Czy Jarosław Modzelewski istnieje?
Banasiak/Jeśli Raster dokonał jakiejś rewolucji, to nie była to z pewnością rowelucja, ale rewolucja semantyczna. Oto do tzw. „szerokiej publiczności” dotarło w pewnym momencie, że nie wszystko, co w przestrzeni publicznej funkcjonuje jako „sztuka” – jest nią. Co więcej, okazało się, że sztukę powszechnie uważaną za marmurową można poddać racjonalnej krytyce – i nie dotyczy to tylko arte polo. Rewolucja semantyczna Rastra dotknęła wszystkie warstwy społeczne – od klasy średniej, czyli stosunkowo sporej rzeszy „miłośników sztuki”, a przy tym czytelników prasy codziennej (język Kaczyńskiego i Gorczycy przejęli krytycy gazetowi – jedni wcześniej, drudzy później), przez upper middle class (w odpowiedzi na zarzut o to, że Raster „jest wyrocznią, bo jest modny”, Piotr Bazylko napisał w jednym z komentarzy, że „to nieprawda”, a on sam „po porostu ma zaufanie do chłopaków z Rastra”), aż po arystokrację (czy raczej zubożałą szlachtę), czyli w tym wypadku wszelkich decydentów sztuki. Dla porządku zaznaczmy, że rewolucja semantyczna przebiega nieco wolniej, niż zbrojna, ale ta Rastrowska chyba mimo wszystko już się dokonała…
O tym właśnie myślałem idąc na wystawę najnowszych prac Jarosława Modzelewskiego (Obrazy rozproszone, Galeria Le Guern, do 9 marca). Kierując się w stronę ulicy Widok zastanawiałem się także, dlaczego Jarosław Modzelewski jest powszechnie hołubionym malarzem, także przez Rastra (czego dowodem liczne teksty Gorczycy)? Do tego, przywołajmy raz jeszcze Bazylko (w duecie z Krzysztofem Masiewiczem, bo to cytat z „Setki w Obiegu”), „ulubionym artystą wielu kolekcjonerów w Polsce”. Dodajmy, że idzie mi o Modzelewskiego „nowego”, nie zaś tego z czasów Gruppy; o Modzelewskiego nieco sentymentalnego i (deklaratywnie) ironicznego, eleganckiego i bezpiecznego, słowem: Modzelewskiego, o którym laik i profesjonalista powie, że ma on „to coś”.
Opisy malarstwa Jarosława Modzelewskiego pełne są retorycznych zaklęć. Więcej: w zderzeniu z płótnami profesora warszawskiej ASP niektórzy krytycy demaskują się wręcz – jakże nieroztropnie! – z poetyckimi ciągotami. To malarstwo, które się „czuje”, które ma „atmosferę”, „klimat”, jest w końcu „harmonijne”, „hipnotyczne” i „tajemnicze”. Innymi słowy, znać, że autor „to prawdziwy artysta”. Przy pokazie w Le Guern czytamy, że „w sugestywnej wizyjności” tych płócien „trudno byłoby upatrywać zapisów rzeczywistości”. Ponadto, obrazy te „wymykają się narracyjnym uogólnieniom”. Oczywiście „nie możemy spodziewać się po tych pracach niczego nowego”, ale „nie o to przecież chodzi” (to już nie cytaty).
Wydaje się, że zachodzi tu efekt śnieżnej kuli, która toczy się z góry piramidy (decydenci sztuki) aż po jej podstawę („szeroka publiczność”). Podobnie jak w wypadku retoryki Donalda Tuska mamy tu do czynienia z atmosferą powszechnej miłości. Zaś kolejni krytycy, już młodszego pokolenia, wspinają się ku szczytowi piramidy, jednak śnieg nadal zalega im za kołnierzem, w rękawach i kieszeniach (na wyżynach polskiej sztuki panuje przejmujący chłód, więc śnieg się nie rozpuści). I tak oto recepcja malarstwa Jarosława Modzelewskiego została zamrożona, zaś ono samo nie podległo jeszcze kontestacji. Kolejne obrazy niezmiennie „posiadają wewnętrzna siłę”, są „eleganckie, o doskonałych proporcjach”, zaś sam artysta pokazuje „co to znaczy prawdziwe malarstwo”, i że „pewne malarskie środki po prostu się nie starzeją”. I tak, miłośnikami talentu Modzelewskiego deklarują się choćby Łukasz Gorczyca, Dorota Jarecka, Monika Małkowska, Piotr Sarzyński, Wilhelm Sasnal, Stach Szabłowski czy Piotr Bazylko. Zaczarowane malarstwo, zaczarowana retoryka, zaczarowana krytyka?
