potrzebna analogia marsz–pochód, ale o tym zaraz. Dalej są słynne wizytówki Oskara Dawickiego z napisem „Pomocy!” zamiast numeru telefonu, praca Pawła Kwieka z 1974 roku – artysta trzyma planszę z napisem „This Is What J Want To Hold In My Hands” – potem dość banalne zdjęcie Sophie Jocz pt. Vanitas (artystka zjada łyżeczką zieloną galaretkę z pożółkłej czaszki) i w końcu stolik Małgorzaty Charyło, na którym artystka ustawiła wazonik, podręcznik do kompozycji kwiatowych, zdjęcie ikebany i Japonki w kimono, różowe sreberka od czekoladek i zdjęcie Vittorio de Siki władczym gestem „ustawiającego” aktorkę. Taki kobiecy neoplastycyzm podlany kapką ciepłej ironii, w gruncie rzeczy czysty dekor.
Gorczyca pokazuje więc nie tyle współczesne, co zupełnie klasyczne figury (wymieniam w zgodzie z kolejnością powyżej): artysty zaangażowanego, ironisty o duszy poety, artysty zanurzonego w sztuce, prześmiewcy, a obecnie dekonstruktora, oraz modernistycznego estety. Dodajmy, że według kuratora „gest w najbardziej oczywisty sposób kojarzy się z dłońmi, praca – również artysty – z zajętymi rękoma”. Więc artyści wybrani przez Gorczycę podają, trzymają, niosą, układają, wręczają. Jednak ekspozycję flankuje kotara, czyli obowiązkowe (?) ponowoczesne mrugnięcie okiem. I wszystko pięknie, tylko warto by jeszcze zapytać, po co Gorczyca to wszystko pokazał i co z tej stosunkowo oczywistej wyliczanki wynika?
Trop pocztówki i wyboru całkowicie nietypowej dla Bujnowskiego pracy mógłby świadczyć o tym, że Gorczyca postanowił wypowiedzieć się na temat – cytując fragment jego kuratorskiego tekstu – „politycznego wymiaru działań artystycznych”. Bo przecież polityczność młodopolskich artystów była przeciwieństwem modelu proponowanego przez pozytywistów – i w obu wypadkach są to modele nader aktualne. Skutek, owszem, ale nigdy bezpośrednio, literalnie. Przeciwnie: poprzez symboliczne, formalistyczne przedstawienia, szokowanie ludu, a nie jego edukację („my idziemy, a bydełko śpi i chrapie”, jak mawiał o nocnych eskapadach krakowskiej bohemy Przybyszewski), anty-utylitaryzm, a nie praca u podstaw. Podobną postawę prezentują przecież współcześni młodzi nadrealiści, a przynajmniej ci z nich, którzy powołują się na koncepcje francuskiego filozofa Jacquesa Rancière’a, autora szkicu o wymownym tytule Estetyka jako polityka.
Czy zatem Gorczyca pokazał Marsz Równości Idzie Dalej jako kontr-przykład dla swoistej artystycznej przybyszewszczyzny? Że nawet Bujnowski – formalistyczny konceptualista przecież – potrafi kiedy trzeba? Ale przecież obok pokazuje Kwieka i Dawickiego, więc może… Stop! Bo czy aby na pewno „Pokaz sztuki” jest aż tak skomplikowaną materią? A może jedynie ukrytym za materią kurtyny przedstawieniem, kuratorskim spektaklem? Gorczyca pisze, że jego wystawa „ma strukturę układanki, w której każda z prac może być oglądana pod różnym kątem i w ten sposób zmieniać sens swój i całości” – ale to raczej alibi, niż poważna deklaracja. Bo pokaz Gorczycy jest błyskotliwy, ale to błyskotliwość kuglarza. Kto zagra, kto zagra, trzy kubki, jeden dukat, mam szybkie ręce, ale wy szybkie oczy! Przekładam, mieszam, znowu przekładam, wszystko widzicie (a nie mówiłem, nie ma w tym oszustwa), i jeszcze raz mieszam – gdzie jest dukat? Może Pani? Oj, pudło, przykro mi, może następnym razem? Kto następny? Pan?
O co chodzi więc w Pochodzie sztuki? Mimo wszystko chyba nie tylko o to, że Łukaszowi Gorczycy spodobała się pewna – ujmująca zaiste – pocztówka, a Galeria Pies zaprosiła go akurat do zorganizowania wystawy. Raczej o to, że jeżeli pochód, to już nie tylko z artystami, ale również z kuratorami, których kiedyś nie było, a dziś pociągają za sznurki z figlarną miną – skryci za kotarą. Bo „Pochód sztuki” to nic innego jak kuratorska sztuka dla sztuki.
Tekst ukazał się w "Kulturze" (dodatek do "Dziennika") z dnia 7 listopada 2008.
Komentarze (84)
Zacznę od przypomnienia:
Wystawa jest utworem artystycznym (chronionym prawem autorskim – twórca posiada autorskie prawo osobiste oraz autorskie prawo majątkowe do utworu). W tej sytuacji koniecznym jest określenie kto jest autorem utworu, bo z tego wynikają prawa do rozporządzania utworem.
Przez sztukę rozumiem tu te działania artystyczne, które są analogiczne do odkrywania i konstruowania teorii naukowych w oderwaniu od użyteczności odkrytych utworów plastycznych.
Oto podstawowe rodzaje wystaw (prac plastycznych) jakie możemy wyodrębnić:
Wystawy indywidualne i zbiorowe (wystawy autorskie, komisaryczne i kuratorskie; dzieło indywidualne lub zbiorowe)
1. wystawy utwory - zamknięta tytułem całość – każda praca jest samodzielną pracą oraz elementem wystawy rozumianej jako dzieło,
• wystawa ma jednego autora,
• wystawa jest pracą zbiorową (analogia z filmem, książką, płytą)
2. wystawy ekspozycje
• ekspozycja bez tytułu – zbiór prac (klucz jest bardzo ogólny, np. retrospektywa, malarstwo, wybrany okres)
• ekspozycja tematyczna (zatytułowana – tytuł jest tezą, którą ilustrują pokazywane prace, lub spina w jedną całość)
• ---wystawa ma jednego autora,
• ---wystawa jest pracą zbiorową (analogia z filmem, książką, płytą)
(powyższa klasyfikacja jest wersją roboczą, wymaga dopracowania, będę wdzięczna za uwagi)
Tu jak rozumiem mamy do czynienia ze zbiorową „wystawą utworem”, którego autorem jest kurator. Wystawa-utwór zbudowana jest z elementów, którymi są utwory innych autorów.
Proszę o sprostowanie, jeśli jestem w błędzie.
matko moja,Pani znowu z tym teoretyzowaniem
czym w takim razie jest pokaz Gorczycy?czym jest cykl w Psie?proszę o pisanie na temat? czy to tylko Kuratorska sztuka dla sztuki ?co Pani pod tym określeniem rozumi ?
tekst Kuby fajny,tylko jeśli chodzi o kuglarzy..wow,ktoz kuratorów nim dziś nie jest ?! niech Pan poda jeden przykład dla remisu.że wogóle można inaczej robić wystawę?!
Drogi Anonimie,
zaczynam od sprecyzowania pojęć, którymi będę się posługiwała. To wymóg każdej poważnej dyskusji. Każdy z nas inaczej rozumie te same pojęcia, a więc bez tego możemy sobie tak rozmawiać w nieskończoność, każdy o czym innym.
Mój głos będzie tutaj głosem próbującym, w kontekście omawianego cyklu wystaw, usystematyzować pewne zagadnienia i przejawy sztuki współczesnej.
