JAK KTO WALCZY O UZNANIE, CZYLI LIST OTWARTY DO TOMKA KOZAKA

Banasiak
/

Tekst niniejszy jest za długi na komentarz, więc publikuję go w tej formie. Pośrednią inspiracją do jego napisania był esej Tomka Kozaka Przeciw młodości? i krótka pod nim polemika (właściwie jej zaczyn). A w planie szerszym – debiut Tomka Kozaka jako blogera i intelektualna propozycja, którą przedstawił za sprawą bloga Idź na wojnę!.


Drogi Tomku,

problem z Twoimi bombastycznymi teoriami jest taki, że są kompletnie ogólnikowe, by nie powiedzieć – asekurancko oderwane od rzeczywistości. Co skazuje je na smutną – mimo wszystko – egzystencję w niszy, którą sobie – przyznaję – udanie wypracowałeś. Bo Twój debiut jest jak fajerwerki: głośny, ekscytujący, przekolorowy, ale dziury w murze to Ty tym nie wywalisz.


Skonkretyzujmy zatem Twoje postulaty. Sprowadźmy je na ziemię z obłoków Twojego barokowego stylu (nic mu nie ujmując, bo jest świetny). I spróbujmy nie angażować w to Hegla, tak na próbę. Powiedzmy: im Ty więcej przypisów, tym ja prostsze pytania.


A więc krytykujesz sukces. I powiadasz, że w polskiej sztuce przybiera on kształt „podrzędnego pupila”. Pytanie, co masz na myśli, bo zaraz osuwasz się w dość tanią kazuistykę („Czy jest coś złego w sukcesie? To zależy od definicji sukcesu”). Czy zatem według Ciebie sukcesem na polskiej scenie artystycznej jest udział w wystawie w MSN? Czy może w CSW Zamek Ujazdowski? W Rastrze, może w BWA Zielona Góra? W Kronice? W Starym Browarze? W Arsenale w Białymstoku? W ogóle jakiejś instytucji? Czy sukcesem jest udział w wystawie kuratorowanej przez Andę Rottenberg? Adama Mazura? Stacha Szabłowskiego? Czy sukcesem może być dobra prasa? Jeśli tak, jakie tytuły wchodzą w grę? A może za sukces można uznać zakup pracy przez Piotra Bazylko bądź Krzysztofa Masiewicza? Innych kolekcjonerów? A może wystawa w Pawilonie Polskim w Wenecji to sukces? Publikacja w tomie Nowe zjawiska w polskiej sztuce po 2000? Innymi słowy, czy poruszając się w obrębie polskiej sceny artystycznej można osiągnąć sukces, ale nie skarlały, a będący dowodem „zdobycia uznania”, o którym piszesz, że go łakniesz (w przeciwieństwie do, cokolwiek by to miało znaczyć, „sukcesu szkolnego”)? Jeśli tak, to jakie instytucje czy nazwiska mogą być potwierdzeniem na to, że się go odniosło? A może będzie to splot sytuacji, nazwisk decydentów i instytucji? Jakich? Czy też odpowiedź brzmi – żadne, to sam artysta decyduje o swojej wielkości. I jeszcze – czy fakt, że polska scena artystyczna przenika się już z międzynarodową, nieodwołalnie i z definicji nie powoduje, jak to ująłeś, „uzależnienia [polskiej sztuki] od fluktuacji zachodniego rynku”? I w końcu – co najważniejsze – czy Twoja dotychczasowa droga to przykład kariery pozytywnej, czy też koniunkturalnej, „dyrektorskiej”, zbrukanej? Jeśli pozytywnej, to dlaczego – wszak skakałeś po tych samych kamyczkach co inni?