Czy jednak taki Jarosław Modzelewski istnieje, czy też może jego malarstwo jest samospełniającą się przepowiednią: od kolejnych obrazów oczekujemy tego, co powyżej – i otrzymujemy to? Umacnia nas w tym mit artysty, który gdzieś na prowincji, w domu nieopodal Wisły, po której suną statki niczym z „Rejsu”, uciera temperę żółtkową i ze zdrowym dystansem medytuje nad idealnymi proporcjami otaczającej go (nas!) rzeczywistości. I ja tego nie kwestionuję – pewnie tak właśnie jest – jednak czyni to malarstwo Modzelewskiego czymś w rodzaju wyznania. Jeśli jednak przyjrzeć się towarzyszącej mu retoryce, to zobaczymy, że jest ona retoryką zwyczajowo stosowaną do opisu sztuki niewspółczesnej, w rozumieniu: archaicznej, w jakiś sposób klasycyzującej, zachowawczej. To retoryka nie cierpiąca sprzeciwu, świetlisty krąg, który opromienia „wtajemniczonych”, tych, którzy „czują” – krąg, który nobilituje. To sztuka „współczesna”, ale jednocześnie na wskroś mieszczańska, swego rodzaju dystynkcja – popatrzcie, nie jestem znowu taki zgred! Klasa średnia zawsze potrzebowała rozmaitych rodzajów uwiarygodnienia, także, a może przede wszystkim we własnych oczach – szczególnie klasa średnia jeszcze nieokrzepła, młoda, dopiero się kształtująca. Zaś święty ogień – chyba głównie z przyzwyczajenia – dzierżą kapłani siedzący na szczycie piramidy. To zresztą świetny przykład na to, że polskiej krytyce wystarczy „czuć”. A że czuje to, co czują inni…
Jakie jest więc malarstwo Jarosława Modzelewskiego samo w sobie, kiedy odrzeć je z zaczarowanej retoryki? Najpierw powiedzmy, że niektórych prac retoryka trzyma się dość mocno, zaś od innych odchodzi jak skórka od banana. Część prac pokazywanych w Le Guern ociera się o kicz, no ale „to Modzelewski”. To zresztą szerszy problem – otóż wiadomo, że każdy wybitny twórca 20 lat po debiucie wydaje się anachroniczny, nudzą nas jego kolejne prace i łatwo szafujemy oskarżeniami typu „skończył się”. Jest to postępowanie głęboko niezasadne, gdyż wybitni artyści nie kończą się nigdy – jeśli naprawdę przekroczyli artystyczne status quo swoich czasów, to nic tego nie zmieni. Pytanie jest zatem następujące: czy Modzelewski dokonał takiego przełomu onegdaj, gdy zaczynał malować owe nieco sentymentalne, ale pogodne kompozycje „z prowincji” – zaś dziś po prostu maluje „w swoim stylu” (bo i jak ma malować)?
Otóż wydaje się, że nie. I to „nie” odnosi się także do tych spośród prezentowanych na Obrazach rozproszonych płócien, o których napisałem, że retoryka trzyma się ich mocno. Bo Amator astronomii (2007) czy Bar Barka (2007) „robią wrażenie” (na żywo – na reprodukcjach to jak rzadko kiedy zupełnie inne malarstwo). Mocna dominanta laserunkowo położonego czystego koloru działa na zmysły. Sprawia przyjemność. A jednak nie jest to malarstwo odkrywcze, przełomowe, nie jest wstrząsem poznawczym, kiedy na nie patrzę, nie przechodzą mnie ciarki. Przyjemność sprawia również patrzenie na ładny pejzaż.