A teraz idę malować i pozdrawiam. BW
jeden przykład dla remisu?
nie no, to w ogóle jest jakas pomyłka, że kurator to dzisiaj "prawie artysta", że lepi z prac jakies nowe konstrukty, które przysłaniają pokazywaną sztukę, albo traktują ją jak budulec.
oczywiście tak bywa - i dobrze, bo bywa to b.ciekawe - ale generalnie to jakas zbiorowa iluzja.
powiedzaiłbym raczej, że dominują skrajnie klasyczne pokazy albo banalne wystawy tematyczne, to jest szczyt koncpetualnego kuratorstwa w Polsce.
przykladow jest więc masa, co krok to przykład (bo rozumiem, ze chodzi Panu/i o wystawy, które "po prostu" eksponują okreslone dzieła): Rewolucje 68, Establishment (jeden artysta - jeden pokój!), Efekt czerwonych oczu, Kijewski, Sasnal w Zachecie... po prostu 90 % wystaw.
pozdr
K
prosze wyrazić to samo, co skasowałem parlamentarnym językiem, bez obelg.
naprawdę - nie zaczynajmy się wyzywać, bo już zupełnie nic z tej dyskusji nie wyjdzie. to, co Pani Beata maluje, to jej prywatna sprawa, proszę odnosić się do Jej wypowiedzi. albo nie. tylko tyle.
pozdr
K
to taka wystawa wyjasniająca powody dla których dawid radziszewski postanowil zapraszac kuratorów by dzialali w jego przestrzeni
rozbiegówka "błyskotliwa" reklamówka przyszłych działań galeri pies
dlatego pytanie czy warto robic taką wystawe wydaje sie byc bezzasadne
ale czy zeczywiscie warto o tym pisac
czy nie robi sie z tego tekstu poprostu informacja "prasowa" ze jest ze beda wystawy
A mnie się już kiszki skręcają, jak szukam propozycji dla artysytów, żeby może pracę wysłać na wystawę. Poniżej zmyślone, ale niezbyt dalekie od prawdy "calls for artists", jakie kuratorzy sporządzają w Polsce i na świecie:
- "Gdyby skarpetki umiały mówić" - prace złożone na wystawę powinny mieć związek z garderobą, powinny być z papieru i nie przekraczać 30 cm.
- "Moje włosy są czerwone" - prace artystów, których włosy mają naturalny rudy kolor. Propozycje artystów farbowanych będą odrzucone a długość włosów nie powinna przekraczać 10 cm.
- "Jajka i kule" - akceptujemy prace, które egzaminują różnice pomiędzy jajkiem, a kulą. Opłata wpisowa wynosi 50 USD, a zwycięzca będzie zaprezentowany na naszej stronie internetowej ze złamanymi linkami i ładnymi pytajniczkami zamiast obrazków.
Drodzy kuratorzy. Proszę. Miejcie litość!
Mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone ;-)
Analiza na podstawie tekstu Jakuba Banasiaka (kompilacja cytatów)
----------------------------------------------------------
Krytykant: jeżeli pochód, to już nie tylko z artystami, ale również z kuratorami, których kiedyś nie było, a dziś pociągają za sznurki z figlarną miną – skryci za kotarą. Bo „Pochód sztuki” to nic innego jak kuratorska sztuka dla sztuki.
-----------------------------------------------------------------------------
Łukasz Gorczyca „Pochód sztuki” – wystawa z pięciu prac.
„Polityczny wymiar działań artystycznych”
spektakl kuratorski
Teza: „wszystko już było – również podsycana narodową dumą ekscytacja »nową« czy »młodą« sztuką. Po stu latach pretensje i oczekiwania wobec sztuki nie różnią się aż tak bardzo. Zaangażowanie artysty w »nasze« sprawy i reprezentacyjność sztuki, a więc polityczny wymiar działań artystycznych pozostają hasłami aktualnymi”
Wystawa „ma strukturę układanki, w której każda z prac może być oglądana pod różnym kątem i w ten sposób zmieniać sens swój i całości”
Elementy układanki:
• pocztówka : „Pochód nowej sztuki w Polsce”
• Rafał Bujnowski pokazuje Marsz Równości Idzie Dalej z 2006 roku: tytułowe hasło namalowane na płótnie i służące za transparent, teraz wyeksponowane jako obraz
• Oskar Dawicki: wizytówki z napisem „Pomocy!” zamiast numeru telefonu
• Paweł Kwiek: praca z 1974 roku – artysta trzyma planszę z napisem „This Is What J Want To Hold In My Hands”
• Sophie Jocz pt. Vanitas (artystka zjada łyżeczką zieloną galaretkę z pożółkłej czaszki)
• Małgorzata Charyło: stolik, na którym artystka ustawiła wazonik, podręcznik do kompozycji kwiatowych, zdjęcie ikebany i Japonki w kimono, różowe sreberka od czekoladek i zdjęcie Vittorio de Siki władczym gestem „ustawiającego” aktorkę
• kotara
• mały pokój
Technika: nigdy bezpośrednio, literalnie. Przeciwnie: poprzez symboliczne, formalistyczne przedstawienia, szokowanie ludu, a nie jego edukację, anty-utylitaryzm, a nie praca u podstaw.
Występują:
Figury:
• artysty zaangażowanego,
• ironisty o duszy poety,
• artysty zanurzonego w sztuce,
• prześmiewcy, a obecnie dekonstruktora,
• modernistycznego estety.
Gesty:
„gest w najbardziej oczywisty sposób kojarzy się z dłońmi, praca – również artysty – z zajętymi rękoma” więc artyści wybrani przez Gorczycę podają, trzymają, niosą, układają, wręczają.
--------------------------------------------------------------------------
Chyba teraz dopiero zaczynam rozumieć skąd bierze się moja niezgoda na pewne artystyczne propozycje. Zdecydowanie jestem utylitarystką, rzeczniczką pracy u podstaw. Nie można oczekiwać, że publiczność wychowana na kulcie Matejki zasmakuje w spektaklach kuratorskich. Trzeba ją przygotować, (można przekonać, że się nie zna). Ta przekonana publiczność przyjdzie podziwiać "zjawiska", reszta będzie omijać galerie z daleka.
Kuratorskie spektakle nie muszą się sprzedać publiczności, jak np. spektakle teatralne, dlatego mogą być takie ambitne. Póki będą opisływały siebie jako "plastykę", a nie "show" będą miały dach nad głową i ciepły posiłek.
Jedne będą wartościowe, inne nie.
Wydaje mi się, że w związku z powyższym należy zrewidować rozumienie pojęcia "artysta". Czas na nową definicję tego terminu.
a propos
w kordegardzie wlasnie wystartowala wystawa bakowskiego kuby w ktorej konstrukt funkjonuje ale na fajnym luzie, z ironią
korzystając z tematu cyklu w2ystawowego 'pokoj z widokiem' zrobil w konekscie Warszawy lat 60tych pokręconą wystawe o rzezbie i zapozyczeniach, ktora jest o dziwo naturalna, nienaciągana.
chyba dzieki duzej ekspresji nie ma tam tego częstego uczucia projektantzmu wspolczesnch artystow
minimalistyczna rzezba ( jak cytat z 'rzezby miejskiej' z tamtych czasow) ktora jest ogromna straszliwie brudna rura co jakis czas wrzeszczy przez ukryty w niej glosniki maklakiewiczem i himilsbachem - przerobnionymi w jakąś samplową polkę - galopkę
plus madmaxowa wariacja na orozko z wykorzystaniem przezdzewialej warszawy ze zlomu - pocieta i potem sklecona ponownie - wąska i chyba ktorsza.