Idąc dalej – czy wystawa w Schaulager to sukces? W MoMA? MUMOK? Kalmar Konstmuseum? Czy monografia np. w Phaidonie to sukces? Innymi słowy, czy którykolwiek z punktów na mapie globalnego art worldu – jakieś niemieckie Kunsthalle, prywatna galeria w Antwerpii, targi w NY, młoda galeria w Europie Środkowej, prasowy tytuł w Londynie, mocny debiut w Berlinie, kolekcjoner z Grecji etc. – równa się sukces? Czy któryś z setek luminarzy art worldu wiarygodnie ocenia artystyczne jakości bądź też legitymizuje je instytucjonalnie? Kto? Gdzie? I dlaczego nie – lub tak?


Wróćmy do domu – i Twojego ulubionego przykładu. Czy można powiedzieć, że FGF (w liczbie trzech osób) osiągnęło sukces? Czy nominacja na stanowisko dyrektora MSN to sukces? Praktyka kuratorska w Centrum Pompidou? Rozwój i osiągnięcia FGF jako instytucji przez ostatnią dekadę? Instytut Awangardy? Zagraniczna kariera A. Szymczyka? Kuratorowanie BB5? Pozycja artystów, którzy wyszli z FGF – to wszystko jest sukces prawdziwy, zdobycie uznania, czy sukces „z czerwonym paskiem”?


Odchodząc od Przywary, którego chcesz wysłać precz, i od Mytkowskiej, którą polecasz zabić (w sobie) – czy możesz podać inne modele sukcesu? Takie, które by Ci odpowiadały. Może kuratorowanie Manifesta 7 to sukces? Wystawa w znaczącej galerii za granicą? Międzynarodowe kariery artystów z Twojego pokolenia? Prowadzenie młodej, coraz prężniejszej galerii komercyjnej w którymś z polskich miast – dzisiaj? A może ostatnie osiągnięcie Nicolasa Grospierre’a i Kobasa Laksy to sukces? Jeśli nie – to co jest sukcesem – „uznaniem”, jak piszesz – i jak go osiągnąć? Czy Ty osiągnąłeś taki sukces?


Bo pisząc manifesty, proponując „odnowę”, używając wyłącznie trybu oznajmiającego – musisz to wiedzieć.


A może to wszystko – polska scena, zachodni art world – jest „system”? A Ty znasz jego granice? Rozpoznałeś mechanizmy. Znasz odpowiedzi. Kryteria, kryteria – szukam ich u Ciebie i nie znajduję. A tu potrzeba żelaznych!


Idźmy dalej. Piszesz, w rzekomej kontrze – no właśnie, do czego? – „bądźmy więc, na Boga żywego, bardziej suwerenni, mniej przystępni, trudniejsi, mniej pokorni a bardziej przekorni!”. Gdzie indziej żądasz sztuki „perwersyjnej”. Często używasz też terminu „przekroczenie”. Czy zatem – garść przykładów – Żmijewski lub Bodzianowski to artyści miałcy, przystępni i pokorni? Janas, Kulik? Fliciński, Rogalski, Okrasko? Może Althamer? Gomulicki? Krasiński? Kozyra? Uklański? Mioduszewski? Sasnal? Krenz? Ołowska? Jabłońska, Klaman, Baumgart, Nieznalska? Wójcik, Bałka, Dróżdż, Modzelewski, Pawlak? Kuśmirowski, Libera, Susid? Matecki? Wszyscy? Niektórzy? Którzy? Dlaczego?


Generalizuję? Owszem, ale to Ty uczyniłeś z tego metodę. Powtórzę: problem z Twoimi bombastycznymi teoriami jest taki, że są kompletnie ogólnikowe, by nie powiedzieć – oderwane od rzeczywistości. Co skazuje je na marność.


Pozwól jednak, że spróbuję je tam – na naszym łez padole – umiejscowić. Bo mimo wszystko – da się. Istnieje konkretny, namacalny materiał, który – chcesz tego, czy nie – oferujesz swoim polemistom. To Twoje sztuka i praktyka instytucjonalna. Kiedyś, na tej stronie, zrugałeś kogoś za niezbyt elegancką wycieczkę w stronę Twojej twórczości (wybacz, nie pomnę w którym dokładnie miejscu to było). Mam nadzieję, że moje uwagi okażą się akceptowalne, bo nieeleganckim być nie zamierzam.