To malarstwo zaczarowane słowem, jednak malarstwo pozostające bez niego bezsilne, bo nieposiadające samoistnej, strukturalnej – na poziomie organizacji farby – mocy. Podobnie jest, na przykład, z malarstwem Tima Eitela. Twórczość Modzelewskiego niewątpliwie trafiła w swój ściśle lokalny (polski) czas zmęczenia siermiężną klasyką spod znaku Kossaka, ale równocześnie w moment ciągłego nieprzygotowania społeczeństwa (także jego elit) do sztuki stricte współczesnej. Jako taka stanowiła zarówno bufor, jak i katalizator. Z pewnością Modzelewski to „nasz” malarz, pewne pokoleniowe doświadczenie. Może ersatz spokojnej, wygodnej, archaicznej „nowoczesności” spod znaku Hoppera czy Morandiego (czasem, w detalu, zamajaczy także specyficzna maniera „późnego” Hockneya)? Nowoczesności, której bodaj nigdy nie zaznaliśmy, a której tak bardzo potrzebowaliśmy po okresie sztuki siłą rzecz orbitującej wokół wielkich kwantyfikatorów w rodzaju „dobra”, „zła” i „moralności” (gdzie nawet neutralność – np. abstrakcja – była wymowna).
I chyba także we mnie tkwi jeszcze trochę tego „śniegu”, który nijak nie chce się roztopić, ale jeśli w kieszeni trafię na niego ręką, to szybko go wyrzucam (czy w niektórych obrazach pokazanych w Le Guern „coś jest”, czy to już tylko siła przyzwyczajenia?). I są to bodaj jego ostatnie garście.
Komentarze (53)
Jako fan Modzelewskiego poczułem się wezwany do tablicy przez twoją recenzję Kuba. :-)
Trochę dłużej mi wyszlo niż planowałem, ta więc dałem całość u nas na blogu :-)
Poniżej link:
http://artbazaar.blogspot.com/
\pozdrawiam
cieszę się, już czytam
pozdr
K
UPDATE: nie przekonałeś mnie :) ale za to dałes kilka informacji więcej, które mogłby znaleźć się w mojej "charakterystyce" ;-))
tak czy siak - niech się plecie! :-)
pozdrawiam!!
k
modzelewski to pół biedy gorsi są jego studenci którzy malują jak on .widac to czarno na bialym po obrazach.czy M ma tak silny dar przekonywania czy tak słabych charakterem studentów ? mi w M brakuje tego co jest u Wrobleskiego,dramatu.a czasem widze jakby impotencje mimo iz niektore obrazy M sa rewelacyjne.
Artyści to nie wynalazcy - nie jest najważniejsze, kto pierwszy opatentuje nowy pomysł. Naturalnie jest masa artystów, których wtórność i kompletna niewspółczesność jest b. rażąca. Ale awangarda nie jest jedynym wyznacznikiem tego, co z obecnej sztuki przetrwa. Ucząc się o historii sztuki dwudziestolecia międzywojennego obok awangardy (Kobro,Stażewski,Strzemiński) uczymy się o "Formistach" (Czyżewski, Pronaszkowie, Chwistek) członkach ugrupowania Rytm (m.in. Borowski, Zak, Stryjeńska, Skoczylas), przedwojennych kolorystach (np. Waliszewski, Cybis, Potworowski), "Ecole de Paris"(Makowski, Mela Muter) itd
Wszyscy weszli do historii sztuki, pisze się o nich książki i prace naukowe, robi wystawy w najważniejszych muzeach - nie tylko tym najbardziej nowatorskim.
czy główną cechą malarstwa cenionnego przez Ciebie Tomka Kowalskiego jest nowatorstwo? chyba nie...
Ale modny Raster też jest - ci sami artyści Materka, Bogacka w innej galerii nie cieszyliby się takim zainteresowaniem.
sztuka wspolczesna jst mieszczanska.
mieszczanski jest kebab
u M wszystko jest odkryte...od strony warsztatu, formy i sposobu malowania
duze/wielkie plotna, czyste plakatowe kolory, teraz tekst i literki jak u Igora
brakuje eksperymentu, bo WROBLEWSKI i Richter, Warhol, Rauschenberg zmienial co chwile style, estetyki, techniki, media itd
Cos jest w tym mieszczanskiego, piekny obraz w salonie u bogatego biznesmena, kupiony w Zderzaku, juz niedlugo wystawa z Prof
festiwal trwa a obrazy są ok ale te z lat 80tych chyba moniejsze
u M wszystko jest odkryte...od strony warsztatu, formy i sposobu malowania
duze/wielkie plotna, czyste plakatowe kolory, teraz tekst i literki jak u Igora
brakuje eksperymentu, bo WROBLEWSKI i Richter, Warhol, Rauschenberg zmienial co chwile style, estetyki, techniki, media itd
Cos jest w tym mieszczanskiego, piekny obraz w salonie u bogatego biznesmena, kupiony w Zderzaku, juz niedlugo wystawa z Prof
festiwal trwa a obrazy są ok ale te z lat 80tych chyba moniejsze
Zależy czego się szuka w sztuce. Przecież kwantyfikator „wyprzedzający epokę” jest tak samo modernistyczny jak „galeryjny”.