plus smieszne filmowe found footage z barei z zafiksowanym na schodach wojciechem pokorą i z rzezbiarsko - typograficzno - abstrakcyjnymi wtrętami
nie mam pojecia co z prawami autorskimi. w kazdym razie to zagralo i dziala
do bw
"przygotowac publicznosc"
wiekrzosc tworzonego (kino literatora itd) mowi jezykiem do ktorego jesesmy przyzyczajani nauczni od dziecka dlatego odbior nie sprawia nam trudnosci (choc sa wyjatki)
sztuka ma te własciwosc ze jej jezyka nie da sie nauczyc jest nie jednorodny
własciwie sztuka to własnie budowanie indywidualnego jezyka. czasem oczywiscie mocno opartego na twórczosci wczesniejszej i tu edukacja moze pomoc ale nie rozwiąze problemu (przy czym to nie problem a cecha charakterystyczna tego tworu) nauczają mozemy sprawic ze coponiektórzy zaakceptuja pewne strategie (jezyki) i sie do nich przyzwyczają ale kiedy tylko pojawi sie nowa znowu ją odrzuca
tu niepotrzebna jest edukacja tak bardzo jak otwartosc
wiekrzosc sztuki nie jest tworzona w oparciu o koncepcje głeboko intelektualne ale o mieszanine koncepcji intuicji i wielu innych cech
moze łatwiej akceptowac wystawy indywidualne bo w takim przypadku mamy do czynienia tylko z jednym takim jezykiem (zazwyczaj)
a przy zbiorowych z dodanym jeszcze słowem od kuratora gubimy sie kompletnie z powodu nadmiernej ilosci informacji pisanych roznymi jezykami
Do jz:
----------------------------
Oczywiście masz rację, ale tylko pod warunkiem, że "edukację" rozumiemy jak uczenie "języka".
Ja postrzegam to inaczej. Dla mnie edukacja (nie tylko artystyczna) polega na uczeniu otwartości na różne propozycje (artystyczne). Przez wiele lat uczyłam w szkole podstawowej. Z tego doświadczenia płyną dla mnie dość przygnębiające wnioski. Nie otworzymy odbiorcy, jeśli proces kształcenia będzie wyglądał tak jak wygląda. (Od kilku lat nie uczę, może jest lepiej, ale wątpię)
Powiedzmy, że dziś została przełamana jedna z barier. Kiedy w roku 1986 rozpoczynałam pracę w szkole, byłam jedną z pierwszych nauczycielek po ASP. Jak każdy młody nauczyciel walczyłam i byłam skuteczna, jeśli można mówić o skuteczności w następujących warunkach (szkoła 2000 uczniów, 30 godzin w tygodniu, 1 godzina w każdej klasie czyli w tygodniu spotykałam blisko 1000 uczniów, musiałam ocenić 1000 prac, a czasem więcej, bo byłam ambitna, a w szkole nie było miejsca gdzie można przechować prace, narzędzia itp. Pięciominutowe przerwy nie pozwalały na to, by coś się przesunęło. Dzieciaki musiały się rozłożyć, złożyć, sprzątnąć, była korekta, a nawet dwie. Jednym słowem WYRYPA). Byłam ostra (i stuknięta), stawiałam dwóje;-))
To był inny ustrój. Artysta miał autorytet, nauczyciel także. Nie było popkultury ani niczego, generalnie musztarda i ocet, więc plastyka miała niewielką konkurencję. Walczyłam z Disney’em i to była podstawowa bitwa. Kaczor Donald kontra Wąsowska.
A potem było już tylko gorzej. Dzieci odkryły inne światy, nauczyciele się pogubili i podnosili kwalifikacje. Plastyk w szkole znaczył mniej niż stróż. Do Disney’a dołączyła Hanna Barbera i inni. Było coraz więcej wrogów do pokonania, a ich zastępy rosły w postępie geometrycznym. W tym samym czasie coraz bardziej malała pozycja nauczyciela plastyki. Zrobiono z niego nauczyciela sztuki i miał uczyć muzyki i plastyki. W tym momencie poddałam się. Nie lubię uczyć tego na czym się nie znam.
Zidentyfikowałam następujące problemy:
1 Nauczyciel nauczania początkowego dla dzieci guru, to on ma rację, nie rodzice, nie inni nauczyciele (przez jakiś czas uczyłam najmłodsze klasy, co z tego i tak dzieci przyjmowały jako prawdę to co mówiła i czego uczyła „Nasza Pani”. A Pani uczyła czego się sama nauczyła, że Matejko wielkim malarzem był, że rysować ołówkiem, to znaczy szkicować, i że ładnie i na szóstkę jest wtedy kiedy „jak żywe”.
2 Pozycja plastyki – z plastyki można było zwolnić, wszystkie sprawy załatwia się w szkole na plastyce. Plastyka jest pozbawiona rangi, nie należy stawiać dwój, wymagać, oceniać, karać. Dzieci mogą skakać po głowie. Wolność absolutna.
3 Nauczyciel plastyki jest dekoratorem szkoły (gazetki, akademie itp.).
4 Jest powszechnym przekonaniem, że lekcja plastyki jest po to, aby nauczyć rysować i malować. Na nic próby przekonywania, że plastyka uczy kreatywności, rozwija wyobraźnie itp. Dla dzieci to rysowanie i malowanie, albo historia sztuki. Wszystko stereotypy.
5 Połowa dzieci na wejściu stwierdza „ja nie umiem malować/rysować). Wiedzą to, bo Nasza Pani tak powiedziała, albo mama, tata, babcia, ciocia itp. Nawet jeśli plastyk dowodzi, że jest inaczej dzieci mają tak ugruntowaną samoocenę (niską), że nie sposób z tym walczyć mając do dyspozycji 45 min raz na tydzień i „)” wsparcia.
6 Konkursy. Sama byłam ich rzeczniczką i inicjatorką pierwszych konkursów w mieście. Nie biorę pod uwagę konkursów ideologicznych „wojna o pokój” itp. Domy kultury i nauczyciele mają dziś specjalizację „zdobywca nagród”. Na początku „łykałam” te piękne prace w konwencji dziecięcej. Bywałam jurorem konkursów. Szybko się jednak zorientowałam, że nauczyciel wbija dzieciom do głowy konwencję, z której się już nigdy nie wyzwolą. Co z tego, że zdobywają nagrody (dziś ja tobie, jutro ty mnie), będą te dzieciaki sfrustrowane, albo będą wiedziały „co jest sztuką, a co nie; że tylko to”, czyli pozostaną zamknięte już na zawsze.
7 Jako środowisko dopuściliśmy do tego, że kontakt z plastyka kończy się na poziomie szkoły podstawowej. Potem to już tylko udawanie. Liceum już prawie nic. Studia albo artystyczne, albo nic.
8 Studia artystyczne kształcą tłumy. Każdy czuje się artystą, nie ma przygotowanych do percypowania współczesnej plastyki odbiorców. Artyści chodzą na wystawy kolegów i to wszystko. Poszli na studia plastyczne ponieważ:
• na egzaminie nie było matematyki
• lubią
• ciocia mówiła, że mają talent
• skończyli liceum plastyczne
• to fajne studia
• tak, są i Ci powołani, ale ich jest mniejszość
Poprzeczka jest coraz niżej, dyplom znaczy coraz mniej.