Czy zatem uważasz, że Twoje murale i płótna (te, nazwijmy je, „płaszczyznowe”) wybijają się czymkolwiek ponad przeciętny poziom artystycznej (nad)produkcji i towarzyszącemu jej teoretycznemu rozpasaniu tak na planie polskiego, jak i zachodniego art worldu? Czy są one przykładem sztuki bardziej drapieżnej, niepokornej, nieprzystępnej, trudnej, wywrotowej, a może perwersyjnej? Jeśli tak, to dlaczego Twój płaszczyznowy obraz jest bardziej perwersyjny i mniej przystępny od performensu Bodzianowskiego?


Perwersja… Jak ją pojmujesz na polu dzisiejszej sztuki? Co jest dzisiaj perwersyjne i gdzie szukać tego czegoś w Twoich pracach? Piszesz, że kilka anonimowych obelg poczynionych w sieci pod adresem kilku publicznych osób to „siła dialektyczna, która uderza w drętwotę aktualnego status quo polskiej sceny” – i nie widzisz w tym śmieszności? Do tego się przytulasz? Ty? Ejże… A przy okazji: napisz proszę dlaczego nasza scena – różnorodna jak nigdy dotąd, mozaikowa, będąca raczej szeregiem autonomicznych podmiotów, aniżeli, jak niegdyś, centrum z przyległościami – jest „drętwa”? Cała scena? Wszyscy drętwi? Czy tylko niektórzy? Którzy? No ale, piszesz – „drętwotę polskiej sceny”. Nie fragmentu – sceny.


Kariera… Sukces… Czy Twoja obecność na tej drętwej scenie, a przedtem droga jaką przebyłeś, różni się czymś od kariery i drogi wymienionych wyżej twórców? I czy to w ogóle kariera – czy tylko „walka o uznanie”? Czy droga, którą kroczysz od czasu debiutu, galeryjny szlak, który przebyłeś, wystawy indywidualne i zbiorowe, kariera akademicka, coraz to kolejne łamy dostępne dla Twoich obrazoburczych tekstów, w końcu – Twoja współpraca z galerią lokal_30 – czy to jest sukces „z czerwonym paskiem, głaskanie po główce, dyrektorskie pochwały, występy na akademiach”? Czy też nie? I dlaczego? Czym Twój sukces („walka o uznanie”) różni się od sukcesu dziesiątek polskich artystów?


A może po prostu znalazłeś nie drętwy, a elastyczny kawałek sceny – elastyczny niczym Twoja zdolność łączenia dziwnie odległych teorii i praktyki.


Konkrety, proszę o konkrety… i sięgam do Twojej twórczości, bo innego konkretu nie znajduję (również Ty, co ciekawe, nie podajesz postaw innych artystów jako przykładów godnych naśladowania – czyżby poza Tobą naprawdę nie było niepokornych na polskiej scenie?).


A więc filmy, w tym najnowsza praca Sublime – kolaż „monumentalnych” (powodzie, katastrofy, eksplozje, zapierające dech w piersiach panoramy) scen z hollywoodzkich filmów podlany patetyczną muzyką. Czy jest ona wywrotowa? Czy wyświetlona w Kino LAB-ie w CSW Zamek Ujazdowski naruszyła „instytucjonalne status quo” – albo jakiekolwiek inne? Jeśli tak – to w jaki sposób? Czy uważasz, że Sublime wybija się czymkolwiek ponad przeciętny poziom artystycznej (nad)produkcji i towarzyszącemu jej teoretycznemu rozpasaniu tak na planie polskiego, jak i zachodniego art worldu? Że to wywrotowy rarytas? „Przekora i perwersja” jakiej nie znała dotąd polska sztuka? Czy Twoje prace pokazane za granicą uczyniły choćby wyłom w orwellowskim świecie sztuki, w którym przyszło nam żyć?