Wielkie przełomy w chwili swego objawienia mają charakter tylko intelektualny, potem obrastają w dyskurs filozoficzny, by w końcu z wielkim opóźnieniem dotrzeć do zmysłów. Takie „futurystyczne” nastawienie to nic innego jak karmienie naszego zblazowanego, mieszczańskiego ego.
Tymczasem jak coś jest dobre, to jest dobre : Wróblewski, Modzelewski, Sasnal. Klasyka, ale powiedzmy, że z pazurem. Bezpośredni odbiór zapewnia czystą przyjemność bycia w obrazie, a nie w dyskursach o nim.
Niezrozumiały jest dla mnie pęd współczesności, aby chcieć zamieniać to co z natury plastyczne i zmysłowe na rodzaj jakiejś meta-sztuki w stanie gazowym, na jakąś bełkotliwą pseudofilozofię, na krótkotrwałe i kompletnie niekonkretne tzw. wrażenia.
PS. Oczywiście najfajniej, jak coś jest jednocześnie dla zmysłów i intelektu, ale to nie przypadek Modzelewskiego :-D.
mam na polce 'szkicownik' modzelewskiego (wyd. bwa z.g./2000), cyt. autora: "(...) i kiedy dla przypomnienia sięgam po fotografię obrazu, zawsze doznaję rozczarowania (...). tylko zachowany szkic (...) daje świadectwo o obrazie, oba przecież stworzyła ta sama ręka."
to tak w odniesieniu do retoryki pytania. konsekwencja obranej drogi i profesjonalizm.
Ten koleś modzelewski to zawsze była tempera bezjajeczna. Przed 20 laty to miało być wilde, ale wilde zostało u bauera, a nad Wisłą zamiast malarstwa cerata z posępną gębą i Andzią przy megafonie na zachętę. Teraz w reichu Oehlen profesoruje i mają tam Sasnali (skoczta Banasiak na stronę z np. davidem ostrowskim) jak u nas Krasnali (am grenze).
wilde ,nie wilde ,niektore obrazy mu sie udaly.
tylko malo sie tam zmienia,
w pewnym sensie ciagle to samo.
ja cenie sobie jak ktos znajdzie w sobie odwage do przekraczania siebie
a nie w wygodnym gniazdku sie ulozyc i tak samo cykac do smierci..
to niezalezne od wieku,taki pozytywny ruch do przodu.
tylko czasem mozna sie zasiedziec na amen w swojej kupie i juz tego niewidziec.
dla mnie gorzej umoszczony w takim gniazdku jest Tarasewicz.
jest mega przewidywalny i niemoze z wlasnych butow wyskoczyc-a w jego przypadku jest to bardziej mozliwe jak u Modzelewskiego.moze ten tekst powinien byc o Tarasewiczu ?????????????????
'ja cenie sobie jak ktos znajdzie w sobie odwage do przekraczania siebie'/anonimowy, powyzej
taa. najlepiej ..sobie.. wbrew, ale zgodnie z oczekiwaniami rynku, koneserow i publicznosci wszelkiej masci
w tym szkicowniku najbardziej spodobal mi sie rysunek 'wczasowicza z kolobrzegu', w wymyslnych pozach opalal sie w oknie swojego pokoju, do morza mial ok. 100 metrow
modzelewski uosabia rzadka wspolczesnie autentycznosc, i chwala mu za to
(mimo sentymentow dla gruppy)
*aneks do poprzedniej opinii, teraz zwrocilam uwage, ze anonimowo przez przypadek
A co on jakiś Baron Munchausen, żeby sie przekraczać? Pan Maluje obrazy. Tyle oczekiwań od biednego głupiego dawno zeschłego na kość malarstwa..(to była uwaga ogólnie o malarstwie) czasem po prostu powinno wystarczyć że obraz działa. Jest dystans? jest. Jest poczucie humoru? Jest....
A teraz Cytat:
"....Mocna dominanta laserunkowo położonego czystego koloru działa na zmysły. Sprawia przyjemność. A jednak nie jest to malarstwo odkrywcze, przełomowe, nie jest wstrząsem poznawczym, kiedy na nie patrzę, nie przechodzą mnie ciarki. Przyjemność sprawia również patrzenie na ładny pejzaż...."