9 Lekceważy się kulturę, sztukę, twórczość. Ceni się pieniądze i fizyczną pracę, a nie twórczość. To już politycy centralni i lokalni. Politycy umizgują się do wyborcy idąc na mecz, a nie na wernisaż. Kiedyś było inaczej. (To nie tęsknota za minionym, to spostrzeżenie, bo ludzie obserwują polityków, są tam gdzie politycy bo lubią załatwiać różne sprawy)
10 No im sami. Nowocześni artyści opluwają klasyków, klasycy im się rewanżują. Zagubiona publiczność, lżona przez niektórych „nowoczesnych artystów” odwraca się plecami do całej sztuki współczesnej, bo nie jest ani głupia, ani moherowa w całości. Młodzi wybierają młodych, ale to standard. Kiedy stają się starzy postępują tak jak starzy. Ich dzisiejsza otwartość jest pozorna. Będą przywiązani do dzisiejszej konwencji i tylko tyle. Za kilka lat przyjdzie nowe NOWE, (nic nie trwa), a oni będą bronili tego w co uwierzyli dzisiaj. To inna forma zamkniętości.
Podsumowanie.
Jest jeszcze wiele innych problemów, ale te są podstawowe. Kiedy namawiam by coś z tym zrobić słyszę „moja chata z kraja”. Kiedy walczę sama, (jestem rzeczniczką pracy od podstaw co dla mnie znaczy: definicje pojęć, precyzja) słyszę, że przynudzam. Może i przynudzam, ale ktoś musi, aby coś drgnęło. Nie zawsze lekarstwo jest smaczne.
Kim jest kurator wystawy-utworu?
Artystą, symbionitem a może pasożytem?
Artysta:
• wykonuje rzeczy wyjątkowo dobre (wyjątkowo dobrze) (rzemieślnik)
• zajmuje się sztuką (twórca)
• wykonuje przedmioty artystyczne twórca lub rzemieślnik
Pasożyt
sjp.pl: 2. człowiek żerujący na pracy innych, żyjący cudzym kosztem; darmozjad
W twórczość artystyczną wpisana jest konieczność „karmienia się” dorobkiem innych, dorobkiem poprzedników, rówieśników. Dozwolone są cytaty, wariacje, kompilacje, itp.
Pasożyt to biorca, ktoś kto nie daje nic wartościowego w zamian za to co bierze. Pasożyt (twórca) powiela pierwowzór, posługuje się innymi, podpisuje się pod dorobkiem innych.
Odbiorca, krytyk, dziennikarz, badacz itp. to symbiont, oczywiście jeśli proporcje nie zostały zaburzone.
A kurator? Kim jest kurator?
Muszę Panią ostrzec przed ogromnym bólem głowy spowodowanym nadmiernym dążeniem do definiowania wszystkiego.
Kim jest kolejarz?
Kolejarz:
• człowiek, który pracuje na kolei
• człowiek, który jest operatorem pociągu
• człowiek, który prosi o bileciki do kontroli
a więc mamy ogólnikowo zdefiniowane pojęcia
1. zawód (kolejarz)
2. specyficzna dla zawodu czynność (operator pociągu)
3. siła kontrolująca ("bileciki proszę")
Dokąd jedzie pociąg?
1. Do nikąd,
2. Do stacji Manowce,
3. Do stacji początkowej
4. Pociąg jedzie, ale nigdy nie osiąga stacji docelowej.
popieram poprzednika
Może i Manowce, mnie się ta metoda sprawdza.
Nie mylę ziarna z plewami.
Dowodem jest rezultat. Realizuję postawione sobie cele.
Pana wypowiedź potwierdza moją z wcześniej:
"jestem rzeczniczką pracy od podstaw co dla mnie znaczy: definicje pojęć, precyzja i słyszę, że przynudzam."
Jedni krytykują mnie, że ograniczam wolność artysty, inni że stawiam sztuce granice, jeszcze inni przestrzegają życzliwie przed Manowcami, są i tacy, których skasowano. Budzę agresję. Wiem o tym. Jestem jak beton. A to moja "praca od podstaw" w stajni Augiasza. Dobrze jak fundament jest betonowy.
Czy choć jedna osoba odniosłą się do moich tez? Nikt. Krytykuje się postawę, nie tezy. Proszę podważyć moje tezy, proszę o argumenty, gdzie popełniam błąd rozumowania, bo z pewnością popełniam ich wiele, ale proszę nie przekonywać mnie, że mam sobie dać spokój z rozumowaniem. Jasne, że łatwiej i przyjemniej jest przyjąć cudze definicje i twierdzenia. Mniej wysiłku, nie trzeba myśleć, tracić czasu.
Jest tylko jedno ale "albo realizujemy własne cele, albo cudze". Korzystając z cudzych narzędzi, realizujemy zwykle cudze cele.
Kiedy samochód łapie gumę, możemy się nadymać, ale i tak go nie podniesienmy. Potrzebny jest lewarek. Definicje i twierdzenia są takim lewarkiem, pozwalają umysłem ogarnąć Wszechświat. Lewarkiem, który zostawaimy w domu, kiedy wybieramy się w podróż intelektualną.
Komputer pozwala błyskawicznie przeskoczyć "nudny" post, ominąć Manowce. Kto nie chce niech nie czyta. Przymusu nie ma. To możliwość, propozycja a nie przymus. Otwartość jest możliwa tylko wtedy kiedy mamy dostęp do wielu punktów widzenia i wybieramy spośród nich. Myślałm, że czas jednej oficjalnej encyklopedii i jednej oficjalnej Prawdy już minął. Najwyraźniej myliłam się.
błagam bez epitetów, choć rozumiem, że mogą cisnąć się na usta... ;-)
starajmy się zachowywac spokój...
nie kasuj, nie kasuj :D
Widzę, że jedyne do czego prowokuję, to epitety. A wydawało mi się, my ludzie lubimy wiedzieć na czym stoimy i jak się sprawy mają.
"błagam bez epitetów, choć rozumiem, że mogą cisnąć się na usta... ;-)"
Miałam nadzieję, że chociaż Pan stoi po mojej stronie, ale z komentarza
"choć rozumiem, że mogą cisnąć się na usta... " wynika, że i Panu.
Żadnej polemiki, żadnej kontrargumentacji, żadnego "nie ma Pani racji ponieważ...". Stwierdzenie wprost lub nie wprost: "my nie chcemy o tym rozmawiać", "my nie chcemy tak rozmawiać".
Trudno, żeby mój styl przypominał Wasz. Dzieli nas kawał czasu. Ujawniłam nazwisko, podałam adresy (wystawiłam się na odstrzał), abyście mogli mnie sprawdzić i ocenić.
Długo słuchałam jak postrzegacie sztukę najnowszą (przeczytałam tu prawie wszystko). Przedstawiałam pewien punkt widzenia jako odniesienie dla Waszego. Raz taki raz inny. Kiedy występowałam (w innych dyskusjach) pod pseudonimem miałam sprzymierzeńców, jako BW mam niemal wyłącznie wrogów.
Może to konflikt pokoleń, może zderzenie kultur. W każdym razie granica kultur. Bardzo dobry punkt obserwacyjny.
Ciekawe czy "nasze kultury" dzieli styl (estetyka), czy treść?
Jeśli styl, łatwo pokonać granicę, wystarczy mały kompromis każdej ze stron, jeśli treść, niestety nie dogadamy się nigdy. Aby wiedzieć co nas dzieli, trzeba wytrwałości i otwartości na nieznane. Typowa droga zdobywania wiedzy. Przeważają deklaracje i oczekiwania, brak otwartości na odmienność, brak intencji zaakceptowania i zrozumienia Innego.