Innymi słowy, jak żenisz to, co piszesz z tym, co robisz, a więc ze swoją praktyką instytucjonalną? Czym różni się Twoja od Janasa, Wójcik, Flicińskiego, Rogalskiego, Okrasko, Susida… Czym różni się lokal_30 – obecny na targach, reprezentujący m.in. Zdunek, Baumagart, Kuraka, Janin, Mioduszewskiego – od Rastra, FGF, appendix2 etc.? Czy ci artyści, łącznie z Tobą – to pupile, artyści pokorni, przystępni? Pytam, bo ktoś kto chce tworzyć (a zakładam, że nie rzucasz słów na wiatr) „autonomiczny paradygmat” z pewnością nie przekroczyłby progu galerii miałkiej, pokornej, pełnej pupili, galerii z czerwonym paskiem – a w konsekwencji nie rozcieńczyłby się błyskawicznie w mętnych wodach polskiego i zachodniego art worldu. A kariera, którą ta galeria niewątpliwie oferuje: zagraniczne wystawy, sprzedaż prac do prywatnych kolekcji, targi? Kariera, a może – sukces? Czysty, brudny, plugawy – tak, nie, a jeśli – to dlaczego? Czy kariera w galerii, która Cię reprezentuje jest inna od tej, którą proponują artystom pozostałe polskie galerie? Czy to ekstraordynaryjna galeria i proponuje ekstraordynaryjne wystawy? Tak na planie polskiego, jak i zachodniego art worldu.


I z powrotem zerknijmy na to wszystko z perspektywy globalnej, która przecież jest już także naszą perspektywą. Piszesz: „[polska sztuka] musi stać się suwerenna, a to znaczy – stworzyć własny, autonomiczny paradygmat, który nie będzie w takim stopniu, jak ten dotychczasowy, uzależniony od fluktuacji zachodniego rynku”.


Co to za paradygmat? Czy mógłbyś podać przykłady swoich konkretnych działań (dzieł, wystaw), które przekuwają ten postulat w czyn? O jakie konkretnie wystawy chodzi, w jakich galeriach i krajach? O jakie targi, w jakich miastach Europy? O jakie publikacje, w jakich magazynach? Czy, powiedzmy, dwujęzyczny tekst w „Obiegu” konstruował „autonomiczny paradygmat”? Czy „Obieg” to mainstream, „system”, element drętwej sceny? A „Arteon”? „Art&Business”? Blogi? „Piktogram”? Tak? Nie? I dlaczego? A może autonomia powstaje dopiero za sprawą podpięcia bloga do portalu Obieg.pl? A może jest jeszcze inaczej – może stosujesz taktykę Konrada Wallenroda: widzisz, rozpoznajesz, potępiasz – ale musisz rozsadzać „system” od środka, bo inaczej się nie da? Jeśli tak, to czy uważasz, że to Ci wychodzi? I za sprawą jakich konkretnie posunięć? A może jest jeszcze inaczej? Jak? Kierujesz swą łódkę na wody rynku północnego? A może południowego? Czy to lepsze rynki od rynku zachodniego?


Konkludując – przeciwko czemu właściwie się buntujesz i co proponujesz w zamian? Konkretne działania (określone decyzje w obrębie pola instytucjonalnego polskiej i zachodniej sztuki) oraz praktyki artystyczne (w oparciu o dotychczasowe dokonania, np. Sublime). Innymi słowy, czym się wyróżniasz? Co nowatorskiego – tak w spojrzeniu, jak praktyce artystycznej – proponujesz? Powtórzmy – jak przekuwasz swoje postulaty w czyn? Gdzie? Kiedy? Konkrety. I spróbuj nie angażować w to Hegla, tak na próbę.


Bo gotów jestem uznać, że chodzi tylko o rozczarowująco jałowe zwracanie na siebie uwagi – mówiąc ładniej: walkę o uznanie. Ale wtedy może zdarzyć się tak, że jedynym namacalnym efektem Twoich odezw, jedynymi uczniami jakich wychowasz, będą anonimowi buntownicy plujący w sieci na „establishment” – wydumany byt, a w istocie jakikolwiek fragment polskiej sceny artystycznej, która wszak nie zna undergroundu (że znać nie może – to jest inna sprawa). A wszyscy inni będą w spokoju wydeptywać swoją ścieżkę w dżungli polskiej sceny artystycznej – bo i sporo zostało jeszcze do wydeptania. Jako i Ty wydeptywałeś.