No to wcale nie tak źle skoro SPRAWIA PRZYJEMNOŚĆ , wstrząsu poznawczego to mozna doznać np. kiedy wiozą cię suką skutego kajdankami.... Każden jeden próbuje zrobić przełom, co kończy się przeważnie pasmem boleśnie pretensjonalnych banałów będących przeważnie: "próbą poruszenia problemu". To malarstwo pozwala sobie po prostu być, a to już całkiem sporo jest.
Jest coś zaskakującego w stwierdzeniu, że obrazy nie wywołały ciarek, MOCNYCH przeżyć... to takie...dekadenckie...takie...mieszczańskie.
nie zgadzam sie ze studenci Modzelewskiego maluja tak samo jak on wystarczy spojrzec na obrazy Pawla Dunala zeby zobaczyc ze tak nie jest
uuuu ddd llll na na na Dunal bardzo lubi malować ale nie chce mu sie jaja ucierac, woli chodzić po lesie grzyby zbierać, bu bu bu szabada hej!!!
(a z tymi żartami z jajem to sie już chyba nieco utarło, co nie?)
prosze nie zartowac.
kto to jest p.dunal ?
blache amatorstwo
ja juz wole w takim razie kopistow modzelewskiego ..
sama wartoscia nie jest malowanie w takiej manierze
czy w innej jak Anonim podal jakiegoś Dunala
ale ci biedni studenici wlasnie tego wplywu niewidza nawet pozniej
i mysla ze robia po swojemu
a ja patrze i widze na kilometr kto jest od M a kto z nie
pisze sie "blahe" - robiac bledy ortograficzne sprawiamy, ze naszych wypowiedzi nie traktuje sie powaznie (no w tym wypadku - to akurat slusznie)
przekraczać się czyli nie robić wkółko jednego i tego samego patentu.
szczegolnie jak chwycil.
no to ja może tylko powtorze, bo to chyba nie wybrzmiało, ze mi nie idzie o to, ze JM jest kipeskim artysta, bo jest mieszczański - kazdy po czasie jest mieszczanski. mnie idzie o to, by zastanowic sie czy jest dobry - a jeśli tak, to dlaczego. poza tym, ze "jest zdolny", a jego obrazy "mają klimat" i "wywoluja przyjenośc". czy da się to zwerbalizowac nieco inaczej? Na Art Bazaar, pod postem odnoszącym się do powyzszego tekstu, ktos napisał tak: "daj Boże żebyśmy mieli wiecej takich zdolnych jak Pan Mo".
pozdr
K
z pewnoscia ma rozbrajajacy usmiech.
a moze nie nad jm sie zastanawiac czy dobry i dlaczego ale nad sasnalem
bo narazie same zachwyty glownie krytykanta
moze jakas konstruktywna krytyka by sie przydala tzn mądra np
jaka jest roznica pomiedzy malarstwem sanala a modzelewskiego ?
To pytanie jak pisać o malarstwie w ogóle.
To pytanie jak pisać o sztuce w ogóle.
To wreszcie pytanie o język gazetowych recenzji
i nierzadko prześmiesznych tekścików
w galeryjnych katalogach bądź ulotkach.
Język składający się prawie wyłącznie z banalnych frazesów,
i spranych ścier. Język w którym pobrzmiewa nierzadko źle
ukrywany brak zainteresowania opisywanym przedmiotem....
Wokół szaroś, szaroś, szaroś...zgas papieros.
Modzelewski jest dobry, ponieważ jest malarzem świadomym,
konsekwentnym, zdyscyplinowanym, niepozbawionym dystansu do swej twórczości.
chociaż może to ostatnie to tylko kokieteria.
Nie brakuje mu poczucia humoru, które wydaje się
nawet subtelnieć z czasem...
Wymienione powyżej cechy nie byłyby tak istotne gdyby nie
forma. Skonstruowana. To działa. Plastycznie.
POza tym ta "obmalowywana" niby tak sentymentalnie prowincja,
to w istocie obraz przyprawiającej o rozpacz czeluści, z którą
nigdy nie należy obcować na trzeźwo.
Przedstawianie jej w formie przyjemnych pejzaży, jest przewrotne
i można rzec nieco perwersyjne i świadczyłoby o tym,
że jest tam coś więcej niż zwykło się o tym mówić i pisać.
A to że gawiedź sobie dogadza?
No coż. Każdy bierze tyle ile moze unieść.
PS.