PS. Aby sprawa była jasna. Nie bawię się tutaj w zawracanie rzeki kijem. Komentowanie tekstów Jakuba oraz próba nawiązania debaty są moim researchem, na użytek realizowanego od ubiegłego roku projektu „Okiem Twórcy”. Ten podprojekt (jeszcze bez tytułu) polega na tym, że uczestniczę w dyskusjach na temat sztuki, z pozycji osoby „wykluczonej”, prowokuję (sprawdzam otwartość) a następnie z cytatów buduję „scenariusz”. Na jego podstawie przygotuję prace plastyczne oraz autorską wystawę-utwór. Planowana publikacja 2010 (2011).
Jednym z podprojektów jest wspomniany w poprzednim temacie projekt „Nie bez Kozyry”.
Konkluzja:
• „Własne przemyślenia” to zbędny balast, który trzeba ukrywać przed innymi, albo ich bronić. Najkrótsza droga do porażki.
• Preferowane strategia: „Oczy szeroko zamknięte”. Jesteśmy otwarci na niewidzenie.
• Aby być słuchanym należy mówić językiem słuchacza i ogólnikami (doskonale rozumieją to politycy i klerycy).
• Nie należy dać się zwieść zapewnieniom słuchacza, że jest otwarty na odmienność. Inny to inny.
Aby nikogo dręczyć moimi tekstami, proszę Panie Jakubie o usunięcie moich wpisów. Skopiowałam już wszystko co jest mi potrzebne. Dam znać jak będę gotowa, jeśli to kogokolwiek interesuje, w co watpię. Email do mnie na mojej stronie. Powodzenia. Pozdrawiam. I życzę spokoju ;-)
ok, przepraszam.
po prostu wszystko w zbyt dużej dawce bywa niestrawne... prosze spojrzeć na statystyke komentarzy... no i zupełnie nie mam pojęcia o co Pani chodzi
ale nie chodzi chyba o róznicę kultur czy wieku, tylko...hym...światów? tzn. wydaje mi się, ze większośc czytelników tej strony ma zgrubsza ogarnięte to, o czym Pani pisze... i chyba nigdy sie nie dogadamy, może po prostu wybrała Pani złe miejsce na swoje badania?
pzodr
K
Ależ biorę pod uwagę statystykę, ona jest tu bardzo ważna, jak to w badaniach. „Grupa” musi być odpowiednio liczna. Musi być też grupa kontrolna. Występuję więc tutaj również z pozycji przeciwległej do „BW”, (z innego komputera ;-).
Zapewniam, że to nie jedyne miejsce moich badań.
„wydaje mi się, że większość czytelników tej strony ma z grubsza ogarnięte to, o czym Pani pisze”
"Ogarnięcie" jest pozorne, bo właśnie „z grubsza”. Gdyby nauka opierała się na takich podstawach, nie byłoby nauki.
To, co zauważyłam jako prawidłowość, brak umiejętności (albo woli) kwestionowania cudzych poglądów. Brak woli poznania tych poglądów. Albo epitety, albo uniki. Nie do końca rozumiem, czy to rezultat sposobu kształcenia, czy wpływ mediów, które robią nam takie pranie mózgu.
Moje pokolenie było indoktrynowane przez PZPR, ale to byli "oni", każdy robił co musiał i myślał swoje. Nie mogliśmy polemizować z ustrojem. Dziś mamy wolność, ale nic z tego nie wynika, bo wszyscy posługują się nowomową i nikt nie wie, że to robi. Każdy jest przekonany, o własnej otwartości, odrębności, bo tak mówią reklamy.
Kiedy Bezan w jednej z dyskusji stwierdził, że jesteśmy nieświadomymi narzędziami cudzej cynicznej gry, wszyscy się poobrażali.
Nie podejmuję rozmowy z pozycji autorytetu, jestem malarką, (kobietą), a więc mojego malarstwa nikt nigdy nie traktował jak twórczości (guerilla girlss trochę na ten temat). Mojego głosu nikt nie będzie słuchał. Tu akceptowano moje poglądy kiedy występowałam jako „on”, jako „ona” znacznie rzadziej.
"Złe miejsce" – zapewniam, że najlepsze z możliwych. Kolejny dowód na spostrzeżenie (po Nie bez Kozyry), że ludzie sztuki są najbardziej zamknięci na odmienne poglądy. Twórcy (odbiorcy NbK) podzielili się na czarne i białe, inni odbiorcy rozważali sygnalizowane problemy.
No i proszę o podpowiedź gdzie jest Pana zdaniem dobre miejsce na rozmowy (badanie) o kondycji sztuki współczesnej, na postawienie pytania „dokąd zmierzamy i co z tego wyniknie”?
Badam w środowisku profesjonalistów. I oczekuję od profesjonalistów, że zakwestionują lub potwierdzą moje propozycje. Precyzuję pojęcia, aby wiedzieli jak je rozumiem. Bez tego ani rusz.
„ale nie chodzi chyba o różnicę kultur czy wieku, tylko...hym...światów?”
Wiem jestem tu UfOludkiem. Nie pasują tu Krasnle, Ufoludki, to kto tu pasuje? Chyba tylko „sami swoi”. ;-))
O co mi chodzi? No cóż czuję, że mnie coś mnie uwiera i muszę się zorientować co. Widzę, że uwiera i innych, czyli nie jest to jedynie moje subiektywne odczucie. Właśnie o to. Chcę wiedzieć na czym stoję.
Pozdrawiam. ;-) Koniec gadania, czas na pracę.
BW
Sztuka to proces a nie martwa tkanka którą można badać i wyciągać jednoznaczne wnioski, budować trwałe definicje
kim jest kurator ?
jeśli pani ustali kim jest kurator znajdzie się taki kurator który nie zmieści się w pani definicjibo kuratorzy rodzą się i rodzic się będą
można stworzyć definicje kuratora analogiczną do definicji artysty Beuysa
ale to pani nic nie da granic nie ma a więc definicji być nie może
albo inaczej definicji jest tyle ile strategii
NIestety dla niektórych te granice istnieją. Dla nektórych artysta nie może być już nazwany artystą, kiedy porzuca technikę nakładania farb olejnych firmy Windsor & Newton na płótno lniane firmy C. R. DANIELS pędzlem z włosia gronostaja. Artysta musi także brać pod uwagę pokłady wiedzy na temat kompozycji - czyli aranżowania kształtów na planie prostokąta oraz harmonii barwnych - czyli umiejętności dopasowania koloru zasłon do koloru dywanu. Prawdziwy artysta musi wiedzieć jak narysować konia, wazon z kwiatami i gołą panią.
""a następnie z cytatów buduję „scenariusz”. Na jego podstawie przygotuję prace plastyczne oraz autorską wystawę-utwór. Planowana publikacja 2010 (2011)."
Czyli że Bezan z Banasiakiem na jednej wystwie;))
wystawie oczywiscie
Bezan to alter ego Banasiaka. Pan Kuba czasem pisze komentarze pod pseudonimem Bezan.
Ps. To nie insynuacja, tylko żart.
BW nie da się juz tutaj czytać.moj konkluzja jeśli słaby praktykany ,to trudniej uwieżyć w jego słowotok .czemu BW tak strasznie chce się tu wcisnąć ze swoimi teoriami?
co chce zmienić?odzczuwam podobnie jak Kuba,
jesteś dessperatką do granic możliwości i proszę dać na luz
Ha, ha! Jak się kogoś krytykuje za pisanie, to może przydałoby się tą krytykę staranniej napisać. Późno było?
Panie Kubo! Czyżby dołączył Pan do grupy TK? Cytują już Pana na swoim blogu. Swoją drogą w sposób trafny skomentowali relacje kuratorskie pomiedzy dwoma galeriami (to o czym właśnie Pan pisze). Obraz satyryczy i dość przewrotny,moim zdaniem wcale nie negatywny, sugestywnie stawia pytanie: co jest za kurtyną? ..a jeśli tam po prostu nic nie ma?
ps. a może TK to doskonały obraz artysty prześmiewcy o którym mówi Gorczyca?