A może to tajemnicze „uznanie” to po prostu docenienie? Tylko – skoro wokół pupile z czerwonym paskiem – na czyim może Ci jeszcze zależeć?

Komentarze (43)

Anonimowy

boze drogi znow paplamy sie w blocie

warszawski art word

niestety takie sa czasy ze nie ma wobec czemu sie buntowac

Kozak ma nazwisko dosc adekwatne...

jednak czy robi cos innego?

chyba to samo co reszta pod podszywka rewolucji,

ktora nie ma zadnego znaczenia...

T.Kozak

O nie! Kuba, zastrzeliłeś mnie. Oczywiście mozesz liczyć na moją odpowiedź - daj mi jednak kilka dni, żebym się pozbierał ;-)

z Heglowskim pozdrowieniem

tk

Krytykant

ależ oczywiście ;-)

pozdr

K

drax

Ten spór wydaje mi się być tak jałowy i zbędny jak cała działalność krytyków i teoretyków sztuki. Panowie, powróćcie w mrok, z którego wypełzliście, pozwólcie szarym widzom oceniać dzieło spontanicznie, nie wstydząc się własnych gustów. Przygniatając sztukę tonami waszych słów, myśli i polemik wypaczacie jej obraz, tworzycie przez okaleczenie.

Ale nie jesteście twórcami.

T. Kozak

Zależy kto... Ja na przykład jestem ;-)

T. Kozak

Zależy kto... Ja na przykład jestem ;-)

Anonimowy

Ten tekst jak ulał pasuje też do "buntu" krasnali. Zamiast Kozak wystarczy wpisać Krasnale.

Anonimowy

Z Krasnalami to lepiej uważaj gdyż zgodnie z poprawnością polityczną jaką promuje Bernatowicz o nich tylko dobrze można pisać. Wszelkie odstępstwo jest cenzurą.

T.Kozak

Anonimowe siły pchają mnie w objęcia Krasnali. Nadchodzi nieuniknione - będę sie musiał lubieżnie parzyć z gnomami polskiej sztuki. To może być podniecające.

bernatowicz

chciałem tylko skrygować: ja promuję frustrację :) nie wiem, czy to to samo co poprawność polityczna :(

Anonimowy

Promujesz poprawność polityczną w tym sensie że odmawiasz innym własnego osądu twórczości krasnali. Poprawnie jest ich popierać bo są cool (są przeciw Sasnalowi, rynkowi sztuki, lewicy, za Tybetem itd). Jeśli ktoś nie chce im zrobić wystawy to jest według ciebie cenzorem sztuki (lub przynajmniej człowiekiem pozbawionym humoru). Dla mnie jest to bardzo słaba sztuka, może ciekawa idea i tyle. Chcesz sie bawić w promowanie tego - twoja sprawa ale nie zarzucaj innym że cenzurują sztukę.. A co ich łaczy z bohaterem tego listu - no właśnie to że są przeciw bo tak łatwiej być zauważonym. Czy można być przeciw Miejskiej BWA? Galerzyście z Sanoka? Można tylko kto to zauważy. Lepiej przysmażyć Mytkowskiej, Sasnalowi, rynkowi bo wtedy jest się prawdziwym rewolucjonistą.

Rex

Zgadzam się z poprzednim wpisem. To samo robi zresztą Iza Kowalczyk. Znana jest jej niechęć do Sasnala, Fundacji etc. Ciekawe czy byłaby tak samo zachwycona krasnalami jakby zaczeli robić sobie jaja z "trzeciej fali feminizmu". wtedy to by było niesmaczne. Prawda?

bernatowicz

w dwóch rzeczach zgadzam się z anonimem:

- przynajmniej poczucia humoru pozbawione są osoby psioczące na Krasnali,

- podoba mi się określenie: rewolucjonista

Natomiast bardzo mi przykro, ale do poprawności politycznej nijak dopasować się nie mogę. O to pierwsze zdanie z definicji poprawności politycznej w wikipedii: „Poprawność polityczna ma w zamierzeniu polegać na unikaniu w dyskursie publicznym stosowania obraźliwych słów i zwrotów oraz zastępowaniu ich wyrażeniami bardziej neutralnymi.”