Rzeczywiście pisanie o prof. ASP, per zdolny, to gruby nietakt.
Jaka róznica między Sasnalem a MOdzelewskim?
Sasnal używa mniej jaskrawych kolorów.
Sięga też po bardziej zróżnicowaną tematykę w swoich obrazach,
jak również filmuje. I angażuje się, czego nie może robić Modzelewski bo jest profesorem na Akademii. Formaty obrazów chyba Modzelewski ma większe.
Sasnal jest młodszy i przystjniejszy, więcej podrózuje. Woli dobre wino ,a Modzelewski preferuje wódkę. Sanal jeździ Audi a Modzelewski Ładą NIvą.
:)
a ja wolę malarstwo M.Czapli
eee tam. Wachowiak lepszy.
a Szymański też niezgorszy............:-)
ciekawe .moim zdaniem m2 to same mierne wybory prezentuje
z Panem co wygral konkurs w Artbazarze na czele Frydychem..tylko tam Jakubowicz nie pasuje ,bo jest za dobry na reszte.
np. marta paulat to kalka Modzelewskiego.o widze nowa wystawa Igor P.Panie Banasiak do roboty.trzeba przewalkowac drania..he he
:D
zajrzałem na www m2, jest spoko, większość ciekawa - adamek, dunal, frydryh, jakubowicz, okrasko, przybylski. chyba najlepszy dunal.
Witam.
ja 31 184 96 blondyn spozaśrodowiska, męski. Poszukuję chłopaka 17-21 lat, którego mógłbym traktować jak brata, przyjaciela, kochanka.
Kontakt - przez krytykanta:)
Pozdrawiam
szukaj - robert kuta
dunal najlepszy z m2 ...............buuuuuuuuua aaaaaaaaaaaaha ha
litosci
http://www.robertkuta.zafriko.pl/
Skoro dostał Pan stypendium od ministerstwa na prowadzenie tej strony, to warto by może czasem coś napisać. Ostatni wpis 4 luty, poprzedni Pana autorstwa 22 stycznia - po co Panu strona skoro pisuje Pan tak rzadko?
Wybaczy Pan/i, ale nie będę dyskutował z reprymendami.
naturalnie - przyjemnego lenistwa za pieniadze podatnikow....
dzięki!
Widziałam Modzelewskiego!!! On istnieje.
Ateraz dawaj nowy watek pod nasze mądre dyskusje Panie K.
wiem, wiem, miałem ostatnio sporo spraw, musiałem oddać "Art&Business" itp., ale juz piszę, tez mnie to irytuje ;)
kwestia kilku dni Pani A.
pozdr
K
proponuję współpracę może razem coś ciekawego stworzymy
bo nudą powiewa
Miałeś współpracowac z galerią
www.blackgallery.com ,
a Ty co durniu !
Drogi RK, nie nadużywaj proszę gościnności...
pozdr
K
Hmmmm....mimo całej "śnieżnej oprawy", krytyki pochlebnej retoryki, samemu krytykantowi brak głębszej analizy prac Modzelewskiego - bo same hasła - "sprawiają przyjemność" ale nie są "odkrywcze","przełomowe", "nie przechodzą ciarki" to moim skromnym zdaniem za mało. Ciarki mogą przechodzić także po zmroku, w ciemnej ulicy....nasza krytyka jaka jest każdy widzi...Co do tych 20 lat i anchronizmu to ostatnio usłyszałam, że magiczne 20 lat to okres, po którym wiadomo czy ktoś zostaje na scenie czy był tylko sezonową gwiazdą...
racja
Dzisiejsze prace Modzelewskiego sugerują pewną artystyczną andropauze...
A nie lepiej poruszyć tego od tej strony...
Patrząc na jachty (sic) zapchane nuworyszami, z okna nadwiślańskiego domu
mozna wiele o swym życiu pomysleć...
Pewne prace zawsze będzie trudniej w naszym kraju sprzedać i Modzelewski DOBRZE O TYM WIE !!!
i TEN LIRYZM... hmm... jakże ujmujący... potencjalny klient chetnie poczuje że ZROZUMIAŁ(!!!) a jak zrozumie to i do portfela sięgnać nie omieszka.
Od tej strony nie zadrżę przed postumentem nazwiska, uczelnie jak kraj długi i szeroki wyrzygują sterty takich refleksyjnych narracji, nie trzeba doświadczenia i pozycji aby tak pogłębić niektóre sprawy na kawałku płótna.