Aż 48 godzin minęło, zanim ktoś w końcu napomknął o Krasnalsach. Coś nasi internauci przyspali?
Znowu TK... Wracają jak wstydliwa choroba...
W portalu Golden Line powstała grupa „Kuratorzy sztuki”:
http://www.goldenline.pl/grupa/kuratorzy-sztuki.”
Jak widać nie ja sama stawiam pytania o to kim jest kurator. Kurator jest tą osobą, która znajdzie się na afiszu razem (jako równoprawny twórca) z artystami. Wystawa kuratorska jest utworem kuratora. Kurator korzysta z pozycji uczestniczących w wystawie artystów, albo artyści korzystają z pozycji kuratora. Są i supporty (jak w muzyce), czyli znani artyści i nowe nazwisko.
Oczywiście prowokuję pytając czy kurator nie jest aby pasożytem. Zdaję sobie sprawę z tego, że 90% kuratorów to osoby, które „współpracują z artystami, "walczą" o urzeczywistnienie ich pomysłów i wizji, realizują projekty dotyczące sztuki współczesnej”. Zdobywanie szczytu zajmie im dużo czasu. Szybciej dokonają tego ci, którzy posłużą się artystami. To oczywiście z mojej strony czysta spekulacja. Tak się dzieje w każdej branży. Tu próbuję dowiedzieć się jakie są wasze spostrzeżenia i poddaję pod dyskusję takie radykalne stanowisko. (Wychodzę z założenia, że radykalne stanowisko bardzo łatwo zakwestionować:))
Dla mnie osobiście sztuka jest dziedziną Wartości. Miejscem, gdzie artysta mówi o tym, co jest dla niego ważne. Widzę jednak, że wokół mnie coraz więcej artystów „biznesmenów”. Mówią to, co łatwo sprzedać. Wchodzą w alianse z tymi siłami, które mogą poprawić ich pozycję na rynku. A „rynek sztuki” traktują jak synonim sztuki, a przecież to handel sztuką. Ale może tak było zawsze?
Krytykant:
„O co chodzi więc w Pochodzie sztuki? Mimo wszystko chyba nie tylko o to, że Łukaszowi Gorczycy spodobała się pewna – ujmująca zaiste – pocztówka, a Galeria Pies zaprosiła go akurat do zorganizowania wystawy. Raczej o to, że jeżeli pochód, to już nie tylko z artystami, ale również z kuratorami, których kiedyś nie było, a dziś pociągają za sznurki z figlarną miną – skryci za kotarą. Bo „Pochód sztuki” to nic innego jak kuratorska sztuka dla sztuki.”
Kurator pociąga za sznurki zza kotary. Jest więc „animatorem” (2):
ANIMATOR
znaczenie: 1. osoba pobudzająca do działania, do działalności w czymś, zachęcająca do czegoś, wzbudzająca zainteresowanie środowiska jakąś dziedziną; 2. osoba poruszająca kukiełkami w teatrzyku lalkowym; 3. osoba rysująca lub wykonująca zdjęcia do filmu rysunkowego (sjp.pl)
A artysta jest kukiełką. To Pan Panie Jakubie sprowokował moje pytanie o to „kim naprawdę jest kurator”. I Pan udzielił, tej a nie innej odpowiedzi.
KURATOR PORUSZA MARIONETKAMI.
Przyjęłam to za Pana tezę. Wzmocniłam ją określeniem "pasożyt" i czekam na kontrargumenty, bo mimo wszystko uważam, że kurator ma naprawdę ważne zadanie do wykonania, jest artystom potrzebny, tak jak potrzebny jest im agent czy marszand, jako pomocnik, ale czy również jako konkurent?
http://galeriapies.blogspot.com/
http://picasaweb.google.pl/galeriapies/PochDSztuki
lub
http://picasaweb.google.pl/galeriapies/PochDSztuki#slideshow/5262256931621289842
o boże... znowu BW. Miała pani wrzucić na luz. Zamiast się rozpisywać, niech pani wymyśli jakąś kontestację w sztuce. Przynajmniej jak wyżej wspomniana grupa.
BW:
Prosze Pani, powiem szczerze, ze nie mam siły czytać tych piętrowych dywagacji o ilości cukru w cukrze, ale odpowiadam co do sedna: otóż mnie zupełnie nie ekscytuje konceptualne kuratorstwo, kuratorstwo gdzie dzieła traktuje sie instrumentalnie, kuratorską sztukę dla sztku, dokładnie tak samo jak nie ekscytuje mnie kuratorstwo polegajace na robieniu wystaw zbiorowych, indywidualnych i tematycznych.
mnie interesuej po co i jak wykorzytsany jest dany model: czy zasadnie, udanie, z polotem. tylko tyle. a jezeli tak pragnie Pani precyzji, to streszczę mój tekst: kuratorski projekt Gorczycy jest błyskotliwy, lecz pusty, po nic. Porszę oceniac to jak Pani zechce.
pozdr
K
No i widzicie wlasnie o to chodzi nie o walke miedzy ludzmi, lecz o idee, o pewne spostrzezenia dotyczace sztuki. W tymze wzgledzie krytykant i TK sa jednomyslni w sprawie projektu Gorczycy. No i dobrze. Co nie oznacza ze znowu sie nie rozmina co do swoich pogladow. Wiec nie obrazajmy sie na siebie, na Krytykanta, TK, BW, Bezana, lecz szukajmy sedna danego problemu. I najlepiej by każdy probowal rozwiazac dany problem narzedziami ktore jemu profesjonalnie sa przypisane. Niech krytycy pisza, kuratorzy robia wystawy, a artysci niech w sztuce znajda odpowiednia forme przekazania swoich idei zamiast bezsilnie rozpisywać sie po blogach.
Mówi Pan „nie mam siły czytać tych piętrowych dywagacji”. Ależ Panie Jakubie, albo zamyka Pan komentarze, albo cierpliwie czyta. Proszę napisać regulamin, w którym będzie komu wolno, komu nie wolno się odzywać, jak długie mogą być posty i czy mogą być o cukrze. Bez tego mam prawo się wypowiedzieć, a Pan ma obowiązek przeczytać. Sam go Pan na siebie nałożył.
Krytykant: "kuratorski projekt Gorczycy jest błyskotliwy, lecz pusty, po nic."
Co to znaczy błyskotliwy? Zestawił 5 prac, kotarę i to jest błyskotliwe?
Nikt nie robi rzeczy po nic. Zawsze robimy "po coś". Dla idei, albo dla korzyści.
Protestują Krasnale, mówi to Panu Bezan, mówi Szabłowski. A Pan nie słyszy co mówią.
Stach Szabłowski w rozmowie z Panem nie owija niczego w bawełnę: (nawiasem mówiąc rozmowa ta ma świetny tytuł: SZTUKĄ JEST TO, CO DO CZEGO UMÓWIMY SIĘ, ŻE JEST SZTUKĄ )
Stach Szabłowski:
”…ale zauważ, że proces wynoszenia artysty na szczyty wybitności polega również na wykluczeniu. (…) Żeby ustanowić wybitność X musisz doprowadzić do „zniknięcia” wielu innych artystów, aby on stał się widoczny. Tak buduje się historię – w dłuższej perspektywie nie jesteśmy przecież w stanie pamiętać wszystkich artystów. Na kogoś trzeba postawić, prawda?”
ŁG swoją wystawą „wyklucza” inne wystawy.
Informuje Pan, że „Tekst ukazał się w "Kulturze" (dodatek do "Dziennika") z dnia 7 listopada 2008.”