Czy Krasnale posługują się wyrażeniami neutralnym?? Raczej walą z grubej rury, ale może myślimy o czymś innym.

Nie będę się jednak upierał. Poprawnym politycznie też być mogę

Pozdrawiam

i (wzorem gospodarza tego bloga - bo przecież to o T. Kozaku, a nie omnie)

bez odbioru :)

Anonimowy alkoholik,koneser anatomii,wielbiciel instytutów art. i Janka Kulczyka

Ja natomiast będąc w Rybniku ,a nie w Gandawie ,zastanawiałem się czy 860 pln zapłacone w ZUS to nie jest Sztuka...

pozdrawiam wszystkich :)

Anonimowy

Ciekawe, że trudno trafić tu na duskusję, w której prędzej czy później nie wypływają Krasnale... Niewielu współczesnym polskim artystom to się udaje.

Anonimowy

Nie tak dawno trudno było znaleść dyskusje polityczną gdzie nie było Leppera. Na tej samej zasadzie - tu jest akcja, atakuje się osoby znane i uznane, coś się dzieje.

Anonimowy

zatem czekamy aż jakieś artystyczne CBA z polecenia "znanych i uznanych" położy kres kranslom :)

KozaKrytynant

Przeczytalem tekst Kozaka o mlodosci i inne jego slabostki jezykowo-pseudo teoretyczno-filozoficzne. Mysle ze warto sie zabrac do pracy a nie stawac sie krytykiem-teoretykiem-kuratorem-medrcem-prawda jedyna i sluszna itd

Za duzo wolnego czasu w tym widze, za malo produkcji artystycznej na poziomie i inteligentnej cos jak np Bałka, Kantor, Nowosielski, Hasior, Bodzianowski, Kobro, Malewicz itd

studenci chyba tylko musza sluchac mistrza-wykladowcy bo on jest master i domyslam sie ze jak klasyk polskiego wideo wkolko pokazuje i omawia im swoje prace.

Podsumowujac: do pracy artystycznej a nie newsow na poziomie VIVY, Zycia na gorąco, Faktu, Wprost itd

Na koniec niech jakosc wyznacza WITKACY, ave

Anonimowy

jak zwykle niezwykle bombowa odpowiedź The Krasnals na twórczość Moniki Sosnowskiej

Monolit

Myślę, że FGF lub Raster zarobiliby dużo więcej pieniędzy na The Krasnals. Powinni się nad tym poważnie zastanowić, mówię serio...

Anonimowy

Coś cisza z Lublina.... Pewnie nasz przyjaciel w bibliotece miejskiej cytaty spisuje.

Anonimowy

zenada

YokoOne

duzo duzo zaduzo plotek i kwasów Tu

duzo zaduzo czasu mają wszyscy

artysta jako producent lepiej jak siedzi w zaciszu pracowni i workuje niz plotkuje

galerie i muzea czekaja!!!

T.Kozak

Artysta powinien siedzieć w pracowni, kobieta w kuchni, a murzyn na plantacji.

Bogowie, co za KONSERWA!

W tej sytuacji czuję się jak - nie przymierzając - SUFRAŻYSTA!

Powinienem napisać o tym emancypacyjny tekst, bo - jako żywo - nie chcę, by artystów więziono w pracowniach, kobiety w kuchniach, a niewolników na plantacjach! ;-)

Yoko, I can't believe you think the artist should be the nigger of the world!

Ano Nimowy

Nowy tekst Tomka Kozaka?

Anonimowy

A JA ZDECYDOWANIE POPIERAM JAKUBA, SWIETNA KOREKTA.