Gdzie indziej pisze, że rubryka jest mała. Z tego wynika, że omawiana wystawa (trzy prace na krzyż) zajęła całą rubrykę 7 listopada.
Czyli nie mogło tam być nic o „pełnych” wystawach zrobionych „po coś”.
Skoro napisał Pan tekst o „pustej” wystawie, zrobił to Pan „po coś”. Sądząc po zdjęciach z wystawy nie było po co o niej pisać. Pusta wystawa, pusty gest.
Po co napisał Pan o tej wystawie?
Dlaczego Pan o niej napisał?
Musi być jakiś powód. Nie było ciekawszych wydarzeń w tym czasie w Polsce?
Chyba zacznę robić sztukę, która podminowywuje działalność The Krasnals, a potem sztukę, która jest uderzeniem w sztukę podminowywującą The Krasnals.
X czyli Luc Tuymans
Oj to by bylo wrescie cos! Czekamy. Tylko co by to mialo byc, Krasnale podebrali wszystkie tematy kontestacyjne. Nawet Tomek Kozak pozostal daleko w tyle, w miedyczasie gdy on dewagowal oni zdazyli stworzyc cala kolekcje.
"Niech krytycy pisza, kuratorzy robia wystawy, a artysci niech w sztuce znajda odpowiednia forme przekazania swoich idei zamiast bezsilnie rozpisywać sie po blogach."
A blogi to nie sztuka?
SZTUKĄ JEST TO, CO DO CZEGO UMÓWIMY SIĘ, ŻE JEST SZTUKĄ
moga sie plastycy umówić, że maluja blogując no nie
"Wiec nie obrazajmy sie na siebie, na Krytykanta, TK, BW, Bezana, lecz szukajmy sedna danego problemu. "
Nie,no masz racje mozna i tak. Chodzi mi tylko i wylacznie o to ze jak Krytykant pisze a TK maluja cos powstaje cos co jest nosnikem pewnych idei/nie wazne czy sie podoba czy nie/. Natomiast jak Bezan, BW, czy nawet Tomek Kozak pisza nic z tego nie wynika.
Nie mogę się zgodzić.
Jak od malarza oczekujemy obrazów, to zapominamy, że on najpierw jest człowiekiem, a potem malarzem. Tu nie wypowiadam się jako malarka, ale jako człowiek. Mówię o sytuacji artysty bo się na tym znam. Przerabiałam miniony ustrój, transformację i doświadczam nowego ustroju. Mam odniesienia.
A że dla czytających nic z moich słwów nie wynika, to ich strata.
Ja cieszę się, że przeczytałam to co mówicie. Wiele mi to dało. Dzięki.
Jak już napisałam wyżej, muszę się tak męczyć i dręczyć Was, bo zbieram materiały do projektu "Okiem twórcy". Jak go zrealizuję jeszcze nie wiem. "Nie bez Kozyry" jest multimedialne, (digrafia, instalacja, fotografia, performance, postart). Ten nowy projekt chciałabym zrobić jako netart, ale zobaczymy.
"jak Krytykant pisze a TK maluja cos powstaje cos co jest nosnikem pewnych idei/nie wazne czy sie podoba czy nie/. Natomiast jak Bezan, BW, czy nawet Tomek Kozak pisza nic z tego nie wynika."
Wynika bo:
Krytykant = Autorytet
Krasnale - dokopują, jest wesoło
Tomek jest za trudny, trzeba sporo wiedzieć, żeby się odnieść do jego tekstów.
Bezan stawia mocne tezy, nic o tym nie wiecie, więc odrzucacie a'priori, nie próbując poznać (a radziłabym)
Porządku nie lubi nikt, więc na wejściu jestem zdyskwalifikowana za definiowanie i systematyzowanie. No i wszyscy piszemy za dużo. Trzy zdania to dzisiaj max.
"jak Krytykant pisze a TK maluja cos powstaje cos co jest nosnikem pewnych idei/nie"
Proszę o przykład tych "pewnych" idei.
Dobra dyskusja, podoba mi się! Tyle, że krasnale to błazny, a Krytykant jest profesjonalistą, nie mogą więc razem współpracować.
ups!
Jak to nie?! Król zawsze ma swojego błazna, niekiedy od siebie dużo madrzejszego!
PS. dobry błazen to też profesjonalista :)
Krytykant, tekst pierwszy: "Polska scena artystyczna przypomina zimny stop mniej lub bardziej szlachetnych metali. Energia wyparowała. Wszystko już wiadomo: kto, z kim, kiedy, gdzie i po co. Dyskurs jest tak przewidywalny, że faktycznie nie istnieje. Dominujące przez ostatnie lata strategie wyeksploatowane i użyte; trzeba dodać: z powodzeniem. Z drugiej strony krytyka nie porządkuje i nie hierarchizuje, a tylko opisuje i kataloguje. Dzieje się dużo czy wręcz za dużo, jednak nikt tego nie zauważa, tkwiąc w starych, wyschniętych koleinach; nikt nie stara się oddzielić ziaren od plew. Zbyt wielkimi słowami szafuje się przy nazywaniu rzeczy małych i odwrotnie – razi nieporadność krytyka w kontakcie z arcydziełem, swego rodzaju strach przed wzniosłością. Jak tlenu brakuje dyskursu o dyskursie, refleksji metakrytycznej. Nieczęste polemiki mają temperaturę rozmów emerytek nad filiżanką czekolady. Nikt nie stawia dziecinnych pytań, które są wszak najbardziej rozbrajające: dlaczego akurat to jest dobre? Czy to, co mówi ten krytyk ma jakikolwiek sens?"
BW: To wszystko racja.
JB: "... streszczę mój tekst: kuratorski projekt Gorczycy jest błyskotliwy, lecz pusty, po nic"
01 K: "Zbyt wielkimi słowami szafuje się przy nazywaniu rzeczy małych..."
BW: Czyli choć racja, tylko słowa, bo nadal "nazywa się rzeczy małe". Przykład powyżej.
JB: "Jak tlenu brakuje dyskursu o dyskursie, refleksji metakrytycznej. "
BW: Kto ma prawo zabierać głos w takim dyskursie? Rozumiem, że malarze mają miejsce na widowni? Nie znają się na słowach.
:)
wąż połknął własny ogon.
Raczej Pies zjadl wlasny ogon...zanim zdazyl nim pomachac... To przykre bo sie dobrze zapowiadal.
01 Wyczerpanie - cd. Krytykant:
"Obowiązującym – powiedzmy: niezwykle częstym – modelem uprawiania krytyki stał się model następujący: artysta konstruuje pewną wypowiedź, po czym – z pomocą kuratora lub bez – jej sensy merytoryczne przelewa na papier. ... Możemy być pewni, że w ewentualnym artykule prasowym (czy internetowym) znajdziemy mniej lub bardziej wyczerpujący opis tego, co przedstawia dzieło, jaki był zamiar artysty, a także garść erudycyjnych ozdobników, którymi zwykło krasić się recenzje. Nikt nie zadaje sobie trudu, by wbić klin, zapytać, czy to wszystko – zaproponowana przez artystę forma i treść – ma sens? To nawet nie konformizm czy koniunkturalizm – to raczej ospałość, przegapienie momentu zmiany. Kondensat stał się esencją. Opis – krytyką."
Jest dokładnie tak jak Pan pisze.
Nieźle zrobił was wszystkich nasz mistrz w bamboko, z Krytykantem na czele:)
Wejdźcie sobie na blog krasnali jak nie wierzycie, z resztą tam się dziś mnóstwo dzieje, zdecydowanie więcej komentarzy niz na krytykancie, kto by pomyślał, że tak sięskończy...
TURBO
turbo in viuro!
juz w sobote 15.11.2008 o godzinie 20!
[v]iuro - ul.11listopada 22/lok 21a
http://www.myspace.com/viuro
01 Krytykant:
Czas spojrzeć prawdzie w oczy – buntu już nie ma, jest za to rynek. A ten nie lubi równości, przeciwnie: istnieje dzięki czytelnej kategoryzacji. W sztuce dekada to całe wieki."
Racja
Krytykant: FGF i Raster mają bezcenny w tym – galerzysty – fachu dar wskazywania artystów, którzy posiadają „to coś”"
(...)dziwnym trafem brakuje krytyki podobnej do polowań, jakie urządzał onegdaj Raster – takiej, którą znaczą krwawe ślady.
Stach Szabłowski: To do pewnego stopnia na pewno też. Ale głównie dlatego, że krytycy,...postanowili ich wspierać (…) ale zauważ, że proces wynoszenia artysty na szczyty wybitności polega również na wykluczeniu. (…) Żeby ustanowić wybitność X musisz doprowadzić do „zniknięcia” wielu innych artystów, aby on stał się widoczny.
Krytykant: Raz jeszcze underground stał się mainstreamem, który – ulokowany na wysokich piętrach mieszczańskich kamienic – nie widzi, co dzieje się u dołu.
Ma Pan świetne tytuły, i tak w ogóle często ma Pan rację. Sęk w tym, że Pan o tym nie wiem.
Pozdr.
Piszę to wszystko tytułem propozycji, aby zobaczyć jaki wywoła efekt…i jeśli efekt będzie dodatni, posunę się dalej.
ewa daj sobie siana
Witku! Posuń sie !!!!!
W dziale Arteonu "Forum krytyków" jest ten komentowany już zapis o tym jak to zielonogórskie BWA i PIES nie chcą Krasnali... i p. Bernatowicza z jego wystawą Krasnali . ba... nie chcą nawet o nich mówić.
I teraz miło się czyta o tych wystawach kuratorskich.
Redakcja arteonu dostepowała zaszczytu wystawienia protegowanych ale się naraziła propozycją tyleż dwuznaczną co amoralną.
Brawo Brawo brawo.
Prosze tylko i tym razem nie zapominać pouczyć kuratorów co im wolno a czego NIE!
W galerii X. Oczywiście. Najlepszej galerii X-World
Jak można niechcieć Krasnali!? Niechcenie Krasnali powinno być zdelegalizowane!
oczywiście ironizuję.
Panie Krytykancie, czy wpis na blogu The Krasnals jest Pana czy ktoś się pod Pana podszywa?
Pozdrawiam
falszywka. już mówiłem: jak będe chciał napisać coś o TK, to napiszę... alez rozpalone głowy Państwo mają.. ;-)
pozdr
K
Wiem wiem już Pan mówił, ale chodzi o wpis na blogu Krasnali, jakoby szkanują Pana dobre imię, no cóż rozumiem że fałszywka. Ktoś tu chyba chce namieszać między wami.
Panie Krytykancie, jest o Panu na wirtualnej polsce za sprawą Krasnal, co pan na to?
http://kultura.wp.pl/title,Bon-Appetit,wid,10566248,wiadomosc.html
Chmmm.... Jakub Banasiak - teksty, Krasnale - ilustracje; to się może sprawdzić...
Toż to będzie KOMIKS TYSIĄCLECIA !!!
Wysnawcy Krasnalsów opanowują artystyczną blogosferę.
To Kuba chyba powinien teraz podziękować Krasnalom, dzięki nim jego blog sie kręci a sam dostał się na wp.pl, gdzie nigdy wcześniej o nim nie pisano...
Czy jeszcze nie widzicie, że The Krasnals, to kampania promocyjna S i ŁG?
Praca TK nie może być publikowana bez ich zgody, a za zgodą publikowana w takiej formie promuje to co krytykuje.
Ostatnia praca to nic innego jak plakat.
Jeśli TK naprawdę są przeciwko, nie mogą się zgodzić na takie wykorzystanie ich pracy. No chyba, że im nieźle płacą, ale w ten sposób sprzedają ideę, a więc ich protest jest bezwartościowy jako protest. Jest czystą komercją.
Czy Krytykant współpracuje, czy jest wykorzystywany?
Wielki Krasnal - Ostatni szpieg Saddama Husajna :)
Uważam, że w całym tym zamieszaniu z Krasnalami, najmniej profesjonalny okazuje się sam Sasnal a jeszcze bardziej jego przedstawiciele, FGF czy Raster. Czy tam pracują w ogóle jakieś myślące osoby? Przecież przy tak dużym rozgłosie jaki tylko zwiększa się wokół The Krasnals, nie na odwrót, zajęcie oficjalnego stanowiska jest czymś niezbędnym. A póki co milczący Sasnal pokazuje się w tej całej sytuacji w bardzo negatywnym świetle. Dla mniejest to jednoznaczne z tym, że przyznaje się do winy.
Może Anka ....
,,całe zamieszanie" z krasnalami to lipa nakręcona przez kilka osób grzejących się tym co oni robią i koniecznie chcących o tym napisać na blogu krytykanta. przypomina to zainteresowanie jolą rutowicz - ważne, żeby gadać a bębenek popularności podskakuje. agrument o wp tez jest raczej słaby, wszak tam i fritzlu i krowie pogryzionej przez rój much piszą, ja tam artykułów o sztuce raczej nie szukam..
na wp drogi adamie pisza też o sasnalu i innych artystach jakbys nie wiedział a teraz i o karsnalu. a do joli rutowicz można bardzo trafnie porównac karierę sasnala, który nic nie umie a jest znany, wyprodukował takie gnioty, że w porównaniu z obrazem krasnala, który z reszta widziałam już w Krakowie w muzeum Manggha to po prostu Sasnalorutowicz!
Halo! Jola Rutowicz nic nie umie, a Krasnal maluje zajebiscie! Widzialem obraz na zywo w Krakowie. I ci powiem jeszcze Adamie ze mialby sie czego Sasnal nauczycz od mlodszego kolegi!
A Sasnala to ma niby dobrze malować ? Ma kilka obrazów o silnym przekazie ekspresyjnym, silnie sentymentalnych. Pędzlem orze na modłę ekspresyjną żeby człowieka i ulotnośc wrażenia tam poczuć. Jakby zaczął te formy opracowywac staranniej to obrazy te sens bystraciłyby bo wtedy to gest by go nie obronił...
Maluje on słabo, nie uczył sie tego. Jeśliby spędził pod okiem jakiegos wyrobionego profesora biegłego w kunszczie parę lat dto dobrze wróżę... wszak zapał jest.
Neoawangardy i rozwój rynku sztuki zostawia jednak tak poteżne pietno na twórczości i jej odbiorze, że nie sposób juz zerknąc na te obrazy z perspektywy kompozycji, waloru, plamy, gestu itd...
Kiedy to próbujemy robić coś głupiego w wywodach brzęczy.
Te obrazy to problemy, sztuka pojęciowa, konteksty i to jest ich materią.
Może byc mierna lub wspaniała tak samo jak malarz tradycyjny, który nie rozumie dynamiki kompozycji i barw nie jest nikim wybitnym.
Wielokrotnie zostało jednak dowiedzione, że Sasnal w swojej niszy sie sprawdza średnio. I abstrachuje tu od marketingu jego sztuki.
Największym dziełem Sasnala jest on sam jako problem rynku sztuki lecz przekornie w ostatniej chwili autorem tego projektu stała się grupa TK.