CHOCIAZ POWINIEN WIECEJ DZIALAC FIZYCZNIE, POPIERAC MLODYCH, ROZMAWIAC NA ZYWO ITD. MOZE WTEDY KOZAK BY Z NIEGO ZSZEDL,

LUB WSZEDL Z PODWOJNA SIŁA :)

Krytykant

dzięki, jednak od "popierania młodych" (ani starych, ani rudych, ani wysokich) chyba nie jest krytyk, przynajmniej jak ja pojmuję krytykę. niech więc w ten sposób działaja kuraotrzy, galerzyści i animatorzy. a krytycy oceniają.

pozdr,

K

Anonimowy

ROZUMIEM CIE, TAK TYLKO

... MYSLALEM ZE CIE NAMÓWIE NA DZIALANIE CZY TEZ WSPOLDZIALANIE

ALE OK. KAZDY MA SWĄ DZIALKE

Ano Nimowy

Hmm... Krytycy interpretują... Tak myślałem przynajmniej. Oceniają jurorzy konkursów pianistycznych lub ogólnopolskich targów rolniczych.

Anonimowy

to niech krytyk ocenia cos poza sosnowska i sasnalem

Krytykant

dobra, zgoda, krytycy interpretują I oceniają. zupełnie jak jurorzy ogólnopolskich targów rolniczych, czemu nie

Ano Nimowy

1. Bo ocenianie to wartościowanie (rankingowanie czyli pohopne układanie w szeregu), do którego krytykom nikt nigdy nie przyznał prawa. Może to doprowadzić do utworzenia fałszywego (jednostronnego) systemu wartości, który w perspektywie czasu jest skazany na porażkę. Krytykom nie powinno wydawać się, że są PONAD światem albo, że ich punkt widzenia jest jedynym słusznym. To dlatego istnieją ludzie, którzy nie zgadzają się z Pańskim punktem widzenia i dlatego sustem wartości w sztuce kształtuje się poprzez byrzliwą debatę a nie pojedyńczy werdykt mistrza. Dlatego słowo "interpretacja" jest bardziej na miejscu. Szkoda, że w Polsce zamiast interpretacji i debaty jest dziecinna przepychanka i licytacja granicząca z totalizatorem sportowym.

2. Bo artyści nie mają wymion, z których wypływa mleko. (?)

Anonimowy

A ja zgadzam się z malkontentami. Polski rynek sztuki jast zdecydowanie skostniały. Mam na to niezbity dowód. Mianowicie gdyby liczyła się prawdziwa sztuka to już dawno byłbym znany i ceniony.

Ano Nimowy

Gdyby nie malkontenci, nadal istniałoby niewolnictwo, a chłopi nigdy nie zostaliby uwłasczeni mój Panie.

Anonimowy

a co to prawdziwa sztuka jest ?

Anonimowy

dobra zgoda.krytycy interpretuja i oceniiaja...kogo? sosnowska i sasnala ? gluty

T.Kozak

Cześć Kuba,

Moja odpowiedź juz jest opublikowana.

Z Heglowsko-karierowiczowskim pozdrowieniem

T.K.

ten co pisze a nie robi dziela

Panie Tomku moze lepiej dobra wystawe ze swietnymi pracami zrobic?

chyba ze pisanie na blogach bardziej angazuje tworczo?

akademickie pozdrowienia

T. Kozak - ten co pisze i robi dziela

A dlaczego lepiej? Można równie dobrze robić obie rzeczy :-)

Pozdro!

przykro mi

A ja nie mam czasu, żeby całość przeczytać. Wolę sobie w tym czasie przeczytać nowelę. "Naszą szkapę" albo "Antka".

T. Kozak

To zacne lektury!

Krytykant

jakby kogoś interesował finał: moja odpowiedź na odpowiedź Tomka pod jego najnowszym wpisem na Idź na wojnę!

pozdr

K

Anonimowy

"Emancypantki" "Lalka" "Nasza Szkapa" a nade wszystko... "Potop" :]